Portugalczycy liczyli na łatwe zwycięstwa i bajeczne bogactwa czekające ich w Chinach. Rzeczywistość boleśnie zweryfikowała ich plany. Cesarska flota szybko pokazała, że przybysze z Europy nie mają czego szukać w tej części Azji.
W sierpniu 1517 roku osiem portugalskich okrętów przybiło do wybrzeży chińskiej prowincji Guangdong. Wydarzenie to o tyle zasługuje na przywołanie, że była to jedna z pierwszych okazji do kontaktu między europejczykami a cesarstwem chińskim od czasów Marca Polo pod koniec XIII wieku.
Reklama
Obiecujące początki
Portugalską flotyllą dowodził wówczas Fernão Peres de Andrade, a wśród członków załogi był między innymi aptekarz Tomé Pires, oddelegowany do reprezentowania korony portugalskiej na dworze dynastii Ming. Powodem, dla którego owa ekspedycja została niemal całkowicie zapomniana, może być to, że tak naprawdę nic konkretnego z niej nie wynikło.
Po dokonaniu szeregu transakcji handlowych na Tunmen (dzisiejsza wyspa Nei Lingding) u ujścia rzeki Perłowej do Morza Południowochińskiego Portugalczycy odpłynęli do swojej ojczyzny we wrześniu 1518 roku.
Jednakże już jedenaście miesięcy później trzy kolejne okręty portugalskie powróciły do Chin, tym razem pod dowództwem Simão de Andrade, brata Fernão.
W styczniu 1520 roku Tomé Pires wyruszył na północ w nadziei na uzyskanie audiencji u cesarza Zhengde, ale na dworze cesarskim spotykał się tylko z kolejnymi odroczeniami wyznaczonego spotkania, aż wreszcie, po śmierci cesarza w dniu 19 kwietnia 1521 roku, został pochwycony i osadzony w odosobnieniu.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Iluminaci istnieli naprawdę. Do czego dążyła ich tajna organizacja?Sromotna klęska Portugalczyków
Niedługo potem do brzegów Tunmen przybiła kolejna portugalska flotylla, dowodzona przez Dioga Calvo. Chińscy urzędnicy zażądali, by owi nowi przybysze natychmiast odpłynęli, a kiedy Calvo odmówił, wywiązały się walki.
Mimo wsparcia ze strony dwóch dodatkowych okrętów z Malakki Portugalczycy nie byli w stanie uniknąć upokarzającej porażki z rąk Chińczyków, których flotą dowodził admirał Wang Hong.
Reklama
W wyniku walk zatopiono wszystkie portugalskie okręty poza trzema. rok później, w sierpniu 1522 roku, Portugalczycy spróbowali jednak szczęścia ponownie, tym razem wysyłając do Tunmen trzy kolejne okręty pod dowództwem Martima Coutinho.
I mimo że wiózł on ze sobą królewskie zezwolenie na zawarcie pokoju, ponownie skończyło się wybuchem walk, w których wyniku zatonęły dwa portugalskie okręty. Wszystkich pochwyconych portugalskich żeglarzy zakuto w chińskie dyby i stracono we wrześniu 1523 roku.
Tomégo i pozostałych członków pierwszej misji dyplomatycznej zmuszono z kolei do napisania listów do portugalskiego króla, w których przekazywali oni żądanie chińskich władz, by Portugalczycy zwrócili Malakkę jej prawowitym właścicielom.
Ryzykowna gra
Podsumowując cały ten ciąg wydarzeń, można stwierdzić, że wszystko zakończyło się jednym wielkim fiaskiem, co uświadamia nam tylko, że zamorska ekspansja Europejczyków nie przebiegała wcale ani tak gładko, ani tak bezwzględnie, jak zwykliśmy o niej myśleć. Łatwo też dziś zapominamy, jak niebezpieczne były wszystkie opisywane wyżej wyprawy.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Na przykład podczas pierwszej podróży Vasco da Gamy do Kalikat zginęła aż połowa załogi, w tym jego brat. Z kolei Cabral wyruszył na swoją wyprawę w 1500 roku w sile dwunastu okrętów, a dopłynął do celu z zaledwie pięcioma.
Niezwykle opłacalny interes
Dlaczego zatem Portugalczycy gotowi byli raz za razem tak ryzykować? Odpowiedź jest w gruncie rzeczy prosta: ponieważ korzyści, jakie mogli uzyskać z ustanowienia — a następnie zmonopolizowania — nowych szlaków handlowych z Azją, warte były takiego ryzyka.
Reklama
Jak doskonale wiadomo, popyt na azjatyckie przyprawy, takie jak pieprz, imbir, goździki czy gałka muszkatołowa, rósł w Europie przez cały wiek XVI błyskawicznie. Różnice w cenach między rynkami azjatyckimi a europejskimi były zaś, zwłaszcza początkowo, wprost niewyobrażalne.
Mniej powszechna jest natomiast wiedza o tym, do czego byli w stanie posunąć się Portugalczycy, by za wszelką cenę włączyć się w istniejący już wewnątrzazjatycki handel tymi towarami.
Handel ten miał zresztą o wiele szerszy charakter. Do Chin za czasów dynastii Ming napływały bowiem nie tylko ładunki pieprzu z Sumatry, ale także opium, galasy roślinne (do wyrobu taniny, stosowanej w medycynie chińskiej jako środek ściągający), szafran, koral, sukno, cynober, rtęć, pachak (wonne korzenie rośliny Saussurea costus, używane do wyrobu kadzidła), żywica olibanowa i kość słoniowa.
Decydowały nie tylko pieniądze
Z Chin z kolei wypływały miedź, saletra, ołów, ałun, pakuły, liny, wyroby żelazne, smoła, jedwab i rozmaite jego pochodne (np. adamaszek, satyna, brokat), porcelana, piżmo, srebro, złoto, drobne perły, pozłacane meble i złocone wyroby z drewna, kryształowe naczynia oraz ozdobne wachlarze.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Najbardziej krwawa wojna XIX wieku. Dziesiątki milionów Chińczyków zginęły w imię fałszywego prorokaNie brakowało więc z pewnością powodów, by pożeglować dosłownie na drugi kraniec świata. Ponadto wiedza medyczna w Azji była podówczas pod pewnymi względami bardziej rozwinięta aniżeli w Europie; nie było zatem sprawą przypadku, że do Chin wysłano właśnie Tomégo Piresa, który miał zapewne zgłębić ją u źródeł.
Nie należy też pomijać motywacji religijnych, związanych z chęcią szerzenia chrześcijaństwa, które doszły do głosu zwłaszcza po przybyciu do Azji jezuitów, przedstawicieli rzymskokatolickiej sieci założonej w latach trzydziestych XVI wieku przez hiszpańskiego żołnierza Ignacego Loyolę.
Wreszcie wynikały też niezaprzeczalne korzyści z ustanowienia stosunków dyplomatycznych z chińskim dworem cesarskim.
Wydaje się jednak wątpliwe, by wszystkie te pozostałe powody okazały się wystarczające do tego, żeby wysyłać ludzi w tak odległe podróże, naznaczone tak wieloma trudnościami i niebezpieczeństwami, gdyby nie najważniejsza motywacja o charakterze ściśle komercyjnym.
Źródło:
Tekst stanowi fragment książki profesora Nialla Fergusona pod tytułem Rynek i ratusz. O ukrytej sieci powiązań, która rządzi światem. Ukazała się ona w 2020 roku nakładem Wydawnictwa Literackiego.
Polecamy
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
1 komentarz