Był jednym z najlepiej zarabiających pisarzy przedwojennej Polski. Pozował na poetę, „który chodził bez butów”

Strona główna » Międzywojnie » Był jednym z najlepiej zarabiających pisarzy przedwojennej Polski. Pozował na poetę, „który chodził bez butów”

Obecnie Kornel Makuszyński kojarzy się głównie z postacią Koziołka Matołka. W dwudziestoleciu międzywojennym uchodził jednak za prawdziwego króla Midasa polskiej literatury. Niezależnie, jaką jej dziedziną się zajmował, osiągał ogromny sukces, za którym szły wielkie pieniądze. O tym ile zarabiał i jaka jego cecha najbardziej drażniła przyjaciół pisze Sławomir Koper w książce pt. Tajemne życie autorów książek dla dzieci.

Makuszyński zawsze dbał o honoraria autorskie, wychodząc z założenia, że pisarz powinien czerpać zyski ze sprzedaży swoich utworów. Początkowo główne źródło jego dochodów stanowiła praca dziennikarska w lwowskim „Słowie Polskim”, gdzie był recenzentem teatralnym, a następnie sekretarzem redakcji.


Reklama


W redakcji „Rzeczpospolitej”

Na rok przed wybuchem I wojny światowej objął stanowisko kierownika literackiego Teatru Miejskiego we Lwowie, a po odzyskaniu niepodległości przeprowadził się do Warszawy. Został wówczas zmobilizowany i służył w Referacie Literackim Armii Ochotniczej razem ze Stefanem Żeromskim i Bolesławem Leśmianem.

Cała trójka wspólnie redagowała prasę frontową i broszury patriotyczne, zaś Makuszyński pisał jeszcze pieśni żołnierskie. Zostały one wydane w dwóch zbiorach, a jedna z piosenek (Maki. Ej, dziewczyno) wykonywana jest do dzisiaj. Zyskała nawet uznanie śród młodszego pokolenia, ale zawdzięcza to antysowieckiej przeróbce tekstu z lat 70., którą w ostatnich latach wzbogacił zespół Kult, włączając piosenkę do swojego repertuaru.

Karykatura przedstawiająca Kornela Makuszyńskiego z 1910 roku (Kazimierz Sichulski/domena publiczna).
Karykatura przedstawiająca Kornela Makuszyńskiego z 1910 roku (Kazimierz Sichulski/domena publiczna).

Po wojnie Makuszyński dołączył do zespołu „Rzeczpospolitej”, a następnie przeniósł się do „Warszawianki”, której endecki profil bardziej mu odpowiadał. Jednak publikował również w czasopismach o znacznie lżejszym charakterze. Należała do nich „Pani” wydawana przez Gustawa Zmigrydera, właściciela luksusowego salonu z damską odzieżą i bielizną przy ulicy Czystej 2 w Warszawie.

Wydawca płacił swoim autorom tak wysokie honoraria, że złośliwi mawiali, iż tracił w ten sposób wszystkie zyski ze swojego salonu (…) . Makuszyński cieszył się zresztą specjalnymi względami Zmigrydera, co potwierdza relacja rysownika, Jerzego Zaruby:


Reklama


Pamiętam, jak przyszedł kiedyś pikolak z modnej wówczas Astorii z listem od Makuszyńskiego. Gucio przeczytał, uśmiechnął się szczęśliwie, pogmerał w grubym portfelu i wkładając do koperty dość pokaźną sumkę, zaczął się chwalić: – Ach, ten Kornel. Patrzcie, co pisze: „Kochany Guciu, wykup mnie z Astorii, bo nie mam na zapłacenie rachunku. Będzie to nowe a conto. Całuję, Twój Kornel M.”.

„Zarzucił półki księgarskie dziesiątkami tomów”

Dochody z publicystyki stanowiły podstawę bieżących finansów Makuszyńskiego, ale poważne pieniądze zarabiał dzięki honorariom literackim. Jego książki biły rekordy popularności i niektórzy twierdzili, że Kornel – jako jeden z nielicznych literatów – mógł popijać kotlety w Astorii trunkami bardziej szlachetnym od wody.

Oczywiście wzbudzało to zawiść kolegów po piórze, którzy przyznawali, że zazdroszczą mu sukcesów finansowych, ale niekoniecznie samych utworów. Zarzucano Makuszyńskiemu, iż w jego twórczości nie ma nic odkrywczego, a o powodzeniu decyduje wyłącznie schlebianie gustom czytelników.

