Szable na sznurkach, rekruci, którzy nigdy nie dosiadali konia i oddział kawaleryjski… bez koni. Początki kawalerii w Legionach Polskich były najeżone trudnościami.
6 sierpnia 1914 roku z krakowskich Oleandrów wymaszerowała 1. kompania kadrowa dowodzona przez Tadeusza Kasprzyckiego. Stała się ona zalążkiem I Brygady Legionów Polskich, którą dowodził Józef Piłsudski. (…)
Reklama
Już 19 sierpnia powołana została Komenda Legionów, na czele której stanął emerytowany generał c.k. [cesarsko-królewskiej] armii Rajmund Baczyński. Zasady organizowania polskich formacji zostały ustalone przez Ministerstwo Obrony Krajowej 23 sierpnia, cztery dni później zaś zaakceptował je [polski] Naczelny Komitet Narodowy. Jeszcze tego samego dnia Naczelna Komenda Armii opublikowała rozkaz zapowiadający organizację nowej formacji.
Miała się ona składać z dwóch odrębnych Legionów – Wschodniego z siedzib we Lwowie (…) oraz Legionu Zachodniego, którego siedzibą został Kraków. (…)
Zgodnie z rozporządzeniem każdy Legion miał się składać z dwóch pułków piechoty (każdy po cztery bataliony), dwóch–trzech szwadronów kawalerii (każdy po oko o 150 szabel), batalionu technicznego oraz 16 karabinów maszynowych, przydzielonych po dwa na każdy batalion.
„Oświadczył, że formuje kawalerię i potrzebuje ochotników”
Jeszcze w sierpniu 1914 roku w Krakowie i okolicy rozpoczęto formowanie 2. pułku piechoty legionów. (…) W tym samym czasie rozpoczęto też tworzenie kawalerii.
Sformowano wówczas 2. i 3. szwadron. Trzonem tych jednostek byli członkowie krakowskich i lwowskich konnych drużyn Sokoła. Na czele 2. szwadronu stanął Zbigniew Dunin-Wąsowicz, a komendantem 3. szwadronu został Juliusz Klasterski. Ten ostatni został wkrótce zastąpiony przez Jana Dunina-Brzezińskiego.
Karol Dobrzański, który po wymarszu 1. kompanii kadrowej pozostał na krakowskich Oleandrach w charakterze instruktora dla przybywających ochotników, wspominał po latach, że:
Reklama
(…) po kilku dniach zjawił się w Oleandrach rotmistrz Dunin-Wąsowicz. W czasie zbiórki batalionu rotmistrz oświadczył, że formuje kawalerię i potrzebuje ochotników, zgłosiłem się pierwszy, a za moim przykładem 72 kolegów, wtedy rotmistrz dał mi rozkaz — zebrać całe towarzystwo i zaprowadzić do koszar kawalerii w Przegorzałach. To był zawiązek 2. pułku ułanów.
Dopiero przed wyjazdem na Węgry dołączono do nas uzupełnienie z Sokoła Krakowskiego, z którego został sformowany 4. pluton z dowódcą porucznikiem Włodkiem, który nazywaliśmy plutonem wujów, bo składał się z samych starszych panów. Wujowie służyli raczej za dekorację, bo od służb uciążliwych codziennie stale się wymigiwali.
„Marzenia senne o służbie w kawalerii polskiej”
Jan Gaździcki pisał po latach, że do formacji kawaleryjskich zgłosiło się wówczas kilkaset osób. Były to zarówno osoby bardzo młode, jak i w sile wieku.
Do Krakowa ciągnęła ich nieprzeparta siła do walki o wolność dla rozdartej i uciemiężonej ojczyzny. Dla niektórych nadto ziściły się marzenia senne o służbie w kawalerii polskiej. Byli również i tacy, których do kawalerii pchała nieprzeparta siła tradycji kawaleryjskiej w rodzinie.
Reklama
Stąd znalazły się wśród nich takie nazwiska, jak rtm. Zbigniewa Dunin-Wąsowicza czy wachmistrza Sokołowskiego, których dziadowie w tych samych stopniach służbowych pod wodzą Kozietulskiego szarżowali na okopy Somosierry.
Szable na sznurkach
Jan Dunin-Brzeziński wspominał później, iż wygląd ułanów przeczył jakimkolwiek zasadom dyscypliny wojskowej. Ochotnicy nosili szable na sznurkach, na głowach zaś mieli ogromne kapelusze.
Jak by tego było mało, bardzo wielu z ułanów nigdy w życiu nie dosiadało konia. Potrzeba było czasu, aby oba szwadrony ułanów stały się sprawnymi jednostkami bojowymi, zdolnymi stawić opór oddziałom rosyjskimi.
Warto również zwrócić uwagę, że tylko nieliczni kawalerzyści mieli jakiekolwiek przeszkolenie wojskowe. Zdecydowaną większość ułanów stanowili ochotnicy po pobieżnym kilkudniowym przeszkoleniu.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Ułani bez koni
To, co charakteryzowało ułanów, to bardzo wysokie morale oraz wykształcenie. Zdecydowana większość ochotników miała maturę lub też ukończone studia wyższe. Aby szwadrony kawalerii mogły jednak istnieć, potrzebne były konie. A z tym niestety nie było najlepiej.
Wprawdzie ochotnicy z konnych drużyn Sokoła dysponowali wierzchowcami, ale było ich zbyt mało, aby szwadron mógł funkcjonować, a na przydział wierzchowców przez dowództwo austriackie nie można było niestety liczyć. Na szczęście z pomocą przyszło społeczeństwo.
Reklama
Trochę koni przekazali okoliczni ziemianie, prowadzono też zakupy za pieniądze zebrane wśród społeczeństwa na Skarb Narodowy. Tak więc, kiedy szwadrony wyruszały na Węgry, wszyscy ułani mieli już własne wierzchowce.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Tomasza Dudka pt. Karpacka kampania Legionów 1914-1915. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Bellona w 2020 roku.
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.
3 komentarze