„Idealizowanie obrazu duchowieństwa parafialnego w dobie przedrozbiorowej ma niewiele wspólnego z rzeczywistością” – podkreśla profesor historii z Uniwersytetu w Białymstoku Cezary Kuklo. I przypomina, jak wielkim problemem w dawnej Polsce były rozwiązłość, pijaństwo, a zwłaszcza zachłanność księży.
Poziom wykształcenie i predyspozycji polskiego kleru w epoce Rzeczypospolitej Obojga Narodów pozostawiał ogromnie wiele do życzenia. Proboszczami zostawali najczęściej szlachcice. Dla dużej części z nich parafie nie stanowiły miejsc posługi, ale źródła łatwego zarobku.
Reklama
Dwa lata studiów… tylko oficjalnie
Wprawdzie od kapłanów, inaczej niż w średniowieczu, wymagano studiów w seminarium duchownym, nie było to jednak kryterium pozwalające odsiać felernych kandydatów.
Nawet w czasach saskich, gdy nastąpił w tej dziedzinie znaczący postęp, pobyt w seminarium trwał zaledwie dwa lata. A często krócej, bo na przykład w diecezji krakowskiej co piąty proboszcz miał za sobą edukację mniej niż roczną. O wiele zbyt skąpą, by wpoić mu wiedzę teologiczną i choćby podstawowe umiejętności duszpasterskie.
„Niski na ogół do połowy XVIII wieku poziom intelektualny sporej części plebanów, nie mówiąc już o pomocniczym klerze parafialnym, znajdował swoje odbicie w codziennej pracy duszpasterskiej i w postawach etyczno-moralnych” – podkreśla prof. Cezary Kuklo na kartach pracy Demografia Polski przedrozbiorowej.
Zdarzali się oczywiście księża sumienni, zaangażowani, chwaleni przez parafian. Nie był to jednak w żadnym razie standard.
Reklama
1/3 księży nawet nie wygłaszała kazań
W pierwszych dekadach XVIII stulecia nawet w położonym w sercu polskich struktur kościelnych archidiakonacie gnieźnieńskim prawie jedna trzecia proboszczów nie głosiła kazań, a ponad połowa nie angażowała się w jakąkolwiek pracę katechizacyjną.
Problem dostrzegali nawet biskupi prowadzący oficjalne wizytacje parafii. Jak pisze Cezary Kuklo, szczególnie raziła postawa plebanów, którzy „nie przywiązywali troski do udzielania sakramentów, wobec czego zdarzało się, że wierni umierali bez nich”.
Rozpusta, pijaństwo i pieniactwo
O tragicznej kondycji kleru płockiego pisał do Rzymu miejscowy biskup Wojciech Baranowski (koniec XVI wieku). Także synody z przełomu wieków XVII i XVIII pochylały się nad problemem rozwiązłości kapłanów oraz nad rozpowszechnioną wśród nich tendencją do nadużywania alkoholu.
Stanisław Litak, autor pracy Parafie w Rzeczypospolitej XVI-XVII wieku, twierdził że największą przywarą polskiego kleru nowożytnego była wzgarda dla zasad celibatu. Na dalszych miejscach wymienił pijaństwo i pieniactwo.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Największa przywara?
Jan Kracik – nieżyjący już ksiądz profesor z Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie i zasłużony badacz dziejów Kościoła – w swojej pracy doktorskiej z roku 1977 roku też podkreślał wagę tych problemów, ale inną kwestię wysunął na plan pierwszy.
Jego zdaniem w XVIII wieku większą bolączką niż rozpusta i alkoholizm była potężna chciwość księży.
Reklama
„Nierzadkie były upomnienia o zaprzestanie gry w karty, odwiedzania karczmy, które powodowały popadanie w długi przez duchownych i brak troski o majątek kościelny i parafian” – wylicza Cezary Kuklo.
Autor Demografii Polski przedrozbiorowej wspomina też o „licznych zatargach księży z parafianami, a nawet bójkach z nimi, nierzadko pod wpływem alkoholu”. Tłem konfliktów nagminnie były pieniądze.
Powstrzymać chciwość
Księża liczyli tak wysokie kwoty za swoją posługę, że XVIII-wieczni biskupi byli zmuszeni wydawać oficjalne taksy „mające powstrzymać chciwość kleru parafialnego”.
Sprawa budziła też zainteresowanie i oburzenie władz cywilnych. Raziły zwłaszcza horrendalne opłaty za śluby i pogrzeby. Cezary Kuklo podkreśla jednak, że zdarzali się też „plebani, którzy pobierali opłaty nawet z okazji spowiedzi wielkanocnej”.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Krwawy sobór na zawsze wymazano z historii. To jedna z najbardziej niechlubnych kart w dziejach KościołaProceder ten rozwinął się na dużą skalę, zwykle w formie handlu kartkami do spowiedzi. Bez uiszczenia opłaty za nie nie można było przystąpić do sakramentu pokuty.
Trzy złote od ślubu
W dobie Sejmu Wielkiego (1788-1792) Komisja Porządkowa Cywilno-Wojskowa powołana w województwie nowogródzkim posunęła się wręcz do wprowadzenia odgórnych, świeckich ograniczeń dla lokalnych księży.
Reklama
W świetle jej decyzji w majętnych rodzinach za ślub księża mieli pobierać maksymalnie 3 złote polskie, za pogrzeb półtora złotego.
W przeliczeniu na dzisiejsze złotówki (według metody Zbigniewa Żabińskiego, pozwalającej porównywać siłę nabywczą pieniądza w różnych epokach) byłoby to odpowiednio 100 i 50 złotych. Chrzty miały z kolei być odprawiane za darmo.
Dyskusję o regulacji kościelnego „cennika” prowadzono też na samym Sejmie Czteroletnim, w międzyczasie dyskusji nad pierwszą polską konstytucją. W tym celu powołano nawet odpowiednią komisję.
Z uwagi na kolejne rozbiory, wytycznych które wypracowała i pomysłów elity z województwa nowogródzkiego nigdy nie wcielono w życie.
Przeczytaj też o tym, jakie kary w dawnej Polsce groziły za rozmawianie w Kościele.
Bibliografia
- Kracik Jan, Duszpasterstwo parafialne w dekanacie Nowa Góra w I połowie XVIII wieku, Lublin 1977.
- Kuklo Cezary, Demografia Rzeczypospolitej przedrozbiorowej, Warszawa 2009.
- Litak Stanisław, Parafie w Rzeczypospolitej XVI-XVII wieku, Lublin 2005.
- Żabiński Zbigniew, Systemy pieniężne na ziemiach polskich, Wrocław-Kraków 1981.
- Obliczenia własne trofy dla roku 2020 według metody Zbigniewa Żabińskiego.
18 komentarzy