Zdobycie bieguna południowego przez Roalda Amundsena. Jak Brytyjczycy zareagowali na wieść o swojej porażce?

Strona główna » XIX wiek » Zdobycie bieguna południowego przez Roalda Amundsena. Jak Brytyjczycy zareagowali na wieść o swojej porażce?

W marcu 1912 roku brytyjską prasę obiegła informacja o tym, że wyprawa polarna kierowana przez Roberta Falcona Scotta zdobyła biegun południowy. Szybko okazało się jednak, że tak naprawdę laur pierwszeństwa przypadł Norwegowi Roaldowi Amundsenowi. O tym, jak do tego doszło oraz o reakcjach wyspiarzy na porażkę ich rodaka pisze Anne Fletcher w książce pt. Wdowy Antarktydy.

7 marca 1912 roku statek Fram dowodzony przez Roalda Amundsena wpłynął do portu w Hobart na Tasmanii. Wyprawa Norwega została wzorowo zaplanowana, dzięki czemu podróż z bazy na biegun południowy i z powrotem trwała zaledwie dziewięćdziesiąt dziewięć dni.


Reklama


Pierwsi ludzie na biegunie południowym

W ekspedycji Scotta uczestniczyło łącznie sześćdziesięciu pięciu ludzi, z czego trzydziestu jeden wylądowało na Antarktydzie. Byli wśród nich oficerowie, marynarze, naukowcy oraz dwaj Rosjanie odpowiedzialni za opiekę nad zwierzętami.

Wszyscy oni mieli pomagać w eksplorowaniu kontynentu i prowadzeniu badań naukowych. Zabrali ze sobą siedemnaście kuców, trzydzieści psów i dwie pary zmotoryzowanych sań (trzecia wpadła pod lód podczas rozładunku i zatonęła). Ze względu na skalę przedsięwzięcia i ambitne cele Scott i jego ludzie musieli nieustannie zmagać się z ogromnymi wyzwaniami logistycznymi.

Robert Falcon Scott na zdjęciu z 1905 roku (domena publiczna).
Robert Falcon Scott na zdjęciu z 1905 roku (domena publiczna).

Tymczasem Amundsen skupił się wyłącznie na dotarciu na biegun. Nic innego go nie interesowało. Na pokładzie Frama znajdowało się dziewiętnastu ludzi, zaledwie dziewięciu zeszło na ląd. Norweg wyruszył na biegun razem z czterema towarzyszami, wzięli cztery pary sań i pięćdziesiąt dwa psy.

Wcześniej rozmieścili po drodze składy z prowiantem, sprzętem i paliwem, ponadto wykorzystywali psy jako pożywienie (na biegun dotarło siedemnaście psów, dwanaście wróciło do bazy). Amundsen starannie dobrał uczestników historycznej wyprawy, brał pod uwagę przede wszystkim ich profesjonalizm, zdolności i doświadczenie w podróżowaniu po lodowcach.

W skład grupy weszli dwaj znakomici przewodnicy psich zaprzęgów, mistrz narciarstwa oraz wielorybnik, który przez wiele lat pływał po morzach otaczających Islandię. 15 grudnia 1911 roku Roald Amundsen, Olav Bjaaland, Helmer Hanssen, Sverre Hassel i Oscar Wisting jako pierwsi ludzie w dziejach dotarli do bieguna południowego.

Przedwczesna radość brytyjskiej prasy

Początkowo w Wielkiej Brytanii nie było pewne, co się wydarzyło. Fram wrócił z Antarktydy wcześniej, niż się spodziewano, Amundsen zaś nie wygłosił publicznie żadnego oświadczenia –  nie przekazał królowi Norwegii, że zdobył biegun, nie zdał żadnej relacji Królewskiemu Towarzystwu Geograficznemu, choć sponsorowało ono jego wyprawę.


Reklama


Prasa, której zależało na tym, by sensacyjny wyścig trwał dalej, przedstawiła milczenie Amundsena jako dowód porażki. „Jedno jest pewne: dzielny Norweg nie osiągnął celu”, podsumowała redakcja „Yorkshire Evening Post”. 7 marca brytyjskie gazety informowały czytelników o powrocie Frama; nagłówki krzyczały: „Triumf kapitana Scotta” i „Scott zdobył biegun: sukces angielskiej ekspedycji”.

Potwierdzeniem tych sensacyjnych wieści miał być telegram z Nowej Zelandii, otrzymany przez redakcję „Daily Express” w Londynie: „Amundsen ogłosił, że Scott dotarł na biegun”. Wszyscy oczekiwali, że Terra Nova lada dzień wróci do Nowej Zelandii i że zwycięstwo Scotta zyska ostateczne potwierdzenie. Kathleen [Scott] [oraz żony innych uczestników wyprawy] Ory czy Lois były zapewne bardzo podekscytowane, szybko jednak musiały porzucić nadzieje.

