Po spektakularnym zwycięstwie pod Kłuszynem wojska hetmana Stanisława Żółkiewskiego 9 października 1610 roku wkroczyły do Moskwy. Tak rozpoczęła się trwająca dwa lata polsko-litewska okupacja rosyjskiej stolicy. O jej przebiegu pisze Jerzy Besala w książce Krwawiące sąsiedztwo. Polacy, Moskale i Kozacy.
[Od samego początku] dochodziło do groźnych ekscesów (…). W rocie Mikołaja Ścibora Marchockiego towarzyszem „był niejaki Biliński, tenże upiwszy się strzelił kilkakroć do obrazu Najświętszej Panny, który był na tej bramie w murze wymalowany” w Moskwie.Reklama
Wydany przez bojarów hetmanowi Aleksandrowi Gosiewskiemu, został osądzony w Kole rycerskim i poniósł straszną śmierć ku przestrodze: „ręce poucinawszy, na stos drew przed tąż bramą złożony”, spłonął.
Większość miasta poszła z dymem
Straszna kara spotkała też pachołka, który zgwałcił bojarską córkę czy żonę. Natomiast za bzdurne plotki należy uznać rewelacje pastora luterańskiego Martina Bäera, nieobecnego zresztą w Moskwie podczas tych wydarzeń, że polscy „swawolni żołnierze strzelali w Rosjan perłami wielkości dużych ziaren bobu i przegrywali w karty dzieci odebrane bojarom i kupcom znamienitym”.
Komenda polska dbała o dyscyplinę. Surowe kary miały powstrzymać pijanych żołdaków, ale wraz z przewlekającą się wojną dziczały obyczaje. (…)
Nieliczna załoga polska nie miała szans na obronę całego miasta. 28 marca 1611 roku zwykła bójka w Kitajgrodzie zamieniła się w wielkie powstanie przeciw Lachom. Rażeni gradem kul, kamieni, otaczani przez ciżbę Polacy i Litwini, rżnąc i paląc, wycofali się do murowanej części miasta – Kremla.
Reklama
Resztę miasta podpalili. Trzy zamki, miasto „bardzo gęsto i wysoko nasiadłe”, „baszty, cerkwie murowane i drewniane bardzo gęste” – „a przecie my to wszystko we trzech dniach w popiół obrócili” – napisał z żałosną dumą towarzysz husarski Samuel Maskiewicz.
Wymordowano też kilka tysięcy drobnych kupców i nabywców w Kitajgrodzie, aby tamże, i na Kremlu, Polacy mogli się bronić. Towarzyszyły temu grabieże, ponoć także w cerkwiach. Załoga polska znalazła się okrążeniu.
Śmierć Prokopa Lapunowa
Prawa narodów i religijne łamali tak Polacy i Litwini, jak i prawosławni Kozacy (…). Nie oszczędzali nawet cerkwi. Nic tak nie poruszało mas, jak zagrożenie nadziei życia wiecznego, więc przeciw panoszeniu się Lachów zbierało się pospolite ruszenie idące na Moskwę. Składało się ono głównie ze szlachty służebnej, uzbrojonych mieszczan i chłopów, którzy po klęskach głodu i spustoszeniach nie mieli nic do stracenia.
Późną zimą 1611 roku były to już tak ogromne siły, że do załogi polskiej w Moskwie zaczęły napływać wieści, że nadciągają „niemal stutysięczne” siły ruskiego pospolitego ruszenia pod wodzą Prokopa Lapunowa. Obległo ono klasztor Nowodiewiczy, aby wyrwać go z rąk polsko-litewsko-kozackich.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Jednak niebawem zaczęły się niesnaski związane ze spiskami Kozaków Iwana Zarudzkiego, z czego nie omieszkał skorzystać polski komendant Aleksander Gosiewski. Podrobił on rzekome listy Lapunowa do Polaków, że on, wódz moskiewski Lapunow, zamierza rozprawić się z watażkami dońskimi. Komendant polski pokierował tak losem tych pism, że wpadły one w ręce Zarudzkiego. Ataman kozacki uznał to za zdradę „i na Kole zabili Kozacy Prokopa” Lapunowa.
