Henryk książę Walii miał wszelkie zadatki na dobrego władcę. Pierworodny syn króla Anglii i Szkocji Jakuba I Stuarta nigdy jednak nie zasiadł na tronie. Zmarł 6 listopada 1612 roku po wielodniowych męczarniach. Lekarze próbujący ratować jego życie stosowali naprawdę absurdalne kuracje.
Henryk przyszedł na świat 19 lutego 1594 roku. W tym czasie jego ojciec władał jeszcze tylko Szkocją. Dopiero dziewięć lat później – po bezdzietnym zgonie Elżbiety I Tudor – założył również angielską koronę.
Dobrze zapowiadający się książę
O ile sam Jakub – z uwagi na swoją ekstrawagancję i lenistwo – nie zaskarbił sobie przychylności poddanych, to jego syn miał wszelkie zadatki na dobrego króla. Adrian Tinniswood w książce Brytyjska monarchia od kuchni podkreśla, że był:
(…) przystojny i zawsze ubrany zgodnie z najnowszą modą. Dobrze zbudowany, doskonale jeździł konno i świetnie grał w tenisa. Był przy tym wyrobionym patronem sztuk, kolekcjonował obrazy, rzadkie rękopisy, renesansowe statuetki z brązu i antyczne monety.
A jednocześnie był pobożnym protestantem – dwa razy dziennie uczestniczył w modlitwach, na których wymagał obecności służby – nieobecni karani byli pozbawieniem posiłków.
„Miał martwe, zapadnięte oczy”
Właśnie podczas niedzielnego nabożeństwa 24 października 1612 roku osiemnastolatek poczuł się źle. W nocy dolegliwości się nasiliły. Księciu doskwierało pragnienie, którego nie sposób było ugasić. Na dodatek boleśnie raziło go światło świec. Szybko okazało się, że następca tronu zaraził się tyfusem, zwanym wówczas durem brzusznym.
Reklama
Jak pisze Adrian Tinniswood nazajutrz „wezwano lekarza Jakuba I, sir Theodore’a Mayerne’a, który przepisał lewatywę. Lewatywa zadziałała na tyle skutecznie, że książę był w stanie wstać z łóżka, aby zagrać w karty ze swoim bratem Karolem”.
Jego stan pozostawiał jednak bardzo wiele do życzenia. Według opublikowanej w 1613 roku biografii „był blady i wyglądał na chorego, mówił cicho i nieco dziwnie, i miał martwe, zapadnięte oczy”.
W tej sytuacji Mayerne zaordynował dietę złożoną z „syropów owocowych i schłodzonych ulepków, bulionu i galaretek”. Kiedy i to nie pomogło medyk sięgnął po miksturę przeczyszczającą sporządzoną z senesu i rabarbaru, „parzonych w kordiałach i likierach, z syropem z róży”.
Tyfoidalna gorączka gnilna
Po takiej kuracji stan Henryka uległ dalszemu pogorszeniu. Gdy następca tronu próbował wstać kręciło mu się tak mocno w głowie, że musiał wracać do łóżka. Co więcej „służba zauważyła, że jego język i gardło były pokryte wrzodami”.
Reklama
Kolejni wezwani medycy również nie byli w stanie mu pomóc. Kiedy w wyniku wysokiej gorączki księcia Walii zaczęły dręczyć majaki Mayerne zalecił upuszczanie krwi, ale efekt był odwrotny od zamierzonego. Jak czytamy w książce Brytyjska monarchia od kuchni:
Ponieważ w ciągu następnych sześciu dni stan księcia się pogarszał, wezwano kolejnego lekarza, Henry’ego Atkinsa, który zdiagnozował „tyfoidalną gorączkę gnilną, której ognisko znajdowało się w przewodzie pokarmowym pod wątrobą”.
To było bardzo poważne, jak powiedział Atkins, który najwyraźniej nie bał się stwierdzić oczywistego faktu, ale nie miał nic do powiedzenia na temat leczenia.
Kogut przykładany do stóp
Mimo że Mayerne nalegał na kolejną sesję upuszczania krwi, inni medycy się temu sprzeciwili i Henrykowi podano „kordiały na zaspokojenie pragnienia, ogolono mu głowę oraz zaaplikowano lewatywę i postawiono bańki”.
Jak nie trudno się domyślić żadna z powyższych kuracji w najmniejszym stopniu nie pomogła choremu, którego stan stawał się krytyczny. Zgodnie z tym, co pisze Tinniswood niedoszły król Anglii i Szkocji „bredził i dostał konwulsji, śpiewał i domagał się swoich ubrań i rapiera”.
Zdesperowani lekarze, choć wciąż niechętni pomysłowi upuszczania krwi, postanowili poddać go jeszcze dziwniejszej terapii. nakazali rozkroić kogutka na dwie części i połówki przyłożyć do podeszew stóp. Przybyli kolejni doktorzy, ale tylko się spierali.
Rozpacz Jakuba
Król, nie mogąc znieść widoku agonii pierworodnego syna wyjechał do posiadłości Theobalds. Tymczasem książę w ostatnich godzinach życia nieustanie wzywał swego wiernego dworzanina sir Davida Murraya krzycząc „David, David, David”. Gdy ten wreszcie przybył i zapytał co może zrobić usłyszał: „chciałbym coś powiedzieć, ale nie mogę tego wyrazić”.
Ostatecznie następca Jakuba I zmarł wieczorem 6 listopada 1612 roku. Jak podkreśla autor książki Brytyjska monarchia od kuchni jego śmierć „wywołała powszechną żałobę”. Nawet wiele miesięcy później władca Anglii i Szkocji:
Reklama
(…) wybuchał nieoczekiwanie płaczem, wołając: „Henryk nie żyje! Henryk nie żyje!”. Cudzoziemskich posłów przestrzegano, by w obecności królowej nie wspominali imienia zmarłego z obawy, aby nie pogrążyła się w żałobie i bólu.