1 marca 1940 roku kanclerz III Rzeszy Adolf Hitler wydał dyrektywę dotyczącą przeprowadzenia inwazji na Danię i Norwegię. 2 kwietnia Hitler zadecydował że operacja „Weserübung” – takim kryptonimem ochrzczono plan ataku – rozpocznie się dokładnie tydzień później.
W działaniach miała wziąć udział niemal cała niemiecka marynarka wojenna, znaczne siły lotnictwa oraz wydzielony kontyngent wojsk lądowych. Przeciwko Norwegom posłano 21. Korpus Armijny w składzie pięciu dywizji piechoty i dwóch dywizji górskich.
Reklama
Operacja miała być przeprowadzona poprzez wysadzenie desantów morskich i powietrznych w najbardziej newralgicznych punktach norweskiego wybrzeża. Poszczególne niemieckie zespoły inwazyjne wyszły w morze między 3 a 8 kwietnia.
Desant przerwany przez Polaków
Tymczasem pod koniec marca 1940 roku rząd w Londynie wyraził zgodę na postawienie min w obrębie norweskich wód terytorialnych. Brytyjczycy przezornie przygotowali także plan opanowania norweskich portów: Stavangeru, Bergen, Trondheimu i Narwiku. Jednocześnie na szlaki żeglugowe z Niemiec do Norwegii wysłanych zostało kilkanaście okrętów podwodnych. Wśród nich był polski ORP „Orzeł” pod dowództwem kapitana Jana Grudzińskiego.
Właśnie polski okręt podwodny 8 kwietnia 1940 roku o godzinie 9.45 natknął się na płynący bez bandery podejrzany statek. Po pewnym czasie zidentyfikowano go jako niemiecki parowiec „Rio de Janeiro”.
Transportowiec został storpedowany przez „Orła” i zatonął o godzinie 13.15. Jak się później okazało, wiózł na swoim pokładzie 200 żołnierzy niemieckiej 163. Dywizji Piechoty, około 100 osób personelu Luftwaffe, 80 koni oraz zaopatrzenie i sprzęt wojskowy. Jednostka wchodziła w skład eskadry inwazyjnej Kriegsmarine przeznaczonej do zajęcia portu Bergen.
Zignorowany meldunek
Tuż po zatopieniu niemieckiego statku z „Orła” wysłano do brytyjskiej Admiralicji meldunek o incydencie. Jednakże dyżurnemu oficerowi wiadomość nie wydała się zbyt istotna i odłożył jej rozszyfrowanie do dnia następnego. Zanim przystąpił do pracy operacja „Weserübung” weszła już w decydującą fazę.
W pierwszym dniu inwazji Niemcy opanowali cztery największe miasta Norwegii: Oslo, Bergen, Trondheim i Narwik. Ten ostatni został zdobyty praktycznie bez walki przez żołnierzy 3. Dywizji Strzelców Górskich gen. Eduarda Dietla. Niemcy zatopili w porcie dwa stare norweskie pancerniki oraz zdobyli spore składy broni i zaopatrzenia.
Reklama
Po apelu norweskiego rządu o pomoc, Alianci postanowili wysłać do Norwegii lądowe siły ekspedycyjne, pierwotnie przeznaczone do wsparcia Finlandii. Ich trzonem były dwie dywizje piechoty i lekka dywizja strzelców. Po desancie w Norwegii z wojskami lądowymi miały ściśle współdziałać siły morskie.
13 kwietnia brytyjskie okręty zniszczyły flotyllę niemieckich niszczycieli, które przetransportowały do Narwiku strzelców górskich generała Dietla. Dwa dni później w niedalekim Harstad zaczęły lądować oddziały alianckie.
Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich
Wśród wojsk alianckich znaleźli się także Polacy. Oddziały lądowe reprezentowane były przez Samodzielną Brygadę Strzelców Podhalańskich pod dowództwem gen. bryg. Zygmunta Bohusza-Szyszko.
Jej strukturę organizacyjną oparto na schemacie francuskiej brygady strzelców alpejskich: podzielona była na dwie półbrygady strzelców w sile dwóch batalionów strzelców każda oraz kompanie: łączności, samochodową, sztabową i pluton żandarmerii.
