Pod koniec lat siedemdziesiątych I wieku p.n.e. wybuchła w Galii wojna o dominację pomiędzy Sekwanami i Arwernami a Eduami. Sekwanowie, nie mogąc pokonać przeciwnika, postanowili sprowadzić na pomoc wojowników germańskich zza Renu. Oferta Sekwanów zainteresowała jednego z germańskich naczelników plemiennych: inteligentnego, ambitnego i niepozbawionego sprytu awanturnika, pragnącego zdobyć łupy, sławę i władzę. Nazywał się Ariowist.
Ariowist musiał mieć zasłużoną sławę zwycięskiego wodza w walkach międzyplemiennych oraz organizowaniu wypraw łupieżczych, gdyż nie tylko Galowie uznali, że jest to człowiek, jakiego szukają. Tak też uważały rzesze wojowników, których zwerbował na wojnę w Galii. Miało ich być aż 15 tysięcy. (…)
Reklama
Gdy wszystko zostało uzgodnione między Sekwanami a Ariowistem, ten ogłosił się podczas wiecu wodzem wyprawy. Wtedy też zgłosili się pierwsi ochotnicy; pozostali dołączyli później i pochodzili nie tylko z jego plemienia, lecz też z sąsiednich.
Nie wiadomo, z którego ludu germańskiego wywodził się Ariowist. Wiemy tylko, że był Swebem, lecz stwierdzenie to tak naprawdę niczego nie wyjaśnia. Jakkolwiek było, ostatecznie na czele całkiem licznej armii przekroczył on Ren i wziął udział w wojnie plemiennej w Galii.
Pyszny, butny, ambitny i… skuteczny
Z relacji Cezara o Ariowiście wyłania się postać daleka od stereotypowego wizerunku barbarzyńcy. I chociaż prokonsul stara się ukazać go jako tego złego, niewdzięcznego za łaski okazane mu przez Rzym, pysznego, butnego i zbyt ambitnego, to nie zdołał ukryć jego inteligencji, zmysłu dyplomatycznego i politycznego.
Ariowist sprawnie posługiwał się językiem galijskim. Jako wódz, zgodnie z germańską tradycją i oczekiwaniami, osobiście angażował się w walkę. Nie ma się więc co dziwić, że taki człowiek, waleczny, o wielkiej ambicji, która nie przerastała jego możliwości, dostrzegł, że na wojnie pomiędzy plemionami galijskimi jest w stanie ugrać znacznie więcej, niż ustalił z Sekwanami.
Reklama
Wymusił na nich jako zapłatę za swoje usługi trzecią część ich żyznych ziem, gdzie rozpoczął osadzanie swoich ludzi. Galowie, chcąc nie chcąc, musieli na to przystać, gdyż w przeciwnym razie musieliby walczyć ze swoimi najemnikami, którzy mogli nawiązać sojusz z Eduami. Taki scenariusz był gorszy niż spełnienie żądań Ariowista.
Gorzki smak zwycięstwa
Sekwanowie wybrali mniejsze zło i oddali Germanom ziemie w Dolnej Alzacji, w okolicach dzisiejszego Strasburga. Zwycięska wojna z Eduami i zdobycie hegemonii w środkowej Galii miało dla Sekwanów gorzki smak. Trudno było się oprzeć wrażeniu, że prawdziwym zwycięzcą tej wojny był Ariowist.
Dlatego szybko doszło do zmiany sojuszy i niedawni antagoniści, Sekwanowie i Eduowie, zawarli przymierze i wspólnie uderzyli na Germanów. Ponieśli jednak klęskę. Ariowist z najemnika stał się faktycznym panem środkowej Galii i uzależnił od siebie dwa wielkie tamtejsze ludy.
Teraz cała Galia stanęła przed nim otworem, trzeba było tylko ściągnąć rodaków zza Renu i rozpocząć ekspansję.
Oficjalny „przyjaciel” starożytnych Rzymian
W 59 roku p.n.e. Ariowist stał się przyjacielem ludu rzymskiego. W uzyskaniu tego tytułu pomogło mu to, że był zięciem i sojusznikiem sojusznika Rzymu, króla Wokcjona, władcy Noricum. Od tego czasu mógł się szczycić przyznaną mu przez senat godnością: rex atque amicus populi Romani – król i sojusznik ludu rzymskiego.
Reklama
Potwierdza on, że zawarto z Ariowistem amicitia, formę przymierza mniej zobowiązującą i wymagającą mniej zachodu, niekrępującą zanadto Rzymu w jego przyszłych poczynaniach, jak miałoby to miejsce w przypadku statusu foedus.
