Przed wojną Helena Marusarzówna zdobyła aż sześciokrotnie mistrzostwo Polski w konkurencjach alpejskich. Po niemieckiej napaści na nasz kraj nie wahała się ani chwili i przystąpiła do konspiracji. Została kurierem tatrzańskim. Za swój patriotyzm zapłaciła najwyższą cenę. Złapana przez wroga, mimo tortur, nikogo nie wydała. Została rozstrzelana 12 września 1941 roku. Oto relacja świadka jej egzekucji.
Położona kilkanaście kilometrów na wschód od Tarnowa wieś Pogórska Wola była jednym z miejsc, które Niemcy upatrzyli sobie na masowe egzekucje.
Reklama
Przynajmniej 150 ofiar
Nie sposób precyzyjnie stwierdzić, ilu więźniów zamordowali tu hitlerowcy. Szacunki mówią przynajmniej o stu pięćdziesięciu ofiarach. To do Pogórskiej Woli esesmani zabrali Helenę (…).
W niewielkiej i cichej wiosce Niemcy liczyli na anonimowość i brak wścibskich oczu zbierających dowody ich zbrodni. Nie wiedzieli zapewne, że ktoś im się przygląda.
Dzień był ciepły, słoneczny. Matka Emilii Zając pracowała w polu. Do miejsca kaźni miała blisko, raptem kilkadziesiąt metrów. W lasku dostrzegła świeżo wykopany dół. Był sporych rozmiarów.
Kobieta wiedziała, że Niemcy przywożą tam ludzi na śmierć. Domyśliła się, że tym razem osób będzie więcej. W nocy nie zmrużyła oka. Bała się. Nad ranem przyjechał transport.
Reklama
Dwie salwy
„Z samochodu Niemcy wyprowadzili sześć kobiet. Ustawili je dwójkami i prowadzili na miejsce stracenia. Kobiety śpiewały pieśń do Matki Boskiej. Po chwili moja matka usłyszała dwie salwy z karabinu maszynowego. W tym samym dniu wieczorem poszła do lasu.
Widok był straszny. Na ziemi resztki kości i mózgu. Dołek był zamaskowany, rozgarnięte mrowisko, a na środku posadzony krzak jałowca. Moja matka, w sposób tylko sobie wiadomy, oznaczyła miejsce nowej mogiły. Po tygodniu do Pogórskiej Woli przyjechał nieznajomy mężczyzna.
Był na Pogorzy, ale nikt mu nie pokazał miejsca, gdzie Niemcy zakopali ostatnio rozstrzelane kobiety. Ludzie się panicznie bali. Przyszedł do naszego domu. Moja matka z wielkim strachem poszła i pokazała miejsce stracenia” – relacjonowała po latach pani Emilia.
Mężczyzna uklęknął. Z jego oczu polały się łzy. „Moja kochana żono. To ty tu się znalazłaś” – wyszeptał mąż krakowskiej nauczycielki Marii Ziętkiewicz.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Emilia Zając zostanie później nauczycielką w Szkole Podstawowej w Pogórskiej Woli, a patronką placówki – Helena Marusarzówna. Kolejna z ofiar egzekucji przeprowadzonej przez Niemców w piątek 12 września 1941 roku.
„Zabrał najdłuższe kości rąk i nóg”
Trzynaście lat po wojnie na „strzelnicy”, jak mieszkańcy nazwą miejsce kaźni, stanie pomnik autorstwa Anatola Drwala poświęcony ofiarom hitleryzmu. Wcześniej mogiły usypią dzieci. Uczniowie będą dbać o to, żeby co jakiś czas na grobach pojawiły się świeże kwiaty i świece.
Reklama
W 1958 roku rozpoczną się ekshumacje, a do Pogórskiej Woli przyjedzie starszy brat Heleny. Matka pani Emilii Zając znów będzie przewodniczką. Wskaże ekipie poszukiwawczej wszystkie znane sobie miejsca egzekucji. Stanisław Marusarz przywiezie niewielką metalową urnę.
„Miał duży problem z tym, by znaleźć szczątki należące do jego siostry. Zabrał najdłuższe kości rąk i nóg, gdyż Helena była kobietą wysoką. Do urny włożył też kości czaszki, które rozpoznał po uzębieniu, oraz trochę ziemi, w której spoczęła Helena, a także gałązkę sosny, gdyż ona szumiała nad jej mogiłą.
Po ekshumacji odbył się pogrzeb w kościele w Pogórskiej Woli, po czym, w uroczystej procesji, odprowadzono prochy pod pomnik i tu je pochowano” – wspominała słowa matki Emilia Zając. (…)
Powrót do domu
W wiosce pożegnano Helenę Marusarzównę po raz pierwszy. Drugi pogrzeb odbył się 27 listopada 1958 roku. Po latach tułaczki wróciła do domu. Szczątki pochowano na Pęksowym Brzyzku, a Helcię żegnała rodzina, przyjaciele i tłumnie przybyli na uroczystość mieszkańcy Zakopanego.
Przeczytaj również o spektakularnej ucieczce Stanisława Marusarza z gestapowskiej katowni
Reklama
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Dariusza Jaronia pod tytułem Skoczkowie. Przerwany lot. Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Marginesy
Polecamy
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.