Spotkanie z Marią Konopnicką całkowicie odmieniło życie malarki Marii Dulębianki. Chociaż późniejsza autorka Roty była starsza o 16 lat, kobiety szybko połączyła silna więź i przez dwadzieścia lat były niemal nierozłączne. Nie brakuje jednak opinii, że przez relację ze słynną poetką Dulębianka zmarnowała swój wielki talent. Czy faktycznie tak było?
Dwie Marie poznały się we Lwowie w 1889 roku. Konopnicka miała już wówczas 47 lat i była niekwestionowaną gwiazdą polskiego świata literackiego. Dulębianka skończyła zaś 31 lat, a jej malarstwo zdobywało coraz większe uznanie nad Wisłą.
Reklama
Ciągłe przeprowadzki u boku Konopnickiej
Na temat charakteru trwającej przez 20 lat relacji obu kobiet nadal trwają ożywione dyskusje (więcej na ten temat przeczytacie w innym naszym tekście). Pewne jest, że od 1890 roku, aż do śmierci Konopnickiej 20 lat później były niemal nierozłączne.
W tym układzie o wiele więcej była zmuszona poświęcić malarka, dopiero stojąca u progu wielkiej kariery. Z uwagi na trapiące ją choroby Konopnicka nie mogła osiąść na stałe w jednym miejscu, lecz ciągle wyjeżdżała do kolejnych uzdrowisk.
Wraz z nią podróżowała Dulębianka. W takich warunkach trudno było o stabilizację i spokój potrzebny przy malowaniu. Ciągłe przeprowadzki utrudniały również zbieranie ewentualnych zamówień.
Krytyka Konopnickiej
W 1919 roku, zaraz po tym, jak zmarła Maria Dulębianka, ostro na temat wpływu jaki wywarła na nią Konopnicka pisała Paulina Kuczalska-Reinschmit. Cytowana w nowej książce pt. Własna pracownia. Gdzie tworzyły artystki przełomu wieków założycielka pierwszego polskiego czasopisma o prawach kobiet „Ster”, stwierdzała bez ogródek, że autorka Roty:
Reklama
(…) silnie przyczyniła się do zahamowania rozwoju talentów Dulębianki i jej kariery artystycznej i społecznej, bo przez długie lata podporządkowywała ona ich wymogi kuracji klimatycznej, której potrzebowało zdrowie Konopnickiej, i bez wahania przerywała swe prace, ilekroć zachodziła konieczność wyjazdu.
Dlatego to od lat przestaliśmy widywać obrazy Dulębianki na wystawach.
Feminizm przed malarstwem
Bez wątpienia w słowach tych jest sporo prawdy. Karolina Dzimira-Zarzycka, autorka Własnej pracowni, która kilka lat temu napisała również biografię malarki, dostrzega jednak pewne „okoliczności łagodzące” przemawiające na korzyść Konopnickiej. Jak czytamy w jej nowej książce:
Po pierwsze, działalność feministyczna Dulębianki. Na początku xx wieku Maria bardzo mocno zaangażowała się w ruch emancypacyjny w Galicji. Siłą rzeczy na malarstwo miała coraz mniej czasu. We wrześniu 1902 roku Konopnicka pisała w jednym z listów: „Panna Maria pogrążyła się całkowicie w sprawy wiecowe. Pędzle zaschły, farby także, a natomiast omawianie punktów programu i zadań wiecu – rośnie na potęgę
Reklama
„Wywiązuję się z obowiązku”
Po drugie zaś Konopnicka zdawała sobie doskonale sprawę z poświęceń Dulębianki, które starała się jej jakoś wynagrodzić. Zgodnie z tym, co pisze autorka Własnej pracowni poetka:
Potajemnie pisała listy z prośbą o protekcję albo zakup obrazu, pozowała do portretów (wizerunki znanej poetki miały wzięcie), a w końcu namówiła nawet Marię na wyjazd studyjny do Paryża. Ba, w dużej mierze go sfinansowała.
W jednym z listów do Elizy Orzeszkowej wysłanych pod koniec 1904 roku znad Sekwany zwierzała się adresatce, że „Dulębianka jest w Paryżu. Właściwie i jestem w Paryżu dla niej tylko. Wywiązuję się z obowiązku”. Dalej zaś dodawała:
Przez podróże ze mną wyszła jakoś z rutyny malarskiej, zwłaszcza z tego szerokiego malowania, które wymaga dużej pracowni, wskazówek dobrych profesorów i żywego na kilka godzin z rzędu – modela.
Reklama
Otóż namówiłam ją, żeby się zapisała na parę miesięcy do akademii dla odświeżenia sobie i ułatwienia takich właśnie artystycznych seansów. […] Mamy dwa pokoiki mansardowe i pół pensji. Resztę dorabiam sama. Piszę Ci to pod dyskrecją, moja droga.
„Emancypantka na dobre wygra z artystką”
Jak zatem widać nie można powiedzieć, że Konopnicka była egoistką, zapatrzoną tylko w siebie. Zresztą po jej śmierci Dulębianka poświęciła się całkowicie kwestiom związanym z prawami kobiet, a nie sztuce.
Co prawda jesienią 1910 roku pytała jeszcze sekretarza lwowskiego Towarzystwa Sztuk Pięknych czy ten „wie o jakich pracowniach do wynajęcia (lub odpowiednich na pracownię pokojach)” „uprzejmie prosiła o łaskawe wypisanie jej ich adresów”. Ale jak trafnie zauważa Paulina Kuczalska-Reinschmit szybko okazało się, że „we Lwowie emancypantka na dobre wygra z artystką”.
Tam tworzyły artystki przełomu wieków
Bibliografia
- Karolina Dzimira-Zarzycka, Samotnica. Dwa życia Marii Dulębianki, Wydawnictwo Marginesy 2022.
- Karolina Dzimira-Zarzycka, Własna pracownia. Gdzie tworzyły artystki przełomu wieków, Marginesy 2025.