Reformy wojskowe Gajusza Mariusza. To dzięki nim legiony stały się najskuteczniejszą armią starożytnego świata

Strona główna » Starożytność » Reformy wojskowe Gajusza Mariusza. To dzięki nim legiony stały się najskuteczniejszą armią starożytnego świata

Początkowo rzymska armia opierała się na pospolitym ruszeniu, w którym zobowiązani byli uczestniczyć wszyscy obywatele mogący wykazać się odpowiednim cenzusem majątkowym. Wszystko uległo zmianie w 104 roku p.n.e. za sprawą konsula Gajusza Mariusza. W wyniku przeprowadzonej przez niego wielkiej reform siły zbrojne Wiecznego Miasta przestały mieć charakter obywatelski, a stały się armią zawodową, w której służyli wyłącznie ochotnicy.

Społecznych przyczyn tych reform należy doszukiwać się w postępującym ubożeniu warstwy chłopskiej. Wprawdzie następstwem zdobywczych wojen był o opanowanie coraz to nowych terytoriów oraz zdobycie nowych mas niewolników i ogólne wzbogacenie państwa rzymskiego, ale tak naprawdę korzystały z tego tylko niektóre warstwy społeczeństwa.


Reklama


Ubożenie drobnych rolników

Największe korzyści odniosła oczywiście warstwa rządząca Republiką, czyli tzw. nobilitas. Dochody lokowali oni w ziemi, tworząc ogromne latyfundia oparte na pracy niewolniczej. Właśnie rozwój latyfundiów w zasadniczy sposób przyczynił się do ruiny małych i średnich gospodarstw rolnych, które nie mogły konkurować z tańszą produkcją wielkiej własności.

Proces upadku małych i średnich gospodarstw rolnych przyśpieszyły również dostawy taniego zamorskiego zboża (między innymi z Egiptu). Nie bez znaczenia był też fakt, że właściciele tychże gospodarstw stanowili trzon armii rzymskiej. Była to sprawa o tyle istotna, że wojny toczono wówczas dość często, a w miarę rozrastania się państwa armie walczyły na bardzo nieraz odległych frontach.

Przedstawienie rzymskich żołnierzy z końca II wieku p.n.e. (Jastrow/domena publiczna).
Przedstawienie rzymskich żołnierzy z końca II wieku p.n.e. (Jastrow/domena publiczna).

Rozrastanie się państwa, przyłączanie do niego nowych prowincji, powodowało również konieczność utrzymywania stałych garnizonów, których zadaniem było utrzymanie w posłuchu podbitej ludności i obrona granic. W konsekwencji więc dużo młodych mężczyzn na wiele miesięcy było oderwanych od swych gospodarstw.

A nie zapominajmy, że większość wojen odbywano wiosną i latem (ewentualnie jesienią), a więc w okresie natężonych prac polowych. Właścicieli gospodarstw chłopskich nie stać było na zakup niewolników, uprawa ziemi opierała się w nich wyłącznie, lub prawie wyłącznie, na pracy właściciela i członków jego rodziny, tym samym więc pozbawienie tychże gospodarstw w okresach najbardziej intensywnych prac polowych rąk do pracy musiało powodować poważne problemy ekonomiczne.

Ich właściciele stawali bowiem przed dramatycznym wręcz wyborem — albo opóźnienia w pracach polowych i utrata przynajmniej części plonów, albo też konieczność zatrudniania najemnej siły roboczej. Skutek najczęściej był ten sam — coraz częstsze bankructwa małej i średniej własności ziemskiej.

Zasilali szeregi proletariatu

Nie bez znaczenia był również fakt, iż oderwani od gospodarstwa chłopi służący w armii, odzwyczajali się od ciężkiej pracy na roli, a przyzwyczajali się do życia na stosunkowo wysokim poziomie w podbitych prowincjach, zwłaszcza w stojących na znacznie wyższym poziomie cywilizacyjnym państwach hellenistycznych. Korzystanie z tych, nieznanych wówczas w Italii, uroków cywilizacji, zapewniały żołnierzom łupy zdobywane w czasie wojny, które na ogół „przejadano” dość szybko na miejscu.


