Roman Maksymilian von Ungern-Sternberg był niemieckim szlachcicem z Estonii, oficerem carskiej armii, potomkiem inflanckich piratów, mistykiem i okrutnym dowódcą. Ze względu na brutalne metody walki z bolszewikami nazywano go Krwawym Baronem.
Przyszedł na świat 10 stycznia 1886 roku w austriackim Grazu, jako syn estońskiego Niemca Theodora von Ungerna-Sternberga oraz Sophii Charlotty von Wimpffen. Rodzina szczyciła się wielowiekowym wojskowym rodowodem. Wśród zasłużonych przodków mieli znajdować się między innymi piraci i krzyżowcy, a nawet sam wódz Hunów Attyla, zwany „Biczem Bożym”!
Reklama
72 przodków zginęło w służbie cara
Jako bałtycki Niemiec Roman należał więc do jednej z najstarszych arystokratycznych rodzin Europy, odnotowanych na poczesnym miejscu w Almanachu Gotajskim. Jego drzewo genealogiczne, rozpoczynające się od Jarosława Ośmiomysła, księcia Rusi Halickiej, przedstawiało się zaiste imponująco.
Od wieków jednak Ungernowie-Sternbergowie mieszkali w Rosji, służąc wiernie kolejnym carom, stąd też Krwawy Baron przedstawiał się zawsze jako Rosjanin. Z dumą powtarzał, że siedemdziesięciu dwóch członków jego skoligaconego z Plantagenetami, Habsburgami i Romanowami rodu zginęło w służbie carskiej Rosji. O Ungernach mówiono, iż nawet w obliczu zagłady do samej arki Noego weszliby niechętnie, z obawy przed pospolitowaniem się z plebsem. (…)
U boku generała Siemionowa
Po bolszewickim przewrocie w 1917 roku von Ungern-Sternberg opowiedział się za przywróceniem starego porządku. Rewolucja była dlań zaprzeczeniem naturalnego ładu świata oraz narzędziem manipulacji prostym ludem (…).
Szczególnie w bolszewickim wydaniu stanowiła zagrożenie nie tylko dla Rosji, lecz także dla świata i kultury. W celu prowadzenia walki z czerwonymi sprzymierzył się białym generałem, Grigorijem Siemionowem. Tyle że „armia” Siemionowa liczyła wtedy zaledwie sześciu żołnierzy, a jej kasa świeciła pustkami.
W tej sytuacji Siemionow postanowił rozbroić zrewoltowany rosyjski garnizon w mandżurskim Manzhouli, którego przywódcy natychmiast powołali rewolucyjne trybunały i rozpoczęli sądzenie oficerów oraz urzędników kolejowych. Rozkaz spacyfikowania buntowników otrzymał od władz chińskich generał major Gan, uznał jednak, że ma do tego zbyt mało ludzi.
Zadanie Ungerna polegało na podjechaniu tam pociągiem sprawiającym wrażenie zapełnionego wojskiem. Roman zastraszył uderzeniem pochwą szabli w brzuch dowódcę milicji chroniącej kolej kapitana Stiepanowa. We trzech rozbroili około półtora tysiąca żołnierzy. Kilkuset z nich zasiliło jednostkę Siemionowa, a Ungern został dowódcą konnej awangardy atakującej ziemie rosyjskie z obszaru mandżurskiego.
Reklama
Trzymał dyscyplinę żelazną ręką
W sylwestra 1917 roku Siemionow na czele swoich ludzi, z Ungernem w straży przedniej, wkroczył na terytorium Rosji, rozpoczynając walkę partyzancką. 12 stycznia zajęli osiedle Ołowianna, gdzie zdobyli zapasy amunicji, jednak prędko wykurzyła ich stamtąd Czerwona Gwardia.
W połowie stycznia mieli już w swoim władaniu ponad trzysta kilometrów drogi żelaznej, jednak prędko kończyły się im zapasy. Aby poprawić sytuację aprowizacyjną, Ungern unieszkodliwił bolszewicki garnizon w rosyjskiej dzielnicy Hailaru w Mongolii Wewnętrznej, mając trzykrotnie mniej żołnierzy.
