„Niedługi czas, jaki tam spędziłem, przedstawił mi żywiej niż wszystko, co widziałem dotąd, straszny obraz władzy kardynała” – wspomniał Franciszek książę de Marcillac, jeden z więźniów najpotężniejszego człowieka XVII-wiecznej Francji. Akurat on trafił do paryskiej Bastylii i to na zaledwie tydzień. Innych nieszczęśników, którzy zaleźli za skórę pierwszemu ministrowi więziono znacznie dłużej. I często nie w Bastylii, ale w istniejącej do teraz, choć dość zapomnianej twierdzy z dala od miasta i wzroku jakichkolwiek gapiów.
Dotarcie do Château de Vincennes jest dzisiaj bajecznie proste. Bezpośrednio przed twierdzą znajduje się stacja pierwszej linii paryskiego metra. Spod Luwru można dojechać tu w trzydzieści minut.
Reklama
Podobnie jak inne kluczowe zabytki w stolicy, zamek jest reklamowany żółtym prostokątem na każdej mapce transportu miejskiego i w każdym wagonie. Na tym jednak podobieństwa do wieży Eiffla czy Muzeum d’Orsay się kończą.
Już sama podziemna stacja, oddana do użytku niedługo przed wybuchem drugiej wojny światowej, robi przygnębiające wrażenie. Brudna, ciemna, ciasna i przesiąknięta wonią moczu. Dużo bardziej przypomina zapuszczone stacyjki w imigranckich dzielnicach niż reprezentacyjne perony kolejki RER prowadzącej do Wersalu.
Francuzi nie muszą się jednak wstydzić, że ten widok zapadnie w pamięć setkom tysięcy turystów. Na stacji jest pusto, podobnie przy samym zabytku. Czytając oficjalny przewodnik po zamku, aż trudno w to uwierzyć.
Monarszy donżon. Château de Vincennes w średniowieczu
Książeczka zachwala Château de Vincennes jako jedyną zachowaną do dzisiaj średniowieczną rezydencję królów Francji. Jest to też jedna z najrozleglejszych twierdz tego rodzaju. XII-wieczny donżon, stanowiący jej serce, uważany jest za najwyższą średniowieczną wieżę mieszkalną na kontynencie.
Reklama
Tutaj rodzili się francuscy królowie, tutaj brali śluby, stąd prowadzili wojny i stąd wyruszali na krucjaty. Forteca nierozłącznie wiązała się z życiem i dokonaniami najwybitniejszych Kapetyngów. A dzisiaj — świeci pustkami.
Kompleks, okolony surowym murem i fosą, z zewnątrz robi imponujące wrażenie. W środku — już nie tak bardzo. Do średniowiecznego donżonu prowadzi szutrowa droga wzdłuż opuszczonych i zdezelowanych budynków po XIX-wiecznych koszarach. Właściwą twierdzę też trudno nazwać zadbaną.
Gdy odwiedziłem ją przed paroma laty, szukając śladów po polskiej królowej Marii Gonzadze w jej ojczyźnie, w pomieszczeniach na parterze straszyły metalowe, fabryczne okna, a za nimi sterty przypadkowych gratów. Zamkowa ubikacja robiła wrażenie, jakby pamiętała czasy niemieckiej okupacji.
We właściwej, wystawowej części zamku było niewiele lepiej. Połowę krużganków zamknięto dla zwiedzających ze względu na „zagrożenie budowlane”. Na drzwiach prowadzących do najważniejszego punktu twierdzy — gabinetu królewskiego — na turystów czekała zaś kartka z informacją „Nieczynne z uwagi na uszkodzenia techniczne”.
Reklama
Więzienie stanu. Nowe życie twierdzy
W ponurych i pozbawionych eksponatów pomieszczeniach trudno wyobrażać sobie życie średniowiecznych monarchów. Dużo łatwiej wczuć się w historię XVII i XVIII stulecia, kiedy twierdza pełniła funkcję specjalnego więzienia.
Wysokie okna zostały zamurowane, w futrynach wstawiono ciężkie drzwi z zasuwami, a przestronne komnaty podzielono na zimne, klaustrofobiczne cele. W takich warunkach władcy Francji gościli przeciwników politycznych i nieprawomyślnych pisarzy.
