Mocarstwowe ambicje państw takich, jak Persja, Rzym czy Kartagina na zawsze zapisały się w dziejach. Przed nimi istniało jednak potężne Imperium Asyryjskie, obejmujące Mezopotamię, Egipt, wschodnie wybrzeże Morza Śródziemnego, Cypr i sporą część Azji Mniejszej. Jak je zbudowano?
Na początku IX wieku p.n.e. nic nie wskazywało na to, by nad górnym Tygrysem powstać miało imperium, które swoim zasięgiem obejmie cały Bliski Wschód.
Reklama
W oczach współczesnych silniejsze były państewka Lewantu Damaszek, Izrael, Juda, czy aramejskie księstwa plemienne. To jednak Asyryjczycy byli w stanie podbić sąsiednie ludy i zapanować nad nimi, zaś Kalchu, Aszur i Niniwę przemienić w światowe metropolie.
Nie był to prawdopodobnie zamierzony efekt jakiejś planowanej strategii, a ciąg wielu, często przypadkowych zdarzeń.
W imię boga Aszura
W rdzennej Asyrii mieszkało nie więcej niż kilkaset tysięcy osób. Byli to ludzie twardzi, którzy inaczej niż w Babilonii musieli z wielkim wysiłkiem wydzierać naturze jej dały.
Otoczeni byli ze wszech stron przez wrogów, nawykli do ciągłej wojaczki i obrony swych ziem przed obcymi. Z czasem okazało się, że sposobem na zdobycie bogactw co najmniej równie skutecznym jak uprawa roli czy handel są wyprawy wojenne.
Reklama
Sukcesy militarne przynosiły chwałę panującemu, zaś łupy radowały „narodowego” boga Aszura. To właśnie pod jego rozkazami co roku wczesnym latem po majowych żniwach władca zwoływał wyprawę wojenną i prowadził swoje armie na sąsiednie ziemie.
Podboje były więc uzasadnione ze względów religijnych, a głęboko zakorzeniona konieczność ich organizowania utrwalona przez wieloletnią tradycję.
Danina dla „potężnego króla, króla świata, króla Asyrii”
Początkowo nie chodziło wcale o trwale zhołdowanie nowych prowincji, a raczej o znalezienie „terenów łowieckich”, „gdzie można było zdobyć skarby i zarazem liczną i tanią siłę roboczą w postaci jeńców wojennych bądź przesiedleńców”.
Szejkowie plemion, przez których domeny przetaczały się asyryjskie wojska mogli uciekać wraz ze swoim ludem na pustynię bądź w niedostępne góry, albo próbować stawić opór, choć to rozwiązanie kończyło się zazwyczaj rzezią obrońców i wysiedleniami.
Reklama
Rozsądniej więc było ucałować stopy „potężnego króla, króla świata, króla Asyrii” i zgodzić się zapłacić mu trybut. Mógł to być „dar poddaństwa”, wręczany jakoby dobrowolnie, bądź „danina ciężka”, której wielkość określona była z góry i uiszczana zazwyczaj raz do roku.
Najdrobniejsza próba stawienia oporu, czy opóźnienia w dostarczaniu haraczu powodowała kontrakcję i odwiedziny armii Asyryjczyków. W takim przypadku lokalny dynasta musiał żegnać się z władzą, a zazwyczaj także i z własną skórą, na tronie osadzano zaś osobę przyjaźnie nastawioną do „opiekunów” znad górnego Tygrysu.
Bezwzględna kara za nieposłuszeństwo
System pozwalał na łatwą ingerencję w wewnętrzne sprawy sąsiadów. Wystarczyło bowiem, by do kasy państwowej nie wpłynął trybut, by już szykować wyprawę do opornego sąsiada.
Często przy tym trasa przemarszu wojsk organizowana była tak, by przebiegała przez tereny, które wcześniej nie znajdowały się w sferze wpływów asyryjskich. W takim przypadku oprócz zaległych danin można było liczyć na dary od nowych władców, którzy jeszcze nie mieli do czynienia z agresorami.
Ten etap zależności starano się utrzymać jak najdłużej, nie wymagał on bowiem organizowania kosztownego systemu administracji, budowy fortyfikacji oraz utrzymania garnizonów złożonych z lojalnych wojsk.
Asyryjczycy dostrzegli też, że łatwiej jest zasiać panikę w szeregach potencjalnych przeciwników, niż siłą przekonywać ich później do owej jednostronnej „wymiany handlowej”. Stąd powtarzające się systematycznie bezwzględne i brutalne tłumienie prób wszelkiego uniezależnienia się przez ujarzmione już państwa i szczepy.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Zanim więc którykolwiek z watażków płacących daniny do Kalchu i Niniwy zechciałby się zbuntować, musiał dogłębnie przemyśleć szanse na odniesienie zwycięstwa. Nie było taryfy ulgowej: buntownik wiedział, że w przypadku klęski zostanie obdarty ze skóry, jego żołnierze powbijani na pale, miasta i wioski zburzone, sady owocowe zrównane z ziemią, a lud deportowany do odległych prowincji.
