Pół wieku po celtyckiej inwazji na Rzym nastąpiła kolejna katastrofa, równie upokarzająca i na pozór równie całkowita jak pierwsza. Cała rzymska armia skapitulowała en masse przed wrogiem: samnickimi góralami ze środkowych Apeninów. Było to poważniejszym zagrożeniem dla istnienia Rzymu niż brak fortyfikacji, gdy nadeszli barbarzyńcy.
W roku 321 p.n.e. obaj konsulowie poprowadzili legiony (prawdopodobnie każdy po jednym) na południe szlakiem, który za kilka lat stanie się pierwszą z wielkich dróg rzymskich, via Appia.
Reklama
Samnici ponieśli niedawno ciężką klęskę i smętnie poprosili o pokój. Senat odmówił negocjacji, co rozwścieczyło ich do tego stopnia, że odzyskali zapał bojowy. Zastawili na nadciągających Rzymian pułapkę w miejscu zwanym Wąwozem Kaudyńskim (furculae Caudinae).
Pastuchowie przybieżeli
Według Liwiusza była to niewielka, trawiasta i obfitująca w wody dolina otoczona stromymi, porośniętymi lasem wzgórzami. Dostęp do niej umożliwiały jedynie dwa wąskie wąwozy na jej zachodnim oraz wschodnim krańcu.
Utalentowany wódz Samnitów, Gajusz Poncjusz, przeprowadził swoje wojska w najwyższej tajemnicy i rozbił obóz nieopodal.
Wysłał dziesięciu żołnierzy przebranych za pastuchów, każąc im rozejść się po okolicy i paść stada w pobliżu rzymskich posterunków. Napotkawszy oddziały wroga, wszyscy mieli powtarzać tę samą historię – że samnicka armia toczy walki daleko na południu, w Apulii. Pogłoska o tej treści została rozpuszczona już wcześniej, a słowa pasterzy miały dodać jej wiarygodności.
Reklama
Pułapka bez wyjścia
Podstęp się powiódł i konsulowie postanowili ruszyć na spotkanie samnickim legionom najkrótszą drogą, mimo że oznaczało to przemaszerowanie wąwozem przez sam środek nieprzyjacielskiego terytorium.
Pokonali pierwszy, zachodni wąwóz, po czym z przerażeniem stwierdzili, że drugi przegradza barykada z powalonych drzew i potężnych głazów. U jego wylotu widać było samnickich żołnierzy. Rzymianie zawrócili, okazało się jednak, że szlak, którym przyszli, również blokuje już barykada oraz zastęp zbrojnych. Tkwili w pułapce.
Konsulowie polecili legionistom zbudować kompletny rzymski obóz, z rowami, wałami i palisadami, choć wydawało się, że jest to zbyteczny trud. Tymczasem Samnici, ledwo mogąc uwierzyć we własne szczęście, zastanawiali się, co robić dalej.
„Trzeciej rady nie ma”
Poncjusz wysłał list do swego ojca, sędziwego i przebiegłego Herenniusza Poncjusza, pytając go o radę. Herenniusz odparł: „należy jak najprędzej wszystkich stamtąd wypuścić bez szkody”. Jego opinię bezceremonialnie odrzucono i poproszono, żeby przemyślał rzecz dokładniej. W takim razie, powiedział, „należy ich wyciąć w pień co do jednego”.
Reklama
Poncjusz obawiał się, że bystry niegdyś umysł jego ojca zaczyna słabnąć, ustąpił jednak wobec powszechnego życzenia, by sprowadzić starca do obozu na osobistą konsultację. Herenniusz nie zmienił zdania, ale uzasadnił je. Jak pisze Liwiusz:
Pierwsza rada, którą uważa za najlepszą, umocni na zawsze pokój i przyjaźń z narodem potężnym przez wyświadczenie mu ogromnego dobrodziejstwa; druga rada odwleka wojnę na wiele pokoleń, podczas których państwo rzymskie po stracie dwóch wojsk niełatwo odzyska siły. Trzeciej rady nie ma.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
A gdyby Samnici obrali pośredni kurs, pozwalając Rzymianom odejść bez szwanku, ale narzucając im jako pokonanym warunki zgodnie z prawem wojny? Herenniusz nie chciał nawet o tym słyszeć.
„Ten pomysł ani nie przysporzy nam przyjaciół, ani nie zlikwiduje wrogów – powiedział. – Naród rzymski nie potrafi spocząć po klęsce”. Jego rada została odrzucona po raz trzeci i ostatni, i wrócił do domu.
Haniebna ugoda
Rzymianie podjęli kilka nieudanych prób wyrwania się z pułapki. Zapasy żywności powoli się kończyły i konsulowie wysłali do Poncjusza delegację, by uzgodnić warunki. Gdyby nie udało im się uzyskać pokoju, mieli wyzwać nieprzyjaciela do walki.
