„Następnego dnia Niemcy otoczyli szpital i zagrozili, że go spalą. Część chorych wyszła z podniesionymi rękami. Zostali zastrzeleni. Na rozkaz Niemców do szpitala wkroczyli ukraińscy żołnierze” – wspominała po latach uczestniczka powstania warszawskiego Danuta Gałkowa z domu Ślązak.
Powstańczą historię Danuty przytoczył David Serrano Blanquer w książce pt. Dziewczynka z walizki. Autor opisuje w niej losy Gizy Alterwajn – żydowskiej dziewczynki wyniesionej z getta warszawskiego przez Irenę Sendlerową. Ośmiomiesięczne niemowlę przygarnęli pod swój dach Józef i Agnieszka Ślązakowie. Danuta była ich najstarszą córką.
Reklama
Już jako nastolatka wstąpiła w szeregi Armii Krajowej, przyjmując pseudonim „Blondynka”. W momencie wybuchu powstania warszawskiego miała 20 lat. Poniżej prezentujemy fragment książki Blanquera, w którym autor zamieścił relację Danuty.
***
17 lipca 1944 roku „Blondynka” otrzymuje rozkaz stawienia się na ulicy Żelaznej o piątej po południu. Wszyscy mają być gotowi do operacji „Burza”. Warszawa planuje powstanie przeciwko niemieckim okupantom. Celem jest przejęcie kontroli nad miastem wobec oczywistego nastawienia Sowietów.
„Żadne z polskich powstań nie zakończyło się sukcesem. Z tym będzie podobnie. Nie chcę stracić dziecka”. Tak zareagowała matka, gdy „Blondynka” zaskoczyła ją, pakując trochę ubrań i bielizny do podręcznej torby.
Wybuch powstania
Wybierała się do ubezpieczalni, gdzie miała praktyki, żeby zabrać tajne dokumenty, które tam przechowywała. I tam właśnie znalazł ją ojciec.
– Przyznałam mu się do wszystkiego. Nic nie powiedział. Spojrzał mi w oczy, czule ucałował i pogłaskał po policzku. Więcej go nie widziałam…
Na Żelaznej czekał porucznik [Jerzy Dereń] „Zwrot”, który wyznaczył im posterunki przy ulicach Pańskiej i Miedzianej. Rozdał granaty i kilka pistoletów. Mieli chronić uliczne barykady, zagradzające drogę Niemcom. „Blondynka” została komendantką grupy odpowiedzialnej za zorganizowanie niedużego szpitala polowego w jednym z budynków przy Miedzianej.
Reklama
Jej oddział zdobył niemiecką kwaterę, magazyn żywności i posterunek. Do utworzonego szpitala polowego od razu zaczęły napływać dziesiątki rannych.
– Poprosiłam porucznika „Zwrota”, żeby skierował mnie na pierwszą linię walki. Byłam przygotowana. Dał mi pistolet kalibru 6,35 i odesłał do grupy [Mieczysława Gałki] „Eleganta”. Awansowałam na starszego strzelca. (…)
– Rosjanie zatrzymali się po drugiej stronie Wisły.
Rzeź Woli
Prawdopodobnie spodziewali się, że po kilku dniach walk bez trudu wkroczą do miasta. Nie mieli zamiaru wspierać Armii Krajowej, walczącej o każdą ulicę, każdy kanał, każdy dom w imię polskiej godności. Straty powstańców rosły z każdym dniem.
Grupa, którą kierował „Elegant”, stanowiła część plutonu [Henryka Matuszczka]„Śmiałka”, wchodzącego w skład batalionu „Chrobry”. Za wszelką cenę musiała utrzymać pozycję przy ulicy Senatorskiej 32, obok szpitala.
