W Rzeczpospolitej Obojga Narodów niemal zawsze zalegano z żołdem dla wojska. Ktoś mógłby pomyśleć, że działo się tak dlatego, że żołnierzom płacono krocie. Nic z tych rzeczy. Polacy przelewający krew za kraj w XVII wieku zarabiali dużo mniej niż Francuzi i Niemcy.
Ciekawe porównanie stawek żołdu polskich i zagranicznych żołnierzy sporządził profesor Jan Wimmer w pracy Wojsko polskie w drugiej połowie XVII wieku.
Reklama
Autor podaje, że na przykład w roku 1666 polski piechur zarabiał 144 złote rocznie. W tym samym czasie jego francuski odpowiednik mógł liczyć na 90 liwrów czyli 150 złotych.
Różnica jest symboliczna. Ale przecież dumą polskiego oręża nie była piechota, lecz jazda. Co na temat zarobków kawalerzystów pisze prof. Wimmer?
Źle opłacany jak polski kawalerzysta
Najdroższy, jeśli chodzi o utrzymanie, rodzaj jazdy polskiej, tj. husaria, kosztował niemal połowę mniej niż francuscy gendarmes (450 liwrów = 750 zł), pozostałe rodzaje jazdy polskiej również mniej niż francuskiej (szwoleżer 306 liwrów = 510 zł, karabinier 279 liwrów = 450 zł, dragon, którego również zaliczano w tym czasie do kawalerii, 216 liwrów = 360 zł).
Tymczasem w polskich chorągwiach pancernych i kozackich płacono w tym czasie po 164 złote rocznie, a w lekkich zaledwie 124 złote. Do tego należy dodać jeszcze hibernę, wypłacaną w okresie zimowym, która była równa żołdowi.
W efekcie łączne pobory wynosiły odpowiednio 328 i 248 złotych. Niezależnie z jakimi rodzajami jazdy francuskiej porównamy te formacje, ich zarobki były niższe. W skrajnych przypadkach nawet o 40-50%!
<strong>Przeczytaj też:</strong> Głowa człowieka kosztowała trzy złote, noga do kostki tylko dwa. Polacy zjadali Rosjan, a nawet siebie nawzajemGorzej płacili tylko Rosjanie
Również w armiach austriackiej i pruskiej żołnierskie rzemiosło przynosiło więcej grosza niż w Rzeczpospolitej. W tej pierwszej „w r. 1677 płaca dragona wynosiła rocznie 84 talary, tj. około 480 zł, płaca kirasjera tyleż samo, piechura 48 talarów, tj. około 288 zł”.
Prusacy z kolei dwa lata później płacili piechurowi 30 talarów rocznie, czyli około 180 złotych, kawalerzyście 72 talary, co dawało około 430 złotych, a dragonowi 60 talarów, to jest około 360 złotych. Jak stwierdził w swojej książce profesor Wimmer „stosunkowo niższe były płace tylko w armii rosyjskiej”.
Reklama
Oficerowie też nie zarabiali kokosów
Pensje szeregowych żołnierzy nie stanowiły wcale wyjątku. W przypadku oficerów i podoficerów sytuacja prezentowała się równie mizernie, a czasami nawet i gorzej. We Francji:
(…) np. kapitan w piechocie brał 900 liwrów rocznie = 1500 zł (w armii koronnej 4 porcje = 576 zł), porucznik 360 liwrów = 600 zł (w koronnej 3 porcje = 432 zł).
Porównanie stawek oficerskich w kawalerii wypada podobnie. Kapitan dowodzący kompanią, która odpowiadała polskiej 100-120 konnej chorągwi mógł liczyć w gendarmes rocznie na 3600 litrów, czyli jakieś 6000 złotych. Tymczasem rotmistrz husarski z 10-konnym pocztem otrzymywał 2040 złotych plus hibernę (trzykrotnie mniej!). Dalej profesor Wimmer pisze, że pensje wynosiły:
(…) w szwoleżerach 4000 zł (rotmistrz pancerny 1640—1868 zł), w karabinierach 3000 zł, w dragonach 2000 zł (u nas rotmistrz jazdy lekkiej przeciętnie za poczet 8—10 koni 996— 1240 zł, kpt. dragoński 576 zł).
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Hetman jakoś się wyżywi
Do 1654 roku również hetmani otrzymywali wręcz symboliczne wynagrodzenie. Był to tak zwany jurgielt „w wysokości 1800 zł dla hetmana wielkiego i 800 zł dla hetmana polnego, płatny ze skarbu koronnego”. Oni jednak prawdziwe pieniądze czerpali z dochodowych starostw otrzymywanych od króla.
Gdy jednak na Ukrainie szalało powstanie Chmielnickiego i nie było jak ściągać należnych pieniędzy Sejm uchwalił:
(…) oprócz jurgieltu pensje dla hetmanów w rocznej wysokości 12 000 zł dla hetmana wielkiego i 8000 zł dla polnego. Pensje te płacone były również z podatków wpływających do skarbu centralnego. Niezależnie od nich sejm 1677 r. uchwalił dodatkową sumę 100 000 zł „na buławy” (60 000 na wielką i 40 000 na mniejszą).
W efekcie, jak nietrudno policzyć, w 1677 roku hetman wielki koronny Dymitr Jerzy Wiśniowiecki zainkasował 73 800 złotych, a polny Stanisław Jan Jabłonowski 48 800 złotych. Były to naprawdę pokaźne kwoty.
Wystarczy powiedzieć, że za pensję tego pierwszego można było w tym czasie kupić w Gdańsku odpowiednio 6709 wieprzy lub 467 dobrych koni. A chodzi przecież o miasto słynące z drożyzny…
Reklama
Bibliografia
- Historia Polski w liczbach, t. II, Gospodarka, Główny Urząd Statystyczny 2006.
- Jan Wimmer, Wojsko polskie w drugiej połowie XVII wieku, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej 1965.
2 komentarze