Reklama


Rozsmakowanym w, oczywiście względnym, luksusie żołnierzom trudno było po powrocie do domu przyzwyczaić się do ciężkiego i „zgrzebnego” poziomu życia, jaki gwarantowały im ich małe gospodarstwa. Szukali więc innego życia tam, gdzie ono istniało, a więc w Rzymie i innych dużych miastach republiki.

Ale przede wszystkim w Rzymie, gdzie można było żyć lekko, łatwo i przyjemnie, korzystając z rozdawnictwa taniego (lub czasem zupełnie darmowego) zboża, wynajmując swe usługi bogatym patronom, sprzedając swe głosy kandydatom w czasie corocznych wyborów lub, czasem, w najgorszym przypadku, pracując w licznych zakładach rzemieślniczych, choć te również chętnie korzystały raczej z taniej siły niewolniczej.

Artykuł stanowi fragment książki Romualda Romańskiego pt. Farsalos 48 p.n.e. (Bellona 2022).
Artykuł stanowi fragment książki Romualda Romańskiego pt. Farsalos 48 p.n.e. (Bellona 2022).

Liczne wojny bowiem powodowały napływ ogromnych rzesz niewolników (np. po roku 177 p.n.e. utarło się powiedzenie „tani jak Sardyńczyk”, kiedy to w wyniku operacji wojskowej na Sardynii wystawiono na sprzedaż 65 000 jeńców naraz).

Zubożali i prawdę mówiąc, nieco zdemoralizowani chłopi-żołnierze, nie mogąc utrzymać swych gospodarstw, sprzedawali je i udawali się do miast, gdzie po pewnym czasie powiększali rzesze biedoty zwanej proletariatem.


Reklama


Byli to ludzie nie płacący żadnych podatków, nie odbywający służby wojskowej i nie dający państwu nic oprócz potomstwa (czyli proles — stąd nazwa — przyp. R.R.), ale zachowujący — poza służbą w armii — większość prerogatyw obywateli rzymskich.

Problemy z pozyskaniem żołnierzy

Miało to określone reperkusje polityczne, społeczne i militarne. Rzymscy proletariusze byli warstwą pasożytniczą żyjąca na koszt innych warstw społecznych, zwłaszcza nobilitas, którym jednak ten stan rzeczy odpowiadał, albowiem dzięki rozdawnictwu taniego zboża i wystawnym bezpłatnym widowiskom zyskiwali oni niezliczone rzesze klientów, którymi zawsze można było się posłużyć, zwłaszcza w czasie wyborów, kiedy to proletariusze stanowili łatwo dający się przekupić elektorat. Dlatego też właśnie nobilitas tak ostro sprzeciwiali się wszelkim projektom zmierzającym do usunięcia proletariatu z Rzymu i osadzenia go z powrotem na wsi.

Popersie przedstawiające prawdopodobnie Gajusza Mariusza (domena publiczna).
Popersie przedstawiające prawdopodobnie Gajusza Mariusza (domena publiczna).

Biedoty miejskiej nie posiadającej cenzusu majątkowego nie można było powoływać do wojska w ramach przymusowego pospolitego ruszenia. W konsekwencji pojawiły się więc problemy z wypełnieniem potrzebnego kontyngentu wojskowego, a przecież rozrastające się państwo, prowadzące w dodatku bardzo agresywną politykę zagraniczną, potrzebowało coraz liczniejszej armii. W tej sytuacji konsul Mariusz zdecydował się wykorzystać decyzję senatu o powołaniu nowych kontyngentów na wojnę z Jugurtą i wprowadził zasadę zaciągu ochotniczego.

Oznaczało to wprawdzie naruszenie dotychczas obowiązujących w tej materii reguł prawnych i spowodowało sprzeciw senatu, ale Mariusz dysponował poparciem zgromadzenia ludowego oraz trybunów ludowych, dzięki czemu mógł przeforsować swoje stanowisko.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Opór przeciwko reformom

Senat na reformy Mariusza patrzył niechętnym okiem z przyczyn oczywistych, można by rzec, wręcz ustrojowych, obawiał się, bowiem (jak wiemy, nie bezpodstawnie), aby zwycięzcy wodzowie, mający oparcie w armii zawodowej, nie starali się zająć dominującej pozycji w państwie.

