Bitwa pod Nikopolis, stoczona 25 września 1396 roku pomiędzy wojskami krucjatowymi pod wodzą Zygmunta Luksemburskiego, a armią sułtana Bajezyda I zakończyła się sromotną klęską krzyżowców. W rzezi urządzonej bezpośrednio po batalii miało zginąć od kilkuset do nawet 10 000 chrześcijan. Kolejne trzy tysiące nieszczęśników trafiły do niewoli. O tym, jaki czekał ich los pisze Stanisław Rek w książce pt. Nikopolis 1396.
W ręce Turków dostało się (…) mnóstwo jeńców. Niezbyt liczna grupa, za uwolnienie której spodziewano się znacznego okupu, została niezwłocznie przeprawiona do Azji Mniejszej, gdzie w stołecznej Bursie i jej okolicach oczekiwała na zapłatę i uwolnienie.
Reklama
Jeńcy traktowani jako podarki
Większość jednak ocalałych z rzezi i wziętych do niewoli, których rodziny nie były w stanie wykupić, miała na zawsze pozostać w służbie muzułmańskiej. (…) Część jeńców sułtan, pragnąc pochwalić się zwycięstwem, podarował sąsiednim władcom muzułmańskim, wśród nich sojusznikom spod Nikopolis. Było to zresztą często praktykowane wcześniej przez władców seldżuckich i osmańskich.
Po zwycięskich bitwach z chrześcijanami posłowie sułtanów tureckich przekazywali swoim muzułmańskim sąsiadom, wraz z wieściami o zwycięstwie również cenne dary stanowiące część łupu i oczywiście jasyr obojga płci. Była to również zawsze pewna forma podziękowania za dostarczone sułtanowi posiłki zbrojne. Jak zobaczymy niżej, niektórzy jeńcy zrobili nawet swego rodzaju karierę.
Najważniejsi jeńcy byli przetrzymywani w Bursie i w miejscowości Mihalicz koło współczesnego Karacabey. Byli dość dobrze traktowani, a choć sarkali na kuchnię, to żywiono ich godziwie, gdyż na ich stołach pojawiało się mięso; czasem pozwalano im nawet na polowanie. Sam Bajezyd odwiedzał ich od czasu do czasu, odnosząc się do nich w sposób łagodny i uprzejmy.
Niektórym z uwagi na wiek lub stan zdrowia nie dane było już odzyskać wolności: zmarł w niewoli 15 czerwca 1397 roku Filip d’Artois, hrabia d’Eu, stało się to – co nie jest do końca pewne – w Mihalicz lub Ayasoluk koło Efezu. Został pochowany wraz z innymi rycerzami, którzy zmarli z powodu ran, w genueńskim klasztorze św. Franciszka w Galacie. Miał od nich jednak o tyle więcej szczęścia, że później trumnę z jego ciałem przewieziono do ojczystej Francji i złożono w rodzinnym Eu, w kościele św. Leonarda.
Wysłanie posła do Francji
Trudny marsz przez Bułgarię i przeprawę morską do Azji przeżył wprawdzie Enguerrand de Coucy, lecz i jemu nie było dane doczekać wolności. Zmarł w Bursie 18 lutego 1397 roku, ale jego serce i zabalsamowane zwłoki wierny kasztelan Jakub Wilay przewiózł do Francji. Serce złożono w kościele klasztoru Świętej Trójcy koło Soissons, a ciało w Villeneuve, w klasztorze zakonu Celestynów koło Nogent.
Po ostrych sporach o wysokość okupu pomiędzy Bajezydem I a Janem de Neversem zgodzili się obaj, że najlepszym kandydatem na posła do Francji w sprawie załatwienia uwolnienia jeńców będzie dawny najemnik w służbie osmańskiej – Jakub de Helly. Podróżował on przez Italię, odwiedził między innymi księcia Gian Galeazza Viscontiego w Mediolanie, a do Paryża dotarł w Boże Narodzenie 1396 roku. (…).
