Uparcie utrzymuje się przeświadczenie, że przed wiekami mężczyźni rządzili, a koronowane panie – przynajmniej zdecydowana większość z nich – tylko dotrzymywały im towarzystwa, zapewniały im potomstwo i pławiły się w luksusach. Nic bardziej mylnego. Władczyni to nie była funkcja czysto honorowa, ale wyczerpująca i odpowiedzialna praca. Zawsze trudna, a już zwłaszcza gdy miało się (nie)szczęście zostać żoną Władysława Jagiełły. Jako pierwsza przekonała się o tym Jadwiga Andegaweńska.
Spadkobierczyni dynastii Piastów i córka Ludwika Andegaweńskiego cieszyła się w Polsce unikatową pozycją. 10-letnią Jadwigę koronowano w 1384 roku nawet nie na królową, ale wprost króla Polski, co dawało jej formalną pozycję, jakiej nie miała wcześniej żadna władczyni nad Wisłą.
Reklama
Po osiągnięciu odpowiedniego wieku Jadwiga Andegaweńska mogła zacząć swobodnie angażować się w sprawy władzy, podejmować decyzje przesądzające o losach poddanych, nawiązywać osobiste kontakty z innymi monarchami i stolicą Apostolską.
Znając te fakty łatwo zapomnieć, że poza tym pełniła ona kluczową rolę, którą tak samo składano na barki innych władczyń – niekoniecznie równie wpływowych i ambitnych.
Mianowicie to właśnie na Jadwigę Andegaweńską, a potem kolejne żony Władysława Jagiełły spadała odpowiedzialność za codzienne funkcjonowanie najważniejszej rezydencji monarszej w kraju.
Nieobecny Władysław Jagiełło, nieodzowna królowa Jadwiga
Główna siedziba króla dowolnego kraju dawała zatrudnienie setkom ludzi, funkcjonowała jak wymagająca stałego oliwienia machina. W Polsce takim miejscem był Kraków, a ściśle wzgórze wawelskie. Rzecz w tym jednak, że Władysław Jagiełło, w przeciwieństwie do swoich poprzedników z dynastii Piastów, unikał Wawelu tak obsesyjnie, jakby było to miejsce przeklęte, zadżumione, grożące pożarem i zawaleniem… naraz.
Reklama
Pod jego nieobecność prestiż i rola miejsca były utrzymywane właściwie tylko za sprawą monarchini. Przekonano się o tym boleśnie, gdy królowa Jadwiga przedwcześnie zmarła w 1399 roku.
Przez kolejne dwa i pół roku Jagiełło odwiedził naczelną siedzibę tylko pięć razy i spędził w niej łącznie nie więcej niż miesiąc. Jedną trzydziestą tego czasu. Wcześniej bywał w Krakowie i na Wawelu równie niechętnie, ale zamiast niego wartę trzymała tam monarchini. Gdy wawelskiej pani zabrakło, machina stanęła.
Co królowa robiła dla zamku na Wawelu i dla Krakowa?
Komnaty zamku stały puste, zakurzone i zaniedbane. Służbę odprawiono, dworzanie rozjechali się po kraju. Jadwiga miała swoje gusta, zachcianki i codzienne potrzeby. Angażowała krawców, hafciarzy, muzykantów i niezliczone rzesze innych ludzi, koniecznych, by zadbać nie tylko o nią, lecz także o całe jej gwarne otoczenie. W połowie roku 1399 każdy musiał poszukać sobie nowego zajęcia.
Andegawenka stworzyła też na przykład skryptorium, w którym mnisi przepisywali na jej polecenie księgi. Nie było już ono potrzebne, uczeni wrócili więc do macierzystych klasztorów.
Reklama
Przede wszystkim jednak królowa miała pod opieką spore grono panien z najlepszych polskich rodów. Było obyczajem powszechnie przyjętym, że możnowładcy wysyłali córki do stolicy, by tam nabywały ogłady i nawiązywały kontakty. Dwór stanowił dla dobrze urodzonych dam rodzaj szkoły. A obowiązkiem każdej monarchini było dbać o ich rozwój i tym samym bliżej wiązać poszczególne familie z interesami tronu.
Opustoszała stolica
Po śmierci Jadwigi nie było dłużej powodu, by panienki przebywały na Wawelu. Wyjechały ze stolicy, a tym samym zniknęli ich służący. Sami szlachcice też znacznie rzadziej zaglądali do Krakowa. Nie przyjeżdżali tu nawet zagraniczni posłowie. Dawniej mogli liczyć przynajmniej na gościnę w zamku i audiencję u królowej. Teraz zostawało im włóczyć się po kraju w poszukiwaniu aktualnego miejsca pobytu monarchy.
Na skutek odejścia królowej – i osobliwych obyczajów wiecznie podróżującego Władysława Jagiełły – cierpiał autorytet tronu, cierpiał coraz bardziej zapuszczony Wawel, ale największe szkody ponosiło miasto.
W zajazdach zapanowały pustki, handlarze drogich towarów stracili nabywców, rzemieślnicy nie mieli dla kogo wytwarzać pięknych strojów, drogiej zastawy i wspaniałych klejnotów. Nawet piekarze czy browarnicy zaciskali pasa. Zniknięcie setek odbiorców stanowiło dla kilkunastotysięcznego miasta zmianę, nad którą ciężko było przejść do porządku dziennego.
Reklama
Gdy po ponad dwuletniej przerwie wreszcie zapowiedziano zaślubiny króla z inną potomkinią Piastów, Anną Cylejską, powszechne stało się oczekiwanie, że właśnie ona natychmiast zadba o Wawel.
Chyba nawet nie dwudziestoletnia władczyni miała zorganizować nowy dwór, wziąć pod opiekę niewiele młodsze lub równe sobie wiekiem panny, przeprowadzić renowację rezydencji, a do tego zacząć godnie reprezentować majestat władcy i kraju oraz przystąpić do – równie zaniedbanej – działalności charytatywnej. I niech ktoś nadal twierdzi, że bycie żoną króla to nie praca…
Historia średniowiecza, jakiej jeszcze nie było
Fascynujący obraz rzekomo mrocznych wieków poznacie w mojej najnowszej książce: Średniowiecze w liczbach. Pozycja już dostępna w sprzedaży.