Konna armia Krwawego Barona rosła w siłę, rekrutując w swoje szeregi tak niebezpieczną, jak i niestabilną mieszankę Rosjan, Kozaków, Mongołów i Chińczyków. Ungern nosił na sobie niezliczone ilości różnych amuletów mających go chronić i zapewniać przewagę w walce. Twierdził, że potrafi zobaczyć duszę i czytać w myślach człowieka, jeśli popatrzy mu w oczy wystarczająco długo.
Przeszedł na buddyzm i stworzył własną sektę – Zakon Wojskowych Buddystów. Jego ludziom wolno było bez ograniczeń pić alkohol i odurzać się środkami psychoaktywnymi. Dopóty jednak, dopóki byli zdyscyplinowani i skuteczni w walce. Tych, którzy go rozczarowali, czekał straszliwy los.
Reklama
Grupę nieposłusznych żołnierzy ukarał, rozbierając ich do bielizny i wrzucając do rzeki w samym środku mroźnej, dalekowschodniej zimy. Nieszczęśnicy przyciągnęli dodatkowo uwagę stada wilków, z którym musieli poradzić sobie gołymi rękami. Ci, którzy przeżyli, najbardziej bezwzględni i najsilniejsi wojownicy, stali się elitarną gwardią von Ungerna-Sternberga.
Klęska pod Manzhouli
Ungern był zdeklarowanym antysemitą, święcie wierzącym w to, że Żydzi stanowią główną siłę napędową bolszewizmu. Komisarze polityczni oddziałów bolszewickich, wśród których aż roiło się od Żydów, stanowili „najcenniejszy łup” jego kozaków. Żydowscy jeńcy byli brutalnie torturowani i zabijani. (…)
Coraz bardziej zaniepokojone władze chińskie postanowiły zastawić na niego pułapkę. Dowódca garnizonu zaprosił go na obiad, a następnie uwięził. Rozzłoszczony Siemionow ponownie uciekł się do „starego” fortelu. Zbudowawszy fałszywy pociąg pancerny z makietą haubicy, postraszył nim chińskiego dowódcę, który czym prędzej uwolnił barona i jego ludzi.
W lutym znacznie liczniejsze oddziały czerwonych zmusiły Siemionowa i Ungerna do opuszczenia zdobytych miesiąc wcześniej miast. Przed całkowitą klęską uratowała ich interwencja chińskiej armii, która wymusiła zawieszenie broni, chcąc przeciwdziałać rozszerzeniu się konfliktu na tereny Mandżurii. Ale już w marcu obaj wkroczyli ponownie na Zabajkale, wznawiając tam działania zbrojne.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
W pobliżu Manzhouli wojsko Siemionowa zostało niemal doszczętnie wyrżnięte, głównie wskutek zdrady jednego z oficerów. Dzięki krótkiemu zawieszeniu broni, wynegocjowanemu przez władze chińskie, oddział uniknął całkowitej eksterminacji i uciekł w głąb Mandżurii, by przegrupować się w Hailarze.
„Szubienica Syberii”
W sierpniu tego samego roku Ungern i Siemionow na czele ponad dziesięciu tysięcy żołnierzy, ze wsparciem Czechów i Japończyków, powrócili na Zabajkale i całkowicie wyparli czerwonych. We wrześniu Siemionow z kwatery głównej w Czycie władał całym Zabajkalem – wraz z nim przybyła armia japońska, obsadzając żołnierzami linie kolejowe i posterunki. Ungern został mianowany komendantem Daurii oraz awansowany na generała majora.
Reklama
Dopiero wtedy pokazał, co potrafi, a jego imię zdobyło prawdziwie krwawą sławę. Sama zaś Dauria zyskała sobie miano „szubienicy Syberii”. „Agenci sprowadzali tysiącami bolszewików na sąd generała, który krótkim »kończyć!« rozstrzygał los schwytanych – opowiadał jeden z jego żołnierzy. – Trupy pokrywały gęsto okoliczne wzgórza”.
