Dowodzący Frontem Zachodnim Michaił Tuchaczewski 10 sierpnia 1920 roku wydał jednostkom Armii Czerwonej rozkaz, który zupełnie zaskoczył Polaków. Zamiast szturmować Warszawę, zamierzał ją okrążyć od północy. Uważał, że polska stolica i tak wpadnie w ręce bolszewików w wyniku głębokiego okrążenia i rozbicia sił przeciwnika.
Strona polska przewidywała, że celem Moskwy realizowanym przez Front Zachodni Tuchaczewskiego jest zdobycie Warszawy. Stanowiło to podstawę do przygotowania planu stoczenia walnej bitwy u wrót stolicy, co przewidywał rozkaz z 6 sierpnia 1920 r., trzy dni później tylko niewiele zmodyfikowany.
Reklama
Niesnaski wśród bolszewików
Był to swoisty aksjomat zarówno dowódców najwyższego szczebla, jak i żołnierzy oraz cywilnego społeczeństwa. Tuchaczewski tymczasem, szykując się do decydującego natarcia, przygotował niespodziankę. Trudno jednoznacznie ustalić, czy była to jego samodzielna decyzja, czy też akceptowana, jeżeli nie przez całość kierownictwa partii bolszewickiej, to przynajmniej jedną z jej liczących się frakcji?
W polskim planie walnej bitwy – jak sądzono o Warszawę – wykorzystano spory toczące się w kierownictwie partii bolszewickiej, co do ostatecznego rozbicia Wojska Polskiego. Przełożyły się one na niesnaski między Frontem Zachodnim Tuchaczewskiego a Frontem Południowo-Zachodnim Aleksandra Iljicza Jegorowa w sprawie sposobu zakończenia wojny z Polską.
Nie wdając się w ich szczegóły, mają już bogatą literaturę, należy stwierdzić, że Polacy wykorzystali położenie wojsk obu frontów rosyjskich i stosując znaną napoleońską zasadę bicia przeciwnika częściami przez manewr po liniach wewnętrznych, na tych założeniach oparli swój plan stoczenia bitwy.
Niespodzianka Tuchaczewskiego
Niespodziankę sprawił im jednak Tuchaczewski, który zmienił założenia planu wojny z Polską i w dyrektywie z 10 sierpnia zamiast natarcia na Warszawę, nakazał w niej obejście od północy, forsując na dużej szerokości Wisłę i odcinając Wojsko Polskie od pomocy materiałowej z zachodu. To zmuszało Polaków do korekty własnych założeń planu bitwy.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Najtrudniejszy dzień. Co działo się w polskiej stolicy podczas bitwy warszawskiej 1920 roku?Zadać można pytanie, czy strona polska swoje planowanie wojenne opierała na realnej ocenie położenia i zamiaru przeciwnika? Co wobec tego było zadaniem nadrzędnym dla Frontu Zachodniego: zajęcie Warszawy czy kontynuowanie działań ofensywnych w kierunku zachodnim? Z analizy dyrektywy głównodowodzącego Armią Czerwoną Siergieja Siergiejewicza Kamieniewa nie można tego jednoznacznie wywnioskować, ponieważ stawiał on przed tym frontem zadania tylko do 12 sierpnia.
Rosyjski historyk Siergiej Połtorak jest zdania, że celem nadrzędnym było podtrzymanie inicjatywy strategicznej przez kontynuowanie ofensywy. Kierownictwo Armii Czerwonej natomiast było przeświadczone, że Warszawa padnie przy okazji prowadzonej operacji, bez potrzeby bezpośredniej o nią walki.
Reklama
Powyższa ocena – zdaniem Połtoraka – sprecyzowana została w czasie narady, która odbyła się na początku sierpnia 1920 r., prowadzonej przez Lenina z członkami KC RKP(b) przebywającymi na froncie i przedstawicielami Naczelnego Dowództwa Armii Czerwonej. Uznano wówczas, że „16 sierpnia wojska Czerwonej Armii wkroczą do Warszawy”.
Odciąć Polskę od morza
Dowódca Frontu Zachodniego, analizując uporczywe walki części oddziałów 1. Armii polskiej na linii Narwi, doszedł do przekonania, że Polacy większość swoich wojsk rozmieścili na północ od Warszawy. Jego zamiarem było więc zniszczenie tych wojsk, co mogło oznaczać całkowitą klęskę Polski, a przede wszystkim przez zajęcie korytarza oddzielającego Niemcy od Prus Wschodnich, odcięcie jej od morza.
Głównodowodzący Armią Czerwoną Kamieniew już podczas walk nad Bugiem doradzał dowódcy Frontu Zachodniego, by główny wysiłek skupił na zmontowaniu uderzenia wzdłuż Bugu, co mogło doprowadzić do większej koncentracji jego wojsk i wojsk Frontu Południowo-Zachodniego Jegorowa. Tuchaczewski tę sugestię zignorował.
10 sierpnia Tuchaczewski wydał dyrektywę nr 236/op./taj. w sprawie forsowania Wisły, która zakładała m.in. głębokie obejście Warszawy od zachodu. Strona rosyjska szykowała się zatem do decydującej fazy wojny z Polską. (…)
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Pełne okrążenie i zniszczeni
Analiza tej dyrektywy wskazuje, że Tuchaczewski nie zamierzał wdawać się w bitwę o Warszawę, atakowana mogła być jedynie Praga. Stolica miała być obchodzona od północy przez dokonanie głębokiego manewru okrążającego. Dowódca frontu wybrał znany już w rosyjskiej sztuce wojennej wariant wzorowany na przeprowadzonym przez feldmarszałka Iwana Paskiewicza w 1831 r. manewrze polegającym na forsowaniu Wisły na północ od Warszawy i uderzeniu na miasto od zachodu.