Reklama
Świadectwo dobrze znanego de Helly’ego, uczestnika bitwy, rozwiało nadzieje tych, którzy mogli dotąd żywić jakiekolwiek złudzenia. Poseł padł do stóp króla Karola VI i w obecności książąt Orleanu, Berry, Burgundii i de Bourbon zdał relację z katastrofy armii i losu jeńców wśród których byli krewni i powinowaci wielu dworzan. Wręczył również królowi i księciu Filipowi listy od de Neversa.
Działania na rzecz uwolnienia jeńców
Zaraz po oficjalnej części uroczystości dworacy, mężczyźni i kobiety rzucili się ku de Helly’emu z pytaniami o los najbliższych. Płacz krewnych zabitych w bitwie mieszał się z okrzykami i ze łzami radości tych, których bliscy przeżyli straszliwą próbę. De Helly miał nawet listy od niemal wszystkich francuskich jeńców do krewnych. Jednak los niektórych spośród Francuzów nie był do końca pewny.
Po Europie krążyły listy, w których ojcowie, żony i krewni starali się wyjaśnić, co stało się z ich najbliższymi. Podejmowano również prywatne zabiegi o uwolnienie jeńców lub o pomoc finansową potrzebną na okup. A jednak, choć klęska głęboko poruszyła całą Francję, kres niepewności, spowodowany powrotem naocznego świadka bitwy, stanowił dla dworu pewną ulgę.
Wiedziano już, co robić dalej, aby sprowadzić do kraju jeńców, których wszyscy traktowali jako bohaterów. Król rozkazał natychmiast uwolnić więźniów niesłusznie wtrąconych do Chatelet i odprawić w całym królestwie, w tym oczywiście w paryskiej katedrze Notre Dame, msze za dusze ofiar wielkiej bitwy.
Reklama
Francja i Burgundia rozpoczęły następnie energiczne zabiegi o uwolnienie jeńców. Genui, zagrożonej pretensjami znienawidzonego księcia Mediolanu, posłowie francuscy jako jeden z warunków traktatu biorącego ich republikę pod protekcję władcy Francji postawili żądanie, aby kupcy genueńscy zrobili wszystko, co w ludzkiej mocy, dla uwolnienia jeńców.
Również do doży Wenecji skierowano liczne listy z prośbą o pomoc w tej sprawie. Uczynili to między innymi: Ludwik, książę Orleanu, brat Karola VI, żona Enguerranda de Coucy’ego oraz książę Robert de Barten ostatni w sprawie ustalenia losu starszego syna Filipa i uwolnienia Henryka, młodszego syna, wziętego do niewoli w Widyniu. Henryk już 15 kwietnia 1397 roku „odnalazł” się w niewoli w małoazjatyckim Mihalicz.
Francuskie poselstwo do Bajazyda
Proszono również o pomoc w uiszczeniu okupu bankierów z Lombardii, w owej epoce jedynych zdolnych dostarczyć szybko duże kwoty. Na dworze francuskim zdecydowano również wysłać poselstwo do sułtana, aby wynegocjować wysokość i warunki zapłacenia okupu. W jego skład weszli arystokraci burgundzcy i Jakub de Helly, obdarzony przez uszczęśliwionego księcia Burgundii cennymi klejnotami i dożywotnią pensją roczną w wysokości 200 sztuk złota.
Już wcześniej wysłannik burgundzki pan de l’Aigle zdecydował się wyruszyć z Wenecji na Wschód. Towarzyszył mu szambelan księcia Mediolanu, mającego od dawna niejasne, a w świetle zasad rycerskich naganne relacje z sułtanem. De l’Aigle dotarł na Lesbos – wyspę pod władzą Gattilusich, rodu pochodzenia genueńskiego, spokrewnionych i związanych z cesarskim Domem Bizancjum, sprzyjających planom krucjatowym.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Przedostał się z wyspy do Azji Mniejszej i w Bursie spotkał się z Bajezydem. Po okazaniu pełnomocnictw od książąt Burgundii i Mediolanu wręczył sułtanowi wspaniałe dary swego księcia. Były to zbroje przepysznej roboty i siodła zdobione drogocennymi kamieniami.