Ludzie von Ungerna-Sternberga często okaleczali bogatszych podróżnych, obcinając im palce z pierścionkami. Baron przeznaczał zdobycz wyłącznie na potrzeby armii, sam żyjąc jak asceta. Opornych karano chłostą, nawet dawnego gubernatora Uralu, który publicznie otrzymał pięćdziesiąt batów.
Konikiem komendanta była dyscyplina, dlatego jego ręki nie opuszczał taszur – bambusowy kij z rzemieniami, którym chłostał publicznie niekarnych żołnierzy, oficerów i cywili. Dezercja była karana szubienicą, zdrada – zatłuczeniem na śmierć. Oficerowie bali się dowódcy jak ognia, twierdząc: „Nawet śmierć jest lepsza od barona!”.
Jego Azjatycka Dywizja Konna miała na sztandarach inicjały M II z koroną, gdyż Ungern oczekiwał, że po zwycięstwie w wojnie domowej na tronie zasiądzie brat cara, Michał Romanow. Nie wiedział jednak, że czekiści zgładzili go już latem 1918 roku.
Reklama
Rzeź w Urdze
Jesienią 1920 roku kontrrewolucja wydawała się wygasać. Armia Kołczaka nie istniała. Siemionow musiał ustąpić z Czyty, oddając Syberię czerwonym. Po rozejmie polsko-bolszewickim (który według niego był zdradą walczących na Krymie białogwardzistów) Wrangel uległ przeważającym siłom Armii Czerwonej i ewakuował swoich żołnierzy z Krymu do Konstantynopola. W lutym następnego roku Azjatycka Dywizja Konna von Ungerna-Sternberga zdobyła Urgę.
Nocą każdy z półtora tysiąca żołnierzy Krwawego Barona zapalił po trzy ogniska, by Chińczycy myśleli, że atakuje ich znacznie liczniejsza armia. Niedużymi siłami odcięto ewentualną drogę odsieczy, resztę rzucono na okopy chińskie od wschodu, a mały oddział kawalerii tybetańskiej – ucharakteryzowany masłem i sadzą na demony – odbił z niewoli [obalonego przez Chińczyków] Bogdo Chana.
Dowództwo chińskie umknęło z miasta zarekwirowanymi samochodami, zostawiając podkomendnych na rzeź atakującym. Zdobywcy splądrowali Urgę i urządzili kaźń podejrzanym o bolszewizm lub żydowskie pochodzenie mieszkańcom.
Dopiero po trzech dniach baron zakazał terroru i grabieży, ciężko karząc za najmniejsze nieposłuszeństwo. Całe miasto usłane było trupami, o które walczyły sfory wałęsających się psów. Z dwóch tysięcy chińskich niedobitków kazał sformować kolejną dywizję, którą siłą wcielił do swojego wojska
Osadzenie na tronie Bogdo Chana
22 lutego 1921 roku, w księżycowy Nowy Rok, doszło w Urdze do ceremonii ponownej intronizacji Bogdo Chana. Do świeżo ukoronowanego władcy podjechał na białym koniu von Ungern-Sternberg, ubrany w czerwony chałat z pawimi piórami i przypiętym na piersi Orderem Świętego Jerzego. Krwawy Baron, w którym większość Mongołów widziała żywego boga wojny, zaczął sprawować faktyczną władzę w świętym mieście, chociaż prawnie królem był.
Ungern wprowadził szereg usprawnień sanitarnych i logistycznych w zdobytej Urdze. Wydał nakaz czyszczenia i dezynfekcji ulic, miasta Mongołów były bowiem w przerażającym stanie sanitarnym.
