Talibowie uciekali przed operatorami GROM-u w takiej panice, że aż pogubili sandały. Relacja weterana jednostki

Strona główna » Historia najnowsza » Talibowie uciekali przed operatorami GROM-u w takiej panice, że aż pogubili sandały. Relacja weterana jednostki

Paweł Mateńczuk „Naval” to weteran GROM-u. W 2007 roku wraz w kolegami służył w Afganistanie, gdzie jednym z zadań specjalsów było patrolowanie górzystej prowincji Kandahar. Pewnej nocy operatorzy postanowili zastawić pułapkę na talibów atakujących siły koalicji. Tak w książce Afganistan na kołach opisuje przebieg całej akcji.

Traktujemy nasz patrol nie tylko jako rozpoznanie, ale i jesteśmy całkowicie gotowi do działania. W żaden sposób nie dajemy poznać, że wiemy o jego obecności, nie wiemy natomiast, jakim sprzętem optycznym dysponuje, niech się na nas napatrzy.


Reklama


Zabawa w kotka i myszkę

Kilka godzin w jednym miejscu to wystarczająco dużo, by wypocząć i dać przeciwnikowi czas na to, by zaplanował, jak się do nas dobrać. Informacje, które mamy, są szczątkowe, nie zawsze tłumacz na tak dużym dystansie radiowym jest w stanie zrozumieć i wyłapać, o czym oni rozmawiają. Jedno jest pewne: drażni ich nasza obecność i coś kombinują, zaczęli się zwoływać, choć z naszej pozycji żadnego ruchu talibów nie widać, wiemy na bank, że są.

Po ogłoszeniu przez Michała gotowości do wyjazdu w pięć minut jesteśmy zapakowani i ruszamy równolegle do gór, z zamiarem zjechania w dół, by po chwili pokazać się na innej górce. Przyzwyczailiśmy ich, że jesteśmy w jednym miejscu, więc na bank kombinują atak na tę pozycję, teraz musimy zniknąć, by zabawić się z nimi w kotka i myszkę.

Operatorzy GROM-u podczas patrolu w Afganistanie.
Operatorzy GROM-u podczas patrolu w Afganistanie. Zdjęcie z książki Afganistan na kołach (materiały prasowe).

Nie ujechaliśmy dwustu metrów, gdy nad naszymi głowami poszybowała wystrzelona z oddalonych gór rakieta. Fuck. Nasz wywiad donosił, że talibowie chwalą się jakimiś tam rakietami, ponoć nawet chińskimi, których zasięg zwiększają, wkładając od tyłu do rury rakietnicy szmatę, fachowcy.

Trochę w te wieści nam się wierzyć nie chciało, ale po przeleceniu nad naszymi głowami czegoś, co przypomina wielkością radzieckie RPG-7, których zasięg oscyluje w granicach pięciuset metrów, przekonaliśmy się, że ich arsenał ma jakieś nowinki, no niedobrze. Pieprznęło głucho z dwieście metrów za nami.

Lepiej dwa razy się wycofać, niż raz zginąć

Zjeżdżamy z linii strzału, skrywając się taktycznie za zboczem pagórka. Z naszej strony nie pada żaden strzał, nikogo nie widać, nie ma z kim walczyć, a na oślep nie ma co strzelać. Jeździmy, klucząc pomiędzy pagórkami, pokazujemy się od czasu do czasu, by zmusić ich do aktywności, ale cisza.

Tamta rakieta to taki wystrzał raczej na wiwat, ktoś tam nie wytrzymał i licząc na łut szczęścia, wypalił, ale dupa, nie trafił. My, jeżdżąc, zbieramy do kupy informacje i staramy się dowiedzieć, co kombinuje druga strona, chcemy też trochę ich zmęczyć.


Reklama


Jeśli nic nie wiesz o przeciwniku, to warto się wycofać, unikać walki i poczekać na chwilę, w której wiedza o zamiarach drugiej strony, liczbie bojowników, zajmowanych pozycjach, rodzaju broni pozwoli ci wypracować przewagę i dać sobie czas na znalezienie miejsca, w którym to ty będziesz chciał walczyć.

Zawsze jest lepiej dwa razy się wycofać, niż raz zginąć. To taka trochę rozgrywka jak w pokera: siadając do pokerowego stołu, przypatrujesz się graczom z nadzieją, że wypatrzysz frajera, a kto nim jest, jeśli nikogo nie jesteś w stanie wskazać…?