Do największych krytyków pisarza należał lwowski poeta, Jan Zahradnik, który w 1927 roku opublikował nawet broszurę Kornel Makuszyński we wklęsłym zwierciadle:

Tajemne życie autorów książek dla dzieci
Tekst stanowi fragment książki Sławomira Kopra pt. Tajemne życie autorów książek dla dzieci (Wydawnictwo Fronda 2021).

Człowiek ów zarzucił półki księgarskie dziesiątkami tomów swoich książek; publiczność od razu półki te opróżniła i czekała nowego transportu. Człowiek ów wreszcie zapełniał setki felietonów w czasopismach; czasopisma te zaczęto kupować dla jego felietonów.

Zahradnik wyrażał żal, że dzieła Żeromskiego, chociaż bez wątpienia wyższej próby, nigdy nie osiągną podobnych nakładów. Zarzucał także Makuszyńskiemu, że w rzeczywistości jest pisarzem wtórnym, który nigdy nie potrafił przełamać własnych ograniczeń.


Reklama


Najbardziej było to widoczne w poezji, gdy pozostawał wyłącznie epigonem Słowackiego i Staffa. Natomiast jego słynne poczucie humoru miało być wzorowane na powieściach Sienkiewicza i przekładach literackich Boya-Żeleńskiego.

Laureat Państwowej Nagrody Literackiej

Szczególną irytację autora pamfletu wzbudziło przyznanie Makuszyńskiemu Państwowej Nagrody Literackiej za 1926 rok. Sprawa faktycznie wywołała duże poruszenie w środowisku literackim, tym bardziej że nagrodzona Pieśń o ojczyźnie nie była utworem najwyższych lotów.

Jan Zahradnik żałował że Makuszyński był znacznie poczytniejszy od Żeromskiego (domena publiczna)

Dodatkowy problem stanowił fakt, że poprzednim laureatem został Żeromski, a samą nagrodę przyznano dopiero po raz drugi. Poza tym Makuszyński zainkasował z tego tytułu 5 tysięcy złotych, podczas gdy urzędnik zarabiał wówczas około 200 złotych miesięcznie. Wszyscy też pamiętali, że rok wcześniej pisarz wydał Bezgrzeszne lata, które okazały się ogromnym sukcesem finansowym.

Kara za skąpstwo

Makuszyński rzeczywiście był jednym z najlepiej zarabiających polskich autorów, ale w swojej twórczości lubił pozować na „chudego literata”. Zgodnie bowiem z polską tradycją pisarz nie powinien się chlubić zamożnością, którą zawdzięczał własnemu talentowi.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Najlepiej, gdyby mieszkał na poddaszu, przymierał głodem i pluł krwią, dogorywając na suchoty. [Antoni Słonimski wspominał:]

O sobie pisał zawsze jako o poecie, który chodził bez butów. Dostał był w tym czasie w dożywociu pięćset złotych miesięcznie jako nagrodę miasta Poznania. Napisałem wtedy: „Nie będzie już Kornel biadał, że musi wronę złapać na święta, bo nie ma na indyka. Nie przeczytamy już nigdy, że Kornel zemdlał, gdy zobaczył stuzłotówkę. Z sercem w herbie, w butonierce i w brzuchu nie będzie się już musiał ukrywać z piciem szampana”.

Przyjaźniąc się ze Słonimskim i Lechoniem, Makuszyński musiał stale zachowywać najwyższą czujność, gdyż skamandryci przejawiali wyjątkowo złośliwe poczucie humoru. Gdy zatem ogłosił, że organizuje składkowe (!) przyjęcie urodzinowe, postanowili ukarać go za skąpstwo.


Reklama


Wspólnie z Leonem Schillerem zakupili dla jubilata: 12 gipsowych popiersi Kościuszki, osiem desek do prasowania, 20 kilogramów buraków, cztery balie, furmankę koksu i dwa tysiące gilz do papierosów. Wszystko to wysłano na adres Makuszyńskiego.

W efekcie goście w ogóle nie mogli przedostać się do mieszkania, a sam jubilat na dwa dni musiał się przenieść do hotelu. Nie miał jednak pretensji do dowcipnisiów. Jemu także nie brakowało poczucia humoru, a skamandrytów określał jako „kochanych wariatów”.

Mieczysław Frenkiel, Julian Fałat Kornel Makuszyński na zdjęciu z 1928 roku (domena publiczna).
Mieczysław Frenkiel, Julian Fałat Kornel Makuszyński na zdjęciu z 1928 roku (domena publiczna).

Członek Polskiej Akademii Literatury

Ukoronowaniem pozycji zawodowej Makuszyńskiego było przyjęcie go w poczet członków Polskiej Akademii Literatury. To wybitnie ekskluzywne grono składało się z 15 pisarzy, a w jego szeregi można było wejść wyłącznie po śmierci jednego z poprzedników.