Reklama
Niestety przygotowanie żołnierzy i wyposażenie brygady pozostawiały wiele do życzenia. Na specjalistyczne szkolenie górskie zabrakło czasu. W oddziałach brakowało też broni maszynowej, przeciwlotniczej, moździerzy i wozów bojowych a sprzęt łączności był mocno zużyty.
Polskie okręty w obronie Norwegii
W obronie Norwegii oprócz wspomnianego „Orła” udział wzięły też polskie niszczyciele ORP „Grom”, ORP „Błyskawica” i ORP „Burza”, natomiast wśród jednostek przeznaczonych do transportu wojsk desantowych znalazły się nasze transatlantyki: „Chrobry”, „Batory” i „Sobieski”.
Niszczyciele wespół z okrętami Royal Navy patrolowały norweskie wybrzeże, poszukując okrętów niemieckich oraz eskortowały konwoje na trasie między Wielką Brytanią a Norwegią.
Od końca kwietnia „Grom” i „Błyskawica” penetrowały fiordy w rejonie Narwiku. Ich zadaniem było niszczenie ogniem artylerii pokładowej nieprzyjacielskich stanowisk, dróg i linii kolejowej oraz różnych obiektów o znaczeniu militarnym.
Z zadań tych polscy marynarze wywiązywali się znakomicie. Niestety, 4 maja w Rombaksfjordzie doszło do tragedii, kiedy to „Grom” został trafiony dwiema z sześciu zrzuconych przez samolot Luftwaffe bomb. Okręt zatonął w ciągu niespełna trzech minut, pociągając ze sobą na dno 59 członków załogi.
Reklama
Następnego dnia w tym samym fiordzie patrolowała „Błyskawica”, zaciekle okładając pociskami niemieckie pozycje na wybrzeżu, jakby pragnęła pomścić swojego bliźniaka. Ona również stała się obiektem ataków nieprzyjacielskiego lotnictwa, ale wyszła z nich obronną ręką.
Podhalańczycy ruszają do akcji
Wieczorem 7 maja w Harstad wyładowała się Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich, a jednym z okrętów, który osłaniał operację była ORP „Burza”.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Polską brygadę włączono w skład sił przeznaczonych do odbicia Narwiku. Oprócz Polaków w działaniach brały udział jeszcze: brytyjska 24. Brygada Gwardii, francuskie 27. Półbrygada Strzelców Alpejskich i 13. Półbrygada Legii Cudzoziemskiej. Dowódcą sił lądowych w rejonie został mianowany francuski generał Marie Emile Antoine Béthouart. Z jednostkami Sprzymierzonych współdziałały też oddziały norweskiej 6. Dywizji Piechoty.
W dniach 16 i 17 maja 1940 roku trzy bataliony polskiej brygady zluzowały oddziały brytyjskie i francuskie, zajmując pozycje obronne na sąsiednim półwyspie Ankenes, położonym na południe od Narwiku i oddzielonym od niego wodami Beisfjordu.
Chrobry w płomieniach
W międzyczasie, tuż przed północą 14 maja, niedaleko portu Bodö w Vestfjordzie zaatakowany został przez dwa niemieckie Heinkle He 111 transatlantyk „Chrobry”. Dowodzony przez kapitana Zygmunta Deyczakowskiego statek wiózł na swoim pokładzie około 1000 żołnierzy brytyjskich oraz sprzęt wojskowy i 50 ton amunicji.
Mimo ognia przeciwlotniczego dwóch okrętów eskorty jeden Heinkiel przedarł się nad „Chrobrego” i trafił go serią bomb, które spowodowały błyskawicznie rozprzestrzeniający się, niemożliwy do opanowania pożar. Eskortowce ewakuowały 694 żołnierzy, reszta zginęła w płomieniach bądź lodowatej wodzie po opuszczeniu statku. Z polskiej załogi śmierć poniosło 12 marynarzy, wielu było rannych.
Reklama
Następnego dnia rankiem wciąż płonący wrak został zatopiony torpedą przez brytyjski samolot. Jako ciekawostkę należy dodać, że owego feralnego Heinkla pilotował 26-letni porucznik Luftwaffe o jakże swojsko brzmiących personaliach: Robert Kowalewski.
