Armia starożytnego Rzymu przez setki lat dominowała na antycznych polach bitew. To dzięki niezwykłej skuteczności legionów udało się zbudować imperium zajmujące w szczytowym momencie 6,5 miliona kilometrów kwadratowych, które zamieszkiwało około 75 milionów ludzi. O tym, z czego wynikała efektywność armii starożytnego Rzymu na przykładzie kampanii galijskiej Juliusza Cezara pisze profesor Peter Heather.
Jeżeli fundamentem imperialnej mocy Rzymu była siła militarna i niezwykły duch bojowy jego legionów, to jej kamieniem węgielnym możemy nazwać ich wyszkolenie. Podobnie jak w elitarnych formacjach wszystkich epok, w legionach panowała bezlitosna dyscyplina.
Reklama
Dyscyplina i szkolenie w legionach starożytnego Rzymu
Instruktorzy nie musieli się liczyć z trybunałem praw człowieka; mogli swobodnie bić podkomendnych za niesubordynację, a w razie konieczności i uśmiercić. Jeżeli zaś cała kohorta nie wykonała rozkazu, stosowano karę decymacji: na oczach kolegów co dziesiątego żołnierza biczowano na śmierć.
Morale nie można jednak budować wyłącznie na strachu. Spójność grupy osiągano także bardziej pozytywnymi metodami. Rekruci szkolili się, bili i bawili w ośmioosobowych drużynach zwanych contubernium (dosłownie: grupa dzieląca jeden namiot).
Do legionów trafiali wcześnie: wszystkie armie świata wolą mieć w szeregach młodych ludzi z nadmiarem testosteronu. Pozbawieni też byli regularnych kontaktów seksualnych – myśl o żonie i dzieciach mogłaby skłonić ich do unikania ryzyka w boju. Podstawowe szkolenie było bardzo wyczerpujące.
Trzeba było na przykład nauczyć się pokonywać trzydzieści kilka kilometrów w pięć godzin, z rynsztunkiem ważącym dwadzieścia pięć kilogramów i więcej. Przez cały czas rekrutom wbijano też do głowy, jacy są razem i z osobna ważni i w jak elitarnej jednostce mają zaszczyt służyć. Zupełnie jak w amerykańskim Korpusie Marines, tylko o wiele brutalniej.
Dzięki takim działaniom powstawały oddziały młodych mężczyzn o żelaznej kondycji, nauczonych brutalności, blisko ze sobą związanych, a jednocześnie pozbawionych innych silnych więzi emocjonalnych, i bezgranicznie dumnych ze swej jednostki. To poczucie przynależności symbolizowały religijne przysięgi na wierność sztandarom legionów, słynnym orłom.
Wyposażenie żołnierzy starożytnego Rzymu
Po pomyślnym zakończeniu szkolenia młody legionista przysięgał na swe życie i honor zawsze podążać za swoim orłem i nigdy go nie porzucać, nawet w obliczu śmierci.
Reklama
Sztandarów broniono z taką determinacją, że [podczas bitwy pod Aduatucą w 54 roku p.n.e.] jeden z chorążych Kotty, Lucjusz Petrozydiusz, sam poważnie ranny, zdołał jeszcze przerzucić swój za wały obozu, żeby nie wpadł w ręce wroga. Honor oddziału i więź z towarzyszami broni stały się najważniejszymi sprawami w życiu legionistów, co owocowało bojowym duchem i dyscypliną, jakim mało który przeciwnik mógł dorównać.
Do tego psychologicznego i fizycznego treningu dochodziło jeszcze pierwszorzędne szkolenie praktyczne. Legioniści byli dobrze uzbrojeni jak na swoje czasy, ale nie mieli żadnej tajnej broni. Większość rynsztunku była skopiowana od sąsiadów: na przykład scutum – charakterystyczna, masywna tarcza – miało pochodzenie celtyckie. Na pewno jednak żołnierz rzymski był starannie wyszkolony, aby robić z niej jak najlepszy użytek.
Niestraszne mu były dzikie, zamaszyste ciosy przeciwnika, z łatwością je parował tarczą, wykorzystując przy tym nieunikniony moment jego odsłonięcia się w takim ataku: celne, precyzyjne pchnięcie charakterystycznym krótkim mieczem (gladius) w tułów często kończyło pojedynek już w pierwszej fazie. Oprócz broni i tarczy legioniści wyposażeni byli też w zbroje – wszystko to dawało im znaczną przewagę w bezpośrednim, indywidualnym starciu.
Górowali nad przeciwnikiem
W trakcie galijskiej kampanii Juliusza Cezara jego oddziały były zdolne pokonać o wiele liczniejsze zastępy wroga. Ambioryks mądrze postąpił, powstrzymując Eburonów od natychmiastowego ataku, dopóki ośmiogodzinny ostrzał nie przerzedził rzymskich szeregów.
