Irena Gut, młoda Polka zatrudniona jako służąca w kantynie dla niemieckich oficerów, oglądała Zagładę z unikalnej perspektywy. Dwa razy podsłuchała, jak esesmani planują masowy mord na Żydach w Tarnopolu. Potem usługiwała gościom lokalu w czasie, gdy nieopodal mordowano setki niewinnych ofiar.
Jako karna, posłuszna i dobrze władająca ich językiem służąca, Irena była dla niemieckich oficerów niemal przeźroczysta. Nie obawiali się dyskutować w jej pobliżu o planach całkowitej eksterminacji żydowskiej populacji Tarnopola oraz wszystkich więźniów miejscowego obozu.
Reklama
Bałam się, że zwymiotuję
Wczesnym latem 1943 roku dziewczyna poznała zarysy ludobójczego zamysłu. 15 lipca była świadkiem kolejnej dyskusji oficerów. SS-Untersturmführer Richard Rokita, sadystyczny zwierzchnik obozu pracy w Tarnopolu, powiedział wówczas z dumą: „Niebawem wszyscy będziemy świętować. Przed dwudziestym drugim tego miesiąca Tarnopol można będzie uznać za judenrein. Czy to nie wspaniałe?”.
Gdy słowa padły, Irena akurat wykładała z tacy „pieczywo, salaterkę z buraczkami i półmisek z kluskami”. Pobladła i szybko ruszyła z powrotem do kuchni. „Jeszcze nie wszystko do mnie docierało. Rzuciłam się do zlewu. Bałam się, że zwymiotuję” – można przeczytać na kartach jej wspomnień, wydanych pod tytułem Ratowałam od zagłady.
Służąca wiedziała wprawdzie już wcześniej do czego zmierzają zbrodniarze z SS. Teraz jednak rzecz stała się nieunikniona i tragicznie bliska. Otrząsnąwszy się z pierwszego szoku Irena dołożyła wszelkich starań, by uratować choć kilkoro Żydów pracujących z nią w pralni działającej przy kantynie.
W dniu, na który wyznaczono eksterminację, nie pozwoliła im wracać do baraków obozowych. Znalazła dla nich kryjówkę, a gdy Niemcy poczęli ich szukać z kamienną twarzą zapewniła, że „wyszli wcześniej”.
Reklama
Żołnierz popatrzył na mnie, potem na [niemieckiego kucharza] Schulza i znów na mnie.
– Na pewno?
Zmusiłam się, aby spokojnie przytaknąć.
– Na pewno. Chce pan sprawdzić?
– Tak, w ten sposób mogę uzyskać pewność – powiedział żołnierz niezdecydowanie. Znów automatycznie przytaknęłam, jak nakręcona zabawka.
– Proszę za mną.
Było o krok od tragedii. Irena zaczęła jednak hałasować głośno kluczami, by ostrzec podopiecznych, gdzie będzie odbywać się kontrola. Żołnierz wkrótce wzruszył ramionami i wyszedł. Sześcioro Żydów przeczekało Action, eksterminację obozu, w szybie wentylacyjnym. Inni nieszczęśnicy z Tarnopola nie mieli tyle szczęścia.
Obudziły mnie wystrzały
Niemcy świętowali nawet zanim zbrodnia została dokonana. Około północy Irena podsłuchała oficerów wracających z przyjęcia z partnerkami: „męskie głosy mieszały się z damskimi, wszyscy byli podpici i wpadali na różne sprzęty, uciszali się nawzajem, tłumiąc napady śmiechu, jakby byli podlotkami, które coś przeskrobały”.
Reklama
Potem zapadła cisza, a polska służąca zdołała zasnąć. Nie na długo jednak. „Obudziły mnie wystrzały z karabinów i odgłos wybuchów. Usiadłam prosto na łóżku, rozglądając się wkoło ze strachem” – opowiadała w książce Ratowałam od Zagłady.
Podeszłam do okna i odsunęłam zaciemniającą zasłonę. Przywitało mnie głuche dudnienie detonacji. Ludzie Rokity wykonywali swoje zadanie, ostateczna Aktion w Tarnopolu się rozpoczęła. Nie mogłam powstrzymać łez, kapały prosto na sukienkę.
Byli w fatalnym nastroju
Roztrzęsiona dziewczyna zeszła do kuchni. Po chwili zjawił się też jej zwierzchnik, major Rügemer nadzorujący miejscową fabrykę uzbrojenia. Pod nosem mruczał: „Głupia wojna, bez sensu”. Kucharza poprosił zaś o „coś na kaca”.
Zaraz do kantyny zaczęli się schodzić inni oficerowie i niemieckie sekretarki. Obraz na zawsze zapadł Irenie w pamięć. Nikt nie wyraził się o zbrodni ostrzej od majora. Ogółem Niemcy zebrani w lokalu nie okazywali współczucia czy szoku, ale… bezbrzeżną irytację. Od wystrzałów bolały ich bowiem głowy, a masowe morderstwo przeszkadzało im w nocnym odpoczynku.
Reklama
Cały niemiecki personel miał kaca [po wcześniejszej imprezie] i był w fatalnym nastroju. Na zewnątrz ginęli ludzie, lecz oficerowie i sekretarki mieli na względzie jedynie własny dyskomfort spowodowany hałasem.
Nie mogłam nic już zrobić, pozostało mi podać tym ludziom śniadanie ze świadomością, że moi przyjaciele słyszą te same straszne odgłosy co ja i myślą o krewnych i bliskich, którym nie udało się uciec.
Przeczytaj też o najgorszym, co spotkało Irenę Gut, gdy u schyłku wojny trafiła do partyzantki.
Bibliografia
Artykuł powstał w oparciu o wspomnienia Irene Gut Opdyke pt. Ratowałam od Zagłady (Poradnia K 2021)
2 komentarze