Sułtan przyjął życzliwie posła i jego dary, zgodził się przyjąć okup, który miano ustalić ostatecznie po przybyciu oficjalnego poselstwa z Zachodu, i pozwolił de l’Aiglemu odwiedzić jeńców w Mihalicz. De l’Aigle ruszył następnie w drogę powrotną. Do Paryża udało mu się dotrzeć dopiero w kwietniu 1397 roku.
Reklama
Poselstwo francusko-burgundzkie wyruszyło do padyszacha 20 stycznia 1397 roku. Wysłany kilka dni wcześniej de Helly miał przygotować przyjęcie posłów w Bursie. Szefem licznego poselstwa był najprawdopodobniej Jan de Chateaumorand, szambelan i doradca królewski, któremu z racji udziału w niefortunnej krucjacie do Mahdii nieobcy był świat muzułmański. Francuskim i burgundzkim posłom towarzyszył Jan Wilay, specjalny wysłannik księcia Orleanu, któremu polecono dopilnowanie, by sułtan uwolnił królewskich kuzynów – Enguerranda de Coucy’ego i Henryka de Bara.
Gigantyczny okup
Posłowie ofiarowali sułtanowi nie tyle cenne, ile nadmiernie cenne dary, i to był błąd, gdyż olśniony ich bogactwem Bajezyd I uznał, że ofiarodawcy są tak bogaci, iż mogą uiścić bez trudu wymagany ogromny okup. Okazał się nieugiętym negocjatorem w sprawie jego wysokości. (…)
Całkowity okup za jeńców francuskich był naprawdę wysoki – wyniósł aż 200 tysięcy florenów w złocie. Dla porównania uznawane za olbrzymie zobowiązania wiecznie tonącego w długach Zygmunta Luksemburskiego wobec własnej rodziny wynosiły nieco ponad 565 tysięcy florenów.
Spłatę okupu umożliwiło nałożenie specjalnego podatku we Francji i w Burgundii. De la Tremouille był kolejnym wybitnym krzyżowcem, któremu nie dane było już ujrzeć ojczyzny. Zmarł w drodze powrotnej na wyspie Rodos, w oktawie Wielkiej Nocy, przed 22 kwietnia 1397 roku.
Reklama
W uiszczeniu okupu pomagały: Wenecja, Gattilusi, król Cypru Jakub I, joannici, a także genueńscy kupcy z Pery. Zobowiązania, których nie mógł dotrzymać, poczynił także król Zygmunt Luksemburski, zobowiązując się do spłacenia połowy okupu. Jeszcze zanim zapłacono cały okup, Bajezyd I zgodził się wypuścić na wolność swych jeńców.
Wystarczyło na razie zapłacenie 75 tysięcy florenów – z czego prawie 28 tysięcy dali joannici i aż 15 tysięcy znajdujący się przecież wówczas w tarapatach finansowych Jakub I, król Cypru. Wkrótce resztę zapłacili inni, w tym łacińscy kupcy ze Wschodu, a największą część okupu, olbrzymią kwotę 110 tysięcy florenów, wyłożył Franciszek II Gattilusi.
Uwolnienie francuskich jeńców
Sułtan pożegnał jeńców 24 czerwca 1397 roku w sposób, który znakomicie oddaje charakter tego wybitnego, dumnego, dzielnego i, jak widzieliśmy, porywczego władcy. Miał podobno stwierdzić w chwili rozstania z niedawnymi rywalami z pola bitwy, że mógłby zażądać od nich uroczystego zobowiązania, iż nigdy już nie powrócą, aby raz jeszcze z nim walczyć. Ale nie zamierza uczynić tego, nie obawia się bowiem zupełnie ich powrotu i zawsze będzie gotowy, aby ponownie zetrzeć się z nimi w bitwie.
Były to naprawdę słowa władcy – rycerza, czy jak nazwaliby go muzułmanie, ghaziego, czyli zwycięzcy w świętej wojnie, za jakiego bez wątpienia zawsze się uważał. Niewielu spośród jego jeńców ośmieliło się raz jeszcze przeciwstawić Turkom.
