Na początku października 1407 roku Wawelem i Polską wstrząsnął ogromny skandal. W prywatnej komnacie królowej Anny Cylejskiej doszło do zapadnięcia się posadzki. Można by pomyśleć: rzecz zwyczajna w leciwej i dość zaniedbanej rezydencji. Monarcha, Władysław Jagiełło, zawsze jednak łatwo ulegał plotkom i podszeptom. Także tym razem dał się przekonać, że historia miała drugie dno. Publicznie pomstował na żonę, która ponoć wdała się romans z dwoma rycerzami. I to romans tak płomienny, że aż zawaliła się pod nimi podłoga.
O kulisach oskarżeń i o tym, co dokładnie nastąpiło w komnacie królowej pisałem już szeroko w innym artykule. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa Anna Cylejska wcale nie zdradzała męża. Afera miała tło polityczne: władczynię zaatakowano chyba dlatego, że popierała współpracę z Węgrami i uchodziła za sojuszniczkę rosnącego w siłę króla Zygmunta Luksemburskiego. A to nie każdemu na dworze się podobało.
Reklama
Istnieje też alternatywne rozwiązanie zagadki. Za intrygą – jak za tyloma innymi – mogli stać Krzyżacy i ich agenturalna siatka na Wawelu.
Zdaniem badaczy opowiadających się za taką wersją zdarzeń zakonowi chodziło nawet nie o spotwarzenie i skompromitowanie Cylejki, ale o pokrzyżowanie polskiego planu sukcesji. Anna była w ciąży, a narodziny syna Jagiełły groziły utrwaleniem unii z Litwą.
Scementowany związek dwóch państw, z prawdziwie silnym królem na czele (odtąd uważanym za założyciela nowej dynastii), stanowił dla podstępnych rycerzy najgorszy koszmar. Zawczasu zaczęli więc rozpowszechniać hańbiące pogłoski w nadziei, że wywołają ferment na szczytach.
Anna była tylko uboczną ofiarą. A rzucono ją pod koła karocy tym chętniej, że zdążyła już wykazać się trzeźwą antykrzyżacką postawą. Nie dawała sobą manipulować, więc nie była też potrzebna wielkiemu mistrzowi.
Reklama
Zadziwiająco skuteczna intryga
Rezultaty spisku przerosły najśmielsze oczekiwania jego twórców. Plotki nie tylko podważyły wiarę wielu poddanych, ale również trafiły do przekonania samego króla.
Jagiełło połknął haczyk i z werwą rozjuszonego niedźwiedzia wystąpił przeciw żonie. Zupełnej katastrofie – rozpadowi związku, wydziedziczeniu dziecka, usunięciu lub uwięzieniu Cylejki – zapobiegła tylko wstrzemięźliwa postawa elit.
Tych samych ludzi, którzy w 1401 roku pomogli sprowadzić Annę nad Wisłę, z wielkim trudem parli do monarszego ślubu i teraz nie zamierzali zaprzepaszczać wszystkiego, co udało im się osiągnąć.
Trzeci kochanek Anny Cylejskiej
Tempo, w jakim nabrzmiewał kryzys, musiało ich zaskoczyć. Podobnie determinacja oszczerców i… głębia wiary Jagiełły w nienasyconość erotycznych apetytów żony. Początkowo mówiono o dwóch kochankach Anny, tak jakby jeden nie mógł wystarczyć brzydkiej, lecz lubieżnej kobiecie (jak opisują ją niektórzy autorzy).
Reklama
Szybko podejrzenie padło też na trzeciego rycerza. Chodziło o Andrzeja Tęczyńskiego – członka rodu Toporczyków, człowieka blisko związanego z najbardziej zdeterminowanymi obrońcami monarchini, a do tego krewniaka niedawno zmarłego wicekróla Jana.
„Nie był on wolny od tego piętna, ponieważ jego również przyłapano na zamku królewskim o tajemnej porze, w ustronnym miejscu z królową” – zanotował Jan Długosz.
Dodał, że w odniesieniu do Tęczyńskiego „posądzenia były skromniejsze i mniej rozpowszechnione”. To zaś może świadczyć o trwającej u podnóża tronu walce między stronnictwami, w której obrońcy honoru królowej stopniowo brali górę nad jej wrogami.