„Zgroza powaliła ich na ziemię”
Taka strategia przynosiła rezultaty. Kronikarze Aszurnasirapli II w ten oto sposób relacjonowali jedną z wypraw swojego władcy nad dolny Chabur:
Reklama
Zbliżyłem się do miasta Suru należącego do Bit-Halupe. Zgroza [jaką budzi w nich] wielkość Aszura, mego pana, powaliła ich na ziemię. By ocalić życie, panowie i starszyzna miasta przybyli, by się ukorzyć.
Całując me stopy mówili: „Zabij, jeśli taka twoja wola! Daruj życie, jeśli łaska! Pocznij z nami, co zechcesz!” (…) W swej odwadze armia ma oblegała miasto, wzięła w niewolę wszystkich winnych żołnierzy i mi ich wydała.
Miejscowi i przesiedleńcy
Równie skuteczną metodą na utrzymanie posłuchu wśród podporządkowanych ludów były masowe przesiedlenia. Chodziło nie tylko o złamanie chęci oporu potencjalnych buntowników, ale także o zapewnienie rozwoju gospodarczego rdzennie asyryjskich prowincji.
Stale brakowało w nich rąk do pracy przede wszystkim ze względu na nieustanną wojnę, choć do czasów panowania Tiglatpilesara III armia asyryjska była na wpół zawodowa, zasilana przez rolników żyjących ze zbrojnych wypraw tylko przez kilka miesięcy w roku.
Reklama
Aramejscy pasterze, feniccy rzemieślnicy, tkacze z Urartu, kupcy i rolnicy z Izraela, rybacy z Kraju Nadmorskiego wszyscy oni mieli pracować na chwałę nowego władcy, ślepo mu posłuszni i ulegli, z dala od swoich ojczyzn.
Być może władcy asyryjscy zamierzali stworzyć zunifikowane społeczeństwo, zlane z wielu ludów niczym stop metali, niezwiązane z dawną tradycją, lecz wyznające wiarę w Aszura. Zamysłu tego nie udało im się w pełni zrealizować, zbyt wielu było bowiem deportowanych w stosunku do tych, wśród których mieli się zasymilować.
Element przeważający wśród tego mrowia ludzkiego stanowili Aramejczycy. Już w VIII wieku p.n.e. nad Górnym Zabem i Tygrysem częściej dało się słyszeć ich mowę niż gardłowo brzmiący asyryjski dialekt języka akadyjskiego.
Niewolnicze imperium
Zjawisko deportacji nasilało się z nowymi podbojami. Duma asyryjskich monarchów kazała im przyćmić dokonania przodków, nie tylko zwycięstwami militarnymi.
Do budowy coraz większych i wspanialszych rezydencji, do tworzenia ogrodów, akweduktów, a nieraz i miast całych potrzeba było wciąż nowych niewolników.
W latach 881—815 p.n.e. uprowadzono do nowych siedzib 193 tysiące osób, od 745 do 701 roku p.n.e. już ponad milion ludzi. Jednak to tylko statystyka, w której ciężko jest zawrzeć ludzkie tragedie.
Reklama
Bogactwo całego Wschodu
Te wszystkie procesy, silnie ze sobą związane, sprawiały, że do Asyrii początkowo powoli, niczym strumień, później coraz szybciej, jak rwąca rzeka, zaczęły napływać bogactwa całego Wschodu: cedry libańskie i przedmioty z kości słoniowej wykonane przez fenickich rzemieślników, purpura znad granicy z Egiptem, lapis lazuli, metale, wśród nich zaś złoto z gór Armenii i Egiptu, anatolijskie żelazo oraz miedź.
Okazało się, że z zysków pozyskanych z wojny da się żyć na całkiem niezłym poziomie. Dotyczyło to jednak niewielkiej liczebnie kasty związanej z armią oraz tworzącej się wokół niej warstwy urzędników.
Każdy z monarchów, który chciał odejść od polityki podbojów był usuwany bądź musiał szybko zrewidować swoje poglądy.
Skarbce władców znad Tygrysu szybko zapełniły się złotem. I choć „oblicze niektórych zacofanych regionów pokryła warstewka cywilizacji, to nie wydaje się, by Asyryjczycy specjalnie troszczyli się o gospodarkę odległych prowincji i dobrobyt ich mieszkańców. Państwo było bogate, lecz większość podbitych ludów żyła w chronicznej nędzy. Szerzyły się więc bunty, które trzeba było tłumić”.
Przeczytaj też o arabskim podboju Egiptu. Jak udało im się zagarnąć najbogatszą prowincję Bizancjum?
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Piotra Biziuka pt. Babilon 729-648 p.n.e. Nowe, limitowane wydanie publikacji z serii „historyczne bitwy” do kupienia tylko teraz w księgarni wydawcy.
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.