Przez 80 lat istnienia Związku Radzieckiego do łagrów trafiły dziesiątki milionów ludzi. Miliony straciły tam życie i zdrowie. Ale od czego wszystko się zaczęło? Kiedy i gdzie powstał pierwszy łagier?
Po rewolucji październikowej oraz krwawej wojnie domowej z białymi bolszewicy mieli problem co zrobić z dziesiątkami tysięcy „wrogów ludu”. Wszystkich nie można było przecież rozstrzelać, a więzienia pękały w szwach.
Postanowiono więc wrócić do starych, sprawdzonych carskich metod. Wykorzystano Syberię, jako miejsce, gdzie przeciwnicy komunistów mieli pokutować za swoje „zbrodnie” wobec ludu pracującego miast i wsi.
Reklama
Wyśmienita szkoła dla elementów przestępczych
Wybór padł na Wyspy Sołowieckie na Morzu Białym. Już od XVI wieku, w znajdującym się tam klasztorze przetrzymywano ludzi stanowiących zagrożenie dla carów (zbuntowanych bojarów, przywódców sekt religijnych). Jak pisze Anne Applebaum w książce Gułag w maju 1920 roku:
(…) w artykule opublikowanym w archangielskim wydaniu rządowej gazety „Izwiestia” opisano wyspy jako miejsce wymarzone wręcz na obóz pracy: „Surowy klimat, dyscyplina pracy i walka z siłami natury będą wyśmienitą szkołą dla wszystkich elementów przestępczych”.
Ledwie kilka miesięcy później na Sołowki dotarli pierwsi więźniowie. Wyspami zainteresował się zaś sam Feliks Dzierżyński, który doprowadził do tego, że 13 października 1923 roku poklasztorny majątek (poza sołowieckim był to jeszcze monastyry w Pietromińsku i Chołomogorach) trafił w ręce osławionej bolszewickiej tajnej policji CzeKa.
Utworzono tam „obozy specjalnego przeznaczenia”, którą w późniejszych latach przemianowano na Sołowiecki Obóz Specjalnego Przeznaczenia (Siewiernyje Łagiera Osobogo Naznaczenia), w skrócie SŁON.
Reklama
Jak podkreśla w swojej książce Anne Applebaum, mimo że w latach 20. na bezkresnych obszarach Związku Radzieckiego istniała już rozbudowana sieć obozów i więzień, w których przetrzymywano „wrogów ludu” to:
<strong>Przeczytaj też:</strong> Co trzeba było zrobić, by przetrwać w Gułagu? 10 żelaznych zasad dla kobietSołowki na zawsze pozostaną „pierwszym obozem Gułagu”. To właśnie one odegrały niezwykła rolę, nie tylko w życiu więźniów, lecz również w działalności tajnej policji sowieckiej. […] Tu właśnie WCzeKa i OGPU uczyły się, jak czerpać zyski z pracy niewolniczej.
Na Wyspach Sołowieckich powstał również w 1926 roku sowiecki system „pracy przymusowej jako metody reedukacji”. Właśnie tak stwierdził podczas wykładu wygłoszonego w 1945 Wiktor Nasiedkin, który w tym czasie stał na czele całego sowieckiego systemu obozowego.
Syberyjskie piekło na ziemi
W pierwszych latach więźniowie polityczni mogli liczyć na wiele przywilejów, a warunki były dużo lepsze niż na osławionej Łubiance czy w innych więzieniach znajdujących się pod zarządem siepaczy z CzeKa.
Wszystko to jednak z czasem uległo zmianie i obozy na Wyspach Sowieckich stały się prawdziwym piekłem na ziemi. Anne Applebaum w Gułagu stwierdza, że pod koniec lat 20. „przerażeni funkcjonariusze” specjalnej komisji badającej to co działo się w SŁON:
<strong>Przeczytaj też:</strong> Biały terror. Zbrodnie zwolenników caratu w czasie rosyjskiej wojny domowej(…) odkryli, że nadzorcy obozów sołowieckich zimą często pozostawiali nagich więźniów w starych, pozbawionych ogrzewania dzwonnicach cerkwi, z rękami i nogami związanymi na plecach […]. [Więźniowie] byli zmuszani do siedzenia na tyczce, nie dotykając stopami ziemi, nawet osiemnaście godzin bez ruchu. Niekiedy do nóg przywiązywano im ciężary. Tego typu pozycja niemal gwarantowała poważne okaleczenia.
Czasami wysyłano ich do kąpieli, musieli nago pokonać dystans nawet dwóch kilometrów. Celowo karmiono ich zgniłym mięsem. Odmawiano pomocy medycznej. Zdarzało się też, że więźniom wyznaczono bezsensowne i nikomu niepotrzebne zadania, musieli na przykład przenosić z miejsca na miejsce sterty śniegu lub skakać do rzeki z mostu, gdy tylko strażnik zawołał „delfin”.
Więźniowie byli rzecz jasna również narażeni na bici z byle powodu, a egzekucje stały się niemalże elementem harmonogramu. Gdy władze w Moskwie zakazały samowolnego rozstrzeliwania osadzonych, strażnicy zaczęli aranżować „wypadki”, spychając ich na przykład ze stromych schodów.
Z czasem niekontrolowane przejawy przemocy zastępowano systematycznym wyniszczaniem więźniów pracą ponad ludzkie siły. Obozy zaczęły zarabiać same na siebie. Zadowolone takim obrotem spraw kierownictwo partii zdecydowało, że należy zaadaptować wytworzony w nich (i wcześniej uznawany za nieludzki) model na terenie całego Związku Radzieckiego.
Reklama
Bibliografia:
- Anne Applebaum, Gułag, Agora 2018.
Fotografia tytułowa: więźniowie obozu na Wyspach Sołowieckich przy pracy, 1924 lub 1925 rok.
8 komentarzy