Leon Weintraub trafił do Auschwitz-Birkenau w sierpniu 1944 roku. Po latach nie ma wątpliwości, że uniknął śmierci w komorze gazowej tylko dzięki jednej, podjętej bez namysłu, decyzji.
Liczący obecnie 95 lat Leon Weintraub został wywieziony z łódzkiego getta do niemieckiej fabryki śmierci wraz z najbliższymi. Niemcy zapewniali wysiedlanych Żydów, że jadą na roboty. Dlatego po dotarciu do Auschwitz-Birkenau nastolatek przeżył szok.
Reklama
„Tu się nie przychodzi, żeby żyć”
W rozmowie z Magdą Jaros, autorką książki pt. Pojednanie ze złem tak wspomina pierwsze chwile w piekle na ziemi:
Na rampie były krzyki: kobiety w prawo, mężczyźni w lewo, i do przodu, do przodu. Biegiem. Dookoła jakieś dziwne postacie, jakby w piżamach, w prążki szaro-niebiesko-białe. Ja miałem plecak na ramionach, ktoś mi go wyrywa.
Gdy chłopak zaczął protestować, jeden z więźniów przydzielonych do zbierania rzeczy nowo przybyłych rzucił mu prosto w twarz: „Tu się nie przychodzi, żeby żyć”. Wtedy Leon Weintraub nie miał jeszcze pojęcia o losie, jaki czekał na więźniów.
Gdy jego ciotka i matka (która nie chciała zostawić siostry) podczas selekcji zostały skierowane „do gazu” machnął do niej mówiąc: „Mama, zobaczymy się w środku”. Kilkanaście minut później kobiety już nie żyły.
Reklama
Spontaniczna decyzja
Leon był młody i sprawny, uniknął więc natychmiastowej śmierci. Po procedurze, którą musiał przejść każdy nowy więzień trafił do bloku numer 10. Również jego siostry zarejestrowano jako więźniarki. Jednak w przeciwieństwie do brata szybko skierowano je do pracy w fabryce broni w Mühlhausen.
Nastolatek pozostał w obozie. Spotkałaby go tam pewna śmierć, gdyby nie zrządzenie losu. Jak wspominał w rozmowie z Magdą Jaros:
Pewnego dnia między blokiem 16 a 18 widzę kilkuset nagich mężczyzn. Byłem nieśmiały, ale w końcu odważyłem się i zapytałem: „Co robicie, dlaczego stoicie nago?”. Usłyszałem: „Nas już rejestrowano, czekamy na ubrania, żeby wyjechać na roboty”. Słowo „wyjechać” było jak sygnał.
Siedemnastoletni wówczas Weintraub dostrzegł w tym swoją szansę. „Bez namysłu, spontanicznie popatrzyłem w lewo i prawo, żadnego esesmana ani kapo w zasięgu widzenia nie było. Zrobiłem dwa kroki w cień bloku, zrzuciłem ubranie i wmieszałem się w grupę mężczyzn” – czytamy w Pojednaniu ze złem.
Wszyscy zginęli
Żaden ze stojących na placu więźniów nie zareagował na pojawienie się Weintrauba. Po jakimś czasie wszyscy zostali zaprowadzeni do magazynu, gdzie znajdowała się skonfiskowana wcześniej innym więźniom odzież.
Po jej pobraniu całą grupę wyprowadzono za bramę Auschwitz-Birkenau. Na odchodnym nastolatek zobaczył jeszcze kobietę, która odebrała sobie życie rzucając się na druty pod napięciem.
Po zakończeniu wojny Leon Weintraub dowiedział się, że niedługo po jego ucieczce Niemcy zamordowali wszystkich młodych mężczyzn z bloku numer 10. Esesmani uznali, że nie są oni do niczego potrzebni. Rozmówca Magdy Jaros nie ma wątpliwości, że ucieczka ocaliła mu życie: „Byłbym wśród nich, gdybym nie zrobił tych paru kroków…”.
Reklama
Historia chłopca z łódzkiego getta
Bibliografia
- Magda Jaros i Leon Weintraub, Pojednanie ze złem, Bellona 2021.
Ilustracja tytułowa: Brama Auschwitz II-Birkanau (Paweł Sawicki/CC BY-SA 4.0).
4 komentarze