„Wy, Rzymianie, nigdy nie przyznajecie się do klęski, nawet gdy zostaniecie pobici i wzięci do niewoli” – odparł wódz Samnitów. – „Tak więc poślę was pod jarzmo bez broni i w jednej sztuce odzienia”. (Przez „jarzmo” rozumiał bramkę z trzech włóczni, pod którą pokonani i pojmani żołnierze musieli przejść, aby odzyskać wolność).
Reklama
Dodał, że Rzymianie mają niezwłocznie opuścić samnickie terytorium oraz ewakuować swoje dwie wysunięte kolonie w Cales i Fregellae.
Była to oczywiście haniebna ugoda, ale, jak uznali konsulowie, lepsza niż alternatywa – całkowita zagłada armii. Jednakże, zapewnia Liwiusz, byli oni w stanie dać tylko osobiste poręczenie (sponsio), że Rzym przyjmie te warunki. Ostateczny układ pokojowy (foedus) musiał zaczekać na aprobatę zgromadzenia w Rzymie.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Największa kompromitacja w dziejach starożytnego Rzymu. Przez setki lat była źródłem wstydu i hańby„Konsulowie, prawie nadzy, poszli pod jarzmo”
Ufny Poncjusz zrozumiał to i pozwolił legionom odejść w zamian za sponsio, które złożyli mu konsulowie i najwyżsi oficerowie. Zażądał jednak jako zakładników sześciuset rzymskich konnych. Potem nastąpiła dramatyczna scena:
Pierwsi konsulowie prawie na pół nadzy poszli pod jarzmo, potem następni według stopnia wojskowego po kolei poddani zostali tej hańbie, a w końcu poszczególne legiony.
Dokoła stali uzbrojeni wrogowie, szydząc i wyśmiewając się z nich, a często i grożąc im mieczem; kilku nawet zraniono i zabito, gdy zbyt widoczne w ich twarzy oburzenie na niegodne obejście obraziło zwycięzców.
Bezczelna wymówka
Kiedy wojska wróciły do Rzymu, w mieście zapanował ponury nastrój. Wielu ludzi przywdziało żałobę, odwołano święta i śluby, pozamykano sklepy i zawieszono urzędową działalność na Forum.
Reklama
Wybrano nowych konsulów, a senat debatował nad tym, czy zatwierdzić sponsio. Jeden z pokonanych wodzów ofiarnie zalecał kolegom, by odrzucili je pod bezczelną wymówką, że on i drugi konsul nie działali z własnej woli, ale pod przymusem, za sprawą podstępnej zasadzki wroga.
Honor wymaga jednak, ciągnął, by jego samego i wszystkich pozostałych oficerów wydano Samnitom.
„Czy zawsze znajdziecie wykręt, żeby nie dotrzymać słowa?”
Zgodzono się na to rozwiązanie, gdy jednak Rzymianie stawili się w samnickim obozie, Poncjusz nie przyjął ich ofiary. Argumentował, że jeśli układ został odrzucony, należy przywrócić status quo ante. Innymi słowy, legiony powinny wrócić do Wąwozu Kaudyńskiego.
„Czyż zawsze znajdziecie wykręt, żeby nie dotrzymać słowa, gdy was zwyciężono?”, pytał. „Zawarliście pokój, by wam oddać legiony wzięte do niewoli, i ten pokój unieważniacie. A zawsze do zdrady przypinacie jakiś pozór prawa”.
Reklama
Trudno nie zgodzić się z tą oceną, o tyle godną uwagi, że owe słowa włożył w usta samnickiego wodza Liwiusz, ten najbardziej patriotyczny z pisarzy.
Rzymianie przykładali wielką wagę do uczciwego postępowania. Tym razem twierdzili, że działali zgodnie z literą prawa, odnosi się jednak wrażenie, że z zażenowaniem dostrzegali, iż nie trzymają się jego ducha. Według jednego z historyków Rzymianie bynajmniej nie poczuwali się do wdzięczności wobec Samnitów za oszczędzenie ich żołnierzy, ale „przeciwnie, zachowywali się tak, jakby z tego powodu spotkała ich jakaś krzywda”.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Upadek Kartaginy. Jak Rzymianie ukarali swoich najzacieklejszych wrogów?Pokrycie w faktach
Tak czy inaczej, wojna rozgorzała na nowo i Rzymianie odnieśli podobno spektakularne zwycięstwo, po którym zmusili do przejścia pod jarzmem samego Poncjusza oraz pozostałych jeńców – wspaniały przykład natychmiastowego, lustrzanego rewanżu, do którego prawdopodobnie nigdy nie doszło.
