To wtedy padły słynne słowa „biada zwyciężonym”, vae victis. Złupienie Rzymu przez Celtów w 390 roku p.n.e.

Strona główna » Starożytność » To wtedy padły słynne słowa „biada zwyciężonym”, vae victis. Złupienie Rzymu przez Celtów w 390 roku p.n.e.

W roku 390 p.n.e. rozeszła się pogłoska, że olbrzymia horda barbarzyńców ciągnie przez Italię – nikt nie znał ich zamiarów, ale wszyscy się zgadzali, że stanowią oni straszliwe zagrożenie. Nadciągała klęska, która na zawsze wryje się w pamięć Rzymian wraz z hańbiącymi słowami: vae victis, biada zwyciężonym.

Od ponad dwóch wieków celtyckie plemiona wylewały się ze swych siedzib w środkowej Europie i Azji, przekraczały Alpy i napływały do północnej Italii, gdzie osiedlały się i spoglądały pożądliwie na ziemie swego południowego sąsiada, imperium Etrusków. (…)


Reklama


Celtowie, albo (jak nazywali ich Rzymianie) Galowie (…) byli znakomitymi wojownikami i wiedzieli, jak zasiać śmiertelny lęk we wrogich wojskach. Odważni jak lwy, pędzili do boju nago, z długimi włosami rozwianymi od biegu, wznosząc osobliwe okrzyki bojowe, którym towarzyszyły chropawe dźwięki trąb.

Ich konnica używała żelaznych podków, nowinki w dziedzinie techniki wojskowej, a piechota nosiła u boku hartowane obosieczne miecze. Celtowie byli w stanie zgromadzić ogromne siły i trudno było ich pokonać. Wieść o ich zbliżaniu się do środkowej Italii słusznie postrzegana była jako zew alarmowy.

Celtyccy wojownicy w wyobrażeniu artysty z początku XX wieku.

Niedyplomatyczna postawa

Chmara wojowników i jeszcze większa rzesza kobiet i dzieci stanęła pod Kluzjum, ważnym etruskim miastem (…).

Opowiada się bezsensowną historię, że zwabiły ich tam znajdujące się w Kluzjum wielkie zapasy wina i że, w odpowiedzi na apel z miasta, Rzymianie wysłali posłów, którzy złożyli bezowocny protest u celtyckiego króla Brennusa. Później posłowie ci walczyli wraz z kluzyńską armią w daremnej próbie odparcia Celtów.


Reklama


Takie złamanie zasady dyplomatycznej neutralności rozwścieczyło Brennusa, który zarządził odwetowy marsz na odległy o raptem sto trzydzieści kilometrów Rzym. (…)

Trzykrotna przewaga

Rzymianie być może wysłali na północ forpoczty, żeby dowiedzieć się, ile prawdy jest w doniesieniach o celtyckim pochodzie, na pewno wiadomo jednak tylko to, że naprędce zebrana rzymska armia stawiła czoło najeźdźcom w wielkiej bitwie nad rzeczułką Alią, dopływem Tybru.

Tekst stanowi fragment książki Anthony’ego Everitta pt. Chwała Rzymu. Jak tworzyło się imperium (Dom Wydawniczy Rebis 2020).

Dokładna liczebność obu stron nie jest znana, przypuszcza się jednak, że naprzeciw trzydziestu tysięcy Celtów stanęły dwa legiony, czyli około dziesięciu tysięcy Rzymian. Aby uniknąć oskrzydlenia, rzymski dowódca rozciągnął swoją linię szeroko, jednak kosztem jej spójności.

Przypuszczalnie zamożnych ciężkozbrojnych legionistów ustawił w centrum, z uboższymi obywatelami jako lekkozbrojnymi na skrzydłach. Centrum nie zdołało się utrzymać, pękło i ustąpiło.


Reklama


Powinien to być pogrom z dużymi stratami w ludziach, ale Brennus spodziewał się większej nieprzyjacielskiej armii. Podejrzewając zasadzkę, wstrzymał swych wojowników.

Wielu Rzymianom udało się ujść z życiem i spora ich liczba zbiegła do pobliskich Wejów, których cytadela miała znakomite warunki do obrony. Droga do Rzymu stała jednak otworem.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Miasto bez murów

Liwiusz w jednym ze swych słynnych ustępów opisuje, co wydarzyło się później.

Było oznaką albo nadmiernej pewności siebie, albo niefrasobliwości, albo jednego i drugiego, że Rzym nie został otoczony murem. Uważano, że ziemne szańce i wzgórza stanowią wystarczającą obronę. Co gorsza, większość żołnierzy albo nie żyła już, albo kuliła się ze strachu w ruinach Wejów. Miasto pozostało bezbronne. (…)

Celtowie nie wierzyli własnym oczom, znów obawiali się pułapki. Czekali więc, obserwując, dopóki nie zapadł zmierzch. Wewnątrz oblężonego miasta starano się wykorzystać jak najlepiej nocne wytchnienie.

