U progu szóstej dekady XX wieku Helena Rubinstein była już prawdziwą legendą… i jedną z najbogatszych kobiet swojej epoki. Nic dziwnego, że jej nowojorski dom stanowił nie lada pokusę dla złodziei. Grupa rzezimieszków, która zdecydowała się na skok po kasę, nie wiedziała jednak, z kim zadziera.
O Helenie Rubinstein, od 1938 roku (po drugim mężu) posługującej się również tytułem księżnej Gourielli można powiedzieć wiele, ale z pewnością nie to, że łatwo było ją onieśmielić. Od dziecka wiedziała, czego chce, i potrafiła to osiągnąć (o czym Ola pisała w swoim artykule).
Reklama
Zaczynała w średnio zamożnej rodzinie żydowskiego pochodzenia, na krakowskim Kazimierzu – po latach jej salony kosmetyczne w Australii, Europie i Ameryce Północnej odwiedzały tysiące klientek. Jej imperium funkcjonowało bez zarzutu, a ona sama obracała się w najlepszym towarzystwie. W gronie jej znajomych znaleźli się choćby Ernest Hemingway, Coco Chanel, Gregory Peck czy Salvador Dali.
„Zamek” przy Park Avenue
Przedsiębiorcza Polka nigdy nie dawała zbić się z pantałyku. Udowadniała to przez całe życie, mimo przeciwności zdobywając ogromną fortunę; była nawet jedną z nielicznych osób, które… zarobiły na krachu giełdy w 1929 roku!
Po raz kolejny pokazała swój upór, zdobywając wymarzone nowojorskie mieszkanie. Jak opowiada w książce „Buntowniczki” Andrzej Fedorowicz:
Przy 625 Park Avenue, róg 69 Ulicy, był – jak mówiła – jej własny dom. Dziś to wciąż jeden z najlepszych adresów w tym mieście, podobnie jak w 1942 roku, gdy postanowiła wynająć tu apartament.
Reklama
Lecz cóż, że była jedną z najbogatszych kobiet świata, a po ślubie z Artchilem Gouriellim-Tchkonia przysługiwał jej książęcy tytuł. Odmówiono jej, bo była Żydówką! Zabolało? Z pewnością, ale to do niej należało ostatnie słowo. A właściwie nawet dwa zdania: „Nie chcą Żydów? […] kupuję całą kamienicę”. I wkrótce rzuciła się w wir urządzania swojego wymarzonego „zamku w powietrzu”.
Rubinstein nie żałowała pieniędzy na wystrój swojego nowego lokum. Jej kolekcja sztuki prymitywnej – dzisiaj wręcz niemożliwa do wycenienia – już wówczas zyskiwała na wartości. A obok etnicznych „pamiątek” wisiały przecież płótna Matissa, Chagalla, Picassa…
Potencjalnych złodziei mogła też skusić warta około miliona dolarów biżuteria, przechowywana w domowym sejfie.
Rabusie nie pogardziliby też pewnie kolekcją bogato zdobionych luster czy kompletami cennej chińskiej porcelany. A że księżna Gourielli była popularna, zaś jej majątek powszechnie znany – na chętnych do przygarnięcia części bogactwa nie trzeba było długo czekać.
„To amatorzy”
Trzej włamywacze, którzy w 1962 roku w przebraniu posłańców z kwiaciarni wdarli się do domu przy Park Avenue, liczyli pewnie na to, że jego 92-letnia właścicielka nie będzie stawiać wielkiego oporu. Początkowo szło im całkiem nieźle: skrępowali sznurem służącego, a w torebce Rubinstein znaleźli sto dolarów.
Teraz potrzebny był im tylko klucz do sejfu. Zamierzali wydrzeć go bogaczce, którą zaskoczyli jeszcze w pościeli. „Krucha staruszka” okazała się jednak o wiele poważniejszym przeciwnikiem, niż się spodziewali. Fedorowicz relacjonuje:
Reklama
Madame, jak zwykle, wykorzystała swoje atuty – tym razem obfity biust. Klucz do sejfu ukryła w staniku, a diamentowe kolczyki w zużytej chusteczce do nosa, niedbale rzuconej na łóżku. Uprzedziła intruzów uprzejmie, że się ich nie lęka, że mogą ją zabić, ale nie okraść.
„Idźcie stąd!” – zakończyła tonem władczym, bo innego w tym domu nie używała. I poszli sobie, choć wpierw posadzili ją na krześle i przywiązali do niego pasami z satynowego prześcieradła. I wtedy Madame narobiła takiego wrzasku, że uciekli natychmiast.
Już po całej akcji Rubinstein uznała rabusiów za zwykłych amatorów. Mogła sporządzić ich portrety pamięciowe, ale zrezygnowała z tego. Zresztą nie zabrali nic cennego, choć mogli zgarnąć choćby jedno z wartych fortunę dzieł sztuki.
Jak sama księżna czuła się po napadzie? Nawet wtedy bynajmniej nie poczuła strachu. Jak podaje Fedorowicz:
Gdy skrępowany sznurem służący wyswobodził się i wezwał pomoc, kiedy zbiegli się zatroskani krewni i pracownicy, starsza pani wyśmiała propozycję odpoczynku. Kazała sobie podać szminkę i jak najszybciej wpuścić dziennikarzy.
Reklama
Bibliografia
- Andrzej Fedorowicz, Buntowniczki. Niezwykłe Polki, które robiły, co chciały, Prószyński Media 2019.
Ilustracja tytułowa: Helena Rubinstein na otwarciu galerii jej imienia w Muzeum w Tel Awiwie, 1959 rok (fot. Fritz Cohen/domena publiczna).