Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska, założona w roku 1600, przez ponad półtora wieku była prawdziwą chlubą Albionu. Korporacja przynosiła wręcz bajeczne zyski swoim udziałowcom oraz pomagała w utwierdzeniu globalnych wpływów imperium brytyjskiego. Wszystko uległo zmianie na początku lat 70. XVIII wieku, kiedy działania spółki doprowadziły do klęski głodu w Bengalu, a następnie olbrzymiego kryzysu finansowego w Europie.
Wielki głód, który dosięgnął Bengal w 1770 roku, kosztował życie około 20% mieszkańców prowincji zarządzanej przez Brytyjską Kompanię Wschodnioindyjską (więcej na jego temat przeczytacie w tym artykule).
Reklama
„Prześcignęliśmy Hiszpanów”
Urzędnicy korporacji, zamiast próbować pomóc głodującym, starali się zmaksymalizować zyski. Jak podkreśla William Dalrymple w książce pt. Anarchia. Niepowstrzymany rozkwit Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej:
(…) w Londynie udziałowcy kompanii odczuli ulgę, bo dochody z podatków utrzymywały się na normalnym poziomie, a cena akcji była wyższa niż kiedykolwiek (…). Świętując więc wspaniałe wyniki, przegłosowali bezprecedensowe dwanaście i pół procent dywidendy.
Wtedy nie zdawali sobie jeszcze sprawy z nadchodzącej katastrofy: najpierw wizerunkowej, a potem finansowej. Już pod koniec 1771 roku po Londynie zaczęły rozchodzić się informacje o tym, co działo się w Indiach. Temat wywoływał gorące dyskusje nawet w Izbie Lordów. Były premier William Pitt grzmiał:
Prześcignęliśmy Hiszpanów w Peru! Oni byli przynajmniej rzeźnikami w imię religii, nieważne, jak diabolicznie żarliwymi. My mordujemy, detronizujemy, plądrujemy, uzurpujemy — powiedz, co myślisz o głodzie w Bengalu, gdzie trzy miliony ludzi zmarło z powodu monopolu na zaopatrzenie zagarniętego przez urzędników Kompanii Wschodnioindyjskiej? To wszystko wypływało i wypływa — chyba że złoto, które stoi za tym horrorem, zdoła sprawę uciszyć.
Strach przed rosnącą potęgą KWI
Co ciekawe, rodzina Pitta kilkadziesiąt lat wcześniej również znacznie się wzbogaciła dzięki cennym kruszcom oraz kamieniom szlachetnym przywiezionym z Indii. Nie przeszkadzało mu to jednak w krytykowaniu Kompanii Wschodnioindyjskiej, której wpływy zaczęły zagrażać pozycji starych rodów szlacheckich.
Polityk ostrzegał, że korporacja przenosi swoje korupcyjne metody z subkontynentu do Zjednoczonego Królestwa:
Reklama
Bogactwa Azji płyną do nas szerokim strumieniem lecz przynoszą ze sobą nie tylko azjatycki luksus, ale obawiam się, że i azjatyckie zasady rządzenia.
Bez powiązań, bez naturalnego zainteresowania ziemią importerzy zagranicznego złota siłą dostali się do parlamentu dzięki takiej nawale prywatnej korupcji, jakiej dziedziczne fortuny nie mogą się oprzeć.
Precz z władzą kupców
W kwietniu 1772 roku prominentnemu politykowi wtórował „Gentleman’s Magazine”. Na łamach periodyku ostrzegano, że potężna korporacja dopuszcza się potwornych czynów w Bengalu i może popełnić „podobne okrucieństwa na tej wyspie, które hańbią ludzkość i które zalały niewinną krwią tubylców równiny Indii”.
Dalej pisano: „Precz z niekonstytucjonalną władzą Kompanii Wschodnioindyjskiej, władczą kompanią wschodnioindyjskich kupców!”. Autor pracy Anarchia. Niepowstrzymany rozkwit Brytyjskiej Kompani Wschodnioindyjskiej podkreśla, że:
Reklama
W miarę upływu miesięcy, kiedy ukazywało się coraz więcej artykułów, pamfletów i książek odsłaniających katastrofalną liczbę śmiertelnych ofiar w Bengalu, Indie stały się „częścią codziennej gazetowej diety” w Londynie, a opinia publiczna w coraz większym stopniu zwracała się przeciwko kompanii, ogólnie przeciwko jej powracającym z Indii nawabom, a zwłaszcza [byłemu gubernatorowi Bengalu Robertowi] Clive’owi, jej najbardziej znanemu przedstawicielowi.