Pomnik Brennusa na rycinie z XIX wieku.

Garstka obecnych tam wciąż żołnierzy zajęła pozycję na Kapitolu, gdzie powinni dać radę wytrzymać oblężenia. Cywilom również pozwolono tam się schronić, wielu jednak, zwłaszcza spośród biedoty, wylało się z miejskich bram po drewnianym moście, pons Sublicius, na wzgórze Janikulum, i rozproszyło się po wsiach. (…)

Ofiara krwi

Celtowie wkroczyli o świcie. Cytadela była na razie bezpieczna, zamiast jednak się ukryć, senatorowie postanowili poświęcić się bóstwom podziemnym i śmierci w osobliwym rytuale zwanym devotio (od czego, nawiasem mówiąc, pochodzi nasze słowo „dewocja”).


Reklama


Poświęcenie własnego życia miało ściągnąć to samo devotio na głowy ich wrogów – innymi słowy, miało przynieść zgubę także Celtom. Tego typu ofiarę złożyć mógł jedynie człowiek sprawujący aktualnie najwyższą władzę (na przykład konsul), ale były urzędnik państwowy mógł odzyskać imperium przez rytualny gest ujęcia go za podbródek.

Senatorowie wrócili do domów i ubrali się w swe stare urzędowe szaty. Usiedli w westybulach, spokojnie czekając na swój los.

Brennus i jego łupy. Obraz Paula Josepha Jamina z 1892 roku.

Orgia grabieży

Porta Collina, brama Kollińska na północnym krańcu miasta, pozostała otwarta i to tamtędy weszli celtyccy najeźdźcy. Posuwali się powoli i cicho długą, prostą ulicą, która prowadziła od bramy do podnóża Kapitolu i dalej na Forum. Kręcili się po placu, patrząc z podziwem na świątynie i na cytadelę.

Rozejrzawszy się, rozbiegli się po mieście w poszukiwaniu łupów. Ku swemu zaskoczeniu odkryli, że o ile ubogie domostwa były pozamykane na cztery spusty, o tyle rezydencje bogaczy stały otworem.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Upadek Kartaginy. Jak Rzymianie ukarali swoich najzacieklejszych wrogów?

Widok senatorów, siedzących nieruchomo jak posągi, wprawił ich w zdumienie. Jeden z Celtów dotknął brody niejakiego Marka Papiriusza, zakłócając w ten sposób rytualny akt devotio. Oburzony Papiriusz natychmiast zdzielił mężczyznę w głowę laską z kości słoniowej.

Rozwścieczony Celt zamordował go na miejscu, a pozostałych senatorów wkrótce spotkał ten sam los. Devotio zostało dokonane.


Reklama


Odtąd plądrowanie rozpoczęło się na całego. Ograbione domy puszczano z dymem. Wiele publicznych i prywatnych archiwów strawił ogień, poważnie utrudniając pracę rzymskim historykom, takim jak Liwiusz. Cytadela jednak się utrzymała. Celtowie przystąpili do oblężenia. (…)

Gęsi ratują Kapitol

Teraz nastąpił jeden z najbardziej fascynujących epizodów w dziejach Rzymu. Celtowie zauważyli, że na skalisty stok, tuż obok świątyni Karmenty, bogini połogów, prowadzi dość łatwe podejście.

Odmierzanie okupu żądanego przez Brennusa na francuskiej grafice z XIX wieku. To wtedy miały paść słynne słowa „biada zwyciężonym”.

Pewnej rozgwieżdżonej nocy wysłali przodem człowieka bez broni, żeby wybadać szlak; w ślad za nim posuwała się grupa wojowników. Choć wspinaczka była mozolna, dotarli na szczyt urwiska niedaleko potężnej świątyni Jowisza Najlepszego Największego.

Rzymscy wartownicy nie usłyszeli niczego, a śpiące psy leżały spokojnie. Liwiusz kontynuuje opowieść:


Reklama


Nie zawiodły jednak gęsi, których jako poświęconych Junonie mimo wielkiego braku żywności nie tykano. I to było zbawieniem, bo zbudzony ich krzykiem i biciem skrzydeł Marek Manliusz, który trzy lata temu był konsulem, mąż znamienity w wojnie, porwał broń i pobiegł tam, ciągnąc innych za sobą.

Ale gdy inni się wahali, on guzem od tarczy zepchnął w dół Galla, który już stał na szczycie. Upadek jego pociągnął za sobą najbliższych, a inni w przerażeniu rzucili broń i chwytali się rękoma skał, do których byli przyczepieni.

Tych zaczął zabijać, a tymczasem całą grupą nadbiegli już i inni Rzymianie i dzidami i kamieniami poczęli prażyć nieprzyjaciela, tak że cały oddział, waląc się w dół, runął w przepaść.

