Żołnierze mawiali, że wojna to 99% nudy i 1% akcji. Tylko ten, kto był w stanie przetrwać bezczynność, był w pełni zdolny do walki, gdy przychodził czas największego wysiłku. Jak czas odpoczynku i wyczekiwania spędzali polscy żołnierze broniący Tobruku?
Na różnych frontach różnie to bywało. Gdzieś na świecie żołnierze strzelali dla relaksu do białych niedźwiedzi, inni w wolnym czasie chadzali na suk, a jeszcze kolejni pili francuskie wino i bratali się z Résistance.
Reklama
Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich (SBSK), która wojnę spędzała wśród piasków Afryki Północnej i na Bliskim Wschodzie, także musiała coś zrobić z wolnym czasem swoich żołnierzy.
Warunki, w których przyszło działać referatowi kulturalnemu SBSK były doprawdy specyficzne. Z jednej strony krajobraz nieznany (a żołnierz nie może pośpiewać rozmarynowi o tym, że pójdzie do dziewczyny), z drugiej ciągła groza wojny i oddalenie od dużych skupisk ludności polskiej.
Trzeba było zatem wytężyć umysły i mimo wszystko leczyć tęsknotę strzelców za ojczyzną, rozwijać ich ciała i umysły. Jak to wyglądało w praktyce?
Polski sport narodowy
Bardzo ważną z punktu widzenia psychologicznego i zdrowotnego gałęzią działalności kulturalno-wychowawczej było życie sportowe. Gry zespołowe i wysiłek fizyczny pozwalają odreagowywać stres, budować więzi w grupie, poprawiać tężyznę i… po prostu dostarczają doskonałej rozrywki.
<strong>Przeczytaj też:</strong> 3 września 1939 roku Niemcy zabili prawie stu amerykańskich i kanadyjskich cywilów. Winę zrzucili na… Winstona ChurchillaOd 1940 roku za sport odpowiadała sekcja kulturalno-oświatowa brygady. Pod jej skrzydłami uprawiano wiele dyscyplin, w tym siatkówkę i boks. Największą popularność zyskał jednak polski sport narodowy, czyli piłka nożna.
Reprezentacja Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich to były prawdziwe asy! Do drużyny weszło wielu przedwojennych „Junaków”, czyli piłkarzy Junaka Drohobycz, który tuż przed niemieckim najazdem wygrał zawody ligi lwowskiej i był niemal pewnym kandydatem do przejścia eliminacji ligi państwowej. Wśród karpatczyków znalazł się między innymi prezes klubu mjr Mieczysław Młotek, a zawodników trenował świetny strzelec „Junaka” – Tadeusz Krasoń.
Reklama
Drużyna Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich rozegrała w Egipcie wiele spotkań z tamtejszymi klubami piłkarskimi. Spotkania towarzyskie z drużynami alianckimi również nie należały do rzadkości.
Gra karpatczyków na tyle się spodobała, że ich mecze z drużynami egipskimi pokazywano w kronikach filmowych i szeroko opisywano w prasie. Z książki Zbigniewa Wawra pt. Tobruk 1941 dowiadujemy się, że w sumie podczas pobytu w Egipcie żołnierze brygady rozegrali 24 mecze, wygrywając dwie trzecie z nich.
Matura to jednak nie bzdura
Kiedy Niemcy zaatakowali Polskę, nie zważali na to, ile jeszcze zostało do matury, czy skończyło się gimnazjum, czy grekę przyswoiło, matematykę zrozumiało. Wielu młodych ludzi zamiast do szkół, pomaszerowało do koszar i tak dotarli… aż na Bliski Wschód. Wojsko zdecydowało, że czas nadrobić braki w wykształceniu żołnierzy i w grudniu 1940 roku zorganizowano w Tel Awiwie polskie gimnazjum i liceum.
Przerwaną naukę mogli tam podjąć polscy żołnierze służący w 2 Korpusie. Jednak dopiero w maju 1942 roku do placówki trafiło pierwszych 44 karpatczyków. Mieli odbyć sześciomiesięczny kurs przygotowujący do małej matury. Co ciekawe, poziom wykształcenia Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich był całkiem niezły − na 4000 żołnierzy tylko 11 było analfabetami.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Polscy żołnierze śpiewają w Jerozolimie
Kiedy już ciało było wysportowane a matura w wojsku niemal zdana, należało pożywić jeszcze ducha. I tu nieocenioną rolę odgrywał referat kulturalno-oświatowy.
15 sierpnia 1940 roku po raz pierwszy wystąpił chór złożony z karpatczyków, wraz z towarzyszącą mu orkiestrą. Jak wiadomo nawet debiuty bywają surowo oceniane, jednak polskim żołnierzom się upiekło.