Reklama
Tego samego dnia, 5 sierpnia 1944 roku, Gruppenführer SS Heinz Reinefarth rozpoczął odwetową akcję mordowania cywilów na warszawskiej Woli. W egzekucjach zginęło ponad 40 tysięcy osób. Reinefarth oczekiwał, że skłoni to innych do kapitulacji. Ale nic takiego nie nastąpiło.
Grupa „Blondynki” wie o rzezi na Woli i stawia zaciekły opór Niemcom atakującym szpital. Wkrótce jednak powstańcy muszą wycofać się kanałami w rejon Starego Miasta. Bronią tam barykady przy Długiej 15. Straty w ludziach i przegrupowywanie pozostałych przy życiu sprawiają, że „Blondynka” trafia do oddziału „Stefan Czarniecki”, którym dowodzi Lucjan Fajer „Ognisty”. (…)
– Byłam tam jedyną dziewczyną. Traktowali mnie jak chłopaka. 6 sierpnia rozdzielali świeżą bieliznę, mnie przypadły ogromne kalesony… Myliśmy się przy studni, na rogu ulicy. Wszyscy rozbierali się do połowy i dopytywali, czemu ja tak nie robię.
Zestrzelony halifax
Ma nowe zadanie. Broni pałacu Mostowskich. Ani chwili oddechu. Opowiadanie przyspiesza w takim samym rytmie, w jakim przyspieszają wydarzenia. W nocy 12 sierpnia zostaje zestrzelony angielski halifax i spada przy Miodowej 26. Ludność cywilna leje kubłami wodę, żeby ugasić powstające pożary, wyciąga spod gruzów ofiary.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Dwóch członków oddziału „Czarniecki” wymontowuje działo 22 milimetry umieszczone na skrzydle. Wszyscy są młodzi i niedoświadczeni, nikt nie potrafi obsługiwać tak nowoczesnego działka. 13 sierpnia na Starówce, jakieś 150 metrów od pozycji zajmowanych przez batalion, powstańcy zauważają niemiecki czołg. Prawdopodobnie porzucony.
– Instynkt ostrzegał mnie, żeby się do niego nie zbliżać. Koledzy jednak zaczęli ostrożnie do niego podchodzić i wtedy czołg wybuchł. Fala uderzeniowa rzuciła mnie na ścianę. To była pułapka. Na wiele godzin straciłam słuch. Dookoła leżały rozrzucone ludzkie szczątki, fragmenty wbiły się w ściany, pokrywały mury. (…)
Reklama
Walki o Dworzec Gdański
Kolejny cel: Dworzec Gdański. Batalion miał się tam przedrzeć kanałami i zaskoczyć Niemców. „Blondynka”, która już schodziła do włazu, zostaje zawrócona.
– Nie pozwolili mi iść, ponieważ byłam jedyną kobietą. Chronili mnie przed ogromnym ryzykiem, jakie sami ponosili. Wtedy tego nie rozumiałam i złościłam się na nich. Niemcy spodziewali się nas i obrzucili granatami. Kilku naszych zginęło, „Wisła” i „Elegant” zostali ciężko ranni. Dla „Eleganta” musieliśmy zorganizować łupki, żeby opatrzyć pogruchotaną nogę.
Reszta grupy zginęła wskutek nieustających bombardowań, które nastąpiły po ataku. „Blondynkę” przydzielono do innego batalionu, ale odmówiła, nie chcąc opuścić „Eleganta”, jedynego pozostałego przy życiu członka swej grupy. Niemcy byli coraz bliżej. Gdyby zostawiła „Eleganta”, nieuchronnie by go zastrzelili. Zdecydowała się szukać leków i ratunku w innym szpitalu.
„Strzelali do chorych, którzy starali się odczołgać”
Następnego dnia Niemcy otoczyli szpital i zagrozili, że go spalą. Część chorych wyszła z podniesionymi rękami. Zostali zastrzeleni. Na rozkaz Niemców do szpitala wkroczyli ukraińscy żołnierze.