„Do wspaniałego księcia, zasłużonego pana i brata”
Do przesilenia doszło na zjeździe „odbytym w tym samym roku w Niepołomicach”. Kronikarz nie zanotował jego dokładnej daty, skądinąd wiadomo jednak, że Jagiełło przebywał w podkrakowskiej rezydencji od 14 do 19 listopada 1407 roku. Cylejka znosiła więc opluwanie i insynuacje przez okrągły miesiąc.
Dawniej przyjmowano, że – będąc jedynie marionetką – cierpiała w milczeniu i desperacko wyczekiwała decyzji w swojej sprawie. Tak wcale nie było. Królowa zakasała rękawy. Skoro nie była w stanie przemówić do męża, postanowiła wpłynąć na jego krewniaków i sąsiadów.
Zachowały się dwa jej listy, wysłane zapewne w październiku bądź listopadzie 1407 roku. Oba zaczęła od słów: „Do wspaniałego księcia, zasłużonego pana i brata naszego najdroższego”. Oba były niemal identyczne w treści.
Reklama
Anna stanowczo broniła swojej niewinności i podkreślała, że pozbawiona mężowskich uczuć, czuje się zagubiona. Przymilnie przekonywała każdego z adresatów o tym, że nie śmiałaby naruszyć jego zaufania ani wzbudzić niezadowolenia. Prosiła też odbiorcę listu, by na spokojnie przemyślał stawiane jej zarzuty, a jeśli nabierze wątpliwości, by podzielił się nimi na piśmie bądź przez posłańca, a ona udzieli wszelkich potrzebnych wyjaśnień.
Epistoła zawierała też wzmiankę o tym, jak wielki wpływ adresat ma na króla, oraz zapewnienie, że królowa jest gotowa poddać się wszelkiej karze, mimo że w żaden sposób nie zawiniła… I choć Anna nie prosiła wprost o stanięcie w jej obronie, to było oczywiste, że właśnie w tym celu zasiadła do dyktowania wiadomości.
Nie wiadomo, do kogo konkretnie były kierowane te słowa. Początkowa formuła zawęża grono adresatów do władców noszących książęce tytuły. Jednym z nich mógł być Witold Kiejstutowicz, rządzący na Litwie i mający duży wpływ na kuzyna, odkąd zawarł z nim trwały pokój. Druga wiadomość przypuszczalnie trafiła na Mazowsze lub Śląsk.
Listów było zresztą pewnie więcej. Schematyczna, powtarzalna formuła sugeruje, że Anna pisała do każdego, po kim spodziewała się jakiejkolwiek pomocy. I kogo zdążyła poznać w ciągu swojego niespełna pięcioletniego panowania.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
„Musiał odwołać obelgę szeptaną na ucho królowi”
Nie wiadomo też, czy jej kampania zdążyła wydać jakiekolwiek owoce. Być może brakło na to czasu. W każdym razie obrońcy królowej postanowili przypuścić własny, frontalny atak.
Jan Długosz donosił, że „na zjeździe w Niepołomicach doradcy wyrzucali królowi Władysławowi lekkomyślność, jaką okazał w zniesławieniu swojej małżonki”. Jagiełło wysłuchał ich i… przyznał się do błędu. Przynajmniej oficjalnie. Za pośrednictwem arcybiskupa gnieźnieńskiego Mikołaja Kurowskiego ogłosił Annę „za niewinną”.
Reklama
Niezależnie od tego, czy zmienił pogląd, czy tylko taktycznie uznał swoją przegraną, monarchini nie zamierzała odpuszczać. Już w 1408 roku wytoczyła proces jednemu z oszczerców, staroście krakowskiemu Klemensowi z Moskorzowa. „Na rozprawie sądowej dowiedziono mu fałszywego zniesławienia” – informował kronikarz. – „Musiał odwołać obelgę rozpowszechnioną przez niego i szeptaną na ucho królowi Władysławowi”.
Przegrał, a potem, by zacytować Długosza, spadła na niego „ciężka pomsta zesłana z nieba”. Nim rok dobiegł końca, umarł w nieznanych okolicznościach. Ale w tempie, które przywodzi na myśl liczne w tej epoce, zwłaszcza na Litwie, polityczne skrytobójstwa.
***
O następczyni królowej Jadwigi piszę znacznie szerzej w książce pt. Damy Władysława Jagiełły (Wydawnictwo Literackie 2021). Artykuł, który przeczytałeś powstał właśnie na jej podstawie. Pełna bibliografia tematu znajduje się w książce.