W 1305 roku, w następstwie przedwczesnej śmierci dwóch królów z dynastii Przemyślidów, po krakowski tron sięgnął, marzący o nim od lat, Władysław Łokietek. Pierwsza wizyta na Wawelu nie mogła jednak raczej napawać dynasty dumą i satysfakcją. Czy zamiast wspaniałej twierdzy książę przejął stertę popiołów?
Kilka różnych źródeł potwierdza, że w ostatnich miesiącach czeskiego panowania nad Polską doszło do jednej z największych katastrof w dziejach Wawelu.
Reklama
Dokładna data wydarzenia budzi wątpliwości. Według tak zwanego Kalendarza krakowskiego rzecz zdarzyła się w maju 1305 roku. W świetle lokalnych roczników i kronik – raczej rok później, na początku maja 1306 roku. A zarazem na zaledwie kilka dni przed tym, jak Władysław Łokietek wkroczył na stołeczne wzgórze.
Niszczycielski pożar Wawelu
W pobliżu miejskiego kościoła Wszystkich Świętych – stojącego na pustym dzisiaj placu o tej samej nazwie, w odległości niespełna pół kilometra od Wawelu – doszło do przypadkowego zaprószenia ognia. Dzień był ciepły, suchy, a przede wszystkim wietrzny. Płomienie szybko ogarniały kolejne drewniane domy. Spłonął szpital, straty w mieście oceniano jako „wielkie”. Jeszcze większe były chyba jednak zniszczenia na Wawelu.
W annałach z XIV stulecia zapisano, że „wiatr przeniósł ogień nad kościół katedralny”. Szerszą panoramę kataklizmu odmalował Jan Długosz na kartach Roczników czyli kronik sławnego Królestwa Polskiego. Z jego opowieści wynika, że pożoga była tak straszliwa, iż ołowiany dach katedry stopił się do szczętu.
Wątek wzbudził szczególne zainteresowanie XV-wiecznego dziejopisarza, posłużył mu bowiem za pretekst do prywatnych wynurzeń z zakresu budownictwa. „Wypadek ten może być nauką i przestrogą dla potomnych, ażeby w pokrywaniu kościołów nie zawierzali blachom ołowianym, wygląd tylko świetny i okazały mającym, ale raczej używali dachówek, nawet jeśli te są mniej ozdobne i błyszczące” – komentował Długosz.
Reklama
„Pękały mury i ściany”, zamek „zgorzał ze szczętem”
Według kroniki niesamowita temperatura sprawiła, że aż „pękały mury i ściany” świątyni. Od stojącej w płomieniach katedry zaraz zajęły się też inne zabudowania na wzgórzu. Źródła najbliższe wydarzeniom nie rozwijały tego tematu. Trudno się zresztą dziwić ich autorom: dla zakonników spisujących kościelne annały sprawą najwyższej wagi było zniszczenie siedziby biskupstwa.
Wszystko inne schodziło na plan dalszy, Łokietek nie miał zaś własnego kronikarza. Dopiero Jan Długosz stanowczo stwierdził, że w roku 1306 zgorzał „za szczętem” cały „zamek krakowski, ze swoimi wieżami, pałacami, domami i innymi z drzewa zabudowaniami”.
Nikt nie podaje w wątpliwość, że pożar poczynił srogie szkody poza kompleksem katedralnym. Dokładna skala katastrofy pozostaje jednak zagadką.
Czy Jan Długosz nagiął fakty?
Jan Długosz tworzył przeszło półtora wieku po wydarzeniach. Opierał się na starszych źródłach, a jako kanonik, rektor krakowskiej szkoły katedralnej i nauczyciel dzieci królewskich regularnie bywał na Wawelu i miał dostęp do tutejszych bibliotek oraz archiwów. Wszystko to przemawia na korzyść jego relacji o wydarzeniach z początku XIV wieku.
