Telefon u progu niepodległości nie był już nowinką techniczną, ale niezmiennie stanowił wyznacznik statusu. Aparaty widywano tylko w zamożnych, miejskich domach. Statystyczny Kowalski mógł dzwonić co najwyżej z „rozmównicy publicznej”. Ale i tak nie miał do kogo.
Pierwsze telefony dotarły nad Wisłę już w roku 1877. Zaledwie rok po tym, jak Alexander Graham Bell opatentował swój sławny wynalazek, w Warszawie zaczęło przeprowadzać testy aparatów. Pięć lat później działała już pierwsza sieć telefoniczna. Potem nie doszło jednak wcale do spodziewanego, masowego rozwoju nowej formy komunikacji.
Reklama
Kosztowny wynalazek, biorący szturmem Amerykę i Europę Zachodnią, na ziemiach polskich rozprzestrzeniał się względnie powoli. Ten zaś postęp, który udało się wypracować, został następnie zaprzepaszczony w latach pierwszej wojny światowej.
Sto milionów rozmów
Przed wybuchem globalnego konfliktu na ziemiach Królestwa Polskiego, w zaborach pruskim i austriackim oraz w tej części Górnego Śląska, która w przyszłości miała wejść w skład odrodzonej Rzeczypospolitej, działało łącznie niemal 90 tysięcy aparatów telefonicznych.
W roku 1919 liczba ta spadła do zaledwie 14 tysięcy. Abonentów telefonicznych było nawet mniej – skromne 12,5 tysiąca w całym kraju.
Pomimo finansowej katastrofy państwa i trwających walk o granice, w pierwszych latach niepodległości podjęto ogromny wysiłek mający na celu połączenie miast i regionów Polski siecią kabli i odbudowę infrastruktury.
W 1920 roku aparatów telefonicznych było już 47,5 tysiąca. W 1921 ich liczba po raz pierwszy w dobie niepodległości i tylko nieznacznie przekroczyła 50 000. Pękł też inny rekord. W całym roku wykonano ponad sto milionów połączeń telefonicznych.
Dostęp do sieci międzymiastowej miało wówczas prawie 1500 miejscowości, o 120% więcej niż dwa lata wcześniej. Ale wciąż dużo mniej niż przed pierwszą wojną światową. Na dodatek telefonizacja wcale nie postępowała równomiernie.
Reklama
Telefon nie dla warszawiaków
W większości miast montowano aparaty w urzędach państwowych, na pocztach, ewentualnie pojedyncze rozmównice publiczne. O prywatnym telefonie można jednak było co najwyżej marzyć.
Technologia była szerzej dostępna tylko w pojedynczych ośrodkach. Ze wszystkich krajowych rozmów aż 37% wykonywano w dyrekcji krakowskiej, gdzie wojenna destrukcja infrastruktury okazała się niewielka. Na drugim miejscu plasował się Poznań (24%), a dalej Bydgoszcz (18%).
Tylko zresztą na ziemiach wcześniej wchodzących w skład Niemiec z telefonów mogli powszechnie korzystać zwyczajni Kowalscy. Zamontowano tam łącznie półtora tysiąca „rozmównic publicznych”, prawie dwie trzecie wszystkich działających w kraju.
Warszawa, mająca niewątpliwie największe zapotrzebowanie na szybką komunikację, pozostawała daleko w tyle. Wykonywano tam 10% wszystkich połączeń, a w stołecznej sieci w roku 1921 działało tylko pięć tysięcy telefonów. Jeden na każdych 187 mieszkańców metropolii.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Wielki kryzys… w telefonach
Telefonizacja postępowała jeszcze w kolejnym roku czy dwóch, potem jednak radykalnie wyhamowała. I to na poziomie niewiele wyższym, niż ten z czasu zaborów.
W 1924 roku liczba abonentów telefonicznych w kraju przekroczyła 100 000 (jeden na 270 osób), ale dopiero w 1930 roku sięgnęła 146 000 (jeden na 219 osób). I na tym wzrost dobiegł końca.
Reklama
W okresie wielkiego kryzysu gospodarczego nieliczni szczęśliwcy posiadający dotąd telefony zaczęli masowo wypowiadać umowy na nie. Ci, którzy splajtowali, ani nie mieli już pieniędzy ani potrzeby, by utrzymywać kosztowne aparaty. Ci zaś, którzy korzystali z telefonu w domu, wycofywali się z tej ekstrawagancji, by poratować prywatne budżety.
