Była to jedna z ostatnich szarż kawaleryjskich w trakcie II wojny światowej. Dwa pułki sowieckiej 44 Dywizji Kawalerii zaatakowały osłaniany przez broń maszynową punkt obserwacyjny niemieckiej ciężkiej artylerii. W zaledwie kilka minut zginęły setki ludzi i zwierząt. Niemcy nie ponieśli żadnych strat.
Rzeź rozegrała się 17 listopada 1941 roku blisko 70 kilometrów na północny-zachód od Moskwy – pod Mussino. Obserwatorzy artyleryjscy ulokowani na jednym ze wzgórz nie mogli uwierzyć własnym oczom, kiedy około 10 rano zauważyli sowieckich kawalerzystów, którzy szykowali się do ataku.
Reklama
Nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom
Jak pisał Paul Carell (a właściwie Paul Karl Schmidt) w książce Operacja „Barbarossa”, oddaleni o około trzy kilometry jeźdźcy:
Zbliżają się. Kłusem. Oddziały rozpoznawcze z przodu. Potem ubezpieczenia składające się z czterdziestu, pięćdziesięciu jeźdźców. Teraz jest ich stu lub dwustu. I oto wynurzają się z lasu szerokim frontem. Szwadron za szwadronem.
Formują się w olbrzymi szereg. Drugi kłusuje z tyłu. Czy to sen? Oficerowie podnoszą szable do góry. Brzeszczoty błyszczą w porannym słońcu. Zbliżają się galopem.
Jeden z Niemców cytowany w książce profesora Aleksandra Hilla The Red Army and the Second World War stwierdził później, że on i jego koledzy nie mogli „uwierzyć, że wróg zamierzał atakować przez to szerokie pole, które nadawało się jedynie do zorganizowania parady”.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Odłamki ich zmasakrowały
Początkowe zaskoczenie szybko minęło i obserwatorzy podali koordynaty obsłudze ulokowanych we wsi dział. Artyleria 106 Dywizji Piechoty błyskawicznie otworzyła ogień. Rozpoczęła się prawdziwa masakra, którą tak opisał Carell:
Hucząc wylatują pociski z luf i eksplodują pośrodku atakujących szwadronów. Granaty odłamkowe dział ppanc ze wsi (…) pękają w czołowej grupie Rosjan. Konie się zwalają. Jeźdźcy lecą w powietrzu. Błyskawica. Dym. Fontanny ziemi i ognia.
Reklama
Siła kontrataku nie powstrzymała sowieckich kawalerzystów, którzy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że odwrót równa się pewnej śmierci z rąk wojsk zaporowych NKWD. Jeźdźcy obrali jedynie inny kierunek ataku. Teraz nacierali na wieś. Niewiele to zmieniło. Doskonale wcelowana artyleria nadal ich masakrowała:
Bateria strzela pociskami odłamkowymi. Granaty pękają na wysokości ośmiu metrów. Działanie odłamków jest przerażające. Jeźdźcy są rozrywani w siodłach, konie padają skoszone.
Kolejny pułk rusza na rzeź
Sowieci, niezrażeni oczywistą klęską, rzucili do walki kolejny pułk 44 Dywizji Kawalerii, który błyskawicznie podzielił tragiczny los swoich towarzyszy broni. Ledwie garstce udało się przebić w pobliże stanowiska niemieckich obserwatorów artyleryjskich.
Tutaj do akcji wkroczyła obsługa karabinów maszynowych, które zwieńczyły dzieło zniszczenia. Jak podkreślał Carell:
Reklama
Dwa tysiące koni i jeźdźców – oba pułki 44 Mongolskiej Dywizji Kawalerii – leży poszarpanych, stratowanych, rannych na krwawym śniegu. Pojedyncze konie błądzą po polu, kłusują w kierunku wsi albo w kierunku skraju lasu. Lekko ranni jeźdźcy, utykając lub zataczając się, szukają ukrycia.
Wszystko trwało zaledwie 10 minut. Niemiecka piechota, która w tym momencie otrzymała rozkaz do kontrataku nie musiała oddać nawet jednego strzału. Sowieccy żołnierze, którzy jakimś cudem przeżyli zgotowane im przez artylerię piekło, od razu się poddawali.
Bezwzględna obrona Moskwy
Jak słusznie zauważał autor Operacji „Barbarossa” z wojskowego punktu widzenia atak 44 Dywizji Kawalerii nie miał najmniejszego sensu. Poświęcono dwa pułki:
(…) a nieprzyjacielowi nie spadł z tego powodu ani jeden włos z głowy. Po stronie niemieckiej nie było ani jednego rannego.
Reklama
Ale ten atak pokazał, z jaką bezwzględną stanowczością radzieckie dowództwo chciało prowadzić walkę o Moskwę i przeciwstawić się niemieckiemu agresorowi na podejściach do stolicy.
Na koniec warto wspomnieć, że sowieckie źródła, do których dotarł profesor Hill skwitowały masakrę 44 Dywizji Kawalerii bezdusznym stwierdzeniem, że jednostka poniosła „ciężkie straty” i trzeba było ją odwołać z frontu. Jak widać w obliczu milionów zabitych i wziętych do niewoli czerwonoarmistów kolejne setki żołnierzy były tylko statystyką.
Zobacz również rzadkie, niemieckie zdjęcia wykonane w trakcie operacji Barbarossa
Bibliografia
- Paul Carell, Operacja „Barbarossa”, Dom Wydawniczy Bellona 2000.
- Alexander Hill, The Red Army and the Second World War, Cambridge University Press 2017.
- Niklas Zetterling, Anders Frankson, The Drive on Moscow, 1941. Operation Taifun and Germany’s First Great Crisis of World War II, Casemate 2016.
8 komentarzy