Latem 1308 roku wojska brandenburskie zaatakowały Pomorze, które niespełna dwa lata wcześniej podporządkował sobie Władysław Łokietek. Monarcha, związany konfliktem z małopolskim możnowładztwem, nie był w stanie wysłać posiłków do oblężonego Gdańska. W tej sytuacji książęcy namiestnik Bogusza, kierujący obroną miasta, postanowił wezwać na pomoc Krzyżaków. Decyzja miała opłakane skutki.
Gdańsk z początku XIV wieku nie mógł zaimponować wielkością ani liczbą mieszkańców, a jego znaczenie jako portu wiązało się z położeniem. Składał się z osady miejskiej zajmującej rejon dzisiejszego Starego Miasta oraz z grodu książęcego, połączonego z podgrodziem zamieszkałym przez około dwa i pół tysiąca osób i rozpościerał się na obszarze niespełna trzech hektarów.
Reklama
Warunki krzyżackiej pomocy
Siedziba władcy była niewielka, średnica podwórca dochodziła do osiemdziesięciu metrów, a załoga mogła liczyć od trzystu do pięciuset ludzi. Gród i podgrodzie były bardzo dobrze zabezpieczone przed atakiem wałami drewniano-ziemnymi, wzmocnionymi dodatkowo kamieniami. To była trudna do sforsowania przeszkoda, zarówno od strony lądu, jak i z łodzi na Motławie.
Jednak walory obronne Gdańska okazały się zbyt słabym atutem w obliczu wroga. W jego murach mieli swoich zwolenników, którzy w decydującym momencie szturmu wsparli atakujących, co pozwoliło im bez większych strat zająć miasto. Gród się jednak oparł, ale wobec intensywnego ostrzału i kurczących się zapasów żywności — czas grał na niekorzyść jego obrońców.
Bogusza, namówiony przez przeora klasztoru dominikanów, postanowił wezwać na pomoc Krzyżaków, podobnie jak przed sześciu laty. Udało mu się wymknąć z twierdzy i dotrzeć do Elbląga, gdzie z mistrzem krajowym Henrykiem von Plotzkem ustalił warunki, na jakich Krzyżacy zgodzili się przyjść z pomocą gdańskiemu grodowi.
Mieli go przejąć na rok i bronić w tym czasie na własny koszt, po czym, gdyby zaszła konieczność dalszego pozostawienia załogi, poniesione z tego tytułu wydatki zrekompensowaliby w pełni Polacy. Wkrótce jednak, na żądanie Łokietka, zmieniono pierwotne ustalenia i Krzyżacy przejęli jedynie mniejszą część grodu.
Przybycie Krzyżaków
Pierwszemu przybyłemu oddziałowi przewodził komtur krajowy ziemi chełmińskiej Günter von Schwarzburg. Jego liczebność była niewielka, ale pojawienie się Krzyżaków spowodowało opowiedzenie się po stronie sędziego Boguszy, a tym samym i Łokietka, części pomorskiego rycerstwa, które dotychczas zajmowało postawę wyczekującą, obserwując przebieg wypadków i nie chcąc nieopatrznie stanąć po stronie słabszego.
Reklama
Teraz, w przekonaniu wielu, los przegranego był pisany Brandenburczykom (…). Nie pomylili się w swojej ocenie. Niedługo potem przybyły krzyżackie posiłki i ich oddział powiększył się do około czterystu ludzi, w tym dwustu białych płaszczy.
Rycerzom zakonnym i współdziałającym z nimi Polakom udało się rozbić w okolicy Kościerzyny pomoc nadesłaną z Nowej Marchii dla wojsk zajmujących Gdańsk i wkrótce, po kilku przegranych starciach w jego sąsiedztwie, Brandenburczycy zamienili się z oblegających w oblężonych.
Pierwsze polsko-krzyżackie starcie
W powstałej sytuacji jedynym sensownym zachowaniem z ich punktu widzenia stało się wycofanie, dopóki było to jeszcze możliwe. Ale wraz z napływem kolejnych krzyżackich oddziałów wyraźnie zaczęły psuć się stosunki z Boguszą i podległą mu załogą.
Do ich dramatycznego zaognienia doszło w chwili pojawienia się w Gdańsku Henryka von Plotzkego, który poczuł się zaskoczony zmianą ustaleń dotyczących wydania grodu i poczytał ją za próbę oszukania zakonu przez Łokietka. Krzyżacy zatrzymali namiestnika i zażądali wydania reszty grodu.
Reklama
W odpowiedzi Polacy twardo upomnieli się o swojego dowódcę. Doszło do starcia, padli pierwsi ranni i zabici. Ale udało się jeszcze zażegnać groźbę wybuchu poważniejszych walk. Bogusza odzyskał wolność, Polacy wydali swoją część grodu, a Krzyżacy w dokumencie podpisanym i opieczętowanym przez komtura Henryka von Plotzkego zobowiązali się bronić go nadal i wydać po ustaniu niebezpieczeństwa, natychmiast po wypłacie równowartości poniesionych przez nich wydatków.