Obawy takie wśród senatorów istniały praktycznie „od zawsze”. Nawet wówczas, gdy jeszcze w pełni obowiązywała zasada pospolitego ruszenia. Nie ufając swoim dowódcom senat starał się ograniczać ich władzę i mieć wgląd w sprawy wojskowe, nawet w kwestii planów operacyjnych, opracowywanych przez konsulów.


Reklama


Niejednokrotnie miało to wręcz opłakane skutki i było powodem klęsk (np. w wojnie z Hannibalem). Wprawdzie z biegiem lat, pod wpływem niedobrych doświadczeń, sytuacja nieco się zmieniła i przyznano wodzom szerszy zakres autonomii, nie na tyle jednak, a by sprawy wojskowe wymknęły się zupełnie spod kontroli senatu i nobilitas.

A jeśli tak nieufnie traktowano armię obywatelską, pochodzącą z poboru, z natury rzeczy bardziej związaną z państwem niż z osobą dowódcy, to cóż dopiero mówić o armii zawodowej, pochodzącej z zaciągu ochotniczego? Nie należy więc dziwić się obawom Senatu i jego niechęci do reform Mariusza.

Rzymski senat zdecydowanie nie pochwalał reform Gajusza Mariusza (Cesare Maccari/domena publiczna).
Rzymski senat zdecydowanie nie pochwalał reform Gajusza Mariusza (Cesare Maccari/domena publiczna).

Ochotników nie brakowało

Z militarnego punktu widzenia była to jednak decyzja słuszna, gdyż, jak się okazało, wśród członków proletariatu rzymskiego i zubożałej ludności prowincji znalazło się wielu chętnych do ochotniczej służby wojskowej, która obiecywała wcale niezgorsze profity (ochotnikom gwarantowano żołd równy mniej więcej zarobkowi robotnika i obiecywano udział w podziale łupów, a po zakończeniu służby nadanie działek rolnych).

Państwo wzięło też na siebie obowiązek wyekwipowania żołnierzy. Jeśli weźmie się pod uwagę, że służba w armii zaciężnej trwała zazwyczaj długo, często lat 16, to można przyjąć, że zyski ochotników mogły być wcale niemałe.


Reklama


Pierwszym, który skorzystał (w sensie militarnym) na tej reformie, był oczywiście Mariusz, który dzięki niej wystawił przeciw Jugurcie silne, zdyscyplinowane i dobrze wyszkolone wojsko. Później korzystali z niej inni wodzowie. Ale reforma ta miała również znacznie bardziej dalekosiężne, niekoniecznie pozytywne dla państwa skutki.

Wzrost znaczenia politycznego dowódców

Pojawienie się armii zawodowej spowodowało wzrost politycznej roli jej dowódcy, gdyż żołnierze zawodowi przysięgali wierność i posłuszeństwo przede wszystkim swemu wodzowi. Z nim też byli związani szeregiem wspólnych dokonań i wspólnych interesów. To przecież od pozycji dowódcy armii i jego znaczenia w państwie zależał dosłownie i w przenośni byt jego żołnierzy, a zwłaszcza odpowiednie zaopatrzenie na starość, chociażby w postaci wspomnianych nadań rolnych.

Wymownym przykładem mogą być perypetie żołnierzy Pompejusza, który po pokonaniu Sertoriusza w Hiszpanii nieopatrznie rozpuścił swą armię, a następnie tylko dzięki wsparciu Krassusa i Cezara zdołał przeforsować nadanie działek swym byłym już żołnierzom.

Z tych też względów, już wkrótce po reformie armia zawodowa stała się czynnikiem wręcz decydującym w rozgrywkach politycznych i otworzyła ambitnym politykom drogę do dyktatury wojskowej. Najszybciej potrafił zrozumieć to i wykorzystać wróg Mariusza, Sulla, który dzięki właśnie poparciu swej armii zapewnił sobie dyktatorską władzę w państwie.

Popiersie Sulli (José Luiz/CC BY-SA 4.0).
Popiersie Sulli (José Luiz/CC BY-SA 4.0).

Z tego też wzoru zamierzał obecnie skorzystać Cezar w konflikcie z senatem i z tego też, między innymi, powodu trwający już od dłuższego czasu kryzys polityczny Republiki wszedł wreszcie w ostrą fazę wojny domowej.

