Gdy tylko starcie z bolszewikami zostało wygrane, zaczęły się rozliczenia. Prasa nie świętowała. Zamiast tego publikowano tyrady przeciwko paskarzom zawyżającym ceny i „tchórzom”, którzy przed bitwą – samowolnie lub za zgodą władz – wyjechali z zagrożonego oblężeniem miasta. O to, o czym stołeczna prasa pisała 17 i 18 sierpnia 1920 roku.
Po odparciu najgroźniejszego ataku ze strony wroga zewnętrznego Warszawa mobilizuje się do walki z wrogiem wewnętrznym, który olbrzymieje, przybiera na sile i staje się coraz bardziej zajadły: z paskarstwem.
Reklama
Autor poniższego artykułu w „Kurjerze Warszawskim” ubolewa m.in. nad tym, że nawet tak drakońska kara jak kara śmierci nie odstrasza jak na razie paskarzy:
W obliczu niebezpieczeństwa ucichły tarcia między stronnictwami, ustały walki klasowe i nieporozumienia rasowe. Zdołaliśmy się skupić pod hasłem «wszystko dla frontu» […]. Występuje jednakże czynnik groźny, który jednolitość i spokój frontu wewnętrznego może poważnie zachwiać. Mamy tu na myśli te warstwy, co przejęte chciwością ponad wszystko, nie wahają się w tym krytycznym momencie wszystkie swe usiłowania wytężyć, aby gorączkowo powiększać majątki. […]
Wzrost ten nastąpił mimo wyśrubowania cen poprzednio do granic, czyniących Warszawę miastem najdroższym nie tylko w Polsce, lecz w całej Europie. […] Paskarze sklepowi nie zawahali się podnieść ceny chleba z 20 mk za bochenek 2 funtowy w lipcu do 42 mk, bułeczki zaś (coraz mniejsze) z 90 fen. przed kilkoma miesiącami do 2.50 mk w lipcu za sztukę! […]
Wielu towary po prostu chowa. Znana łotrowska gra, polegająca na tym, że po pewnym czasie sprzedaje się je już znacznie drożej. Zabrakło więc mięsa, słoniny, masła, wędlin. Czarodziejski sekret znają jednak restauratorzy. Ci podają bez zmiany 20 dań codziennie, ale coraz drożej. […] Dziś skromny obiad kosztuje w restauracji 80-100 mk.
Reklama
Nie ma nawet strat z powodu zakazu sprzedaży wódki. Niektórzy patriotyczni restauratorzy podają wódkę w filiżankach, licząc sobie natomiast za swój patriotyzm po 40 mk za kieliszek, czyli za butelkę wartości ok. 200 mk, biorą 2000 mk. […] Jeden z wybitnych przedstawicieli armii, charakteryzując Warszawę w stosunku do armii, mówił:
„Myśmy szli naprzód, Warszawa bawiła się i paskowała, myśmy stanęli – Warszawa bawiła się i paskowała. Myśmy z trwogą drżeli o los Polski – Warszawa bawiła się i paskowała… Dziś Warszawa przestała się bawić. Paskować nie przestała”.
„Każdy podwyższający ceny zasługuje na śmierć”
„Robotnik” ostrzega: „Hieny wylazły z nor. Na żer. Hieny paskarskie, choć w ludzkiej skórze, o zwierzęcej jednak duszy, o dzikich instynktach”.
U bram stolicy wróg. Kanonadę armat słychać w mieście. Przy dźwięku właśnie strzałów armatnich broniących stolicy przed wejściem wroga, spekulanci hurtownicy i detaliści, właściciele sklepów kolonialnych i aptek, piekarze i rzeźnicy, przekupnie warzyw i ci, co ziemniaki sprzedają – rozpoczęli orgię podwyższania cen. […]
Skoro żołnierz-dezerter skazywany jest na śmierć, skoro ten co rozsiewa panikę, również każe śmierci ulega, to na co zasługuje spekulant, w ogóle każdy co obecnie podwyższa ceny albo chowa towary? […] Każdy paskarz, każdy podwyższający ceny i chowający towary, zasługuje na śmierć”.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
„Tumy rodzin urzędniczych i tchórzów”
Gazeta Warszawska, 18 sierpnia 1920 roku:
W związku ze zwycięskim pochodem wojsk naszych wczoraj już całkowicie została wstrzymana ewakuacja urzędów i rodzin urzędniczych. Wszystkie pociągi ewakuacyjne z rozporządzenia władz zostały odwołane.
Dzięki temu dworce kolejowe przestały mieć widok twierdz zdobywanych przez tłumy rodzin urzędniczych i tchórzów.
Reklama
Zapisujmy adresy (tych, co uciekli w chwili próby)
„Zapisujmy mieszkania tych, co porzucili Warszawę, dobre, piękne mieszkania, w których szkołę, przytułek dla rannych założyć jest po prostu wskazane” – apeluje „Robotnik”.
„Wielką krzywdę zrobili mi panowie”
W liście do redakcji żali się książę Paweł Woroniecki:
Wielką krzywdę zrobili mi Panowie ogłaszając tymi dniami w piśmie swoim niedokładną wiadomość o mojej ewakuacji z Warszawy, a tym samym o wolnym mieszkaniu.
Od chwili ogłoszenia nie mam spokoju! Nieustanne wizyty z pretensją o mieszkanie – do tego doszło, że ostatecznie zarekwirowano mi je. Chwilowo jestem na wsi z rodziną, ale każdej chwili mogę być z powrotem. Co w danym razie pocznę z 13 moimi osobami?
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Joanny Rolińskiej pt. Lato 1920. Ukazała się ona nakładem Bellony (2020). Dowiedz się więcej w księgarni wydawcy.
1 komentarz