Rzeź mieszkańców Gdańska
Chyba właśnie wówczas, albo krótki czas później, uświadomili sobie, jak słaba musi być jednocząca się w znoju Polska, skoro namiestnik Łokietka zgodził się przekazać im w posiadanie najważniejszy gród Pomorza wraz z Wisłoujściem stanowiący okno na Bałtyk.
I jeśli nawet wcześniej nie planowali jego zagarnięcia, to od tego momentu taka myśl stała się im bliska niezależnie od wizerunkowych i propagandowych strat, jakie mogły się z tym wiązać.
Teraz sprawy potoczyły się szybko i w sposób tragiczny dla mieszczan oraz przebywających w Gdańsku kilkunastu rycerzy. W żaden sposób niesprowokowani Krzyżacy uderzyli na miasto i po kilku dniach walk, w nocy z 12 na 13 listopada 1308 roku, wdarli się w obręb murów. Nastąpiło pandemonium okrucieństwa.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Rozpętana rzeź, która zaczęła się już po zdobyciu Gdańska, nie była podyktowana względami czysto wojskowymi, lecz miała spełnić jednocześnie dwa cele: usunąć spośród żywych stronników Łokietka i Brandenburczyków, a jednocześnie przerazić mieszkańców i załogi innych pomorskich miast i grodów, odbierając im chęć stawiania oporu. Długosz pozostawił przejmujący obraz krzyżackich mordów w Gdańsku:
Wrogowie wpuszczeni przez jedną bramę zajmują miasto, a wszystkich rycerzy, panów i szlachtę pomorską i — co jest okrutniejsze — wszystek lud mordują i różnymi sposobami pozbawiają życia. A nie przepuszczają nikomu z Polaków, nie oszczędzają żadnego stanu, żadnej płci ani wieku. Zarówno dorosłych, jak młodzież, dzieci i niemowlęta przy piersi bez miłosierdzia mordują (…)
Reklama
Rzadko dawniej wylano więcej polskiej krwi przy zdobywaniu jakiejś miejscowości, rzadko rzeź była bardziej nieludzka. Nie było żadnego rodzaju gwałtu i okrucieństwa, którego by ku zatracie Polaków nie użyła sroga ręka wrogów.
Ile było ofiar?
Z opisu kronikarza można odnieść wrażenie, że pod krzyżackimi mieczami padły tysiące mieszkańców Gdańska; w korespondencji przerażonego „wyczynem” zakonników papieża pojawić się miała liczba dziesięciu tysięcy zabitych.
Jednak to mit, podobny do wielu innych, mocno zakorzeniony w świadomości i równie mocno odbiegający od rzeczywistości. We współczesnej polskiej historiografii pojawiają się dane zdecydowanie niższe, w niektórych przypadkach wręcz zaskakująco niskie.
Należy bowiem przyjąć szacunek określający liczbę zamordowanych na „nie więcej niż stu”, jak rzecz ujmuje Kazimierz Jasiński w szkicu Zajęcie Pomorza Gdańskiego przez Krzyżaków w latach 1308–1309, i w czym wtóruje mu Marian Biskup na kartach Wojny Polski z Zakonem Krzyżackim 1308–1521.
Reklama
Bliższa prawdy wydaje się ocena wskazująca na kilkaset do około tysiąca ofiar, tak jak to opisuje chociażby Błażej Śliwiński w książce Rzeź i zniszczenie Gdańska przez Krzyżaków w 1308 roku. Ile by ich nie było, budząca grozę wieść o barbarzyństwie Krzyżaków rozniosła się lotem błyskawicy po Pomorzu Wschodnim, całkowicie paraliżując wolę walki.
Błyskawiczne zajęcia Pomorza
Nieliczne wojska zakonu z łatwością opanowały jego większą część, za wyjątkiem Świecia i sąsiadujących z nim terenów. Początkowo niektóre z osad były doszczętnie grabione i palone, jak Nowe i gród w Tczewie, którego załoga nie podjęła walki, ale Krzyżacy szybko doszli do przekonania, że nie warto niszczyć czegoś, co przy odrobinie szczęścia może przecież przejść na ich własność.
Tragiczny los spotkał jednak i Gdańsk, gdyż Krzyżacy bali się, że powtórnie może wpaść on w ręce Brandenburczyków, to zaś mogło oznaczać wzięcie ich w kleszcze, gdyż spodziewali się także walki z Łokietkiem.
Wszystko, co ocalało z poprzednich działań — mury i część domostw — zostało w ciągu kilku tygodni rozebrane rękami pozostałych przy życiu mieszczan. Oni sami, pozbawieni dachu nad głową, zmuszeni byli zadbać o swój los na progu nadchodzącej zimy, a to nie należało do rzeczy łatwych.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Sławomira Leśniewskiego pt. Krzyżacy. Czarno-biała legenda (Wydawnictwo Literackie 2022).
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.