Prawda o potędze brytyjskiej arystokracji. Jedna liczba pozwala zrozumieć dlaczego Wielka Brytania to nie Europa

Strona główna » XIX wiek » Prawda o potędze brytyjskiej arystokracji. Jedna liczba pozwala zrozumieć dlaczego Wielka Brytania to nie Europa

W XIX stuleciu drogi Wielkiej Brytanii i mocarstw Europy kontynentalnej, wcześniej zbieżne, wyraźnie się rozeszły. Różnice, które wówczas się zarysowały nadal obowiązują. Brytyjczycy nie musieli zmagać się z wrogą okupacją, ich krajem nie wstrząsnęła też systemowa rewolucja. W efekcie potęga arystokracji, tak widoczna przed stuleciem, pozostaje faktem. A ziemia na Wyspach także w wieku XXI należy w ogromnym stopniu do wąskiego grona utytułowanych rodzin.

Choć wiele osób to zadziwi, Wielka Brytania była w XIX wieku najbardziej sfeudalizowanym krajem Europy, jeśli chodzi o strukturę własności ziemskiej. W 1880 roku majątki brytyjskich arystokratów obejmujące ponad 1000 akrów (2471 ha) stanowiły ponad 66% ziemi na wyspach.


Reklama


To tylko średnia: w Anglii takie majątki stanowiły 56% ziemi, ale w Walii 60%, w Irlandii już 78%, a w Szkocji prawie 93%. Kilka tysięcy rodzin posiadało razem 80% ziemi w kraju.

Unikat na tle Europy

Dla porównania, w tym samym okresie we Francji majątków powyżej 1000 akrów było mniej niż tysiąc, a arystokraci posiadali mniej niż 20% ogólnego areału francuskiej ziemi. W Prusach junkrzy (w tym polscy ziemianie) posiadali około 40% ziemi, ale obszar ten kurczył się przez cały XIX wiek.

Arystokratyczna posiadłość Forde Abbey w Dorset. Fotografia współczesna.
Arystokratyczna posiadłość Forde Abbey w Dorset. Fotografia współczesna (fot. Chris Downer, lic. CC-BY-SA 3,0).

W Rosji carskiej, choć majątki wielkością przewyższały wszystkie inne w Europie, w tym także brytyjskie (np. posiadający około ćwierć miliona hektarów ziemi Radziwiłłowie z Nieświeża), to w skali całego kraju do arystokracji i szlachty należało tylko 14% ziemi.

Tylko w Hiszpanii arystokraci posiadali 52% ziemi, ale były to przeważnie małe majątki rozsiane po całym kraju, a nie wielkie latyfundia.

Majoraty czyli fortuna, której nie da się roztrwonić

Utrzymywaniu brytyjskich majątków ziemskich służyły instytucje majoratów i system dziedziczenia tytułów. Aż do 1931 roku, kiedy je zniesiono, podobne do polskich ordynacji majoraty (entails) stanowiły gros wielkich majątków ziemskich.


Reklama


Były one niepodzielne, przechodziły z ojca na najstarszego syna lub, w przypadku jego braku, na najbliższego krewnego męskiego, często także dziedzica tytułu.

Zazwyczaj córki były pomijane przy dziedziczeniu majątku i tytułów i pozostawiano im skromne posagi w gotówce. Widać to wyraźnie w powieściach Jane Austen, takich jak np. Rozważna i romantyczna, w których bohaterki nagle tracą pozycję i poziom życia po śmierci ojca i objęciu majątku przez dalekiego bądź skąpego krewnego.

Amerykańskie milionerki
Tekst stanowi fragment książki Kazimierza Bema pt. Amerykańskie milionerki (Wydawnictwo Poznańskie 2021).

W przypadku zadłużenia majoratów podlegały one zarządowi komisarycznemu, ale by móc je rozwiązać albo pozbawić głównych aktywów, takich jak ziemia, potrzebny był osobny, prywatny akt parlamentu.

„W ładnym to świecie żyjemy, jeśli o byciu biskupem decydują kwalifikacje!”