Reklama
Ale i tacy się znaleźli. W 1399 roku na pomoc Konstantynopolowi z rozkazu Karola VI przybył nieustraszony marszałek Boucicaut, który wiele się nauczył o Turkach i ich sposobie wojowania. Po przybyciu na pomoc Bizantyńczykom okazał się skutecznym przeciwnikiem „niewiernych”.
Spóźniony okup za Węgrów
Nie wszyscy dostojni jeńcy, a nawet członkowie ich rodzin, byli w stanie uiścić ogromny okup. Tak było podobno z Leustakiem Jolsvajem, palatynem Węgier, którego rodzina nie potrafiła zebrać okupu. W wypadku jego i innych jeńców węgierskich kwota okupu wynosiła 50 tysięcy florenów.
Mimo że szlachta na zjeździe w Fülek (Filekovo, Słowacja) 1 listopada 1397 roku zdecydowała się zapłacić za jeńców węgierskich, prawdopodobnie nie doszło do zgromadzenia funduszów na czas. Jolsvai pozostał w niewoli, w której zmarł; 13 września 1397 roku w niewoli tureckiej zmarł też inny wybitny krzyżowiec, Anglik, sir Ralph Percy, syn hrabiego Northumberland.
Niektórzy jeńcy wyszli z niewoli dopiero w 1402 roku. Tak było z Humbertem, synem Amadeusza VII, hrabiego Sabaudii. Chociaż ojciec napisał w jego sprawie do sułana i posłał władcy bogate dary, to okupu za niego nie uiszczono aż do 1402 roku, a wtedy po zdobyciu Bursy Timur Kulawy zwrócił wolność jemu i nieznanemu z imienia hrabiemu węgierskiemu.
Reklama
Aż dziewięć lat przebywał w niewoli rycerz z Flandrii Klayz (Mikołaj) Uttenhoven. Gdy wreszcie do jego żony, zacnej i wiernej mu przez długi czas, lecz zmuszonej w końcu namowami krewnych do nowego związku małżeńskiego, dotarła wieść o jego powrocie, nieszczęsna kobieta rozchorowała się i zmarła.
Los wziętych do niewoli kobiet
Jeszcze tragiczniejszy był los kobiet, które w bitwie dostały się do niewoli tureckiej. Na muzułmańskim Wschodzie kobieta znaczyła jeszcze mniej niż w średniowiecznej Europie, gdzie kult Matki Bożej i rozkwitająca kultura dworska sprzyjały wzmocnieniu pozycji płci pięknej, zwłaszcza w wyższych warstwach społecznych.
Większość kobiet wziętych do niewoli pod Nikopolis została po prostu niewolnicami przechodzącymi z rąk do rąk w wyniku handlu żywym towarem. Te, które wyróżniały się urodą, mogły zyskać bogatego partnera jako nałożnice lub nawet zostać żonami wybitnych Turków, spędzając resztę życia za kratami haremu
Wielu przeszło na islam
Jednak oprócz wielkich panów i szlachetnie urodzonych dam do osmańskiej niewoli dostało się mnóstwo szeregowego, niezbyt zamożnego rycerstwa, a także giermków, najemników i służby. Olbrzymia ich większość nigdy nie ujrzała już ojczystych progów.
Wielu z nich z musu – aby odzyskać osobistą wolność, poprawić własne położenie lub zrobić karierę – lub nawet niekiedy z przekonania przeszło na islam. Licznych jeńców, jak wspomniano, sułtan Bajezyd I przesłał w darze tym władcom muzułmańskim, którzy przysłali mu posiłki wojskowe.
Kupiec wenecki Emanuel Piloti widział w cytadeli Kairu aż dwustu jeńców, głównie młodych Francuzów i Włochów, już nawróconych na islam. Sułtan turecki podarował ich po bitwie swemu sojusznikowi, sułtanowi Barkukowi, władcy mameluckiego Egiptu. Johann Schiltberger twierdzi, że Bajezyd podarował sułtanowi mameluków także pewnego pana Kodora – może identycznego z Władysławem (László) z Kodor – z Węgier, i 60 chłopców, zapewne głównie giermków.
Reklama
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Stanisława Reka pt. Nikopolis 1396. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Bellona w 2021 roku.
Fascynująca historia ostatniej wielkiej krucjaty
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.