Porąbanie złotego posągu Jezusa
Tymczasem starosta ziemski Kuźma Minin Suchoruk rozpoczął zbiórkę pieniędzy w miastach rosyjskich pod hasłem walki z przewrotnymi Lachami. Wraz księciem suzdalskim Dymitrem Pożarskim zdołał powołać i zorganizować nowe pospolite ruszenie.
Reklama
Rozpoczęła się heroiczna obrona Polaków oblężonych na Kremlu. Mimo że z biegiem czasu głównym wrogiem stał się głód, to nadal wściekłość wzbudzał brak żołdu. Jak umierać, to chociaż za pieniądze w drodze do wieczności. Bo może się jednak uda umknąć spod toporów i berdyszy moskiewskich.
W rezultacie wielki szczerozłoty posąg Pana Jezusa, wart 30 tys. złotych, rycerze polscy „między sobą na sztuki porąbawszy, podzielili”, pisał współczesny autor Historii wojny moskiewskiej Mikołaj Marchocki. Małą pociechą był fakt, że naśladowali cara Wasyla, który niedawno także kazał przetapiać złote figury apostołów, aby opłacić szwedzkich najemników.
Kanibalizm i kapitulacja
Ciężką sytuację wojsk polskich na Kremlu osłodził Polakom w kraju hołd zdetronizowanego cara Szujskiego przed królem Zygmuntem III na Zamku w Warszawie. 29 października 1611 roku podczas triumfalnego sejmu Żółkiewski przyprowadził do tronu królewskiego rodzinę carską. Rodzina gosudarska Szujskich biła korne pokłony, stany Rzeczypospolitej przeżywały wzniosłe chwile.
Zupełnie inne uczucia panowały w tym czasie w Moskwie. Oblegani Polacy pod wodzą Mikołaja Strusia z głodu zaczęli zjadać trawy, korzonki, myszy, a potem trupy, „piechota się sama między sobą wyjadła”, a porucznik Truskowski zjadł własnych synów. Król, idący z odsieczą na Moskwę, nie zdążył: 22 października 1612 roku polska załoga Kremla poddała się honorowo.
Jednakże Kozacy w służbie Moskwy podlegli kniaziowi Trubeckiemu wbrew umowie wysiekli bezbronny pułk Mikołaja Strusia. Starosta zdołał ocalić życie. Król Zygmunt III, idąc na Moskwę, wszędzie napotykając partyzantów rosyjskich, zawrócił do Smoleńska, który od czerwca 1611 roku znów był w rękach polskich. Jeszcze miał nadzieję na odzyskanie stolicy carów.
„Straciliśmy marnie stolicę”
Ale bojarzy po doświadczeniach z lackimi rządami nie chcieli już Władysława Zygmuntowicza na tronie moskiewskim. Dołączyły się do tego elementy religijne: tak jak Polacy będą uważać, że Jasną Górę i Rzeczypospolitą przed Szwedami w 1655 roku i w następnych latach uchroniła Matka Boża Częstochowska – Królowa Polski, tak Moskwa sądziła, że przed Lachami obroniła ich ikona Matki Bożej Kazańskiej przywieziona przez pospolite ruszenie pod Moskwę z Kazania.
24 lutego 1613 roku sobór ziemski w Moskwie obrał carem Michała Romanowa, syna metropolity Filareta, uwięzionego w polskim Malborku. Stał się on założycielem dynastii rosyjskiej, którą przeklinały pokolenia Polaków i Litwinów wykrwawiające się w powstaniach narodowych.
„Straciliśmy marnie stolicę, a zatem, pożal się Boże, wszystkie państwo moskiewskie” – jęknął kanclerz litewski Lew Sapieha. Spustoszenia, jakich dokonali nieopłaceni żołnierze na tych ziemiach, zapisały się tam krwawą nutą.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Jerzego Besali pt. Krwawiące sąsiedztwo. Polacy, Moskale i Kozacy. Ukazała się ona w 2022 roku nakładem wydawnictwa Bellona.