Artykuł stanowi fragment książki Anne Fletcher pt. Wdowy Antarktydy. Kobiety, których mężowie nie wrócili z ostatniej wyprawy Scotta (Wydawnictwo Poznańskie 2023).
Artykuł stanowi fragment książki Anne Fletcher pt. Wdowy Antarktydy. Kobiety, których mężowie nie wrócili z ostatniej wyprawy Scotta (Wydawnictwo Poznańskie 2023).

A jednak Amundsen

Wyłączność na drukowanie oficjalnych komunikatów Amundsena miała gazeta „Daily Chronicle”. 8 marca ogłosiła, że otrzymała od Norwega telegram z informacją o zdobyciu bieguna. Reuters przytoczył telegram z Christianii (obecnie Oslo), potwierdzający te doniesienia. Według agencji 7 marca dwie norweskie gazety dostały telegram z Hobart o następującej treści: „Amundsen zdobył biegun południowy 14–17 grudnia 1911 roku. Wszystko przebiegło pomyślnie”.

Brytyjska prasa zmieniła śpiewkę. Owszem, Amundsen dotarł na biegun, ale, jak podkreślano, z jego telegramu wysłanego poprzedniego dnia wynikało, że Scottowi również się to udało. Pytanie zatem – kto był pierwszy?

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Ponieważ nie było żadnych wiadomości od Scotta, zaczęły się spekulacje. Gazety twierdziły, że dowiedziawszy się o planach Amundsena, postanowił wcześniej wyruszyć z bazy. Przed wyjazdem twierdził, że idealnie byłoby dotrzeć na biegun 22 grudnia 1911 roku, niewykluczone więc, że jeśli przyspieszył wymarsz, bez trudu uprzedził Amundsena.

W ekspedycji Scotta uczestniczyło więcej ludzi, mieli też więcej sprzętu, więc przygotowanie Terra Nova do podróży i wypłynięcie z Antarktydy zajęłyby Anglikowi sporo czasu, nic zatem dziwnego, że Amundsen już wrócił, a Scott jeszcze nie. Podniecenie prasy rzekomym wyścigiem nadal dawało o sobie znać.


Reklama


„Pall Mall Gazette” snuła nawet wizję rzekomego spotkania Scotta i Amundsena u stóp Lodowca Beardmore’a, które miałoby się skończyć dosłowną gonitwą kubiegunowi. „Nie potrafimy wyobrazić sobie nic bardziej ekscytującego niż owo spotkanie i jego nieuchronny wynik”.

Sceptycyzm Kathleen

Kathleen odnosiła się do tego wszystkiego sceptycznie. 7 marca był dla niej okropnym dniem, musiała opędzać się od dziennikarzy, ciągle dostawała telegramy i telefony. Nie podzielała początkowego optymizmu prasy. „Powiedziałam im stanowczo, że telegramy, które mi pokazano, niczego nie dowodzą, są bezwartościowe, a opublikowanie ich doprowadzi wyłącznie do kompromitacji”.

Roald Amundsen na zdjęciu wykonanym w 1913 roku (domena publiczna).
Roald Amundsen na zdjęciu wykonanym w 1913 roku (domena publiczna).

Mimo to gazety zdecydowały się odtrąbić triumf Scotta, toteż nazajutrz Kathleen umieściła w „Timesie” ogłoszenie, w którym podkreśliła, że jak na razie nie ma żadnych wieści od brytyjskiej ekspedycji ani żadnych rzetelnych informacji pochodzących od Amundsena. Odmawiała spotkań z dziennikarzami, nie chciała udzielać wywiadów.

Postąpiła bardzo słusznie. Wkrótce Reuters poinformował, że Amundsen zaprzeczył doniesieniom, jakoby Scott dotarł na biegun. Wyglądało na to, że Norwegowie zdobyli biegun jako pierwsi. 9 marca „Daily Chronicle” zaczęła publikować relację Amundsena. „Jesteśmy pierwszą gazetą na świecie, która może oficjalnie potwierdzić, że człowiek odkrył biegun południowy”.


Reklama


„Mimo wszystko wiwat Norwegia”

Rzecz jasna, Kathleen martwiła się o Scotta. Spodziewała się, że będzie niezwykle rozczarowany wiadomościami o sukcesie Norwega, niepokoiło ją też, że pod koniec grudnia, a więc w dość późnej porze roku, ewidentnie nadal wędrował przez pustkowia Antarktydy. Wierzyła jednak, że wie, co robi, i nie podejmuje nadmiernego ryzyka. Szukała sobie rozmaitych zajęć, aby nie roztrząsać tych spraw.

Nie miała ani trochę żalu do Amundsena. Nansen wysłał jej telegram, napisał, że dużo o niej myśli. Odpowiedziała: „Mimo wszystko wiwat Norwegia”. Członkowie Królewskiego Towarzystwa Geograficznego poinformowali, że złożyli Amundsenowi gratulacje, niepewni, jak Kathleen na to zareaguje, uspokoiła ich jednak: „Oczywiście bardzo słusznie. Skoro przegraliśmy, zachowajmy się, jak należy”.