Mimo że był to sojusz mniejszej rangi, to i tak stanowił spory sukces Ariowista. (…) Zamierzając podporządkować sobie całą lub też znaczną część Galii celtyckiej, chciał zachować przyjazne stosunki z potężnym Rzymem, a także jego aprobatę dla swoich planów zaborczych. Poza tym w ten sposób zwiększał swój autorytet u podległych plemion galijskich oraz w oczach swoich współplemieńców.
Juliusz Cezar wobec Ariowista
Wtedy to życiorysy Cezara i Ariowista przecięły się po raz pierwszy. Znali się, chociaż nie spotkali osobiście. Jak do tego doszło? To właśnie Cezar jako konsul przepchnął w senacie uchwałę, która przyznawała germańskiemu wodzowi godność królewską i tytuł przyjaciela ludu rzymskiego.
Nie wiadomo, dlaczego zajął się tą sprawą. Może uzyskał dzięki temu pewne korzyści materialne, których zawsze potrzebował, a może chciał zyskać w Ariowiście sojusznika, co wpłynęłoby na umocnienie jego pozycji w triumwiracie. Przyznanie tego tytułu germańskiemu wodzowi staje się zrozumiałe, gdy uznamy, że Cezar już wówczas był zainteresowany ekspansją na terytorium Daków.
Ariowist miał zapewnić Rzymowi poparcie lub przyjazną neutralność, szachując Daków swoim przymierzem z republiką od północy i północnego zachodu. Trzeba jednak pamiętać, że to tylko hipoteza niemająca żadnego oparcia w źródłach. Jakkolwiek było, historia potoczyła się zgoła inaczej.
Kim i jak rządził Ariowist?
Cezar nie określił politycznej funkcji Ariowista, chociaż często opisuje go jako rex Germanorum, tak jak uczynił to Dywicjakus. Sugeruje tylko, iż posiadał on władzę nad obszarem nadreńskim po obu stronach rzeki i przypisywał mu pełną odpowiedzialność za germańską inwazję w Galii. (…)
Reklama
Faktycznie Ariowist był królem tylko tych Germanów, którzy byli razem z nim w Galii. Jego władza nie sięgała za Ren, na ziemie Germanii, chociaż był tam darzony wielkim szacunkiem i autorytetem z powodu swoich zwycięstw i zdobyczy w Galii.
Gdy Ariowist zapewnił sobie dobre stosunki z największą potęgą w basenie Morza Śródziemnego, wydawało się, że Galia jest już niemal cała jego, tym bardziej iż rzesze nowych wojowników i osadników przekraczały Ren. Król ściągał ich, aby wzmocnić swoje siły i przygotować się do dalszej ekspansji.
Tuż przed wkroczeniem Cezara Ariowist ponownie zażądał od Sekwanów trzeciej części ich ziem dla 24 tys. Harudów (Harudes), którzy przekroczyli Ren i na własną rękę opanowali tereny nad Saoną.
Rządy Ariowista były okrutne i bezwzględne. Tylko w ten sposób mógł bowiem utrzymać w ryzach i w posłuszeństwie niesfornych i coraz liczniejszych Galów. Z tych też powodów nie cieszył się ich sympatią. „Jest to człowiek nieokrzesany – mówił Dywicjakus Cezarowi – porywczy i zmienny”. (…)
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Preludium do wojny ze starożytnym Rzymem
Aby zapewnić sobie odpowiednią pozycję w regionie, Ariowist poślubił, będąc już w Galii, siostrę króla Wokcjona, władcy Noricum, umacniając tym samym swoją pozycję (dodajmy, że miał już żonę Germankę, pochodzącą z jednego z plemion Swebów).
Utrzymywał także kontakty z wpływowymi ludźmi Rzymu, chociażby z Cezarem, ale także – jeżeli prokonsul nie ubarwia relacji, oczerniając swoich wrogów politycznych w Rzymie – z ludźmi niezbyt mu przyjaznymi.
Reklama
Ariowist stawał się coraz potężniejszy i nic nie wskazywało, aby coś stanęło mu na drodze w opanowaniu kraju Galów. Jednak z powodu wędrówki Helwetów do kraju wkroczyli Rzymianie. Ich obecność zaniepokoiła Germanina, zakładał jednak, że po załatwieniu sprawy legioniści wycofają się w granice republiki.
Czas pokazał, że tak się nie stało, a sojusz z Rzymem nie gwarantuje mu nietykalności i wsparcia, lecz tylko brak zainteresowania jego poczynaniami w Galii – i to do czasu.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Tomasza Romanowskiego pt. Bibracte-Wogezy 58 p.n.e. Ukazała się ona nakładem Bellony w kultowej serii Historyczne Bitwy (2023).