U-booty jako okręty kamikadze. Zapomniany, kuriozalny rozkaz z 1944 roku

Strona główna » II wojna światowa » U-booty jako okręty kamikadze. Zapomniany, kuriozalny rozkaz z 1944 roku

Wiosną 1944 roku aliancki desant na kontynent wisiał na włosku. Doskonale zdawało sobie z tego sprawę dowództwo Kriegsmarine. Zadanie powstrzymania floty inwazyjnej powierzono U-Bootom. Nie chodziło jednak o zwykłe torpedowanie wrogich statków i okrętów, lecz prawdziwą misję samobójczą.

Pierwsze lata wojny były dla U-Bootwaffe niezwykle owocne. Niemieccy podwodnicy dosłownie dziesiątkowali alianckie konwoje. Z czasem jednak sytuacja się odwróciła i od wiosny 1943 roku to U-Booty stały się zwierzyną łowną.

Alianci wprowadzili szereg urządzeń pomocnych w tropieniu wroga, zaś sam system konwojów został znacznie usprawniony. W efekcie doszło do tego, że nawet 80% U-Bootów wychodzących na patrol nigdy nie wracało do swoich baz.


Reklama


Prawda była taka, że wiosną 1944 roku nieliczne i w większości mocno już przestarzałe U-Booty nie stanowiły realnego zagrożenia dla aliantów. Tymczasem na horyzoncie coraz wyraźniej rysowały się perspektywy otwarcia drugiego frontu. Niemieckie dowództwo rozpaczliwe szukało sposobów wyrządzenia sprzymierzonym możliwie jak największych szkód, zanim ci zdążą dotrzeć do brzegów Francji.

W 1944 roku większość niemieckich okrętów podwodnych buła już przestarzałą i stanowiła łatwy łup dla aliantów (domena publiczna)
W 1944 roku większość niemieckich okrętów podwodnych była już przestarzała i stanowiła łatwy łup dla aliantów (domena publiczna)

Macie ich staranować

W tej sytuacji narodził się plan, o którym mało kto już dzisiaj pamięta. Kierownictwo U-Bootwaffe uznało, że niemieccy podwodnicy mają zamienić się w prawdziwych kamikaze i staranować flotę inwazyjną. Szczegółową relację na ten temat pozostawił Herbert A. Werner autor klasycznych już „Żelaznych trumien”.

Na kartach książki możemy przeczytać między innymi jak wyglądała majowa odprawa, podczas której obecny był sam dowódca broni podwodnej admirał Karl Dönitz. W jej trakcie Werner oraz czternastu innych kapitanów usłyszało:

Panowie, jak wiecie, aliancka inwazja jest oczekiwana w każdej chwili. Musicie być gotowi do wyjścia. Ponieważ nasz wywiad nie mógł ustalić dokładnego terminu i miejsca desantu, mogę służyć wam tylko ogólnymi wytycznymi. Musicie być gotowi do odparcia ataku, gdziekolwiek będzie on miał miejsce. […]

Rozkaz dowództwa jest krótki i dokładny: „Atakować i topić flotę inwazyjną, w ostateczności niszcząc okręty przeciwnika taranują je”.

Admirał Karl Dönitz (z prawej) oczekiwał od swoich podwładnych, aby zostali niemieckimi kamikaze, taranującymi aliancką flotę inwazyjną (domena publiczna).
Admirał Karl Dönitz (z prawej) oczekiwał od swoich podwładnych, aby zostali niemieckimi kamikaze, taranującymi aliancką flotę inwazyjną (domena publiczna).

Jak łatwo się domyślić, rozkaz wywołał prawdziwą konsternację wśród zaprawionych w bojach podwodników. Dowódcy okrętów nie mogli uwierzyć w to co właśni usłyszeli. Byli nielicznymi, którzy ocalili swoje załogi od pogromu, jaki U-Bootwaffe sprawili w ostatnich miesiącach alianci. Teraz przełożeni kazali im się poświęcić. Werner miał jednoznaczne zdanie na temat planu:

Śmieszne było użycie okrętu podwodnego do tego, co powinny zrobić jego torpedy. Czy samobójstwo było celem, do którego tak długo nas przygotowywano? Czy to tylko próżny gest najwyższej chwały i satysfakcji, który pozwolono nam zabrać do naszych małych grobów?

Chcąc upewnić się, że dobrze wszystko zrozumiał, dopytywał „czy to oznacza, że musimy taranować przeciwnika nawet wtedy, kiedy będziemy mogli wrócić do portu i pobrać nowe torpedy?”. Odpowiedź była twierdząca. Dokładnie taki był rozkaz.

Samobójcza misja

Koniec końców aliancka inwazja tak bardzo zaskoczyła Niemców, że U-Booty w ogóle nie zostały wykorzystane do zatrzymania floty desantowej. Nowe rozkazy dotarły dopiero po południu 6 czerwca i okazały się… jeszcze bardziej kuriozalne. U-415 Wernera miał bowiem: „wyruszyć o północy i przejść całą naprzód w wynurzeniu do wybrzeża angielskiego między Lizard Head a Hartland Port. Atakować i niszczyć żeglugę aliantów”.

Alianckie lotnictwo było zmorą załóg U-Bootów (domena publiczna).

Takie same wytyczne otrzymali kapitanowie jeszcze siedmiu innych okrętów. Jak nietrudno się domyślić nocna eskapada zakończyła się prawdziwą masakrą. Płynące w ciasnym szyku niemieckie okręty zostały szybko zlokalizowane przez alianckie lotnictwo, które nie przepuściło okazji do zniszczenia kolejnych U-Bootów.

Ostatecznie na dno poszło pięć jednostek, trzem udało się wrócić do bazy w Breście. Wśród nich znajdował się również U-415. Ich stan był jednak opłakany. W tej sytuacji admirał Dönitz „odwołał swój nieszczęsny rozkaz”.


Reklama


Bibliografia:

  1. Andrzej Perepeczko, U-Booty II wojny światowej, Instytut Wydawniczy Erica 2012.
  2. David Porter, Kriegsmarine. The Essential Facts and Figures for the German Navy, Amber Books 2010.
  3. Herbert A. Werner, Żelazne trumny, Oficyna Wydawnicza Finna 2015.
Autor
Rafał Kuzak
1 komentarz

 

Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.