Kurierka Armii Krajowej Władysława Rzepecka pomogła dostarczyć na Zachód wiadomości o horrorze Auschwitz-Birkenau. Zdarzyło jej się też, że w samym środku wojny przez pomyłkę dojechała do Berlina. Tamta przygoda zakończyła się dla niej szczęśliwie. Wkrótce jednak działaczka podziemia trafiła w łapy Gestapo.
Bezcenną przesyłkę, na podstawie której powstał sławny raport Karskiego, informujący zachodnie mocarstwa o tym, co dzieje się w piekle na Ziemi, Władysława Rzepecka (wówczas Harat) zawiozła do Warszawy 3 marca 1943 roku.
Reklama
Już cztery dni później, zaraz po tym, jak wróciła do rodzinnego Chrzanowa, aresztowało ją Gestapo.
Ktoś nie wytrzymał tortur
Zbieżność dat jest uderzająca. Stanisław Zasada, autor książki Kurierka. Historia kobiety, która mogła zatrzymać Holocaust, podkreśla jednak, że to nie 17-letnią działaczkę Armii Krajowej Niemcy upatrzyli sobie na ofiarę.
Wczesną wiosną 1943 roku przez Górny Śląsk przetoczyła się cała fala zatrzymań. Władysława wspominała po latach, że „objęły około 1/3 struktur AK” w regionie.
Nie każdy był w stanie wytrzymać brutalne tortury i groźby śmierci. Trafiła się jedna osoba, która wydała Gestapowcom rodzinę Haratów jako współpracowników Państwa. Podejrzenie padło w pierwszej kolejności na ojca Władysławy – Andrzeja.
Okno zabite deskami, przesłuchują dzień i noc
Mężczyzny nie było w domu, zatrzymano więc jego żonę i córkę. Kobiety zostały przewiezione do Mysłowic. „Więzienie jest przepełnione. Do celi nie przebija się dzienne światło, bo okna zabito deskami. Przesłuchują je dzień i noc” – czytamy w książce Stanisława Zasady.
Reklama
Sama Władysława Rzepecka wspominała: „Wszystkie inne osoby aresztowane w tym czasie, w marcu 1943 roku, zginęły w toku przesłuchań, a te, które je przetrwały skierowano z wyrokiem śmierci do Auschwitz”.
Jej losy potoczyły się jednak inaczej. Dlaczego kurierkę wypuszczono na wolność niemal bez szwanku?
Dlaczego przeżyła?
„Ja i matka nie przyznałyśmy się do przynależności do konspiracji” – pisała na kartach wspomnień.
W czasie rewizji w domu Haratów nic nie znaleziono, bo dziewczyna zawczasu zniszczyła swój dziennik z wojennymi zapiskami. Przeciwko innym zatrzymanym też jednak często brakowało jakichkolwiek dowodów. Dla Niemców nie miało to znaczenia.
Władysława i jej matka odzyskały wolność nie dlatego, że były (w oczach okupanta) niewinne, ale ponieważ Gestapo pragnęło złapać w sidła przede wszystkim Andrzeja Harata.
Reklama
Podobno niemiecka policja postanowiła zwolnić kobiety za radą tego samego człowieka, który wcześniej rzucił podejrzenie na rodzinę. Władysława wspominała:
Zasugerował on władzom obozu takie właśnie rozwiązanie: zwolnią nas, ojciec będzie chciał się z nami skontaktować i wtedy go złapią. Może będziemy również chciały nawiązać kontakty z innymi osobami.
„Zbyt dobrze znał zasady”
Władysława wyszła na wolność po ośmiu miesiącach. Wypuszczono też jej matkę. Odtąd dom Haratów znalazł się pod stałą obserwacją. Sama kurierka też była śledzona, co oznaczało dla niej koniec pracy w konspiracji.
Gestapowska operacja nie przyniosła żadnego efektu. Stanisław Zasada, autor książki Kurierka. Historia kobiety, która mogła zatrzymać Holocaust, pisze, że Andrzej Harat pseudonim „Wicher” „zbyt dobrze znał zasady konspiracji”. W domu pojawił się „dopiero po wypędzeniu z tych terenów Niemców – dwa lata później”.
„Naszej rodzinie udało się przetrwać wojnę, mimo wielu trudnych i tragicznych przeżyć” – kończyła swoją opowieść o okresie okupacja sama Władysława. Niemcy ponownie jej już nie aresztowali.
Bibliografia
- Zasada Stanisław, Kurierka. Historia kobiety, która mogła zatrzymać Holocaust, Wydawnictwo Agora 2021.
- Wspomnienie W. Rzepeckiej, maszynopis w zbiorach Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej.