Prezydent Rosji twierdzi, że był wyróżniającym się oficerem radzieckiego wywiadu. Koledzy i dowódcy z KGB pamiętają go jednak zupełnie inaczej. Jak zaczęła się agenturalna działalność obecnego przywódcy kraju?
Jesienią 1968 roku w leningradzkiej siedzibie KGB przy Litiejnym Prospektie 4 pojawił się drobny, 16-letni chłopak. Prosił o wskazanie drogi do działu kadr. Gdy go tam zaprowadzono, zapytał: „Co trzeba zrobić, żeby u was pracować?”.
Reklama
W odpowiedzi usłyszał: „Po pierwsze, ochotników nie bierzemy. Po drugie, do nas można dostać się tylko po wojsku albo po jakiejś uczelni cywilnej”. „Po jakiej?” – dociekał chłopak. „Najlepiej po prawniczej” – odparł na odczepnego kagiebista i na tym rozmowa się zakończyła. Młodym człowiekiem, chcącym podjąć pracę w KGB, był Władimir Putin.
Tak właśnie wyglądały początki szpiegowskiej kariery obecnego prezydenta Rosji. Kariery, którą – wbrew legendzie budowanej przez niego samego – trudno nazwać spektakularną.
Bicie opozycjonistów, donosy na kolegów
Chłopiec wziął sobie do serca słowa kagiebisty i zaczął się przykładać do nauki. Dotychczas znany jako rozrabiaka i chuligan, teraz zabrał się za książki. Musiał być mocno zmotywowany, bo udało mu się dostać na oblegany Wydział Prawa na uniwersytecie w Leningradzie. O jedno miejsce ubiegało się tam 40 kandydatów.
Taka jest oficjalna wersja życiorysu Putina. Niezależni biografowie sugerują natomiast, że w dostaniu się na studia pomogło mu KGB, które już wcześniej objęło opieką młodego człowieka.
Na uczelni nie wyróżniał niczym szczególnym. Nie chodził na potańcówki i studenckie wycieczki, nie pił i nie palił, uczył się pilnie i zaliczał kolejne egzaminy. Wstąpił do komsomołu, a potem do partii. Na czwartym roku okazało się, że KGB pamięta o jego deklaracji sprzed lat. Do Putina zgłosił się wtedy pewien funkcjonariusz i zaproponował pracę w organach.
Od czwartego roku Władimir Putin przeszedł na indywidualny tok nauki. Miał mniej czasu na przebywanie na uczelni, bo pracował dla KGB. Czym się zajmował? On sam nigdy nie zdradził szczegółów, ale znamy je z relacji innych osób.
Reklama
Dawny leningradzki dysydent Julij Rybakow napisał, że student Władimir Putin znany był w mieście jako aktywny członek oddziału operacyjnego, zajmującego się m.in. pobiciami opozycjonistów.
Za wersją Rybakowa przemawia fakt, że młody Wołodia był wyróżniającym się zawodnikiem sztuk walki – sambo i dżudo. Jeszcze inni sugerowali, że zgodnie z kagiebowską praktyką, współpraca z organami młodego studenta musiała polegać na inwigilowaniu kolegów i profesorów.
Na tropie dysydentów i studentów
Studia Putin skończył w 1975 roku i zaraz został przyjęty na etat w leningradzkim KGB. Jego służba nie przypominała jednak przygód bohaterskich agentów wywiadu, którymi emocjonował się jako nastolatek. Zatrudniono go w… sekretariacie jednego z zarządów.
Zajmował się tam porządkowaniem dokumentów. Nadal był bezbarwny. Tak wspominał go ówczesny szef gen. Oleg Kaługin: „Była to, prawdę powiedziawszy, blada, niemal niepozorna postać, niezwracająca na siebie uwagi i do niczego nieaspirująca”.