W istocie mamy podstawy podejrzewać, że oficjalna wersja wydarzeń nie znajduje pokrycia w faktach. Część starożytnych autorów twierdziła, że porozumieniem, jakie zawarły walczące strony, był w rzeczywistości foedus (wiążący układ pokojowy), nie sponsio, i że apologeci Rzymu próbowali zatuszować ten fakt. Cyceron na przykład, inteligentny i wnikliwy głos, dwukrotnie mówi o foedus.
Wiarołomstwo Rzymian
Co stało się z sześcioma setkami zakładników? Zostali zgładzeni? Puszczeni wolno? Ich los okrywa podejrzane milczenie.
Byli potrzebni jako gwaranci sponsio, ale odkąd w mocy byłby foedus, staliby się zbyteczni i zostaliby odesłani. Jeśli jednak sponsio zostało odrzucone, konsekwencją powinna być ich egzekucja. Z faktu, że nie wspomina się o nich ani słowem, możemy wnioskować, że układ został zaaprobowany przez rzymskie zgromadzenie ludowe.
Reklama
Wszystko wskazuje na to, że anulowane sponsio było późniejszym wymysłem mającym usprawiedliwić wiarołomstwo Rzymian.
Rzeźba terenu
Historię tę zaciemnia jeszcze jeden problem. Opis Wąwozu Kaudyńskiego jest tylko z grubsza prawdziwy. Nie mamy stuprocentowej pewności co do jego lokalizacji, ale jedyną wiarygodną kandydatką jest przełęcz w Kampanii między dwoma współczesnymi włoskimi miastami, Arienzo i Arpaia, znana w starożytności jako Furculae lub Furcae – to znaczy „widły”, wąwóz”.
Są tutaj dwa wejścia prowadzące do doliny otoczonej przez góry i strome wzgórza, tak jak mówi Liwiusz. Wschodnie jest na tyle wąskie, by dało się je łatwo zagrodzić, zachodnie jednak ma kilometr szerokości – o wiele za dużo, by Samnici mogli zbudować barykady zdolne zamknąć w potrzasku rzymską armię.
Musiało dojść do jakiegoś starcia, które zakończyło się kapitulacją. Skąd ta nieścisłość? Być może mniejszym wstydem było paść ofiarą podstępu i oszustwa, niż poddać się po jawnej klęsce w polu.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Przemilczana porażka
Nie ulega wątpliwości, że Wąwóz Kaudyński był dla Rzymian miejscem druzgocącej porażki wojskowej. Jest już za późno na to, by ustalić dokładny przebieg wydarzeń, ale wiarygodny scenariusz mógł wyglądać następująco.
Samnici wymusili bitwę, blokując wschodni wylot wąwozu, po czym pojawiając się chmarą u zachodniego wejścia. Doszło do walki i Rzymianie zostali rozgromieni, nie mieli jednak dokąd uciec i się poddali. Wynegocjowano sponsio, a Rzym, poinformowany o sytuacji, zatwierdził foedus.
Reklama
Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa postanowienia foedus zostały unieważnione i wojna toczyła się dalej. Był to niehonorowy postępek (i coś, co w miarę możności należało ukryć przed potomnymi), istnieją jednak dowody trwających wciąż walk (odnotowano, że w roku 319 pewien rzymski wódz celebrował triumf de Samnitibus).
Inna wersja mówi, że Rzym w rzeczywistości dotrzymał zawartego układu i że działania wojenne ustały na kilka lat. Jeśli jednak tak było, trudno wyjaśnić, dlaczego jedni starożytni autorzy wymyślili sobie odrzucone sponsio, a inni zerwany foedus, gdyż oba te czyny stawiają Rzym w o wiele gorszym świetle niż nieprzynosząca żadnej ujmy prawda.
Cenne przypomnienie
Katastrofa w Wąwozie Kaudyńskim oraz jej następstwa są cennym przypomnieniem – gdybyśmy jeszcze go potrzebowali – że bez względu na swoje szczytne zasady Rzymianie byli całkowicie zdolni do cynicznego zachowania we własnym interesie.
Zarzucali Poncjuszowi, że oszustwem wciągnął armię w pułapkę, ale przez całe dzieje Rzymu wielu ich własnych wodzów działało nie mniej podstępnie.
Reklama
Kasjusz Dion uznał, że Samnici zostali potraktowani niesprawiedliwie, a jego komentarz trafia w samo sedno:
Bo sprawiedliwość na polu bitwy z reguły nie odpowiada obiegowemu znaczeniu tego wyrazu. Nie muszą zwyciężać ludzie skrzywdzeni. Wojna jest panem niezależnym, dostosowuje wszystko do korzyści zwycięzcy i często każe uważać za rzecz sprawiedliwą jej przeciwieństwo.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Anthony’ego Everitta pt. Chwała Rzymu. Jak tworzyło się imperium. Ukazała się ona w 2020 roku nakładem Domu Wydawniczego Rebis.
Narodziny najpotężniejszego imperium w dziejach zachodniej cywilizacji
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.