„Wyjeżdżacie tam, dokąd i ja bardzo chciałbym pojechać” – powiedział komendant obozu w Starobielsku do wywożonych na śmierć polskich jeńców. W ostatnich chwilach w większości nie stawiali oporu. Nawet mieli sznurów na rękach.
5 marca 1940 roku Józef Stalin i członkowie Biura Politycznego Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików) zatwierdzili plan eksterminacji polskich oficerów pojmanych w następstwie kampanii wrześniowej 1939 roku (okoliczności tej decyzji opisałem w moim poprzednim artykule).
Reklama
„Chyba nas nie wystrzelacie po drodze?”
Przez kolejny miesiąc trwały intensywne przygotowania do masowej zbrodni. 3 kwietnia 1940 roku na podstawie nadsyłanych z Moskwy imiennych list rozpoczęło się wywożenie transportem kolejowym jeńców z Kozielska. Trwało do końca pierwszej dekady maja.
Jeden z uwięzionych kmdr por. Dzienisiewicz wspominał:
Bolszewicy nie zabraniali żegnać się z wywożonymi. Słyszałem jak jeden z nich, rtm. rez. [Wincenty –D.K.] Koziełł-Poklewski, hodowca srebrnych lisów na majątku na Wileńszczyźnie, zapytał politruka Gubałowa: „Chyba nas nie wystrzelacie w drodze?”, „Da, czto wy, czto wy” – zaprotestował politruk. Dostrzegłem jednak złowrogie błyski w jego oczach.
Jeńcy do końca nie wiedzieli co ich czeka. Niektórzy kalkulowali, że w najgorszym razie może ich spotkać zsyłka do syberyjskich łagrów. Sowieci postępowali natomiast z pełną premedytacją.
Komendantury obozów prowadziły działania pozoracyjne, przygotowując wysyłki oficerów przeznaczonych na rozstrzelanie według procedur stosowanych podczas wcześniejszych transportów jeńców oddanych Niemcom. Enkawudziści rozsiewali również stosowne plotki w tej sprawie. Ponadto pojawiły się pogłoski, że jeńcy zostaną oddani zachodnim Aliantom bądź krajom neutralnym.
Więźniom wydawało się to realne, ponieważ w niektórych przypadkach wydawano odjeżdżającym obfitszy obiad bądź racje żywnościowe na, zdałoby się, długą drogę oraz przeprowadzono szczepienia ochronne przeciwko cholerze i durowi brzusznemu. Z kolei już w drodze konwojenci, w odpowiedzi na pytania dokąd zmierza transport, mieli odpowiadać że do obozów pracy.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Okna zasmarowane wapnem
Jeńców z Kozielska wyładowywano na stacji kolejowej Gniezdowo, położonej około 18 kilometrów od Smoleńska. Poprowadzono ich tam do podstawionych autobusów. Moment ten opisał profesor Stanisław Swianiewicz:
Z drogi wjechał na plac zwykły pasażerski autobus, raczej małych rozmiarów w porównaniu do tych autobusów, do których jesteśmy przyzwyczajeni w miastach zachodnich. Okna były zasmarowane wapnem. Pojemność autobusu była około 30 osób, wejście dla pasażerów od tyłu. Powstało pytanie, jaki cel był zasmarowania okien tego niedużego autobusu.
Autobus podjechał tyłem do sąsiedniego wagonu, tak że jeńcy mogli wchodzić bezpośrednio ze stopni wagonu, nie stąpając na ziemię. Z obydwóch stron wejścia do autobusu stali żołnierze wojsk NKWD z bagnetami na broń. Był to dodatek do gęstego kordonu wojsk NKWD otaczającego plac.
Po pół godziny autobus wracał, by zabrać następną partię. Wynikało stąd, że miejsce dokąd wieziono jeńców nie było daleko.
Autobusy dowoziły Polaków do ośrodka wypoczynkowego NKWD znajdującego się na terenie Lasu Katyńskiego. W miejscu tym, gdzie w latach 30. prowadzono egzekucję ofiar czystek stalinowskich, następował finalny akt dramatu polskich oficerów z Kozielska.
„Gdzieś mamy jechać samochodami. I co dalej?”
Zachowała się relacja z ostatnich chwil przed egzekucją. Jej autorem był mjr Adam Solski. Notatnik z osobistymi zapiskami znaleziono później przy jego ciele podczas ekshumacji przeprowadzanych przez międzynarodową komisję w 1943 roku:
9. IV rano, paręnaście minut przed 5-tą pobudka w więziennych wagonach i przygotowanie się do wychodzenia. Gdzieś mamy jechać samochodami. I co dalej?
9. IV od świtu dzień rozpoczął się szczególnie. Wyjazd karetką więzienną w celkach (straszne). Przywieziono gdzieś do lasu, cos w rodzaju letniska. Tu szczegółowa rewizja. Zabrano zegarek, na którym była godzina 6.30/8.30, pytano o obrączkę, zabrano ruble, pas główny, scyzoryk.
Reklama
Pojedynczy strzał w tył głowy
Zabijani raczej nie stawiali oporu, o czym świadczy w ogromnej większości brak sznurów na rękach. Wygląda więc na to, że zamiast uciekać się do brutalnego przymusu enkawudziści do samego końca utrzymywali ofiary w nieświadomości, jaki los je czeka. Zapewne kluczowe było w tym przypadku odpowiednio wysokie tempo zdarzeń i zaskoczenie więźniów szybkim rozwojem wypadków.