Być może właśnie z opisanych względów Putin nadawał się do pracy w wywiadzie. Jego twarz była nijaka i mało charakterystyczna, a on sam nie rzucał się w oczy. Tak opowiada o tym dziennikarka Barbara Włodarczyk w wydanej właśnie książce Szalona miłość. Chcę takiego jak Putin:
Reklama
Putin ma idealną fizjonomię agenta wywiadu. Jak pisał były radziecki szpieg Wiktor Suworow w kultowej książce Akwarium, konfident nie może wyróżniać się wyglądem. Musi być przezroczysty. „Miłe, proste, robotniczo-chłopskie twarze, […] żadnych Jamesów Bondów”.
Bezbarwna facjata
Po pięciu miesiącach Putina skierowano na szkolenie kontrwywiadowcze. Oznaczało to, że nie ma szans na atrakcyjną służbę w wywiadzie i związany z tym wyjazd za granicę. Przeciwko niemu działało wykształcenie.
Do wywiadu zagranicznego trafiali funkcjonariusze z dobrą znajomością języków obcych, a więc przede wszystkim absolwenci rozmaitych filologii i lingwistyk. Prawnik natomiast nadawał się do roboty w kraju.
Tak też się stało z Putinem. Po kursie posłano go do V Wydziału leningradzkiego Zarządu KGB, w którym zajmował się tropieniem dysydentów i opozycji. Dopiero po czterech latach, w 1979 roku, trafił na kolejne szkolenie do Wyższej Szkoły KGB w Moskwie.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Po nim wrócił do Leningradu, gdzie polecono mu rozpracowywać cudzoziemców – głównie studentów i komunistycznych działaczy z krajów socjalistycznych i Afryki. Przy tym mało prestiżowym zajęciu spędził kolejne cztery lata.
1% nieudaczników
W 1984 roku szczęście wreszcie uśmiechnęło się do funkcjonariusza Putina. Został wyznaczony na kurs w szkole wywiadu – Instytucie Czerwonego Sztandaru pod Moskwą. Była to dla niego ostatnia szansa na przejście do bardziej prestiżowej służby i zakwalifikowanie się do wyjazdu za granicę.
Reklama
W Instytucie robił specjalizację z krajów niemieckojęzycznych. I tym razem dała o sobie znać bezbarwność Władimira. Uczestnicy kursu wspominali, że niczym się nie wyróżniał i był niezauważalny, nie pił, nie palił, słabo się zaprzyjaźniał.
Miał też chyba słabe wyniki, bo – wbrew temu co sam twierdzi – po zakończeniu szkolenia nie trafił, jak 99 proc. absolwentów, do I Zarządu Głównego w Moskwie, lecz wrócił do Leningradu. „Wołodia znalazł się wśród tego jednego procenta nieudaczników na naszym roku, których uznano za nienadających się do służby w wywiadzie za granicą” – komentował kolega z kursu Jurij Szwiec (którego wysłano do USA).
Zbieg okoliczności sprawił jednak, że Putinowi udało się wyjechać na wywiadowczą placówkę.
Oto jeden z jego znajomych miał udać się do Drezna, jednak ostatecznie centrala skierowała go gdzie indziej. Zaproponował wtedy Putinowi, by ten starał się o skierowanie do NRD. Moskwa wyraziła zgodę i major Władimir Władimirowicz Putin mógł po raz pierwszy w życiu wyjechać za granicę.
Przeczytaj również o życiu prywatnym Władimira Putina. W Rosji to zakazany temat
Reklama
Reportaż ukazujący obraz rosyjskiego społeczeństwa i rosyjskiej duszy
Bibliografia
- Gessen M., Putin. Człowiek bez twarzy, Warszawa 2012.
- Kuczyński G., Tron we krwi, Warszawa 2017.
- Kurczab-Redlich K., Wowa, Wołodia, Władimir, Warszawa 2016.
- Włodarczyk B, Szalona miłość. Chcę takiego jak Putin , Kraków 2021.
4 komentarze