Artykuł powstał w oparciu o książkę Navala pt. Afganistan na kołach (Bellona 2022).
Artykuł stanowi fragment książkę Navala pt. Afganistan na kołach (Bellona 2022).

„Strasznie drażni ich tu nasza obecność”

Krótko przed zmierzchem wjeżdżamy na jeden z pagórków, pokazujemy się tam, mając już gotowy plan na tę noc. O przeciwnikach wiemy, że czują się tu bardzo pewnie, od wielu lat nikt ich tu nie atakował, wojska koalicji trafiają tu rzadko, a gdy pokazali się nasi, przyjeżdżając z rekonesansem, zostali ostrzelani z daleka podobnie jak my. Chłopaki miały wtedy tylko pozyskać informację o terenie, my już nie.

Talibowie ukrywają się w górach, w wioskach położonych w mało dostępnych dolinach, są u siebie, tu żyją, tu mieszkają. Za górami znajduje się Pakistan, który stanowi dla nich idealne naturalne zaplecze, i tu, i tam mieszka ludność wywodząca się z tego samego plemienia, są nimi Pasztunowie.


Reklama


Co więcej, po drugiej stronie granicy tereny przylegające do Afganistanu stanowią Terytoria Plemienne Administrowane Federalnie, ale to zapis tylko na papierze, faktycznie tereny te mają bardzo dużą autonomię, górska granica w naszym rozumieniu praktycznie nie istnieje.

Talibowie uzbrojeni są w standardową poradziecką broń, pozostawioną lub zdobytą od Rosjan, zagadką jest, czy po tamtej wojnie zostało coś po Amerykanach, no i wiemy, przekonaliśmy się za dnia, że są w stanie wystrzelić jakieś dziadostwo na dystansie trzech kilometrów, co prawda nie trafili, ale doleciało.

Naval (stoi w środku) i jego koledzy z oddziału podczas misji w Afganistanie.
Naval (stoi w środku) i jego koledzy z oddziału podczas misji w Afganistanie. Zdjęcie z książki Afganistan na kołach (materiały prasowe).

Strasznie drażni ich tu nasza obecność, taka trochę plama na honorze, ale my się im sprowokować nie damy, liczymy na to, że oni nam tak, jak w rozgrywce pokera, czekamy… Popołudniowe przemieszczanie się miało to właśnie na celu, a teraz noc pokaże, czy udało się ich sprowokować, dzięki temu też dobrze poznaliśmy teren.

Zastawianie pułapki

Plan wygląda następująco. Zatrzymaliśmy się w widocznym dla talibów miejscu, wybraliśmy je tak, by można było nas zaatakować bez konieczności podejścia na bezpośredni dystans, ale i tak, byśmy mogli się stąd ulotnić niepostrzeżenie nocą. Jeszcze z rosyjskich książek, a najbardziej z tych przetłumaczonych przez Amerykanów, poznaliśmy taktykę talibów, tę dawną i obecną. Wierzymy, że dużo się nie zmieniło w ich standardowym działaniu.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

U nas zmiany są ogromne, dysponujemy najnowocześniejszą optoelektroniką, która nie jest rozpowszechniona nawet wśród wojsk koalicji, taki sprzęt nie istniał za czasów Rosjan, więc talibowie nie mają pojęcia, czym walczymy.

Talibowie raczej nie spodziewają się, kogo mogą mieć za przeciwnika tej nocy, a mają polski GROM, nie zasadniczą służbę z Kraju Rad z lat osiemdziesiątych XX wieku, ani będącą tu w przewadze konwencjonalną jednostkę międzynarodowych sił ISAF. Jesteśmy dla nich dość dziwnym zjawiskiem, jeżdżącym pod ich nosem, tym bardziej będą chcieli przyjrzeć nam się z bliska w nocy.


Reklama


„My kochamy noc”

Czy jesteśmy pewni siebie? Musimy być, chcąc robić tę robotę, musisz polegać na sobie, na sekcji i zespole. Talibowie są przyzwyczajeni do schematycznego działania, organizują zasadzkę, wysadzają za pomocą IED któryś z pojazdów wojskowej kolumny i pozostają w ukryciu i bezkarni; rzadko podejmują walkę, a jak już, to wybierają dogodne dla siebie miejsce i odpowiednią porę dnia.

Dzisiejszej nocy to my postaramy się ich zaskoczyć, jesteśmy niekonwencjonalni w swoim działaniu, nie ma schematu. Chcąc z nami walczyć, talibowie muszą podejść bliżej naszej pozycji.