Reklama
Recenzje ich występu publikowane w palestyńskiej prasie były pozytywne. Chór Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich spodobał się tak bardzo, że zaproszono go do występu radiowego w Jerozolimie. W dniu występu chóru brygady rozpoczęto też nadawanie audycji „Dzień żołnierza od pobudki do capstrzyku”.
Piosenki ludowe i utwory patriotyczne jeszcze wiele razy bawiły strzelców. Chórzyści w większości pełnili zwyczajną, ciężką służbę w oddziałach liniowych, tym bardziej trzeba więc docenić fakt, że po pracy wkraczali na scenę i zabawiali kolegów z brygady swoimi popisami wokalnymi. A wbrew wszelkim pozorom, nie jest to wcale takie lekkie zajęcie.
Ich ośmiu, ona jedna
Śpiew chóralny i propagowanie polskiej muzyki w szeregach aliantów nie było jedynym polem umożliwiającym artystyczne wyżywanie się. Karpatczykom nawet bardziej poszczęściło się w dziedzinie teatru.
W szeregi brygady trafiły prawdziwe znakomitości: Marian Hemar (przed wojną, razem z Tuwimem, pisał teksty między innymi do święcących triumfy teatrzyków „Qui pro Quo” i „Cyrulika warszawskiego”), Paweł Prokopieni (śpiewał w duecie razem z Janem Kiepurą), czy Stanisław Młodożeniec (współtwórca futuryzmu w poezji polskiej).
<strong>Przeczytaj też:</strong> Pierwsze zwycięstwo Dywizjonu 303. Angielski dowódca zamiast pochwał dał Polakowi reprymendęChoć wielokrotnie problem stanowiło obsadzanie ról kobiecych, radzono sobie z tym na różne sposoby. Kiedy pośród całej brygady aktorów nawinęła się jedna aktoreczka, grano np. komedię muzyczną „Ich ośmiu, ona jedna”.
Najczęściej w przedstawieniach grywały dwie damy: Maria Kijewska i Zofia Dechaine oraz panny z kolonii alianckich (o ile jakaś panna/kolonia – niepotrzebne skreślić – znajdowała się akurat w pobliżu).
Reklama
Czołówka Teatralna Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich dawała żołnierzom chwile wytchnienia. Do roku 1942 wystawiła łącznie 45 przedstawień. Nie zabrakło jej także w oblężonym Tobruku. Żołnierze broniący miasta poprosili dowództwo o przysłanie im czołówki teatralnej. Prośbę oczywiście spełniono, a aktorzy z uśmiechem na twarzach zabawiali strzelców.
Lepsze nakłady, niż dzisiaj
Żeby jeszcze bardziej ukulturalnić żołnierzy, w marcu 1941 roku działalność rozpoczęła wypożyczalnia książek. Przez rok udało się zgromadzić w niej kilka tysięcy woluminów. W Samodzielnej Brygadzie Strzelców Karpackich istniały też biblioteki na kółkach, które docierały do wszystkich oddziałów.
Co ciekawe, nawet członkowie jednostek liniowych uczestniczących w walkach w Tobruku w plecakach mieli książki z owych wypożyczalni. Polskie powieści historyczne w ciężkich chwilach podnosiły karpatczyków na duchu.
Brygada posiadała także własne wydawnictwo. Zbigniew Wawer wylicza w albumie Tobruk 1941 kilka wydrukowanych w Afryce Północnej pozycji: „Przewodnik po Kairze i Luksorze” (nakład 2000 egzemplarzy), „Kalendarzyk żołnierza polskiego na Środkowym Wschodzie” (6000 egzemplarzy) oraz książkę Adama Eplera „Ostatni żołnierz polski kampanii 1939 roku” (nakład 800 egzemplarzy).
Reklama
Drugą publikacją o największym nakładzie była książka „Choroby weneryczne, objawy, leczenie i zapobieganie” (5000 egzemplarzy). Łatwo się domyślić powodów jej wydania…
Prasa na bogato
Na koniec jeszcze parę słów o prasie. Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich, jak większość dużych formacji zbrojnych, wydawała swoje pisemka. Biorąc pod uwagę warunki polowe i możliwości, trzeba docenić ich poziom. Bogato ilustrowane i świetnie zredagowane gazetki robiły furorę.
Referat kulturalno-oświatowy, odpowiadający za tego rodzaju przedsięwzięcia, kolportował sporo różnych tytułów: „Ku wolnej Polsce”, tygodniki „Polska” i „Nasz Tygodnik”, dwutygodnik „Nasze Drogi”, a podczas pobytu w Tobruku „Głos Tobruku”.
Ogółem dowództwo zrobiło naprawdę wiele, by żołnierze nie musieli gapić się w bezkres pustyni.
Bibliografia
- Zbigniew Wawer, Tobruk 1941, Bellona 2011.