Długa lista zarzutów
Lista zarzutów pod adresem kupieckiej spółki była bardzo długa. Jedni oskarżali ją o „niemal ludobójstwo w Indiach; inni o korumpowanie parlamentu; jeszcze inni skupiali się na wspinaczce po drabinie społecznej nawabów, którzy wrócili z Indii”.
Nie brakowało i takich, którzy – całkiem słusznie – zwracali uwagę na „sprawę zmonopolizowania państwowego handlu przez prywatną firmę, która nie powinna władać zamorskim imperium”.
Szczególnie głośnym krytykiem poczynań Kompanii Wschodnioindyjskiej okazał się kupiec William Bolts. Nie kierowały nim w żadnym razie szlachetne pobudki. Sam był pozbawionym skrupułów hochsztaplerem, który zbił swego czasu ogromną fortunę jako urzędnik Kompanii. Ale w pewnym momencie popadł w konflikt z Clive’em i został wydalony z Bengalu. Teraz miał okazję się odegrać.
Reklama
W publikacji Considerations on India Affairs zawarł szereg mniej lub bardziej prawdziwych zarzutów pod adresem korporacji. Pisał między innymi o wyzysku, porwaniach dla okupu czy tkalniach jedwabiu przypominających obozy pracy. Jednocześnie ostrzegał, że:
Kompanię można porównać do ogromnego gmachu nagle zbudowanego na fundamentach, których wcześniej dobrze nie sprawdzono i nie zabezpieczono, zamieszkanego przez chwilowych właścicieli i zarządców, których dzielą wzajemnie sprzeczne interesy i z których jedni przeciążają tę superbudowlę, a inni podkopują jej fundamenty.
Krach na giełdzie i fala bankructw
Prognozy Boltsa okazały się niezwykle trafne. Zaledwie kilka miesięcy później Kompania Wschodnioindyjska popadła w ogromne kłopoty finansowe. Jak tłumaczy William Dalrymple „głód w Bengalu doprowadził w końcu do spadku dochodów z ziemi”. Co więcej „droga herbata Kompanii Wschodnioindyjskiej zalegała londyńskie magazyny: niesprzedany zapas wzrósł z około miliona funtów w 1762 roku do ponad trzech milionów funtów w 1772 roku”.
Do tego dochodziły ogromne koszty utrzymania kilkudziesięciotysięcznej armii oraz kwestia uchwalonej wcześniej 12,5-pocentowej dywidendy. Wszystko to sprawiło, że korporacja znalazła się na skraju bankructwa.
Gdy informacje się o tym rozeszły wybuchła panika na giełdzie oraz nastąpiła fala bankructw. Wystarczy powiedzieć, że niewypłacalność ogłosiło kilkadziesiąt brytyjskich i holenderskich banków.
Za wielka, aby upaść
Sama KWI jednak przetrwała. Władze w Londynie obawiały się bowiem, że jej upadek doprowadziłby do bankructwa całego kraju. Dlatego w 1773 roku uchwalono ustawę, która przyznawała korporacji pożyczkę w wysokości 1,4 miliona ówczesnych funtów (równowartość około 795 milionów obecnych złotych).
Jak podkreśla autor książki Anarchia. Niepowstrzymany rozkwit Brytyjskiej Kompani Wschodnioindyjskiej:
Pierwsza na świecie agresywna korporacja międzynarodowa została uratowana dzięki bezprecedensowej w historii megasubwencji, co było wczesnym przykładem wymuszenia ze strony państwa, ceną bowiem za ocalenie firmy było prawo do regulowania i ograniczania jej działalności.
Mimo jednak zalewu parlamentarnej retoryki Kompania Wschodnioindyjska pozostawała nadal półautonomiczną siłą imperialną rządzącą się własnymi prawami, niestety teraz częściowo wprzężoną w machinę państwową.
Historia Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej
Bibliografia
- William Dalrymple, Anarchia. Niepowstrzymany rozkwit Brytyjskiej Kompani Wschodnioindyjskiej, Oficyna Wydawnicza Noir sur Blanc 2022.