Reklama
Góry odchodów i gnijących śmieci powodowały nieznośny fetor i stanowiły potencjalne źródło groźnych chorób. Czyste ulice zostały pierwszy raz w dziejach oświetlone za pomocą lamp elektrycznych. Ruszyły znów kopalnie węgla kamiennego, a fabryka tekstyliów zaczęła produkować mundury i flagi.
Chińscy kupcy odzyskali prawo do handlu, ale baron zamroził ceny podstawowych produktów i kazał ograbić skarbce banków. Uważał, że w czasie wojny kapitał ma służyć armii. Ożywił też w ogromnym stopniu życie religijne, promował tolerancję międzykulturową, starał się nawet zreformować ekonomię.
80 tysięcy wymordowanych przeciwników
Jego wpływ na Mongołów był tak wielki, że emitowane przez Bogdo Chana banknoty, mające pokrycie w wielkich stadach krów, wielbłądów i owiec świętego monarchy, były przez lud nazywane „baronami”, chociaż nie było na nich niczego, co w jakikolwiek sposób można by połączyć z von Ungernem-Sternbergiem.
Widocznym mankamentem jego rządów było to, że nie stworzył aparatu policji ani instytucji sądowniczych. On sam uważał się za najwyższego sędziego Mongołów, którym wymierzał przedziwne kary, jak na przykład siedzenie przez miesiąc na dachu lub chłostę kijami.
Reklama
Mongołowie zdawali się być z jego rządów bardzo zadowoleni, a Urga wręcz rozkwitała. Licznie napływali do niej mieszkańcy Syberii, wśród których byli Rosjanie, uciekinierzy z Zabajkala, Buriaci, Chińczycy pracujący głównie w bankowości, Turcy i Tybetańczycy. Tym niemniej około osiemdziesięciu tysięcy Mongołów przeciwstawiających się rządom Krwawego Barona zostało wymordowanych przez jego oddziały.
Do tropienia agentów bolszewickich i zwolenników rewolucji w państwie powołał Urząd Wywiadu Politycznego, na czele którego stanął zwyrodniały sadysta, pułkownik Leonid Sipajłow, znany szerzej jako „Makarka wielki duszogubiciel”. Trzecia część mienia skazanych na śmierć za bolszewizm przypadała informatorowi, resztę zabierało państwo.
Rozkaz numer piętnaście
[21 maja 1921 roku] Krwawy Baron wyruszał ze swoją konną dywizją na północ, na wyprawę przeciwko wojskom bolszewickim koncentrującym się na pograniczu Zabajkala. (…) [Zanim to zrobił] wydał Rozkaz numer piętnaście skierowany do „rosyjskich oddziałów na terytorium Sowieckiej Syberii”.W punkcie dziewiątym tego dokumentu Ungern podkreślił konieczność bezwzględnej likwidacji wszystkich komisarzy, Żydów i bolszewików razem z potomstwem, cztoby nie ostawliat’ chwostow, a w punkcie siedemnastym zalecał przekazywać władzę „w miarę możliwości, w garnizonach wojskowych i w intendenturze, w ręce Polaków”. (…)
Reklama
Bitwa nad Selengą
Azjatycka Dywizja Konna została podzielona na dwie brygady – jedna pod wodzą Ungerna, druga – Riezuchina. Jeszcze w maju jednostka tego drugiego dokonała rajdu przez granicę sowiecką, na zachód od mongolskiej rzeki Selengi. Brygada Ungerna ruszyła natomiast w kierunku Troickosawska (obecnie Kiachty).
Cała południowa granica Syberii stanęła w ogniu. Czerwoni mieli ogromną przewagę w ludziach i sprzęcie (sto siedemdziesiąt pięć tysięcy żołnierzy), dysponowali samochodami pancernymi, samolotami, kanonierkami i nieograniczoną ilością amunicji.
