W narracji na temat wysiedleń Niemców z ziem włączonych do Polski, Czechosłowacji i Związku Sowieckiego po klęsce wojennej III Rzeszy często wydaje się brakować ostatniego rozdziału. Niemieccy autorzy piszą o utracie domów i dobytku, o horrendalnych warunkach transportu. Ale już dużo rzadziej o tym, jak „wypędzeni” byli przyjmowani w ojczyźnie.
Taka migracja nie zdarzyła się jeszcze w dziejach Europy. Aż 12 milionów Niemców, między innymi z Wielkopolski, Prus Wschodnich, Pomorza, Śląska i Kraju Sudeckiego, bezpośrednio po II wojnie światowej zmuszono do opuszczenia dotychczasowych domów i wyjazdu do nowych, okrojonych terytorialnie Niemiec.
Reklama
„Koniec końców aż 16,5 procent ludności Niemiec Zachodnich będzie pochodzić z utraconych terenów wschodnich, w Niemczech Wschodnich będzie to nawet jedna czwarta całej ludności” – wyjaśnia berliński dziennikarz i historyk Harald Jähner na kartach książki Czas wilka. Powojenne losy Niemców. I dodaje:
[Ludzie ci] otrzymali okrutną zapłatę za znacznie bardziej okrutną niszczycielską wyprawę wojenną, jaką oddziały niemieckie na rozkaz Hitlera przeprowadziły przeciwko ludności cywilnej na wschodzie.
Mur niechęci
Przybysze, dzisiaj określani w Niemczech mianem „wypędzonych” nie mogli liczyć na entuzjastyczne powitania i wsparcie.
Za sprawą tego, co jedna z komentatorek nazwała „wielką wędrówką ludów”, populacja Niemiec Zachodnich w ciągu kilku lat wzrosła o 10%. Jednocześnie zniszczenia wojenne sprawiły, że liczba domów i mieszkań w kraju spadła aż o jedną czwartą.
W sytuacji, gdy miliony ludzi zmagały się z nędzą, a wielu nie miało nawet dachu nad głową, brakowało gotowości do wspierania nieszczęśników ze wschodu. Harald Jähner nie przemilcza tego wyjątkowo niewygodnego z perspektywy Niemców tematu. Na kartach Czasu wilka pisze, że „ludność napływowa, jak brzmiało oficjalne określenie administracyjne, trafiała na mur niechęci”.
Reklama
Ze względu na wprowadzone ograniczenia wolno jej było zatrzymywać się w przepełnionych miastach co najwyżej dwa dni, wiele społeczności w ogóle zamknęło swoje granice.
W Bremie, gdzie zniszczono pięćdziesiąt procent zasobów mieszkaniowych, a w konsekwencji tylko jednej nocy bombardowań dach nad głową straciło pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców, wisiały plakaty z napisem: „Nie możemy już przyjąć nikogo więcej! Zakaz dalszego napływu!”.
Bójki, awantury i przymus
W sytuacji, gdy oddolne inicjatywy pomocowe były niezwykle rzadkie, a wrogość powszechna, to na alianckie władze okupacyjne spadł problem kwaterunku milionów „wypędzonych”.
Specjalne komisje do spraw ludności napływowej kierowały przybyszy głównie na wieś. Zwykle rozdzielano sąsiadów i dalszych krewnych, by wymuszać ich integrację z nowymi społecznościami. Napływ imigrantów do poszczególnych osad był ograniczany, a mimo to wywoływał zażarte protesty.
„Ze względu na napięcia pomiędzy miejscowymi i przyjezdnymi alianci liczyli się z gwałtownymi bójkami i awanturami” – podkreśla Harald Jähner. Według autora Czasu wilka niepokój władz okupacyjnych był w pełni uzasadniony:
Reklama
Miejscowa ludność, czy to w Bawarii, czy w Szlezwiku-Holsztynie, opierała się przed przymusowymi zakwaterowaniami niejednokrotnie tak zaciekle, że wypędzonych trzeba było eskortować do przydzielonych im domostw pod osłoną karabinów maszynowych. Do konfrontacji z niedolą wysiedlonych chłopi przystępowali uzbrojeni w upór, który znacznie przekraczał upór ich osłów. (…)
Pewien właściciel domu zamordował nawet uchodźcę z trójką dzieci, ponieważ nie mógł znieść obcych pod swoim dachem. Twierdził później, że ci podążyli gdzieś dalej.
Cud integracji
„Cud integracji”, jak pisze Jähner, udało się osiągnąć tylko dzięki zaangażowaniu sił policyjnych. Lokalni urzędnicy, osłaniani przez żandarmów, szukali domów i izb, do których dałoby się dokwaterować „wypędzonych”.
„Do szczególnie niegodnych scen dochodziło, kiedy chłopi sami mogli zdecydować, kogo z przybywającej grupy uchodźców gotowi są przyjąć. Przypominało to wówczas targ niewolników. Spośród mężczyzn wybierano najsilniejszych, spośród kobiet najpiękniejsze, z szyderstwem odrzucając pozostałych” – czytamy w Czasie wilka.
Reklama
Niektórzy gospodarze widzieli wręcz w przesiedlonych rodakach… zastępców dawnych robotników przymusowych. Za sprawą przegranej wojny nie mogli dłużej wykorzystywać Polaków. Liczyli więc, że zaprzęgną do roboty za bezcen innych Niemców.
Niemiecki dziennikarz i historyk o następstwach upadku III Rzesz
Bibliografia
- Jähner H., Czas wilka. Powojenne losy Niemców, Wydawnictwo Poznańskie 2021.
6 komentarzy