W 1595 roku doszło do jednego z największych pożarów w dziejach zamku królewskiego na Wawelu. Popularna legenda mówi, że właśnie po nim król Zygmunt III Waza zdecydował się przenieść stolicę do Warszawy. W rzeczywistości jednak krakowska rezydencja wcale nie została zaniedbana w następstwie pożaru. Król wcale też jej jeszcze permanentnie nie porzucił. Wawel odnowiono wielkim kosztem, a wnętrza otrzymały zupełnie nową formę. Zwłaszcza jedno z nich musiało robić prawdziwie olśniewające wrażenie.
Po pożarze z roku 1595 Wawel nie został zrazu ani porzucony, ani zaniedbany. Prace naprawcze podjęto natychmiast. Kamerdyner Georg Schiechel stwierdził po kilku tygodniach, że budowa już postępowała „żwawo”. Badacz wawelskich pożarów Antoni Franaszek również podkreślał, że „król, niezrażony nieszczęściem, wkrótce przystąpił do odbudowy zamku”.
Reklama
Celem Zygmunta III Wazy nie było samo tylko przywrócenie stanu sprzed katastrofy. Przez niespełna pół wieku, jakie upłynęło od śmierci jego dziadka, bardzo zmieniły się elitarne gusta. Katastrofa stała się zaś dobrą okazją, żeby nadać Wawelowi formę odpowiadającą epoce i spełniającą potrzeby nowego monarchy.
Wawel w czasach baroku
O renowacji pałacu z przełomu XVI i XVII stulecia historycy sztuki piszą, że była prowadzona pod wpływem trendów schyłkowego manieryzmu oraz wczesnego baroku, czy też konkretnie – baroku rzymskiego. Wszystkie te etykiety są oczywiście czysto umowne, nawet arbitralne. Pozostaje jednak faktem, że czasy kontrreformacji, na jakie przypadło panowanie pierwszego polskiego Wazy, miały specyficzne predylekcje.
Jak sugestywnie komentował Stanisław Tomkowicz, „nerwy ludzkie końca XVI wieku potrzebowały silnych wrażeń plastycznych”. W cenie były teraz ciężkie, pompatyczne dekoracje, przepełnione detalami i obficie korzystające z kontrastów oraz światłocienia.
Rezygnowano z gładkich powierzchni, wypełnianych tylko freskami, tkaninami czy obiciami. Ściany i sklepienia „pokryły się splotami ornamentów o liniach zamaszystych i mocnych wypukłościach”. Oczywiście już wcześniej w pałacach ceniono zbytek. Teraz jednak nieograniczony przepych stał się cechą nieodzowną i dominującą.
Reklama
Pokoje nowe i „staroświeckie”
We wnętrzu pałacu remont z lat 1595–1603 objął przede wszystkim drugie piętro gmachu północnego, a więc sale, które zostały spustoszone przez pożar i które uprzednio służyły za reprezentacyjny apartament monarchy.
Ponadto odnowiono belwederek (mylnie nazywany Kurzą Stopką) i górne poziomy wieży Duńskiej. Całkowicie przebudowana została jeszcze jedna z głównych klatek schodowych. Właśnie z inicjatywy Zygmunta III Wazy powstały tak zwane schody Senatorskie między domem króla i królowej.
Inne pokoje rezydencji zachowały jednak wcześniejszą, renesansową formę. Odtąd pisano o nich, że są ozdobione na modłę „staroświecką”.
Nowe oblicze zamku królewskiego na Wawelu
Goście Wawelu nie kryli zdziwienia skalą kontrastu. Pewne wyobrażenie o zaistniałych różnicach daje zresztą także dzisiejszy wygląd sal muzealnych zamku. Na piano nobile, najwyższym, reprezentacyjnym piętrze, wnętrza skrzydła wschodniego zostały odtworzone w formie przywodzącej na myśl XVI stulecie. Te po stronie północnej ozdobiono jednak tak, aby nawiązywały do czasów Zygmunta III, nie zaś Zygmunta I.
Reklama
Na Wawelu barokowym szczególną uwagę zwracały nowe formy stropów, wykańczanych stiukiem, a więc masą wapienną imitującą kamień. Łatwy w obróbce materiał formowano na kształt wstęg, pęków owoców, ozdobnych obramień i główek aniołków. Nowinką było też dzielenie stropów na geometryczne kwatery, w które wprawiano malowidła wykonane na płótnie.