Słynny brytyjski polarnik Robert Falcon Scott wraz z żoną Kathleen (Herbert Ponting/domena publiczna).
Słynny brytyjski polarnik Robert Falcon Scott wraz z żoną Kathleen (Herbert Ponting/domena publiczna).

Wiedziała, że Con postąpiłby tak samo. Gdy Peter zapytał ją, czy Amundsen jest „dobrym człowiekiem”, odparła: „Tak, sądzę, że tak”. Chłopiec oznajmił na to: „Tatuś też dotarł na biegun, tak samo jak Amundsen. I teraz już może odpocząć”.

Nie wszyscy jednak gotowi byli wykazać się dobrą wolą. Sir Clements Markham, bezgranicznie lojalny wobec Scotta, oburzał się, że Norweg wyruszył na Antarktydę, nie uprzedziwszy o tym swojego rywala. Kathleen musiała włożyć dużo wysiłku w przekonanie Markhama, by złagodził nieco ton swoich publicznych wypowiedzi. Niełatwo było jej odwieść go od mówienia okropnych rzeczy na temat Amundsena.


Reklama


Chłodne powitanie Amundsena w Londynie

Lord Curzon, były wicekról Indii, który w 1911 roku został przewodniczącym Królewskiego Towarzystwa Geograficznego, chwalił Amundsena na zjeździe w 1912 roku, wytknął mu jednak niepoinformowanie Scotta o wyprawie na biegun. Nansen skontaktował się z Kathleen w czerwcu 1912 roku i zaproponował jej, że odpowie w „Timesie” na zarzuty Curzona pod adresem Amundsena, ale poprosiła, by nie zabierał głosu. „Zostałoby to odebrane jako kolejny wylew nagromadzonej żółci”.

Gdy zimą Amundsen przyjechał do Londynu z wykładami, niektórzy członkowie Królewskiego Towarzystwa Geograficznego odnosili się do niego chłodno. Sekretarz organizacji sir John Scott Keltie odbył z nim rozmowę, którą zrelacjonował następnie w liście do Kathleen. Amundsen przyznał, że o swoich planach poinformował jedynie brata, gdyż wiedział, że sponsorzy zabroniliby mu wyprawy na południe.

Amundsen na biegunie południowym (domena publiczna).
Amundsen na biegunie południowym (domena publiczna).

Bardzo chciał wyznać wszystko Scottowi, ale nie mógł tego zrobić – bał się ujawnienia sekretu. Zdaniem Keltiego „żadnemu Anglikowi mającemu choćby odrobinę honoru nie przyszłoby do głowy wpychać się przed człowieka, który poświęcił biegunowi dwanaście lat życia”. Po namyśle Keltie przekreślił to zdanie i napisał, że uczynek Amundsena „świadczy w najlepszym razie, że brak mu rycerskości”.

Curzon podzielał tę opinię. Kiedy ambasada Norwegii zaprosiła go na kolację na cześć Amundsena, poradził się Kathleen, czy powinien iść. Osobiście uważał, że Amundsenowi należy się uprzejmość. Sir Clements Markham, rzecz jasna, nadal się pieklił i pytał retorycznie, czy ludzie, który podawali rękę Amundsenowi, będą mieli czelność rozmawiać ze Scottem, gdy ten wróci wreszcie do Londynu. Rozgniewał się również na Kathleen, która oznajmiła, że zamierza wybrać się na wykład Amundsena, gdyż jest bardzo ciekawa jego opowieści.


Reklama


Zaproponował toast na część psów

Ponieważ nie chciała znowu trafić do gazet, na spotkanie Norwega z członkami Królewskiego Towarzystwa Geograficznego, zorganizowane w Queen’s Hall 15 listopada, wślizgnęła się po kryjomu. Wystąpienie Amundsena uznała za dość nudne; Keltie zresztą uprzedzał z góry, żeby nie spodziewała się „żadnych informacji mających jakąkolwiek wartość naukową”.

Norweg poświęcił Scottowi jedynie krótką wzmiankę w przeciwieństwie do lorda Curzona, który podkreślił, że wszyscy obecni towarzyszą myślami dzielnemu kapitanowi, skoro ten nadal przebywa na Antarktydzie. Wyraził też przekonanie, że Scott dotarł do bieguna najwyżej kilka tygodni po Amundsenie, teraz zaś jest zajęty prowadzeniem badań naukowych, „dzięki którym jego ekspedycja zapisze się w historii jako najważniejsza wyprawa polarna naszych czasów”. Później, podczas kolacji, Curzon zirytował Amundsena, zaproponował bowiem toast na cześć jego psów zaprzęgowych.

Źródło

Artykuł stanowi fragment książki Anne Fletcher pt. Wdowy Antarktydy. Kobiety, których mężowie nie wrócili z ostatniej wyprawy Scotta. Polska edycja ukazała się w 2023 roku nakładem Wydawnictwa Poznańskiego. Tłumaczenie: Jan Dzierzgowski.

Nowe spojrzenie na historię polarnictwa

WIDEO: Najbardziej znana słowiańska legenda

Autor
Anne Fletcher

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka toŚredniowiecze w liczbach (2024).

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.