Warszawa kipiała pragnieniem zemsty. Polityczne i wojskowe decyzje to jedno. Ale mieszkańcy miasta też rwali się do boju. Sebastian Pawlina tłumaczy dlaczego potężna fala wzburzenia dała o sobie znać właśnie w lecie 1944 roku. I jakie kluczowe wydarzenie na froncie wschodnim przyczyniło się do wybuchu powstania warszawskiego.
Rankiem w czwartek 22 czerwca na pozycje niemieckiej Grupy Armii „Środek” runęła ofensywa Armii Czerwonej. Ryk dział rozdarł powietrze, pociski jeden za drugim podrywały ziemię, zabudowania, pojazdy i ludzi do góry.
Reklama
Cała długa linia frontu rozpaliła się na czerwono od pożarów. Ci którzy widzieli te sceny, będą mówili o nich: to było piekło.
Zmielone dywizje
Operacja „Bagration” od samego początku stała się maszyną do mielenia niemieckich dywizji. Jedna po drugiej wpadały w jej tryby, aby w ciągu kilku dni zamieniać się w wykazy zabitych, zaginionych i wziętych do niewoli.
Wszystko to przy akompaniamencie niekończącej się symfonii artylerii, potężnej i gwałtownej niczym Rok 1812 Piotra Czajkowskiego. I tylko w chwilach gdy działa milkły, dało się słyszeć jęk rannych, wołających o pomoc. Ale pomoc nie nadchodziła.
Nie miała czasu. Rosjanie codziennie pokonywali średnio 25 kilometrów – na wojnie to dosłownie przerażające tempo. Zajmowali kolejne miasta – wszystkie według tego samego schematu: okrążali je z dwóch stron błyskawicznym manewrem, po czym z ziemi i powietrza miażdżyli domy i ulice, ale także jakąkolwiek wolę obrony u nieprzyjaciela.
Reklama
Niemcy nie mieli żadnych szans. W Bobrujsku naprzeciwko 900 czołgów z czerwoną gwiazdą, swoich mogli wystawić… 40.
Inni Niemcy niż w 1941 roku
Pomimo zakazu wycofywania się, jaki Adolf Hitler wydał swoim oddziałom, jego żołnierze gnani strachem przed śmiercią i niewolą dotarli do Warszawy.
Jej ulicami zaczęły ciągnąć kolumny wojsk. Obserwującym to wszystko warszawiakom przypominały się sceny sprzed trzech lat. W czerwcu 1941 roku patrzyli na niekończące się zastępy wojsk wroga zmierzające na wojnę z ZSRR.
Wtedy byli to jednak dumni panowie świata, dzisiaj – zmęczeni, brudni, poszarpani i przerażeni ludzie, którzy marzyli już nie o podbiciu kolejnego kraju, ale o wyniesieniu swojej głowy cało z tego koszmaru.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
„Długo czekaliśmy na taki widok”
Największe tłumy gapiów gromadziły się wzdłuż Alei Jerozolimskich. Stanisław Jankowski „Agaton”, legendarny cichociemny, wspominał po latach, że:
(…) szeroką jezdnią ciągnął nieprzerwanie, od wielu godzin, sznur wojskowych pojazdów i sprzętu, ciężarówek i wszelkiego autoramentu pojazdów konnych: furgonów, bryczek, wozów drabiniastych.
Reklama
Zrezygnowani kierowcy nie usiłowali wyprzedzać konnych pojazdów, ciągniętych przez wychudzone szkapy w dziwnych uprzężach. Nieliczne, zwarte oddziały i tłum zmęczonych, brudnych, nieogolonych żołnierzy. Szli zza Wisły, na zachód, w kierunku Woli i Ochoty. Gorąco było. Szli w rozpiętych mundurach, z gołymi głowami, z karabinami trzymanymi niedbale za lufę lub bez broni.
Wolno, noga za nogą, przystając co chwila. Przysiadali na skraju chodnika, odpoczywali i szli dalej. Nie patrzyli nam w oczy. Długo czekaliśmy na taki widok.
Gorączka zemsty
Całą Warszawę opanowała gorączka zemsty. Można sobie wyobrazić, że niczym u Mickiewicza w trzeciej części Dziadów powtarzano sobie w domach i w bramach: „Tak! Zemsta, zemsta, zemsta na wroga! Z Bogiem i choćby mimo Boga!”.
Ludzie chwytali się myśli, że w końcu będą mogli odpłacić swoim oprawcom za pięć lat strachu, za pięć lat niszczenia kraju, ludzi, kultury… To pragnienie opanowało również dużą część Komendy Głównej Armii Krajowej.
Reklama
Nawet najostrożniejsi jej oficerowie chcieli tej zemsty, czego przykładem jest szef wywiadu AK, pułkownik Kazimierz Iranek-Osmecki „Heller”. Opanowani wizją wyzwolonej Warszawy przy podejmowaniu decyzji nie wzięli pod uwagę praktyki Armii Czerwonej z ostatnich tygodni, czyli opanowywania miast po ich okrążeniu. Wystarczyło im, że Sowieci znaleźli się niedaleko stolicy. To był ich pierwszy – i najważniejszy błąd.
****
Powyższy tekst powstał na potrzeby książki Chwile przełomu (Bellona 2021). To wspólna publikacja autorstwa publicystów portalu WielkaHISTORIA.pl, ukazująca kluczowe punkty zwrotne w dziejach Polski.
Nasi najlepsi publicyści o wydarzeniach, które zmieniły dzieje Polski
Bibliografia
- Borkiewicz A., Powstanie Warszawskie. Zarys działań natury militarnej, Warszawa 1964.
- Jankowski S., Z fałszywym ausweisem w prawdziwej Warszawie, Warszawa 2019.
- Pieter J., Strach i odwaga, Warszawa 1971.
- Richie A., Warszawa 1944. Tragiczne powstanie, Warszawa 2014.
2 komentarze