Naval z Michałem na tle High Mobility Multipurpose Wheeled Vehicle (HMMWV; humvee).
Naval z Michałem na tle High Mobility Multipurpose Wheeled Vehicle (HMMWV; humvee). Zdjęcie i podpis z książki Afganistan na kołach (materiały prasowe).

W nocy na swoim terenie poruszają się dość pewnie i sprawnie, więc liczymy na to, że skorzystają z nadarzającej się okazji, by nas zaatakować, i podejdą bliżej. Mają swoje ulubione pory dnia, walczą zaraz po pierwszych modłach o samym świcie lub wyczekują, by zaatakować tuż przed zachodem słońca, mając je za plecami. My kochamy noc, w nawiązaniu do powieści Sergiusza Piaseckiego czujemy się jak bogom nocy równi.

Idealna pozycja wyjściowa

Pozwolimy talibom podejść blisko nas, zakładamy, że zajmą pozycję na wzgórzu, która jest od nas oddalona o jakieś czterysta metrów. Tamto miejsce lekko przewyższa naszą pozycję, co więcej, oni mają je po drodze, łatwo można do niego podejść skrycie, niewidzianym z naszego miejsca żlebem, ale z innej pozycji ten żleb my widzimy… Jest to dosłownie idealna pozycja wyjściowa, by nas ostrzelać i odskoczyć w razie niepowodzenia.


Reklama


Zabawa w kotka i myszkę będzie polegała na tym, że nie zawsze będziemy znać ich pozycję, ale jak pojawią się w żlebie, będziemy wiedzieć, że są, gdyby szli normalnie po pagórkach, to tym bardziej mamy ich jak na widelcu. Na dzisiejszą noc nie zabraliśmy bezpilotowca, chomik został w domu, niech uczy się latać, bo na razie więcej z nim problemów niż pożytku, więc widzimy to, co jest możliwe do zaobserwowania z naszych rozstawionych pozycji.

W chwili gdy nastanie już całkiem ciemna noc, zwiniemy się stąd, a nuż wybiorą inny plan, niż ten zakładany przez nas lub zdecydują się ostrzelać nas nocą, wtedy to najwyżej będą walić w puste wzgórze. Humvee, gdy nie naciska się mocno na pedał gazu, mruczy bardzo delikatnie, fakt, skrzypi, ale dystans, zasłona w postaci pagórków powinna wyciszyć nasze przemieszczanie.

Nasz plan powstały w trakcie jeżdżenia tu i tam zakłada, że przemieścimy się w tak zwane zakryte i bezpieczne dla nas miejsce. Jest ono tak idealne, że aż się nie chce wierzyć, znajdziemy się lekko po skosie na tyle pagórka, który zostawiamy talibom.

„Nie mamy z kim walczyć”

Odczekamy tam tyle, ile trzeba, a gdy będziemy pewni, że talibowie zajęli pozycję wyjściową do ataku, dokonamy rajdu ze strony, z której się nas nie spodziewają. Zawarczały, zaskrzypiały humvee, paliwo zawrzało, pieniąc się w przewodach jak gorąca krew w żyłach drapieżnika gotującego się do ostatecznego skoku, ale wiecie co…

Część broni porzuconej przez talibów tamtej nocy.
Część broni porzuconej przez talibów tamtej nocy. Zdjęcie z książki Afganistan na kołach (materiały prasowe).

Nie mamy z kim walczyć… uciekli w panice, pozostawiając na miejscu cały, dosłownie cały sprzęt. RPG-7, AK-47, karabin maszynowy PK/PKS, radiostację, a nawet osobiste szmaty, i pogubili sandały, więc pobiegli na bosaka.

Nie padł nawet jeden strzał, ale i nie ma jak ich gonić, to ich teren, są na lekko, nawet snajpy, widząc ich plecy, odpuszczają, nie mamy w zwyczaju strzelać w plecy, choć oni pewnie, mając tak wystawionego przeciwnika, zachowaliby się inaczej…

Przeczytaj również o kobietach w GROM-ie. Były żołnierz elitarnej formacji tłumaczy dlaczego są niezbędne w siłach specjalnych


Reklama


Źródło

Artykuł stanowi fragment książkę Navala pt. Afganistan na kołach. Ukazała się ona w 2022 roku nakładem wydawnictwa Bellona.

Prawdziwe oblicze wojny

Autor
Naval

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.