Reklama
– Wyciągali pielęgniarki i gwałcili je na podwórzu. Rabowali i zabijali wszystkich stawiających opór. „Elegant” kazał mi wczołgać się pod jego nosze. Po chwili wpadli do sali, zabrali mu zegarek i teczkę, ale go nie zabili i nie zorientowali się, że leżę dokładnie pod nim. (…)
– Zanim Ukraińcy opuścili szpital, Niemcy podłożyli pod budynek ogień. Strzelali do chorych, którzy starali się odczołgać. (…)
„Elegant” błagał „Blondynkę”, żeby sama się ratowała, bo jemu, w jego stanie, z pewnością nie uda się przetrwać. Ona jednak ani myślała go posłuchać. Ciągnęła go właśnie w stronę schodów, gdy zauważyła dziecko z raną postrzałową, do którego mierzył ukraiński żołnierz.
„Płomienie były wszędzie”
Kiedy ją spostrzegł, wycelował do niej. Nacisnął spust, ale broń się zacięła. Zanim zdołał odblokować karabin, Danuta zdążyła przeciągnąć „Eleganta” pod mikroskopijny schowek, w którym kuliło się już pięć osób. Żołnierz był zbyt pijany, żeby szybko zareagować. Wystrzał padł, gdy wślizgiwali się do kryjówki. Szybko jednak dosięgnął ich tam ogień.
Reklama
– Musiałam ich ratować. Płomienie były wszędzie. Pokonaliśmy płonące drzwi i dotarliśmy do budynku przy Długiej 5.
Torując sobie drogę wśród płomieni, „Blondynka” przeciągała rannych na Freta 1. Było ciemno, pomimo blasku pożarów. Wiedziała, że jest tam piwnica, w której można znaleźć trochę żywności zgromadzonej przez powstańców. Odpoczywali przez kilka godzin, dopóki jęki rannych nie zwróciły uwagi Niemców.
Jeden z chorych, owładnięty paniką, wyskoczył z piwnicy. Krótka seria zakończyła jego życie, a usatysfakcjonowani Niemcy ruszyli dalej. „Blondynka” w towarzystwie jakiejś nieznajomej kobiety wypuściła się na poszukiwanie lekarstw. Nigdy więcej już jej nie ujrzała. Znalazła trochę wódki, która pozwalała uśmierzyć ból i swędzenie. Kiedy wróciła do piwnicy, żył jeszcze „Elegant” i dwóch innych.
– Następnego ranka znowu wyszłam. Podwórko budynku (mieścił się w nim klasztor) było zasłane spalonymi zwłokami. Unosiły się nad nimi chmary much.
„Połączył nas los”
W czasie jej kolejnej wyprawy po żywność i leki do piwnicy weszli Niemcy. Znaleźli jednego z rannych i podziurawili go kulami. Dwa dni później zmarł trzeci z ciężko rannych. Przy życiu zostali tylko „Blondynka” i „Elegant”.
Zakażenie nogi postępowało w piorunującym tempie, stan mężczyzny niebezpiecznie się pogorszył. Wytrzymali jeszcze sześć tygodni. „Blondynka” regularnie wyruszała na poszukiwania i zawsze wracała z pustymi rękami. Pewnego ranka natknęła się na dwie pielęgniarki, które powiedziały jej, że powstanie się skończyło.
Reklama
Miasto zniszczono, a mieszkańców wymordowano lub wypędzono. Doznała ulgi połączonej z rozpaczą, poczuła przypływ nadziei podszytej niepokojem. Przy pomocy pielęgniarek przetransportowała „Eleganta” do szpitala, gdzie z powodu gangreny natychmiast amputowano mu nogę. – Wtedy już wiedziałam, że zostanę przy nim na zawsze. Połączył nas los.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Davida Serrano Blanquera pt. Dziewczynka z walizki. Jej nowe polskie wydanie właśnie ukazało się nakładem wydawnictwa Bellona 2021.
8 komentarzy