PRL – jak na ludową demokrację przystało – był krajem niedoboru. W sklepach brakowało niemal wszystkiego, a to, co się pojawiało, niekoniecznie spełniało najwyższe standardy. Może dlatego część ówczesnych klasyków dawno wyszła już z obiegu. Co można było kupić, ale już się nie da?
Młody Polak, który przeniósłby się w czasie o kilka dekad wstecz, w peerelowskich sklepach i lokalach usługowych mógłby się poczuć bardzo zagubiony. Na próżno szukałby Coli, Pepsi, Fanty czy choćby Snickersa. Swoich podartych, wysłużonych dżinsów Levi’s nie byłby w stanie zastąpić nowymi. W zamian oferowano by mu jednak szereg rodzimych produktów o obco brzmiących nazwach.
Reklama
Towary te w książce Zapomniane słowa z PRL-u i nie tylko przypomina Franciszek Czekierda, od kilku dekad zajmujący się zbieraniem wychodzących z użytku określeń. Jakie wyroby królowały na sklepowych półkach? Oto kilka najpopularniejszych, o których dzisiaj mało kto już pamięta.
Zapomniane produkty z czasów PRL-u
Cytronada – żółty napój, przypominający lemoniadę. Opakowany w przezroczystą folię, którą trzeba było przebić załączoną słomką, by zaspokoić pragnienie.
Szampan mleczny – o wdzięcznej nazwie „serwowit”. Produkt, który pojawiał się w latach 70. i 80. Był to lekko kwaskowaty, musujący sfermentowany napój mleczny, podobno zawierający śladowe ilości alkoholu. Sprzedawano go w butelkach o pojemności 0,25 litra.
Oranżada w proszku – pomarańczowy proszek, który po rozpuszczeniu w wodzie zamieniał się w oranżadę. Sprzedawany w papierowych torebkach… i najczęściej spożywany przez dzieci na sucho.
Wyrób czekoladopodobny – praktycznie jedyna dostępna pod koniec epoki peerelu „czekolada”. Kakao, na które brakowało dewiz, zastępowano tu tłuszczami roślinnymi. Z rzadka pojawia się na półkach sklepowych i dzisiaj.
Marmolada na wagę – w latach 60. była powszechnie sprzedawana w sklepach spożywczych. Otrzymywano ją z przecierów owocowych, gotowanych na cukrze. Można było ją kupić w pięciokilowych drewnianych skrzynkach lub jeszcze większym walcowatym wiaderku.
Butelka z zalakowanym korkiem – zwykle zawierająca napój alkoholowy, ale czasem także sok czy ocet. Zanim pojawiły się kapsle i zakrętki, butelki takie korkowano, a następnie oblewano czerwonym lakiem, na którym odciskano pieczęć monopolu spirytusowego. Obywatele Polski Ludowej często próbowali je otwierać bez korkociągu, uderzając dłonią w dno butelki.
Rajtuzy prążkowane – element ubioru przeznaczony dla dzieci, wykonany z grubej bawełny. Rajtuzy często występowały w mało atrakcyjnym kolorze kawy z mlekiem. Franciszek Czekierda wspomina, że jego koleżanki ich nienawidziły. Może dobrze, że pod koniec lat 60. ta „ozdoba” damskich nóg zniknęła ze sklepów.
Pocztówka dźwiękowa – hit sprzedaży wśród młodzieży, „uboga krewna płyty gramofonowej” – jak pisze Czekierda. Z jednej strony znajdowała się kartonowa pocztówka, a z drugiej – wyżłobione rowki na folii. Przystępna cena sprawiała, że młodzi chętnie wysyłali sobie przeboje Maryli Rodowicz, Beatlesów czy Toma Jonesa.
Chusteczka materiałowa – powszechnie używana, zanim nie pojawiły się chusteczki jednorazowe. Przetrwała do dzisiaj, ale pełni już niemal wyłącznie funkcję ozdobną.
Polskie dżinsy – czyli tak zwane „szariki” lub „odry”, szyte w Zakładach Przemysłu Odzieżowego w Szczecinie. Wykonywano je z mocno wybielanej tkaniny bawełnianej z różnymi domieszkami. Miały charakterystyczny, marmurkowy deseń. Co więksi modnisie odrywali z nich polskie metki, by ukryć „wstydliwe” pochodzenie…
Fibrowa walizka – wykonana z tworzywa, powstałego po sprasowaniu papieru bawełnianego lub celulozy, nasyconej chlorkiem cynku, i wzmocniona metalowymi okuciami. Występowała w różnych wielkościach, najczęściej w kolorze brązowym.
Reklama
Bibliografia:
Franciszek Czekierda, Zapomniane słowa z PRL-u i nie tylko, BoSZ 2019.
4 komentarze