Pętla wokół Narwiku
Kiedy Polacy umacniali się na półwyspie Ankenes, we Francji Wehrmacht przełamał front i 21 maja niemieckie formacje wyszły nad kanał La Manche. W tej sytuacji sztaby alianckie zadecydowały o ewakuacji wojsk z Norwegii. Zanim jednak miało to nastąpić, postanowiono rozbić oddziały gen. Dietla i odrzucić je w kierunku granicy ze Szwecją.
W myśl planów polska brygada miała zdobyć i oczyścić z Niemców półwysep Ankenes, podczas gdy francuscy legioniści i Norwegowie desantem z morza mieli opanować Narwik, a potem nacierać w kierunku granicy ze Szwecją. 27 maja 1940 roku o godz. 23.40 wojska alianckie ruszyły do ataku.
Oddziały Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich, po początkowym niepowodzeniu w walkach o leżące na krańcu półwyspu miasteczko Ankenes, zdobyły ważne wzniesienie zwane „fasolką” a następnie miejscowość Nyborg, z której to Niemcy rozpoczęli ewakuację na druga stronę fiordu, do Narwiku. Ponadto odbite zostało z rąk niemieckich nieosiągalne dotąd wzgórze 295.
Reklama
28 maja, pod koniec dnia, Podhalańczycy zdobyli po ciężkich bojach kluczowe wzgórza 650 oraz 773 i ruszyli ku brzegom Beisfjordu. W tym czasie padł Narwik, szturmowany przez francuskich legionistów i norweską piechotę.
Około godz. 5.00 29 maja 1940 roku doszło do spotkania polskich i francuskich patroli, co pozwoliło na zaciśnięcie alianckiej pętli wokół wojsk niemieckich zgromadzonych na półwyspie Narwik. Podhalańczycy przez cały ten dzień oczyszczali półwysep Ankenes z resztek niemieckich wojsk.
Bilans polskiego udziału w kampanii norweskiej
31 maja gen. Béthouart wydał rozkaz o ewakuacji wojsk spod Narwiku do Francji. 4 czerwca 1940 roku rozpoczął się załadunek polskich oddziałów na statki.
Według różnych danych w walkach w północnej Norwegii poległo od 58 do 97 żołnierzy Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich a 189 miało zostać rannych.
Reklama
Straty niemieckie na polskim odcinku natarcia wyniosły około 190 ludzi, w tym 60 jeńców. Samo zdobycie Narwiku było jednym z jaśniejszych punktów na tle nieustannych alianckich niepowodzeń w tym okresie wojny.
Bibliografia
- Biegański Witold, Polacy w Bitwie o Narwik, Warszawa 1969.
- Dildy Douglas C., Dania i Norwegia 1940. Front skandynawski, Poznań 2009.
- Jando Hubert, Patrole bojowe „ORP Orzeł”, „Morze Statki i Okręty” 2010, nr 6.
- Janowicz Krzysztof, Operacja Weserübung- Ćwiczenia nad Wezerą, „Militaria XX wieku” 2007, Wydanie Specjalne nr 1(2).
- Kaczmarek Rafał Mariusz, Narwik 1940, Warszawa 1999.
- Lipiński Jerzy, Druga wojna światowa na morzu, Gdańsk 1976.
- Lunde Henrik O., Bitwa o Norwegię 1940. Wyprzedzające uderzenie Hitlera, Wrocław 2011.
- Nowakowski Tomasz, Skotnicki Mariusz, Strzelcy górscy III Rzeszy, Warszawa 2006.
- Odziemkowski Jan, Narwik 1940, Warszawa 1988.
- Panecki Tadeusz, Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich, Warszawa 2010.
- Pertek Jerzy, Druga mała flota, Poznań 1973.
- Pertek Jerzy, Napaść morska na Danię i Norwegię, Poznań 1986.
- Pertek Jerzy, Wielkie dni małej floty, Poznań 1972.
- Polski czyn zbrojny w II wojnie światowej. Walki formacji polskich na Zachodzie 1939-1945, Warszawa 1981.
- Tamelander Michael, Zetterling Niklas, Inwazja na Norwegię 1940, Warszawa 2008.
- Zakrzewski Jan, Narwik, Warszawa 1972.