W przygnębiających czeluściach Château de Vincennes trzy miesiące spędził Denis Diderot, rozmyślając nad swoją słynną Encyklopedią. Całe siedem lat tkwił tu markiz de Sade, skazany na bezterminowe więzienie między innymi za niedozwolone akty seksualne, próbę trucicielstwa i demoralizowanie społeczeństwa; w więziennych murach kontynuował pracę nad swoimi skandalizującymi erotykami.
Dużo wcześniej w twierdzy przebywał Henryk z Nawarry, który następnie został królem Francji jako Henryk IV Burbon i wypowiedział słynne słowa, że „Paryż wart jest mszy”.
Zapomniana więźniarka. Przymusowy pobyt przyszłej królowej Polski
Po więźniach pozostały do dzisiaj napisy i rysunki wyryte na ścianach cel. Sylwetki nieszczęśników można poznać dzięki gablocie umieszczonej w piwnicy zamku.
Niewielka ekspozycja, poza już wymienionymi, wspomina też między innymi o Henryku II de Condé, o Honoré de Mirabeau i kardynale de Retz. Innej, znamienitej lokatorce Château de Vincennes nie poświęcono jednak ani słowa.
Reklama
W marcu 1629 roku do twierdzy trafiła księżniczka niwerneńska Maria Gonzaga – młoda arystokratka, która wpadła w oko królewskiemu bratu i którą uwięziono, gdy zgodziła się na potajemny ślub, wbrew woli tronu. Mowa o tej samej Marii, która niespełna dwie dekady później, pod imieniem zmienionym na Ludwikę Marię, zostanie królową Polski jako żona Władysława IV Wazy.
Nie wydaje się, by szczególnie źle ją traktowano. Otrzymała ponoć nie celę, ale „królewski apartament”. Okazywano jej honory, zresztą podobnie jak innym osadzonym.
„Okropnie niezdrowe lochy”
Profesor Pierre Couvrat wyjaśnia, że Vincennes było „więzieniem stanu”. Wysyłano tam nie szaraczków, nawet nie przestępców, lecz osobistości, które naraziły się Ludwikowi XIII, królowej matce Marii Medycejskiej albo potężnemu kardynałowi Richelieu. Byli to arystokraci, pierwsi ludzie Kościoła, krewniacy monarchy.
Odbierano im wolność bez procesu, tylko na mocy decyzji jednego z członków wymienionego triumwiratu. W murach twierdzy często cieszyli się jednak wyjątkową swobodą. Grali w karty z komendantem cytadeli, utrzymywali swoje metresy i służących, a nawet zamawiali posiłki od najlepszych paryskich kucharzy. Potem zaś… umierali.
Reklama
Na kilka lat przed tym, jak do Vincennes trafiła Maria Gonzaga, w twierdzy wyzionął ducha marszałek d’Orsay. W tym samym, 1629 roku, gdy księżniczka niwerneńska gościła w przymusowych kwaterach, odszedł tam do wieczności wielki przeor francuskich joannitów Alexandre de Vendôme.
„Wbrew legendzie ci dostojni więźniowie wcale nie zostali otruci” — podkreśla François Bluche. — „To te lochy były okropnie niezdrowe”.
W sierpniu 1639 roku na trzecim piętrze donżonu został osadzony nawet brat polskiego króla i przyszłym monarcha, Jan Kazimierz Waza.
Obraz władzy kardynała
Zsyłka do Vincennes stanowiła doskonały sposób na odebranie wrogom woli walki. Więzienie stanu zabijało ludzi, ale też ich niezależność. O innej takiej placówce, Bastylii, jeden z jej niechętnych bywalców, Franciszek książę de Marcillac, mówił: „Niedługi czas, jaki tam spędziłem, przedstawił mi żywiej niż wszystko, co widziałem dotąd, straszny obraz władzy kardynała”.
Jego więziono w roku 1637, i to przez zaledwie tydzień. Innych przetrzymywano tygodniami, miesiącami, niekiedy latami. Tak by, jeśli zdołają przeżyć, na dobre zapomnieli o spiskach i sprzeciwianiu się władzy.
***
Powyższy tekst powstał w oparciu o moją nową książkę poświęconą niezwykłym kobietom XVII stulecia i wpływowi, jaki wywarły na tę epokę przepychu i upadku. Damy srebrnego wieku kupicie na Empik.com.