W strukturach amerykańskiej armii jest jednostka, do której nie można się zgłosić. To jej przedstawiciele wyszukują najlepszych z najlepszych we wszystkich siłach zbrojnych, po to by stali się częścią tajnego oddziału, którego najważniejszym zadaniem jest bezwzględne zwalczanie terrorystów.
W latach 70. XX wieku świat zalała fala terroryzmu na znacznie większą skalę niż obecnie. Ludzie ginęli w zamachach organizowanych przez IRA, Fatah, Czerwone Brygady i inne organizacje uznające brutalne metody walki o swoją sprawę za jedyne właściwe.
Reklama
Najlepsi z najlepszych
W Ameryce nie było w tym czasie żadnej wyspecjalizowanej jednostki, która mogłaby zwalczać takie zagrożenia. O jej powołanie zabiegał pułkownik Charles Beckwith, który w Wietnamie dowodził grupą komandosów. Właśnie dzięki jego staraniom 21 listopada 1977 roku utworzono 1st Special Forces Operational Detachment-Delta (1st SFOD-D), czyli Operacyjny Oddział Sił Specjalnych armii Stanów Zjednoczonych, zwany Delta Force.
Do jednostki nie można się dostać z marszu. Nie można też się do niej zgłosić. To selekcjonerzy Delty wyszukują kandydatów spośród żołnierzy sił specjalnych armii amerykańskiej. Gdy zapraszają rekruta do odizolowanej od świata bazy, wiedzą o nim wszystko, znają jego życiorys, powiązania, osiągnięcia, poziom jego wiedzy.
Nie wystarcza być doskonałym komandosem, aby zwrócić uwagę Delta Force. Ważne jest też posiadanie unikalnych umiejętności – znajomości rzadkiego języka albo talentu do rozbrajania elektronicznych zabezpieczeń. Sama propozycja ze strony 1st SFOD-D stanowi niemałe wyróżnienie. Jest to też początek drogi przez mękę dla tych, którzy ośmielą się poddać selekcji.
Reklama
Ekstremalna selekcja
Jedną z metod odsiania kandydatów do Delta Force jest ekstremalne sprawdzenie ich siły i wytrzymałości fizycznej. Oprócz pompek, biegów, brzuszków albo pływania, sprawdza się, czy przyszli operatorzy są w stanie maszerować na niemal maratońskie dystanse z obciążeniem. Taki test przeszedł między innymi Eric Haney, autor książki Delta Force, który należał do jednych z pierwszych grup rekrutów z lat siedemdziesiątych.
W czasie selekcji kandydaci maszerowali 28 kilometrów z plecakiem ważącym 18 kilogramów i dodatkowo manierkami z wodą. Aby przetrwać tę wędrówkę rekruci musieli odznaczać się prawdziwie żelazną kondycją. Jeden z nich nie zadbał o nią wystarczająco, czego gorzko pożałował.
Pod starymi nagniotkami, jakie miał na stopach zrobiły mu się zupełnie nowe, ogromne pęcherze. Po forsownym i długim marszu widok był mało przyjemny. Heney zanotował po latach:
Od palców do pięty jego stopy były od spodu całkowicie pozbawione skóry. Wyglądało to jakby jakiś dawny indiański wojownik o pokręconym poczuciu humoru oskalpował go od dołu, zamiast od góry. […]
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Joe McAdams niebawem przeszedł do legendy wśród żołnierzy jako Człowiek Któremu W Marszu Na Selekcji Do Delta Force Odpadły Stopy. Wszyscy znali legendę […].
Jednak 28-kilometrowy „spacer” był zaledwie przystawką przed prawdziwą mordęgą. Później przez wiele dni rekruci maszerowali na orientację, przedzierając się z ciężkimi plecakami przez góry, lasy i bezdroża, by ostatniego dnia maszerować z plecakiem ważącym 22,5 kilograma 60 kilometrów, co zajęło blisko 20 godzin z kilkuminutowymi przerwami.
Reklama
Pod koniec wędrówki kandydaci byli wyczerpani niemal do utraty przytomności. Wielu z nich poruszało się naprzód tylko siłą woli, a gdy docierali do mety, instruktorzy musieli wlec ich do ciężarówek niczym worki ziemniaków.
„Mocno igrali z naszymi głowami”
W 2007 roku selekcję do Delty, którą zwykle kończy około 10 na 150 kandydatów, zaczął przechodzić inny komandos, Brett Velicovich, autor książki Drone Warrior. Od czasów Haneya wiele się zmieniło.
Jednostka potrzebowała wyspecjalizowanych rekrutów, a Brett Velicovich służył od dawna jako analityk wywiadu. Jak opisuje w swoich wspomnieniach: „Od samego początku aż do końca szkolenia instruktorzy mocno igrali z naszymi głowami”.
Jego selekcja odbiegała od tej, jaką zwyczajowo przechodzili ludzie, którzy mieli stać się operatorami. Autor porównał ją do trwającej wiele dni rozmowy kwalifikacyjnej, w czasie której stres osiąga maksymalny poziom.
Z każdej strony człowiek jest naciskany psychicznie, emocjonalnie i zmuszany do wyczerpującego wysiłku umysłowego. Do tego ciągłe testy na inteligencję, testy psychologiczne, zadania sprawdzające umiejętność radzenia sobie ze stresem, ciągła obserwacja i ocenianie.
Ten proces byli w stanie przetrwać tylko ludzie najsilniejsi psychicznie. Pewnik był jeden – w każdej chwili można było zrezygnować. Velicovich jednak przetrwał wszystkie testy i stał się członkiem Delta Force. Niestety wiele więcej o procesie rekrutacji się nie dowiemy, ponieważ wszystko to jest tajne. Wiele informacji zostało nawet wykreślonych z manuskryptu Drone Warriora na polecenie władz amerykańskich.
Wszechstronne szkolenie
Selekcja i szkolenie w 1st SFOD-D ma przygotować rekrutów na działanie w każdych warunkach. Delta Force najczęściej wykorzystywana jest do akcji bezpośrednich, w tym do odbijania zakładników, rozbijania komórek terrorystycznych, eliminowania ważnych celów. Bez względu na wykonywane na co dzień zadania, każdy członek oddziału przechodzi mordercze szkolenie.
Zarówno dentysta, kucharz, jak i siedzący w pokoju bez okien analityk wywiadu są w stanie chwycić za broń i w razie potrzeby odpierać atak nieprzyjaciela. Szkoli się ich w jeździe samochodem opancerzonym, czy strzelaniu z absolutnie każdej broni dostępnej pod słońcem, łącznie z wyrzutniami rakiet. Żołnierze Delty szkolą się także w zakresie pirotechniki, ochrony osób czy odbijania zakładników.
Przeczytaj również o bezwzględnej odpowiedź operatorów GROM-u na ostrzelanie polskiej bazy w Iraku.
Reklama
Bibliografia
- „Komandos” nr 9 (2004), nr 1 (2005).
- Haney E., Delta Force, Wydawnictwo Inne Spacery 2010.
- Velicovich B., Drone Warior, Bellona 2018.
Ilustracja tytułowa: Operatorzy Delta Force ochraniający generała Schwarzkopfa podczas operacji Pustynna Tarcza w 1990 roku (domena publiczna).
2 komentarze