W 1932 roku i tak skromna liczba telefonów działających w kraju skurczyła się o prawie 8%. Potem zaczęła na nowo rosnąć, ale boom nastąpił dopiero o samego schyłku niepodległości.
Pozorny postęp
W 1937 roku liczba abonentów po raz pierwszy przekroczyła 200 000 (jeden na 174 osoby), co wynikało głównie z radykalnych zmian w cennikach usług po latach zapaści.
„Badanie przyczyn masowego spadku liczby abonentów wykazało, że rezygnują oni z telefonu ze względów oszczędnościowych” – słusznie komentował naczelnik wydziału w Ministerstwie Poczt i Telegrafów, Stanisław Dębicki. – „Należało więc obniżyć poważnie opłaty jednorazowe (wstępne, budowlane, instalacyjne) i abonentowe”.
Reklama
Przecena sprawiła, że w aparaty zaczęli zaopatrywać się nawet przedstawiciele „warstw dla których telefon był dotychczas niedostępny”. Ci jednak korzystali z technicznego udogodnienia tylko z rzadka i zawsze dwa razy zastanawiając się nad tym, ile będzie ich to kosztować. Skutki doskonale widać w statystykach.
W 1937 roku w kraju wykonano łącznie zaledwie 560 milionów rozmów. Nie tylko o ponad jedną czwartą mniej niż w na przełomie lat 20. i 30., ale też – mniej niż w roku 1924 albo 1925.
Telefon pozostał rarytasem. I choć więcej było słuchawek, to faktyczny wzrost popularności technologii okazał się czysto pozorny.
19 miejsce w Europie
W roku 2017 łącznie z telefonów stacjonarnych i komórkowych Polacy wykonali połączenia o długości 105 miliardów minut. Liczba samych rozmów wyniosła przynajmniej połowę z tego. W stosunku do roku 1937 wzrosła więc sto lub nawet sto kilkadziesiąt razy.
Więcej mówią jednak nie porównania z obecnymi czasami, ale z resztą Europy i świata w okresie przedwojennym.
W roku 1936 pod względem liczby aparatów telefonicznych na 1000 mieszkańców kraju Polska zajmowała 19 miejsce na kontynencie. Za nami były tylko Związek Radziecki, Grecja, Bułgaria i Rumunia.
Reklama
We Francji dostęp do telefonu był pięć razy szerszy, w Niemczech siedem razy, a w Wielkiej Brytanii – aż osiem.
Sama tylko Warszawa mogła konkurować zwłaszcza ze stolicami pozaeuropejskimi. Na 1000 mieszkańców działało w niej mniej więcej tyle aparatów, co chociażby w Hawanie na Kubie.
****
Powyższy tekst przygotowałem na potrzeby książki Przedwojenna Polska w liczbach (Bellona 2020). To wspólna publikacja autorstwa członków zespołu portalu WielkaHISTORIA.pl, ukazująca jak naprawdę wyglądało życie w II RP.
Prawda o życiu naszych pradziadków
Bibliografia
- Dębicki S., Telegraf i telefon na usługach społeczeństwa [w:] 20-lecie komunikacji w Polsce Odrodzonej 1918-1939, Kraków 1939.
- Dobroński, Potencjał militarno-gospodarczy Królestwa Polskiego w latach 1907-1914. Warszawa 1976.
- Historia elektryki polskiej, t. III: Elektronika i telekomunikacja, red. J. Możejko, H. Klejman, Warszawa 1974.
- Mały Rocznik Statystyczny 1939, Warszawa 1939.
- Mały Rocznik Statystyczny Polski 2019, Warszawa 2019.
- Poczta, telegraf i telefon w ostatnim pięcioleciu, „Polska Gospodarcza”, z. 20-21 (1938).
- Rocznik statystyki Rzeczypospolitej Polskiej 1920/22, cz. 2, Warszawa 1923.
- Statystyka pocztowa, telegraficzna i telefoniczna Rzeczypospolitej Polskiej za rok 1930, Warszawa 1930.
- Wasiutyńska I., Telefony, Lwów 1938.
1 komentarz