Zmiany w strukturze armii

Reforma wojskowa Mariusza nie ograniczyła się do zmiany systemu powoływania i uzupełniania armii. Walcząc z Jugurtą, Cymbrami i Teutonami Mariusz stwierdził, że manipuł będący przede wszystkim jednostką taktyczną przestał być skuteczny w walce.


Reklama


Postanowił wobec tego zmienić strukturę legionu i wprowadzić jednostki większe, znacznie bardziej odpowiednie dla celów administracyjnych, a mianowicie kohorty, oraz mniejsze jednostki taktyczne — centurie, bardziej odpowiadające potrzebom pola walki.

Manipuły istniały już poprzednio w armii rzymskiej. Używał ich na przykład Scypion w Iberii w 134 r. p.n.e. Były to jednak wówczas jednostki taktyczne, tworzone do walki w specjalnych warunkach wymagających większej samodzielności operujących oddzielnie oddziałów. Natomiast jako jednostka administracyjna kohorty istniały dotąd jedynie w piechocie sprzymierzeńców.

Gajusz Mariusz noszony przez swych żołnierzy po zwycięśtwie nad Cymbrami (Francesco Saverio Altamur/domena publiczna).
Gajusz Mariusz noszony przez swych żołnierzy po zwycięstwie nad Cymbrami (Francesco Saverio Altamura/domena publiczna).

W nowym układzie legion składał się z dziesięciu kohort, a każda z nich z trzech manipułów po dwie centurie, które — przypomnijmy — po reformie Mariusza stały się jednostkami taktycznymi. Kohortami dowodzili centurionowie centurii triariów, a w manipułach było po dwóch centurionów.

Nowa centuria liczyła obecnie około 100 żołnierzy, była więc większa od dawnej. Wzrosła również liczba żołnierzy 54 w legionie, który po reformie nominalnie liczył od pięciu do sześciu tysięcy żołnierzy. W praktyce jednak liczba żołnierzy była zawsze nieco niższa z powodu chorób, odkomenderowań oraz strat ponoszonych w walkach.


Reklama


Zlikwidowanie oddziałów sprzymierzeńców

Ponadto Mariusz zlikwidował formację velites, czyli lekkozbrojnych, która zazwyczaj rozpoczynała bitwę. Utrzymał się natomiast dawny podział na hastati, principes i triari, ale obecnie miał on znaczenie czysto formalne, nie wiązał się już bowiem tak sztywno jak dotychczas z wiekiem żołnierzy czy też z rodzajem uzbrojenia. Uzbrojenie i miejsce w szyku wyznaczał bowiem obecnie dowódca. Ponadto nastąpiło zrównanie ilościowe, ponieważ w każdej kohorcie był obecnie manipuł hastati, manipuł principes i manipuł triari.

W związku ze zmianami, jakie nastąpiły po tzw. wojnie sprzymierzeńców, zanikły również oddziały sprzymierzeńców. Zastąpiono je oddziałami lekkimi werbowanymi w prowincjach sojuszniczych (np. w armii Cezara były to oddziały galijskie).

Płaskorzeźba przedstawiająca rzymskich legionistów w szyku bojowym (Rama/CC BY-SA 2.0 fr).
Płaskorzeźba przedstawiająca rzymskich legionistów w szyku bojowym (Rama/CC BY-SA 2.0 fr).

Oddziały łuczników i procarzy zaciągano natomiast najczęściej na Balearach lub Krecie. Nie była to jednak sztywno przestrzegana zasada, gdyż np. armii Pompejusza w Grecji towarzyszyły liczne oddziały sprzymierzeńców.

W związku ze zmianą struktury legionu pewnym zmianom uległo obecnie również uszykowanie legionu do bitwy. Wprawdzie w zasadzie utrzymano układ trzech linii, ale zanikł dawny podział na linie hastati, principes i triari.


Reklama


Zazwyczaj w pierwszej linii ustawiano cztery kohorty, uformowane na dziesięciu żołnierzy wszerz i ośmiu w głąb. Pozostałe dwie linie tworzyły po trzy kohorty, uformowane po dwunastu żołnierzy wszerz i sześciu w głąb. Czasami, w zależności od okoliczności i konkretnych potrzeb, ustawiano legion w dwie lub cztery linie, a jedynie wyjątkowo wyciągano go w jedną linię.