Niezmiernie rzadko wiązano im ręce z tyłu, w pewnych przypadkach linka krępowała również szyję. Na niektórych zwłokach odkryto także ślady po uderzeniu kolbą lub pchnięciu bagnetem – był to zapewne dowód na zdecydowaną reakcję oprawców spowodowaną podjęciem przez skazanego na śmierć gwałtownej, rozpaczliwej próby walki o życie.
Gdy okazywało się to możliwe, polskich oficerów enkawudowscy kaci uśmiercali z zaskoczenia, pojedynczym strzałem z bliskiej odległości w tył głowy. Działo się to zapewne w piwnicy willi NKWD w Lesie Katyńskim oraz, w pewnych sytuacjach, już na skraju uprzednio wykopanych dołów śmierci.
Część oficerów została prawdopodobnie zamordowana w budynku zarządu NKWD w Smoleńsku. Ponadto istnieją również spekulacje, że jeńców zmuszano do wejścia do dołów, położenia się na zabitych lub umierających kolegach i dopiero wówczas przykładano im broń do głowy.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Ten polski pilot myśliwski we wrześniu 1939 roku postanowił przejść na stronę Sowietów. Dlaczego?
W grobach ciała pomordowanych układano dość staranie warstwami. Zadbano również o odpowiednie zamaskowanie dołów śmierci. Zostały zasypane, teren wyrównano i zasadzono drzewka. W Lesie Katyńskim oprawcy z NKWD zamordowali w ten sposób nie mniej jak 4410 polskich jeńców.
Bilans sowieckiego ludobójstwa
Transporty z obozu w Starobielsku kierowane były do Charkowa. Tam ze stacji kolejowej jeńców przewożono do budynku Zarządu NKWD obwodu charkowskiego i likwidowano strzałem w potylicę. Ciała pomordowanych grzebano we wsi Piatichatki, położonej około 1,5 kilometra od Charkowa. W Charkowie ofiarą czekistowskich katów padło co najmniej 3793 jeńców ze Starobielska.
Jeńców Ostaszkowa dowożono do Kalinina, gdzie w siedzibie tamtejszego Zarządu NKWD specjalna ekipa przybyłych z Moskwy zabójców pod kierownictwem majora Wasilija Michajłowicza Błochina, w obitej wojłokiem celi, strzelała im w tył głowy. Łącznie w Kalininie zamordowano minimum 6314 jeńców. Ich ciała pogrzebano w Miednoje, na terenie osiedla wypoczynkowego NKWD.
Łącznie wiosną 1940 roku NKWD rozstrzelało co najmniej 21 768 polskich obywateli, w tym ponad 10 000 oficerów wojska, policji i innych służb. Jak już wspominano wśród pomordowanych oficerów znajdowała się znaczna liczba rezerwistów.
Wśród zgładzonych około czterech tysięcy intelektualistów było 50 profesorów wyższych uczelni, ponad 800 lekarzy, ponad 100 literatów i dziennikarzy, nauczycieli, inżynierów, prawników i urzędników państwowych. Ich śmierć miała wielce ułatwić sowietyzację ziem polskich w późniejszym czasie.
Reklama
Bibliografia
- Stanisław T. Dzienisiewicz, Kozielsk, przedpiekle Katynia w Rycerze małej Floty tom 1, Katmar, Gdańsk 2017.
- Sławomir Kalbarczyk, Zbrodnia. Droga do prawdy. Kara? Katyń po 65 latach, „Biuletyn IPN”, nr 5-6 (52-53) 2005.
- Natalia S. Lebiediewa, Rozstrzeliwanie i deportacje ludności polskiej w ZSRR w latach 1939-1941, „Niepodległość i Pamięć”, tom 5, nr 2(11) 1998.
- Bożena Łojek, Zeznania Syromiatnikowa w sprawie wymordowania jeńców polskich, Zeszyty Katyńskie nr 5: II półwiecze zbrodni. Katyń – Twer – Charków.
- Okupacja sowiecka ziem polskich 1939-1941, Instytut Pamięci Narodowej, Rzeszów-Warszawa 2005.
- Pamiętniki znalezione w Katyniu, przedm. Janusz Zawodny, Editions Spotkania, Paryż-Warszawa 1990.
- Nikita Pietrow, Kto zabijał Polaków strzałem w tył głowy w Katyniu, Charkowie i Twerze, „Zeszyty Katyńskie”, nr 24: Zbrodnia katyńska. Naród, państwo, rodzina, Warszawa 2009.
- Zbigniew S. Siemaszko, Jeńcy wojenni (ZSRR 1939-1941), „Zeszyty Historyczne Kultury Paryskiej” nr 82, 1987.
- Jacek Trznadel, Katyń – ostatnia droga, „Zeszyty Katyńskie”, nr 1: Katyń, problemy i zagadki, Warszawa 1990.
- Witold Wasilewski, Do końca nie znali swojego losu, „Biuletyn IPN” 4(111) 2010.
- Witold Wasilewski, Mord w lesie katyńskim tom 1, Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2019.
- W cieniu czerwonej gwiazdy. Zbrodnie sowieckie na Polakach (1917-1956), Wydawnictwo Kluszczyński, Kraków 2012.
- Zbrodnia katyńska. W kręgu prawdy i kłamstwa, Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2010.
- Zeznanie Tokariewa, pod red. Marka Tarczyńskiego, „Zeszyty Katyńskie”, nr 3, Warszawa 1994.
7 komentarzy