Jaki był zatem los braci ordynata? Młodsi synowie brytyjskich arystokratów szli do armii lub dyplomacji albo do Kościoła anglikańskiego, gdzie do końca XIX wieku mieli zapewnione kariery.

Gdy w połowie XIX wieku premier lord Melbourne odmówił nominowania syna znajomego arystokraty na urząd biskupa, pytając o jego kwalifikacje, ojciec kandydata odparował: „Kwalifikacje?! Kwalifikacje?! W ładnym to świecie żyjemy, jeśli o byciu biskupem decydują kwalifikacje!”.


Reklama


Nominacje kościelne powodowały tak zawziętą rywalizację wśród arystokratów, że gdy pewnego roku zmarło trzech biskupów, lord Melbourne krzyknął: „Umarł?! Kolejny?! Jak Boga kocham, specjalnie umierają, żeby mi zrobić na złość!”.

Numerowani panowie

Emocje brytyjskich parów można zrozumieć, gdy będziemy mieć na uwadze fakt, że system dziedziczenia tytułów w Anglii był sztywny. W przeciwieństwie do kontynentalnej Europy, gdzie każdy syn szlachcica był szlachcicem, a każdy syn barona – baronem, w Anglii tytuł dziedziczył tylko i wyłącznie najstarszy syn, co podkreślano ich numeracją, np. 1. hrabia Melbourne, 2. hrabia Melbourne etc.

William Lamb
William Lamb – Premier Wielkiej Brytanii, lord Melbourne.

Młodsi synowie musieli się kontentować dożywotnim i niedziedzicznym przedrostkiem „szlachetny” (Honorable) lub gdy ich ojciec był księciem lub markizem, dożywotnim tytułem „lorda” (barona). Z kolei ich synowie spadali już do rangi osób bez majątku, bez tytułu i znaczenia szlachty – chyba że szczęśliwie dla nich umarł utytułowany kuzyn.

Proces ten doskonale pokazał serial Downton Abbey, gdzie dziedzicem pałacu, majoratu i przypisanego do nich tytułu hrabiego Grantham jest nie córka obecnego właściciela ożenionego z bogatą Amerykanką, ale jego daleki kuzyn, Matthew, który jest tylko panem Crawley, prawnikiem bez żadnego tytułu, a jego matka zwykłą panią Crawley i pielęgniarką.

Prawnuk lub nawet wnuk lorda spadał do rangi klasy średniej, przed czym broniono się po[1]przez zawieranie odpowiednich małżeństw i utrzymywanie odpowiedniego stylu życia. Oznaczało to wybór między Kościołem anglikańskim, armią lub polityką.

Gdyby nie polityczna kariera Winstona Churchilla, choć był on wnukiem 8. księcia Marlborough, przysługiwałby mu jedynie skromniutki przedrostek „Honorable”. Jego syn nie miałby już nawet tego i byłby znany tylko jako Mr. Churchill. Dziadek królowej matki Elżbiety, choć był wnukiem premiera i 3. księcia Portland, był zwykłym pastorem anglikańskim bez żadnego tytułu.


Reklama


Szlachectwo po brytyjsku

Ilu było arystokratów? Angielski odpowiednik niemieckiego Almanachu Gotajskiego (wykazującego rody szlacheckie), Peerage Johna Burke’a, w 1883 roku wymienił około 4500 rodzin.

Z nich 580 mężczyzn zasiadało w dziedzicznej Izbie Parów (Lordów). Liczba parów rosła przez cały XIX i początek XX wieku, ale w porównaniu z Austrią czy Rosją była to kropla w morzu populacji szlachty.

Charles, 9. książę Marlborough na obrazie z początku XX wieku.
9. książę Marlborough wraz z rodziną na obrazie z początku XX wieku.

Różnica między np. Rosją a Wielką Brytanią polegała na tym, że szlachectwo nie było podstawą praw politycznych, ale często jego zwieńczeniem i ukoronowaniem. Z jednej strony bezwzględność dziedziczenia tytułów i majątków konserwowała elitarność pozycji arystokracji, ale z drugiej strony powiązanie ich z majątkiem i pozycją lub polityką paradoksalnie gwarantowało jej demokratyzujący element.

