Życie w kobiecym baraku w Auschwitz-Birkenau. Wspomnienia nastolatki z „najgorszej gehenny”

Strona główna » II wojna światowa » Życie w kobiecym baraku w Auschwitz-Birkenau. Wspomnienia nastolatki z „najgorszej gehenny”

„Walka o przetrwanie w Auschwitz-Birkenau była pełna przerażenia zarówno chwilą obecną, jak i lęku o każdy następny dzień” – opowiada Eva Schloss, która do fabryki śmierci trafiła jako piętnastolatka. Oto jej wspomnienia z kobiecego baraku.

Jeśli w ogóle może to pomieścić się w ludzkiej głowie, to wyobraźmy sobie nasze obozowe noce. Spałyśmy ściśnięte jak śledzie, razem z ośmioma innymi kobietami na jednej pryczy.


Reklama


Kiedy jedna z nas chciała się obrócić na drugi bok, musiały to zrobić wszystkie. Z pryczy nad nami spadały nam na głowę pluskwy – trzeba było być nieustannie czujnym i natychmiast je zbierać, jedną po drugiej, gdyż w przeciwnym razie ryzykowało się ukąszeniem i zakażeniem.

„Niemalże zwymiotowałam”

Pewnego poranka zbudziłam się i zobaczyłam, że pospadało ich tak dużo, że na powierzchni mojego garnuszka utworzyły grubą skorupę. Niemalże zwymiotowałam, bo kiedy chcąc je zmiażdżyć zacisnęłam na garnuszku swą dłoń, spod palców bryzgnęły strugi krwi.

Innej nocy, kiedy przebudziłam się z jakiegoś koszmarnego snu i zobaczyłam, jak ogromny szczur międli w swych szczękach moją stopę, z obrzydzenia i przerażenia zaczęłam wrzeszczeć.

Więźniarki Auschwitz-Birkenau podczas apelu. Zdjęcie z maja lub czerwca 1944 roku (domena publiczna).
Więźniarki Auschwitz-Birkenau podczas apelu. Zdjęcie z maja lub czerwca 1944 roku (domena publiczna).

Prawdziwą gehenną dla mnie było korzystanie z wiadra z fekaliami na samym końcu sali. Jakoś zawsze było pełne; ostatnia osoba wypróżniająca się do wiadra musiała je wynieść, co oznaczało wytaszczenie go do miejsca oddalonego o dwadzieścia baraków. Choćbym nie wiem jak kombinowała, to i tak ten obowiązek spadał na mnie.

Na szczęście był ktoś – Mamcia – kto sprawiał, że nie załamywałam się i mogłam łatwiej znieść te okropne noce; nigdy mnie nie zostawiła samej sobie i zawsze mogłam liczyć na jej troskliwe ramiona, kiedy przychodziły noce na twardej pryczy.


Reklama


Chcieli nas zagłodzić

A teraz wyobraźmy sobie głód tamtych dni. Nasze oficjalne racje żywieniowe składały się z wodnistej, wychłodzonej zupy na śniadanie albo też kilku łyków naparu z grubo zmielonej kawy zbożowej; zaś wieczorem musiałyśmy się zadowolić jedną grubą kromką czarnego chleba.

Wartość kaloryczna posiłków dla więźniów żydowskich była zdecydowanie niższa niż więźniów innego pochodzenia, zaś celem takiej polityki była próba stopniowego zagłodzenia nas na śmierć. Przy wydawaniu posiłków mogło się zdarzyć, że kogoś całkowicie pominięto.

Tekst stanowi fragment książki After Auschwitz – autobiografii przyrodniej siostry Anny Frank.

Co się tyczy konkretniejszych kąsków, takich jak warzywa w zupie, to były one zarezerwowane dla tych, którzy wkradli się w łaski. Bywało też, że niektórzy chowali część racji żywieniowej na później, ale niestety padały one łupem jakiejś innej wygłodzonej więźniarki.

Mamcia potrafiła znaleźć sposób nawet na zażeganie widma głodu. Bardzo szybko odkryła miejsce, gdzie wyrzucano resztki jedzenia z kuchni; przykładowo, odrywała wtedy zieloną natkę z marchewki, myła ją i traktowała jako sałatkę bogatą w witaminy.


Reklama


„Walutą były chusteczki do nosa”

Więźniarki zawsze były zainteresowane handlem wymiennym, jeśli chodziło o uzyskanie czegoś, co miało wartość odżywczą – w naszym baraku znalazłyśmy chętne nabywczynie obierek z ziemniaków i skrawków innych warzyw.

Razem z Mamcią stworzyłyśmy nieformalny rynek wymiany, gdzie walutą były znalezione na ziemi chusteczki do nosa, upuszczone przez nowo przybyłych więźniów. Korzystaliśmy też z pomocy Minni, która podsyłała nam ze szpitala kawałki sera, a czasami nawet kiełbasy.

Wszystkie te, na pozór drobne dodatkowe źródła pożywienia, na dobrą sprawę stanowiły podstawę przetrwania.

„Ubranie i ciało miałyśmy oblepione kałem”

Kolejny element obozowego życia, który przekracza wyobraźnię, to bród i smród. Nie zapomnę, jak pewnego dnia jedna z kapo ukarała nas za jakieś przewinienie, wylewając na nas całe wiadro ekskrementów; ubranie i ciało miałyśmy oblepione kałem, a co gorsza, dopiero po kilku dniach pozwolono mi pójść pod prysznic i zmyć to z siebie.

Więźniarki Auschwitz-Birkenau na zdjęciu z 1944 roku (domena publiczna).
Więźniarki Auschwitz-Birkenau na zdjęciu z 1944 roku (domena publiczna).

Na szczęście, choć to może wydawać się wątpliwą pociechą, w tydzień po przybyciu do Birkenau z reguły u kobiet ustawał cykl miesiączkowy. Podejrzewałyśmy, że Niemcy dodawali do zupy brom, który powodował dziwne odczucie nieustannego, lekkiego zawrotu głowy.

Zahamowanie mechanizmu menstruacji było dla nas wszystkich błogosławieństwem.

Przeczytaj też relację Evy Schloss z jej aresztowania. Wpadła w łapy Gestapo dokładnie w dniu piętnastych urodzin.


Reklama


Źródło

Powyższy tekst stanowi fragment książki Evy Schloss pt. After Auschwitz. Przejmujące świadectwo przetrwania przyrodniej siostry Anne FrankUkazała się ona nakładem wydawnictwa Obiektyw w 2020 roku.

Przejmujące świadectwo przetrwania przyrodniej siostry Anne Frank

Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej.

Autor
Eva Schloss
4 komentarze

 

Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.