Henri de Toulouse-Lautrec w chwili swojej śmierci, 9 września 1901 roku, miał niespełna 37 lat. Jeden z najważniejszych francuskich postimpresjonistów najprawdopodobniej od dziecka cierpiał na pyknodysostozę – bardzo rzadką chorobę genetyczną. Schorzenie nie jest jednak terminalne, więc nie mogło być bezpośrednią przyczyną zgonu wielkiego malarza. Co zatem zabiło wybitnego artystę?
Odpowiedzi na pytanie o przyczynę śmierci (…) należy szukać w obrazach. Jest na nich wszystko: i kobieta, od której zaraził się kiłą, i trujący absynt, i hektolitry alkoholu, i hulaszcze życie prowadzące do wyczerpania organizmu.
Reklama
„Czerwona Róża”
Na przejmującym obrazie W Montrouge widzimy rudą, zgrabną kobietę w białej koszuli i czarnej spódnicy, która stoi na tle okna, dyskretnie odwracając twarz od widza w ten sposób, że dostrzec można tylko zakryty grzywką profil. To Rosa La Rouge, „Czerwona Róża”, modelka Toulouse-Lautreca, portretowana przez niego na kilku obrazach.
To jednocześnie prostytutka, o której biograf artysty Henri Perruchot pisał, że zawsze można było ją spotkać w Élysée-Montmartre. Klub ten, podobnie jak Chat-Noir czy Moulin-de-la-Galette, ogniskował nocne życie paryżan, przyciągając tłumy kadrylami zawodowych tancerek, na długo zanim został otwarty Moulin Rouge.
Obraz zawisł w klubie Mirliton, a „Czerwona Róża” wskazywana jest przez biografów jako kobieta, od której zaraził się [syfilisem] Toulouse-Lautrec. Rozwój choroby na pewno przyspieszył jego śmierć.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Picie absyntu i innych alkoholi oraz wyniszczający tryb życia, obecne w codzienności artysty, nie pozostały bez echa w jego twórczości. Kac, Do chrzanu, Absynt, Oczekiwanie to smutne studia penetrujące odartą z romantyzmu alkoholową samotność.
Płócien i kartek, na których portretowanymi na drugim lub trzecim planie rekwizytami są kieliszki, butelki, karafki i inne atrybuty picia – rytuału nierozerwalnie związanego z zabawą – jest multum.
Reklama
Uzależnienie od alkoholu
Obraz [W Moulin Rouge] także zakomponowany jest wokół fragmentu stołu, na którym stoją karafka i pełna szklanka. To jedyny, obok zielonej twarzy May Milton, jasny punkt płótna równoważący plamy koloru. Od dwudziestego drugiego roku życia Toulouse-Lautrec był silnie uzależnionym alkoholikiem.
Wszystkie te elementy, pieczołowicie dokumentowane w twórczości Francuza, plus udar mózgu zakończyły jego życie w trzydziestym szóstym roku ziemskiej egzystencji. Jednak jest również drugie dno – gdy się wie, czego szukać, wydaje się oczywiste. Mowa o cyklu Cyrk powstałym w 1899 roku.
Pobyt w zakładzie psychiatrycznym
Około dwa i pół roku przed śmiercią Toulouse–Lautrec trafił do szpitala psychiatrycznego. Urojenia i omamy, najprawdopodobniej objaw kiły oraz atak po delirium alkoholowym, zmusiły rodzinę do odizolowania artysty w eleganckim ośrodku przy Avenue de Madrid, zwanym Madrytem. Malarz nienawidził szpitalnego zniewolenia.
Niedługo po ataku próbował udowodnić swoją sprawność, tworząc ostatni cykl rysunków. Przywołuje w nim to, co kochał najbardziej: radość i wolność ujęte w skonwencjonalizowane ramy występów cyrkowych. Pozy i gesty, sztuczki i rekwizyty. Kryza na szyi klauna, bat w ręku tresera, pudel tańczący na dwóch nogach i wygibasy woltyżerki.
Reklama
Rysunki te, niesamowicie smutne i zatrważająco sztywne, przypominają męczące wprawki gimnazjalisty. Tak brakuje w nich iskry bożej, od której kipiały wcześniejsze obrazy, że aż można się zastanawiać, czy to na pewno rysunki tego samego artysty, który stworzył obraz W Moulin Rouge i plakat Confetti. Niestety tak.
Nie mógł żyć, nie umiejąc malować
Cykl można by nazwać „Puste trybuny”, gdyż, o dziwo (!), na żadnym z nich nie widać publiczności. Pusta widownia musiała być sygnałem alarmowym informującym o pustce w sercu. Pustce po nagle utraconym talencie. Przyjaciel Toulouse-Lautreca, Polak Tadeusz Natanson, na widok cyrkowych rysunków skonfundowany odwrócił wzrok.
Nie można więc bagatelizować związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy dwoma faktami: nagłą utratą wszelkich zdolności twórczych Francuza, która była efektem przebytego ataku, i jego zgonem. Toulouse-Lautrec nie mógł żyć, nie umiejąc malować.
Prawda ukryta w obrazach
Obrazy mogą skrywać rozmaitego typu sekrety, także medyczne. W przypadku Toulouse-Lautreca jego autoportrety stanowią nigdy niespisaną historię choroby, która wciąż badana jest przez medycynę. Co więcej, malarz nie tworzył ich z intencją zapoznania odbiorców ze szczegółami swojej niepełnosprawności, jak również z pewnością nie przypuszczał, iż ktoś w ten sposób będzie je odczytywał.
Tymczasem wpatrując się uważnie w charakterystyczny, narysowany kpiarsko profil w kapeluszu, w karykaturalne rysy o nabrzmiałych wargach i śmieszne pince-nez, odkryjemy, jak uczynili to współcześni genetycy, szczegóły dotyczące rzadkiej choroby dziedzicznej.
Choroby, która z jednej strony łączyła się z cierpieniem, a z drugiej dała światu wielkiego malarza. Podążając za ustaleniami naukowców, których analiza obrazów rodem z Moulin Rouge odkryła dla świata nowe schorzenie, można nie tylko poznać szczegóły medyczne, ale przede wszystkim ponapawać się niezwykłymi obrazami i plakatami szalonej paryskiej belle époque tworzonymi przez Toulouse-Lautreca.
Przeczytaj również o tym dlaczego Vincent van Gogh odciął sobie ucho? I czy naprawdę to zrobił?
Reklama
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Joanny Łenyk-Barszcz i Przemysława Barszcza pt. Sekretna galeria. Co artyści ukryli w swoich arcydzieł. Ukazała się ona w 2022 roku nakładem wydawnictwa Zona Zero.
Co artyści ukryli w swoich arcydziełach
Tytuł, lead, śródtytuły i teksty w nawiasach kwadratowych pochodzą od redakcji.Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów i skrócony.
Ilustracja tytułowa: Henri de Toulouse-Lautrec w swoim atelier (Maurice Guiber/domena publiczna).