Arystokracja była otwarta na tych, którzy dorobili się fortun w przemyśle lub zrobili karierę polityczną. Nieoczekiwana śmierć dalekiego krewnego sprawiała, że prawnik, pastor czy oficer nagle stawał się dziedzicem i lordem. Brytyjska wielka posiadłość ziemska wiązała się ze statusem politycznym, choć nie każdy zasiadający w Izbie Lordów był latyfundystą.


Reklama


Nowe tytuły były ukoronowaniem kariery politycznej lub gospodarczej: np. w XIX wieku utrwalił się zwyczaj, który trwał do lat siedemdziesiątych XX wieku, że premier po ustąpieniu ze stanowiska otrzymywał rangę hrabiego i miejsce w Izbie Lordów. Jak ujął to Burke: „Szlachectwo jest elegancką ozdobą statusu społecznego. Jest koryncką głowicą eleganckiego społeczeństwa”.

Polityka dla arystokratów

Choć pozycja Izby Lordów ulegała ciągłemu osłabieniu kosztem Izby Gmin, to ta ostatnia w XIX wieku była dużo mniej „gminna” niż sto lat wcześniej. Do końca XIX stulecia brytyjskie ziemiaństwo, młodsi synowie i wnukowie lordów dominowali i brylowali w Izbie Gmin.

Pałac Blobnheim stanowiący rezydencję książąt Marlborough
Pałac Blobnheim stanowiący rezydencję książąt Marlborough (fot. WolfBlur, CC0).

Znów, paradoksalnie, brytyjska niższa izba parlamentu była dużo bardziej arystokratyczna niż jej odpowiedniki we Francji czy w Niemczech, gdzie arystokraci i szlachta stanowili mniej niż 20% deputowanych. W Wielkiej Brytanii liczba ta przekraczała połowę. Także większość premierów Wielkiej Brytanii do 1916 roku wywodziła się z brytyjskiej arystokracji. Jak to możliwe?

Jednym z największych paradoksów brytyjskiej arystokracji jest fakt, że w przeciwieństwie do swoich europejskich kuzynów, chcąc zachować swoje polityczne wpływy, przez cały XIX wiek nie tylko nie starała się stłumić aspiracji klasy średniej (często swoich dalekich krewnych!), ale wręcz je popierała.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Lady Violet Grantham w serialu Downton Abbey mogła sarkastycznie skwitować, że „lord głosujący za reformą to tak jak jagnię głosujące za Bożym Narodzeniem”, ale dokładnie tak głosował odpowiednik jej fikcyjnego męża w brytyjskim parlamencie. Pierwsze dwie z trzech reform prawa wyborczego w Wielkiej Brytanii przeprowadzili właśnie premierzy arystokratycznego pochodzenia: 2. hrabia Grey (liberał) w 1832 roku i 14. hrabia Derby (konserwatysta) w roku 1867.

Największe poszerzenie prawa wyborczego, dające praktycznie prawo równego głosu każdemu dorosłemu mężczyźnie w Wielkiej Brytanii, przeprowadził w 1884 roku liberał William Gladstone (1809–1898), syn uszlachconego kupca, przy pomocy lorda Randolpha Churchilla i Partii Konserwatywnej. Ale minąć musiało około 20 lat, zanim reforma z 1884 roku podminowała dominację arystokratów.


Reklama


Początkowo bowiem tylko ich stać było na prowadzenie kosztownej kampanii wyborczej. I choć głosować mogli wszyscy mężczyźni, to kandydowali przeważnie arystokraci.

Przeczytaj też o skandalicznym małżeństwie polskiego arystokraty. Matka kawalera błagała papieża i cesarza, by je powstrzymali

Źródło

Powyższy tekst stanowi fragment książki Kazimierza Bema pt. Amerykańskie milionerki. Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Poznańskiego w 2021 roku.

Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.

Niezwykłe żony największych arystokratów

Autor
Kazimierz Bem
Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka toŚredniowiecze w liczbach (2024).

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.