Dowódca Frontu Zachodniego zamierzał skopiować go tylko w tej części, która prowadziła do forsowania Wisły na północ od stolicy. Nie zamierzał natomiast zdobywać Warszawy. Jego celem było odcięcie Polski od Bałtyku i zmuszenie jej do całkowitej kapitulacji.
Reklama
Dyrektywa Tuchaczewskiego z 10 sierpnia nakazywała wojskom Frontu Zachodniego prowadzenie aktywnych działań zaczepnych z zamiarem obejścia Warszawy na północ od jej przedmieść w celu pełnego okrążenia i zniszczenia wojsk polskich. Lecz forsowanie Wisły w terminach przewidzianych dla poszczególnych armii było niemożliwe. Większość miała bowiem sforsować rzekę 15 sierpnia, a 16. Armii nakazywano nawet uczynić to 14 sierpnia, tymczasem dyrektywa dotarła do wojsk 11 sierpnia.
W tym czasie znajdowały się one od kilkudziesięciu do ponad 100 km od Wisły i na pokonanie tej odległości, nawet przy braku oporu Polaków, potrzebowały kilku dni. Do tego wiele formacji było pomieszanych, także rozproszonych, słabo funkcjonowało ich materiałowe zaopatrzenie. Realnie oceniając sytuację, tylko 3. KK oraz czołówki 16. i 3. Armii miały pewną szansę na dotarcie do tej przeszkody wodnej w czasie nakazanym przez Tuchaczewskiego.
Warszawa nie odgrywała większej roli
Mimo to rozkazy, które opracowali dowódcy poszczególnych armii, powielały terminy określone przez dowódcę Frontu Zachodniego. Wpłynęło to na znaczne zaktywizowanie działań przez poszczególne związki taktyczne, zwłaszcza na odcinku od Pułtuska do Ciechanowa, czyli w pasie obrony 5. Armii. To właśnie w pasie działania 5. Armii, a nie 1. Armii, jak błędnie przewidywała strona polska, skupiała się masa uderzeniowa wojsk Frontu Zachodniego.
Warszawa w planach Tuchaczewskiego nie odgrywała większej roli. Miała być zajęta niejako przy okazji prowadzonej operacji. Podczas planowania działań zmierzających do sforsowania dolnej Wisły dowódca Frontu Zachodniego przedkładał strategiczne cele polityczne nad operacyjne wymogi militarne.
Dążył do szybkiego upadku Polski i przeniesienia fali rewolucyjnej na zachód Europy, uważając, że zdobycie Warszawy jest działaniem pośrednim, stosunkowo łatwym i stanie się faktem bez wdawania się w bitwę o miasto. Do tego lekceważył siłę bojową Wojska Polskiego (ocenianego jako zdemoralizowane i podatne na agitację komunistyczną), nie przywiązując większej wagi do jego ugrupowania i zamiarów.
Celem kapitulacja Polski
Wojska Frontu Zachodniego tymczasem, od miesiąca nieprzerwanie prowadząc pościg, były znacznie zużyte oraz pozbawione zaopatrzenia materiałowego i rezerw. Mimo tego ich dowódca za wszelką cenę dążył do zachowania ciągłości działań, nie dokonując jednak przegrupowania i uzupełnienia swych armii. Chciał bowiem w czasie jednej operacji doprowadzić do całkowitej kapitulacji Polski.
Reklama
Tuchaczewski, stawiając 10 sierpnia wojskom od dawna wchodzącym w skład Frontu Zachodniego (nie czekał na podporządkowanie mu wojsk Jegorowa) nowe zadania, nie przewidywał większego oporu polskiego, a fałszywie informowany o nastrojach społeczeństwa polskiego był przeświadczony o wybuchu rewolty wspomagającej osiągnięcie założonego celu.
Dlatego, nie czekając na przejęcie faktycznego dowództwa nad armiami do tej pory dowodzonymi przez Jegorowa (były to 12. i 14. Armie oraz 1. Armia Konna), zamierzał unicestwić Wojsko Polskie, wykorzystując do tego celu wojska, którymi od dawna dowodził. W tym wypadku również trudno się zgodzić, by była to samodzielna decyzja Tuchaczewskiego, bez jej politycznej aprobaty.
Z błogosławieństwem Lenina
Każdy rozkaz wydany do wojsk, by był ważny, musiał zawierać podpis członka Rewolucyjnej Rady Frontu, a więc przedstawiciela najwyższego gremium partii bolszewickiej. Jeśli chodzi o ten rozkaz, wydaje się, że miał on także akceptację Lenina. Są bowiem sugestie, że Lew Dawidowicz Trocki, kierujący resortem wojny w rządzie bolszewickim, 14 sierpnia 1920 r. rozkazał Armii Czerwonej niezwłoczne zajęcie Warszawy.
Biorąc pod uwagę ówczesne ugrupowanie Frontu Zachodniego, był to rozkaz niewykonalny. Dowódca Frontu Zachodniego nie zamierzał więc atakować i zdobywać Warszawy – jak przewidywała strona polska i na takich przesłankach budowany był polski plan bitwy na przedpolach Warszawy – co więcej, uważał on, że „wpadnie ona w jego ręce” bez walki jako efekt głębokiego okrążenia i rozbicia wojsk polskich.
Reklama
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Lecha Wyszczelskiego pod tytułem Ciechanów 1920. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Bellona.
Polecamy
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
13 komentarzy