Uzbrojenie

Podstawową bronią piechoty pozostało pilum, zmieniono jednakże technologię jego produkcji. Poprzednio grot do drzewca mocowano za pomocą kilku metalowych nitów. Obecnie pozostawiono jedynie jeden żelazny nit, a pozostałe zastąpiono drewnianymi zatyczkami. Gdy ostrze wbiło się w tarczę, zatyczki łamały się, a drzewce połączone z grotem jednym nitem wlokło się po ziemi, utrudniając wyrwanie pocisku i uniemożliwiając manewrowanie tarczą.

Artykuł stanowi fragment książki Romualda Romańskiego pt. Farsalos 48 p.n.e. (Bellona 2022).
Artykuł stanowi fragment książki Romualda Romańskiego pt. Farsalos 48 p.n.e. (Bellona 2022).

Jeszcze później technologię produkcji pilum udoskonalono w ten sposób, że trzon grota wykonywano z miękkiego żelaza tak, aby zginał się on w chwili, gdy utwardzony grot wbijał się w tarczę i uniemożliwiał wyrwanie z niej pocisku.

Obciążona ciężkim pilum tarcza nie nadawała się do dalszego użytku, gdyż nie można było swobodnie nią poruszać. Cezar w Commentarii de bello Gallico wspomina o Galach porzucających tarcze ugodzone pilum i dalej walczących już bez żadnej osłony. Pilum stanowiło więc typową broń zaczepną piechoty. Natomiast bronią zaczepno-obronną pozostały miecze, których kształt niewiele się zmienił na przestrzeni wieków.

Jako typowe uzbrojenie ochronne legioniści mieli wypukłe tarcze oraz metalową kolczugę. Tarcze wykonywano z dwóch warstw desek sklejonych klejem wołowym. Brzeg tarczy chroniła żelazna obręcz. Natomiast kolczugi wykonywano najczęściej z dwóch odmian pierścieni — pełnych i otwartych, służących do łączenia tych pierwszych.

Muły Mariusza

Oprócz broni zaczepnej i obronnej w skład wyposażenia żołnierzy rzymskich wchodziły jeszcze narzędzia saperskie używane do budowania obozów oraz naczynia i przybory do gotowania. Pragnąc zmniejszyć liczbę taborów, które zawsze utrudniały i opóźniały marsz oddziałów, Mariusz wprowadził zasadę, iż każdy żołnierz sam dźwiga swój ekwipunek oraz racje żywnościowe na co najmniej trzy dni.

Rzymski legionista musiał taszczyć wyposażenie ważące kilkadziesiąt kilogramów (Antoine Glédel/CC BY-SA 3.0).
Rzymski legionista musiał taszczyć wyposażenie ważące kilkadziesiąt kilogramów (Antoine Glédel/CC BY-SA 3.0).

Podobno całość wyposażenia noszonego przez żołnierza ważyła 35-44 kg, nic więc dziwnego, że tak obciążonych legionistów nazywano –„mułami Mariusza”. Niezależnie od wyposażenia indywidualnego każda ośmioosobowa drużyna miała na wyposażeniu rzeczywistego muła, który niósł większe ciężary, takie jak żarna do mielenia zboża oraz skórzany namiot drużyny.

Zamiana pospolitego ruszenia na armię zaciężną wpłynęła zasadniczo na poprawę stanu dyscypliny i wyszkolenia bojowego żołnierzy. Długi okres służby wojskowej (16 lat) pozwolił na prowadzenie systematycznych ćwiczeń zarówno indywidualnych (w posługiwaniu się bronią), jak i całych pododdziałów (w stosowaniu odpowiednich manewrów). Mariusz przyzwyczaił również swych żołnierzy do odbywania długich marszów z pełnym ekwipunkiem oraz częstego poruszania się biegiem.

Przeczytaj również o uzbrojeniu rzymskich legionistów. Sześć przedmiotów, które musiał mieć każdy żołnierz Juliusza Cezara


Reklama


Źródło

Artykuł stanowi fragment książki Romualda Romańskiego pt. Farsalos 48 p.n.e. Jej edycja limitowana ukazała się w 2022 roku nakładem wydawnictwa Bellona.

Edycja limitowana

Autor
Romuald Romański

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.