Pan Kornel został dokooptowany do Akademii w 1937 roku, ale doszło do tego w nietypowy sposób: zajął bowiem miejsce Wincentego Rzymowskiego, który po oskarżeniu o plagiat musiał zrezygnować z członkostwa. Przynależność do PAL przynosiła również określone profity finansowe. Miesięczny ryczałt wynosił 300 złotych (później zmniejszono go o 1/3), a za wyjazdowe spotkania płacono 250 złotych.


Reklama


Stanowiło to poważny zastrzyk gotówki dla każdego autora, zaś jedynym problemem był fakt, że na posiedzeniach faktycznie sprawdzano obecność. Natomiast Makuszyński coraz więcej czasu spędzał w Zakopanem, co automatycznie zmniejszało jego dochody. Zarabiał jednak tak wiele z innych źródeł, że nie zwracał na to specjalnej uwagi.

Wieniec z liści laurowych

Czuł się człowiekiem spełnionym, chociaż starał się to ukrywać pod pozorami skromności. Czasami jednak, szczególnie po alkoholu, potrafił dać do zrozumienia, jak wysoko ceni własną osobę.

Kornel Makuszyński (trzeci od prawej) w Zakopanem. Zdjęcie z 1931 roku (domena publiczna).
Kornel Makuszyński (trzeci od prawej) w Zakopanem. Zdjęcie z 1931 roku (domena publiczna).

Miał okazję przekonać się o tym plastyk, Zdzisław Czermański, który dostał zamówienie na portret Makuszyńskiego. Spotkał się z nim w jednym z zakopiańskich lokali, gdzie pisarz relaksował się w towarzystwie Leopolda Staffa, i zapytał o specjalne życzenia. [Czermański wspominał:]

„Kornel z lekkim uśmiechem mającym pokryć – jak się za chwilę okazało – nieskromność zrobił okrągły ruch ręką naokoło swojej głowy. Nie zrozumiałem. Kółko nad głową, on ma to na myśli? Chyba nie aureolę? A może chciałby mieć na portrecie łysinę przykrytą włosami?


Reklama


Nie, to niemożliwe! Z jego poczuciem śmieszności tego na pewno by sobie nie życzył. (…) Staff wskazał mi wzrokiem napełnione kieliszki i zarecytował:

– „Tu Laura, patrząc z chlubą na cień swej urody, lubiła włos rozplatać i zakwiecać skronie”.

Znałem ten wiersz, (…) a Staff trącając się ze mną, jeszcze dodał:

–„Niech mnie na zawsze ten wianek otoczy”.

Leopold Staff (domena publiczna).
Leopold Staff (domena publiczna).

Wypiłem i zrozumiałem. Idzie tu o wieniec. Uśmiechnąłem się do Makuszyńskiego.

– Wieniec z róż czy wieniec laurowy?

– Raczej laurowy – odpowiedział Kornel. – Rozumiesz, przy mojej czerwonej gębie róże by blado wypadły.

Nakłady idące w dziesiątki tysięcy egzemplarzy

Miał do tego prawo, gdyż w czasach, gdy przeciętny nakład książki wynosił około 3 tysięcy, Bezgrzeszne lata w kilkanaście miesięcy osiągnęły sprzedaż 30 tysięcy. Natomiast Rzeczy wesołe do 1927 roku doczekały się aż ośmiu wydań, a warto pamiętać, że zbiory piosenek żołnierskich wydrukowano w liczbie 200 tysięcy i nakład został wyczerpany.


Reklama


Zapewne jednak pisarz nie podejrzewał, że nieśmiertelną sławę zapewni mu komiks. Inna sprawa, że Makuszyński faktycznie miał rację, gdy twierdził, że wieniec z różami nie będzie pasował do jego fizjonomii. Nie chodziło już nawet o cerę, lecz raczej o całość postury.

Miał bowiem znaczną nadwagę i był kompletnie łysy, a przy tym na jego twarzy zawsze gościł jowialny uśmiech (mawiał przecież, że ma słońce w herbie). Wyglądał jak obrazkowy przykład zadowolonego z siebie człowieka sukcesu, zatem rzeczywiście wieniec laurowy znacznie bardziej odpowiadał jego osobowości.

Źródło

Powyższy tekst stanowi fragment książki Sławomira Kopra pt. Tajemne życie autorów książek dla dzieci. Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Fronda w 2021 roku.

Nieznane fakty z życia ludzi, którzy stworzyli twoje dzieciństwo

WIDEO: Handel ludźmi w dawnej Polsce

Autor
Sławomir Koper

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.