Oddziały Ungerna zostały mocno poszarpane w kilku starciach między 11 a 13 czerwca i nie udało im się zdobyć Troickosawska. Kiedy przeprawiały się przez Selengę, zaatakował ich pułk kawalerii bolszewickiej, z którym stoczyli czterogodzinną walkę. [Tak opisywał tę potyczkę jej uczestnik Kamil Giżycki:]
Kule padały w wodę, raniąc i zabijając konie i ludzi. W pośpiechu wywracały się wózki, tonęły cenne przedmioty. Poszedł na dno skarbiec dywizji, zdołano uratować tylko część złota, srebra i biżuterii.
Reklama
W ten sposób straciłem cztery konie, cały majątek w srebrze i złocie, złoty posążek Buddy, cenne klisze i fotografje, dziennik, papiery osobiste, a co najważniejsze: stare książki na pergaminie zabrane z klasztoru oraz dokumenty tyczące się bolszewickiej akcji, otrzymane od Ungerna. Przeprawa ta kosztowała ogółem życie osiemdziesięciu żołnierzy, dwa miliony rubli w złocie i stado zatopionych koni.
Szalone plany
(…) Plany krwawego generała runęły, gdyż nie poparła go miejscowa ludność, a także nie otrzymał obiecywanej pomocy od Japończyków. Następnie bolszewicy w towarzystwie czerwonych Mongołów wkroczyli do Urgii opanowali ją po kilku potyczkach z gwardią barona.
Ungern przegrupował swoje siły i próbował najechać Zabajkale przez granicę rosyjsko-mongolską. 18 lipca przekroczył granicę sowiecką. Dysponował zaledwie trzema tysiącami ludzi, mimo to udało mu się wejść głęboko w terytorium wroga, aż do Nowoselegińska, który zajął 1 sierpnia. Kiedy jednak zwiadowcy donieśli mu o zbliżaniu się dużego kontyngentu czerwonych, następnego dnia rozpoczął odwrót w kierunku Tybetu.
W swoim szalonym umyśle snuł plany stworzenia między Tybetem a Pamirem zakonu i szkoły, w których miała wykształcić się armia nowych niezwyciężonych wojowników. Opętańcze wizje, jakie nawiedzały go u stóp Ałtaju, podsuwały mu obraz niezdobytego klasztoru twierdzy, nad którym miał łopotać złoty sztandar z podkową i słonecznym symbolem Czyngis-chana.
Skazany na rozstrzelanie
Tymczasem wśród niedobitków „armii” Krwawego Barona zawiązał się spisek oficerów. 17 sierpnia zamordowali Riezuchina. (Według innej wersji zabili go agenci Czeki). Rannemu Ungernowi udało się uciec w ostatniej chwili. Azjatycka Dywizja Konna przestała istnieć.
Baron zdołał dotrzeć do obozu byłego sojusznika, księcia Sunduj-Guna, lecz ten kazał go związać i przekazał oddziałowi bolszewickiej kawalerii dowodzonemu przez Konstantego Rokossowskiego, późniejszego marszałka Polski i ZSRS, ministra obrony PRL (1949–1956) i wiceprezesa Rady Ministrów (1952–1956) oraz członka Biura Politycznego Komitetu Centralnego PZPR (1950–1956), a także wiceministra obrony narodowej ZSRS (1958–1962).
15 września w Nowonikołajewsku władze bolszewickie urządziły Ungernowi publiczny proces, oskarżając go o zdradę w porozumieniu z Japonią, próbę obalenia władz rewolucyjnych, przywrócenia na tron Romanowów i stosowanie terroru. Z chłodną rezygnacją przyznał się do wszystkiego z wyjątkiem konszachtów z Japonią i potwierdził, że jego akcja była ostatnią próbą przywrócenia monarchii w Rosji.
Po sześciu godzinach zapadł wyrok: śmierć przez rozstrzelanie. Dowiedziawszy się o śmierci Romana von Ungerna-Sternberga, Bogdo Chan rozkazał modlić się za jego duszę w całej Mongolii. Na pewno było to potrzebne.
Reklama
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Przemysława Słowińskiego pt. Książę przygody. Biografia Ferdynanda Antoniego Ossendowskiego. Książka ukazała się w 2022 roku nakładem wydawnictwa Zona Zero.