Reklama
W skali taktycznej legiony były wyszkolone w manewrowaniu jako zwarta jednostka na rozkazy przekazywane sygnałami trąb i zachowywały spójny szyk nawet w najgorętszych chwilach bitwy. Dzięki temu każdy znający się na rzeczy dowódca mógł zadać maksymalnie silny cios, kiedy nadarzała się po temu okazja, albo też w razie potrzeby sprawnie się wycofać.
Zdyscyplinowany, wyszkolony oddział zawsze góruje nad silniejszym, nawet i zajadłym, ale atakującym bezładnie przeciwnikiem. Tylko wyjątkowo złe położenie taktyczne – okrążenie na dnie doliny – nie pozwoliło dojść do głosu walorom bojowym żołnierzy Kotty. W innej potyczce, na równym terenie, trzy rzymskie centurie potrafiły się przez długie godziny skutecznie bronić przed pięciokrotnie liczniejszym oddziałem, same tracąc zaledwie kilku rannych.
Przygotowanie inżynieryjne
Armia rzymska dysponowała też innymi umiejętnościami. Podstawowym składnikiem wyszkolenia legionów było, jakbyśmy to dziś nazwali, przygotowanie inżynieryjne, w którym nauka szybkiego fortyfikowania obozów, budowy dróg i machin wojennych stanowiła tylko jeden z elementów treningu.
Cezar przerzucił most pontonowy przez Ren zaledwie w dziesięć dni; podstawą rzymskiej strategii było kontrolowanie dużych terytoriów przez stosunkowo małe oddziały korzystające z sieci dobrze obwałowanych obozów-twierdz. Rada Kotty, by nie opuszczać bezpiecznych szańców, najprawdopodobniej przyniosłaby sukces.
Reklama
Trzy lata wcześniej inny legion, złożony tylko z ośmiu kohort, został wysłany na zimowe leże do alpejskiej doliny w górnym biegu Rodanu, nieopodal Jeziora Genewskiego, ponieważ Cezarowi zależało na ochronie przełęczy zwanej dziś imieniem św. Bernarda. Kiedy drogę zastąpiła mu znacznie liczebniejsza armia wroga, dzięki fortyfikacjom i zmysłowi taktycznemu dowódcy zdołał zadać przeciwnikowi tak poważne straty, że mógł się później wycofać w zwartym szyku.
Tak Cezar pokonał Wercyngetoryksa
Zdolności budowlane legionistów znajdowały równie skuteczne zastosowanie w taktyce ofensywnej, zwłaszcza przy oblężeniach. Najsłynniejszą taką akcją Cezara było zdobycie Alezji, górskiego fortu i głównej siedziby wielkiego wodza Galów, Wercyngetoryksa. Na ponaddwudziestokilometrowym obwodzie legiony Cezara wykopały tam trzy koncentryczne pierścienie rowów: jeden o szerokości i głębokości sześciu metrów, dwa pozostałe niewiele płytsze.
W rowach przygotowano mnóstwo śmiertelnych pułapek, całość zaś uzupełniał standardowy szaniec z trzyipółmetrową palisadą, na którym co dwadzieścia pięć metrów ustawione były wieże. Kiedy inne galijskie oddziały nadciągnęły z odsieczą dla Wercyngetoryksa, Rzymianie zbudowali podobny układ fortyfikacji skierowany na zewnątrz.
Dzięki temu mogli udaremnić wiele prób rozerwania oblężenia, walcząc z przeważającymi siłami zawsze z lepszej pozycji taktycznej; umocnienia dawały im dość czasu na przerzucenie odwodów na zagrożone odcinki. Podczas ataku na inną twierdzę Galów, uchodzące za niezdobyte Uksellodunum, Cezar wykorzystał dziesięciopiętrową wieżę oblężniczą przesuwaną po specjalnie skonstruowanej rampie oraz system podkopów, aby pozbawić oblężonych dostępu do górskiego źródła stanowiącego ich jedyne zaopatrzenie w wodę pitną, co zmusiło ich do kapitulacji.
Broń strategiczna
Rzymski legion nie był jednak tylko profesjonalną maszyną do za-bijania. Dzięki takiej sprawności inżynieryjnej mógł zamienić zwycięstwo w bitwie w długoterminowe panowanie nad podbitymi regionami i krajami. Była to broń strategiczna, która umożliwiła powstanie imperium.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Petera Heathera pt. Upadek cesarstwa rzymskiego. Jej nowe polskie wydanie ukazało się w 2024 roku nakładem Domu Wydawniczego Rebis. Przekład: Janusz Szczepański.
Historia upadku cesarstwa rzymskiego
Ilustracja tytułowa: Rekonstruktorzy z Legio XV (MatthiasKabel/CC BY-SA 3.0).