Należy jednak brać też pod uwagę, że Długosz często posuwał się do wyolbrzymień czy nawet zafałszowań, zwłaszcza gdy pisał o odległych czasach. Od ścisłych faktów ważniejsze było dla niego stworzenie spójnej opowieści, wywierającej odpowiedni, dydaktyczny efekt. Dlatego na przykład zarzucił Władysławowi Łokietkowi, że za młodu „nastawał na cześć dziewic i matron”, a więc był gwałcicielem. Popełnione grzechy miały sprawić, że Bóg przestał okazywać niskiemu księciu łaskę. Łokietek stracił tron i musiał uciekać z kraju. Do władzy powrócił dopiero po tym, jak odbył pokutę i zrozumiał swe błędy.
Znawcy tematu są pewni, że cały wątek przestępstw seksualnych monarchy Długosz wyssał z palca, nie znajduje on bowiem potwierdzenia w żadnych materiałach, z których korzystał dziejopis. Obrzydliwe oskarżenie było mu jednak potrzebne, by nadać perypetiom Piasta kształt bliski… żywotom świętych.
Kronikarz mógł mieć również powody, żeby nadmiernie podkreślać stopień dewastacji Wawelu. Dzięki temu bardziej spektakularnie brzmiały opisy wielkich przedsięwzięć prowadzonych na wzgórzu w kolejnych dekadach. Ale czy faktycznie Długosz nagiął fakty?
Reklama
Prawdziwy stan zamku na Wawelu na początku XIV stulecia
Doktor Stanisław Tomkowicz, który badał losy zamku wawelskiego na początku XX stulecia, odpowiadał przecząco. Jego zdaniem gród „zgorzał ze szczętem”, jak podano w źródle, a sytuacja na wzgórzu mogła być tak straszna, że Łokietek w ogóle nie zamieszkał w 1306 roku na Wawelu, ale w innym miejscu pod Krakowem. W taką interpretację trudno jednak uwierzyć.
Żaden pożar, nawet najstraszniejszy, nie mógł podważyć symbolicznej rangi miejsca. Dla księcia lepiej było stanąć choćby w prowizorycznej chacie lub namiocie rozbitym na spopielonym wzgórzu, niż gnieździć się z dala od tradycyjnego centrum władzy.
Pewne ostrożne wnioski można wyciągać z badań archeologicznych. Stan zachowania fortyfikacji i budynków zamkowych, o których dzisiaj wiadomo już, że powstały przed czasami Łokietka, pozwala sądzić, że kamienna zabudowa Wawelu w większości przetrwała kataklizm.
Zresztą już w 1306 roku nowy książę wystawił mieszczanom krakowskim pisemną gwarancję, że nie będzie próbował łączyć miasta i zamku murami. Trudno podejrzewać, że taki pomysł – bądź taka obawa – w ogóle mogłyby zaistnieć, gdyby w następstwie pożogi Wawel stracił znaczną część swoich umocnień.
Reklama
Również Biały Pałac – główna część rezydencji monarszej – wciąż stał po tym, jak zwalczono płomienie. A przynajmniej stały jego okopcone, teraz już czarne, ściany.
Należy się domyślać, że zawalił się dach, spłonęły drewniane stropy, a wraz z nimi zniszczało też wyposażenie rezydencji. Chyba w najpoważniejszym stopniu kryzys odcisnął się jednak na zabudowie zamku dolnego. Do przełomu XIII i XIV wieku wciąż była ona w ogromnej większości drewniana. Pożoga dała pretekst do radykalnych przemian na wzgórzu, ale także do zastępowania pochłoniętych przez ogień konstrukcji domami z cegły.
****
Powyższy tekst powstał w oparciu o moją książkę pt. Wawel. Biografia. To pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski: o życiu władców, ich apartamentach, zwyczajach, o setkach innych lokatorów Wawelu i o fascynujących zdarzeniach, które rozgrywały się na smoczej skale przez ponad tysiąc minionych lat.