Tekst stanowi fragment książki Anthony’ego Everitta pt. Chwała Rzymu. Jak tworzyło się imperium (Dom Wydawniczy Rebis 2020).

Głód i zaraza

Utrzymanie higieny w starożytnej armii zawsze było trudne i w celtyckim obozie wybuchła epidemia.

Najeźdźcy z lenistwa nie urządzali zmarłym indywidualnych pogrzebów, ale układali zwłoki w sterty, aby spalić je hurtem, na Forum Boarium, na skraju miasta od strony pons Sublicius. Jeszcze za czasów Liwiusza miejsce to wciąż nosiło nazwę Busta Gallica, czyli Mogiły Galów.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Dlaczego Attyla nie zdobył Rzymu? Miasto stało przed nim otworem, ale wódz Hunów w ostatniej chwili zawrócił

Co do obrońców na Kapitolu, czas był ich wrogiem w takim samym stopniu. W ich wypadku wyzwaniem były nie tyle choroby, ile głód. Ukrywali brak zapasów, zrzucając bochny chleba na celtyckie posterunki. Ale nadzieja tak samo jak żywność zaczynała się kończyć. Ludzie byli zbyt osłabieni, żeby pełnić straż. (…)

Biada zwyciężownym

Brennus dał do zrozumienia, że byłby skłonny wraz ze swoją hordą opuścić Rzym za niezbyt wygórowanym okupem. Senat zebrał się więc i upoważnił trybunów wojskowych do uzgodnienia warunków. Wynegocjowano cenę – tysiąc funtów złota. Liwiusz pisze:


Reklama


Do hańby tej dodał Brennus oburzający postępek. Gallowie przynieśli ciężarki wagi fałszywe. A gdy trybun wojskowy nie chciał się na nie zgodzić, zuchwały Gall dorzucił do nich miecz i dodał te tak bolesne dla ucha rzymskiego słowa: „Biada zwyciężonym!”.

W tym właśnie momencie nadciągnął [odwołany z wygnania zasłużony wódz] Kamillus ze swoją armią. Polecił zabrać złoto i rozkazał Celtom odejść. Mianowano go dyktatorem, a zatem trybuni wojskowi stracili swoje imperium i ich umowa z Brennusem stała się nieważna.

Brennus uciekający przez odsieczą przyprowadzoną przez Kamillusa. Obraz Francesca de’ Rossi z połowy XIV wieku.

Wywiązała się bezładna potyczka i zaskoczeni Celtowie wycofali się z Rzymu. Do bardziej regularnej bitwy doszło kilkanaście kilometrów na wschód od Rzymu, na drodze do miasta Praeneste.

Celtowie mieli czas przegrupować siły, ale mimo to Kamillus okazał się zwycięzcą. Nieprzyjacielski obóz został zdobyty, a armia unicestwiona. Największe niebezpieczeństwo, w jakim kiedykolwiek znalazła się republika, minęło.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Fakty pośród mitów

Ta ekscytująca opowieść jest mieszaniną faktów i fikcji. Jej zasadniczy motyw, złupienie Rzymu przez Celtów, nie podlega dyskusji. Rzymianie nigdy nie zapomnieli tego upokorzenia, a harde szyderstwo Brennusa, vae victis, było zniewagą, której czas nie zdołał zatrzeć.

Co gorsza, barbarzyńcy wprawdzie odeszli, ale nie na zawsze. Przez wiele pokoleń pozostawali tuż poza obrzeżem pola widzenia. Ich potencjalny powrót był wiecznym koszmarem sennym. I przez całe dzieje republiki Celtowie naprawdę od czasu do czasu wdzierali się ponownie na spokojny Półwysep Apeniński. (…)


Reklama


Niektórym elementom tej historii nie należy jednak wierzyć. Wygnanie Kamillusa było prawdopodobnie wymysłem, mającym dać mu alibi na czas grabieży. Jego ostateczne zwycięstwo nad Celtami i ocalenie złota sprawia wrażenie rozgrzeszania na siłę.

Można podejrzewać, że tak naprawdę najeźdźcy odeszli z własnej woli, z antycznym odpowiednikiem danegeldu w kieszeniach. Polibiusz twierdzi, że „przynagleni […] napadem Wenetów [plemienia z okolic dzisiejszej Wenecji] na ich własny kraj, zawarli pokój z Rzymianami, oddali im miasto i wrócili do ojczyzny”.

Przeczytaj też o tym, jak sami Rzymianie potraktowali stolicę swoich największych wrogów. Dla mieszkańców Kartaginy nie mieli żadnej litości.

Źródło

Tekst stanowi fragment książki Anthony’ego Everitta pt. Chwała Rzymu. Jak tworzyło się imperium. Ukazała się ona w 2020 roku nakładem Domu Wydawniczego Rebis.

Narodziny najpotężniejszego imperium w dziejach zachodniej cywilizacji

Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.

Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.