Dokładano starań, żeby stylistyka nie tylko imponowała, ale wręcz przytłaczała. Zarówno portale drzwiowe, jak i kominki stały się bardziej masywne. Chętnie wybierano także ciężkie meble, nazywane gdańskimi, choć w typie zapożyczonym z Niderlandów.
Znacząco zmieniła się kolorystyka. W cenie nadal było ponadczasowe złoto, poza tym jednak sięgano po barwy ciemne, zwłaszcza – jak podkreślał Tadeusz Mańkowski – po kolor kawowy.
Epoka marmuru
Na estetykę pałacu ogromnie wpłynęło wprowadzenie nowego materiału, wcześniej stosowanego tylko w katedrze: marmuru. Właśnie marmur stał się wizytówką wspaniałych schodów Senatorskich.
Reklama
Wyłożono nim stopnie na wszystkich poziomach, od parteru aż po piano nobile. Ten sam kamień, wydobywany w świętokrzyskich Chęcinach, pokrył posadzki, krużganki, nawet portale, kominki, a miejscami i ściany rezydencji.
Na podłogach układano go w kratkę, na przemian czarny i biały. Kompozycja, odtworzona dzisiaj w części sal zamkowych, może się wydawać z naszej perspektywy aż zaskakująco prosta, jest jednak autentyczna i zgodna z gustami baroku.
Ptaszkowy pokój (albo sala pod Ptakami) na Wawelu
Zygmunt III Waza wzorem Jagiellonów kupował arrasy, wysłał też swojego reprezentanta do Persji, aby zamówił tam kobierce wykonane sztuką wschodnią, ale według zadanego wzoru – miały bowiem zawierać herby Rzeczpospolitej.
Tkaniny, wcześniej wyznaczające całą stylistykę rezydencji, teraz były już jednak tylko dodatkiem do marmurów, stiuków i stropów ociekających złotem. W epoce wszechobecnego ornamentu uwagę zwracały przede wszystkim ozdoby trójwymiarowe.
Wyjątkowo chętnie komentowano sposób, w jaki została udekorowana sala audiencyjna króla na szczycie Kurzej Nogi. Dzisiaj jest to tak zwana sala Pod Ptakami. Nazwa pochodzi właśnie z czasów wazowskich, choć pierwotnie używano formy nieco swobodniejszej.
Niezwykła dekoracja
W źródłach można spotkać się ze wzmiankami o „ptaszkowym pokoju”. Określenie wzięło się od dość niezwykłego rozwiązania. Pod sufitem podwieszono białe orły „herb Polski wyrażające”.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Nie były to jednak proste tarcze, lecz srebrne figury czy wręcz automaty z ruchomymi elementami. Przybysz z Francji, Jean de Laboureur, pisał z zachwytem w połowie XVII wieku, że „najmniejszy podmuch wiatru poruszał i ożywiał” te ozdoby, a efekt był „tak naturalny, że zwodził zarówno umysł, jak i oczy”. Inne teksty podają, że poza ptakami pod stropem „na drutach żelaznych” wisiały też ludzkie figury albo może same głowy.
Nie wiadomo, kto stworzył tę urzekającą aranżację. Można tylko zgadywać, że ozdoba tak ważnego pokoju powstała na polecenie czy może nawet wedle wizji króla. Ogółem Zygmunt starał się mieć bezpośredni wpływ na remont pałacu. Na kartach rachunków wielkorządowych z lat 1602–1603 wprost wspominano o pracach wykonywanych „za ustnym rozkazaniem Jego Królewskiej Mości”.
Reklama
Salę Pod Ptakami poza figurami ozdobiła jeszcze seria malowideł. W przeciwieństwie do dziadka pierwszy polski Waza zdecydował się nie na krańce według obcych wzorów, ale na obrazy chwalące jego własne osiągnięcia. Można było oglądać na nich sceny batalistyczne z toczonej w tym czasie wojny moskiewskiej.
Ogólny efekt musiał imponować. Tadeusz Mańkowski posunął się nawet do stwierdzenia, że dekoracja „ptaszkowego pokoju” stanowiła jak gdyby barokową odpowiedź na renesansowy wystrój sławnej sali Pod Głowami. O ile jednak część głów wawelskich udało się odnaleźć i ponownie wyeksponować, o tyle ruchome ptaki Zygmunta III Wazy bezpowrotnie przepadły.
****
Powyższy tekst powstał w oparciu o moją książkę pt. Wawel. Biografia. To pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski: o życiu władców, ich apartamentach, zwyczajach, o setkach innych lokatorów Wawelu i o fascynujących zdarzeniach, które rozgrywały się na smoczej skale przez ponad tysiąc minionych lat.