Mało kto używa na co dzień swojego drugiego imienia. Większość Polaków ma je jednak wpisane w dowodzie. Od jak dawna panuje zwyczaj nadawania dzieciom więcej niż jednego imienia? I ile imion nosili nasi przodkowie 100, 200 albo 500 lat temu?
Pierwszym Polakiem, o którym wiadomo z całą pewnością, że otrzymał dwa imiona był syn Bolesława Chrobrego, Mieszko II Lambert (ur. ok. 990 roku). Podobne przypadki powtarzały się w polskiej dynastii, zwłaszcza gdy rodzime imiona słowiańskie łączono z imionami zaczerpniętymi z kultury zachodniej.
Reklama
Kazimierz (Odnowiciel) był jednocześnie Karolem, a Władysław – Hermanem. Czy moda wyszła poza dom panujący już w epoce piastowskiej, nie wiadomo. Jeśli nawet, to nie zyskała w średniowieczu szerszego uznania.
Zmiana nastąpiła dopiero w czasach nowożytnych. A przykład szedł, jak łatwo zgadnąć, z góry.
Połowa szlachty z drugim imieniem
Na podstawie danych z jednego z powiatów ustalono, że jeszcze na początku XVII wieku – w czasach Zygmunta III Wazy – wielkopolska szlachta chrzciła swoje dzieci co do zasady jednym imieniem.
Od lat 30. tego stulecia przypadki nadawania dwóch imion były w tej warstwie dość częste. A pod koniec stulecia aż połowa potomków wielkopolskiej elity przedstawiała się z dwóch imion.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Podobne, choć może nie tak stanowcze wyniki przyniosły badania ksiąg metrykalnych z Brzeźnicy pod Częstochową. Z początku XVII stulecia widnieje w nich tylko pojedyncza wzmianka o osobie posiadającej dwa imiona. 100, a zwłaszcza 150 lat później takie przypadki zdarzały się już jednak regularnie.
Mieszczanie i chłopi. Ile mieli imion?
Za szlachtą powoli postępowały kolejne warstwy. W czasach saskich (początek XVIII wieku) zwłaszcza wśród bogatych mieszczan, a niekiedy też zamożnych chłopów zdarzało się już nadawanie dwóch imion. Dużo częściej synom niż córkom.
Znane są na przykład dane dotyczące Torunia, gdzie w tym okresie jedna trzecia dzieci miała dwa imiona.
Magnacka swawola
Elita, by nikt jej nie doścignął, poszła jeszcze… o dziesięć kroków do przodu. W schyłkowym okresie Rzeczypospolitej Obojga Narodów szlachcice i członkowie patrycjatu nadawali niekiedy dzieciom trzy, cztery imiona. A magnaci… sześć, siedem, albo i dziesięć!
Kalina Bartnicka, autorka pracy Dziecko w świetle pamiętników i powieści polskiego Oświecenia zilustrowała to zjawisko przykładem niejakiego Kazimierza Józefa Antoniego Walentego Rulikowskiego. Przyszedł on na świat w roku 1780, a swoje kolejne imiona dostał odpowiednio na cześć: patrona dnia narodzin, dziadków, wuja i proboszcza, który go ochrzcił.
Nowa rzecz dla większości Polaków
Imiennicza swawola bogaczy wyhamowała w ponurej epoce rozbiorów. Co zaś do warstw niższych, to nawet zwyczaj nadawania dwóch imion nie zdążył przyjąć się u nich na dobre. Przemiany trwały jeszcze przez całe stulecia.
Ustalono, że w Miechowie w Małopolsce w pierwszej połowie XIX wieku podwójność imion wciąż była nieczęsta. Z kolei w okolicach Chrzanowa pierwszy taki przypadek zdarzył się… dopiero w roku 1896.
Gdzie indziej moda docierała z nawet większym opóźnieniem. W Działoszynie pod Łodzią dwa imiona zaczęto powszechnie nadawać dzieciom nie wcześniej niż po drugiej wojnie światowej. A jak było w waszej rodzinie?
Przeczytajcie również o tym ile lat naprawdę trwały małżeństwa w dawnej Polsce?
Reklama
Bibliografia
- Bartnicka Kalina, Dziecko w świetle pamiętników i powieści polskiego Oświecenia, „Rozprawy z Dziejów Oświaty”, t. 35 (1992).
- Dacewicz Leonarda, Uwarunkowania socjalno-kulturowe nadawania imion podwójnych w Dekanacie Białystok w II połowie XIX wieku, „Studia Wschodniosłowiańskie”, t. 17 (2017).
- Górny Marek, Wybór imion chrzestnych dla dzieci szlacheckich w powiecie kcyńskim w XVII wieku, „Genealogia. Studia i Materiały Historyczne”, t. 7 (1996).
- Jasiński Kazimierz, Rodowód pierwszych Piastów, Poznań 2004.
- Kuklo Cezary, Demografia Rzeczypospolitej przedrozbiorowej, Warszawa 2009.
- Malec Maria, Imiona w polskiej antroponimii i kulturze, Warszawa 2004.
1 komentarz