Aborcja w II RP. Za spędzenie płodu groziło więzienie, ale i tak wykonywano miliony "skrobanek"

Strona główna » Międzywojnie » Aborcja w II RP. Za spędzenie płodu groziło więzienie, ale i tak wykonywano miliony "skrobanek"

Handlarze śmierci wykonywali zabiegi brudnymi narzędziami, bez żadnej kontroli i bez odpowiedzialności. Aborcji dokonywano na masową skalę. Zmowa milczenia oplatała cały kraj.

W 1923 roku Irena Krzywicka – przyszła publicystka i propagatorka postępu – miała dwadzieścia cztery lata. Właśnie zawarła swoje oparte na koleżeństwie i pozbawione głębszych uczuć małżeństwo z Jerzym Krzywickim. Niewiele to jednak w jej życiu zmieniło.


Reklama


Państwo młodzi nie mogli sobie pozwolić nawet na wspólne mieszkanie – ona gniotła się dalej w ciasnym pokoiku u matki, on całą swoja skromną pensyjkę był zmuszony oddawać despotycznym rodzicom.

Kiedy Irena dowiedziała się, że jest w ciąży, nie zastanawiała się długo. Nie miała pracy, oszczędności ani warunków, by założyć rodzinę. „Nieunikniona była skrobanka” – stwierdziła. 

Bezrobotne kobiety żebrzą na warszawskiej ulicy. Fotografia z 1926 roku.

Pieniądze na zabieg pomogła jej zebrać matka. Było to pewnie około stu, dwustu przedwojennych złotych. Procedura odbyła się w jej mieszkaniu, „pod narkozą chloroformową”.

O swojej aborcji publicystka napisała dopiero siedemdziesiąt lat później, we wspomnieniach opublikowanych niedługo przed śmiercią. W międzywojniu musiała milczeć. Dopuściła się czynu, za który i jej, i akuszerce przeprowadzającej zabieg groziło pozbawienie wolności na kilka lat.


Reklama


Kibitką za Ural

Pod tym względem kodeksy państw zaborczych były zgodne – „spędzenie płodu”, niezależnie od okoliczności, kwalifikowano jako ciężkie przestępstwo. W prawodawstwie rosyjskim matkę czekał trzyletni wyrok. Osobę przeprowadzającą aborcję – nawet sześcioletni.

W zaborze niemieckim więzienie groziło nie tylko za dokonanie aborcji, ale też za próbę jej dokonania na kobiecie będącej w ciąży urojonej. Przepisy te odziedziczyła Polska po 1918 roku i obowiązywały one przez całą kolejną dekadę.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Seks polskich kobiet w XIX wieku. Mężom zalecano, by je dusili i odmawiali im jakiejkolwiek przyjemności

W XIX-wiecznej Warszawie surowe reguły były egzekwowane, choć wyrywkowo. Zdarzało się nawet, że lekarzy spędzających płody wywożono kibitkami na Syberię. W wolnej Polsce karano już właściwie tylko w przypadku denuncjacji lub kiedy kobieta sama przerwała zmowę milczenia. W tej ostatniej uczestniczył cały kraj.

Każdy płacił, każdy wiedział

Wybitny specjalista z zakresu medycyny sądowej Wiktor Grzywo-Dąbrowski szacował: „Robi się w Warszawie przypuszczalnie dwadzieścia tysięcy poronień rocznie”. W skali kraju mogło to być dwieście tysięcy, albo i więcej aborcji każdego roku. Miliony na przestrzeni dwudziestolecia. Na każdej ulicy i w niemal każdej rodzinie.

O życiu intymnym naszych pradziadków piszę szeroko w książce pt. Epoka hipokryzji. Seks i erotyka w przedwojennej Polsce. Jej nowe, zaktualizowane wydanie niedawno trafiło do sprzedaży.

Dla elit to była metoda antykoncepcji – wciąż zdarzało się, że pierwsza i jedyna, o jakiej myślano. Za spędzanie płodu u swoich żon i kochanek zgodnie płacili prokuratorzy, prawnicy, politycy i prawicowi dziennikarze.

Tajemnicą poliszynela było to, kto odwiedził w tym celu jedną z renomowanych klinik stolicy, a kto wyjechał z partnerką do szpitala na prowincji. Tam, gdzie świadczono usługi dla śmietanki towarzyskiej, spokój i dyskrecja były zagwarantowane.


Reklama


Aborcja u bogatych, zbrodnia na biednych

Reszta społeczeństwa nie mogła liczyć ani na to, ani nawet na krztynę bezpieczeństwa. Zabiedzone kobiety z warstw robotniczych widziały w aborcji jedyne wyjście pozwalające przeżyć. Przyjęte w latach dwudziestych przepisy o ochronie matek i rodzin były martwym prawem.

Samotna kobieta z dzieckiem traciła szansę na jakąkolwiek posadę, nieślubne potomstwo kodeks traktował z tą samą pogardą co w czasach Napoleona, a rodziny pracowników fabrycznych gnieździły się po kilkanaście osób w ciasnych, brudnych izbach. Jedno dziecko więcej mogło już oznaczać różnicę pomiędzy głęboką nędzą a śmiercią z głodu.

Dwie kobiety z bezrobotnej rodziny przed drewnianą szopą służącą im za mieszkanie. Fotografia przedwojenna.

To były rodziny, w których ojciec, słysząc o narodzinach córeczki, potrafił syknąć: „Będzie jedną ku*wę więcej”. Dom przeistaczał się w piekło.

„Żona w trzydziestym roku życia schorowana, stara kobieta, odpychająca fizycznie. Mąż ogłuszony piskiem bachorów, widzący żonę albo w ciąży, albo karmiącą, albo jedno i drugie razem, ucieka z domu do szynku, gdzie pijaństwem pogłębia jeszcze nędzę rodziny” – brzmiał opis sytuacji panującej w świecie zwykłych, pozbawionych przywilejów ludzi.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

„Do dwustu zwłok rocznie”

Życie na granicy zezwierzęcenia, zero potrzeb kulturalnych. Egzystencja sprowadzona do nieustannej reprodukcji. A do tego ciągły strach matek. Bo albo po porodzie czekała je śmierć z wycieńczenia i chorób, albo – więzienie lub zabójcza infekcja na skutek spędzenia płodu. Tylko mężczyźni nie ponosili konsekwencji. W prawie karę za aborcję przewidziano wyłącznie dla niedoszłej matki.

Śmierć wcześniej lub później, ale zawsze zbierała swoje żniwo. Nikogo nie dziwiło, jeśli z dziesiątki robotniczych dzieci tylko dwójka lub trójka, skarlała i wychudzona, dożywała dorosłości. Tym bardziej nie mogła zaskakiwać śmierć matki. Z szacunków lekarzy wynikało, że od kilku do nawet 50% aborcji kończyło się zgonem kobiety. 


Reklama


Wiktor Grzywo-Dąbrowski wspominał, że on jeden: „sekcjonuje do dwustu zwłok kobiet zmarłych [po spędzeniu płodu] na zakażenie krwi [rocznie], a to jest tylko cząstka”.

Świadome macierzyństwo

Po kilku zabiegach, powtarzanych co rok lub dwa, tragiczny koniec był niemal nieunikniony. Szczególnie, że „skrobankę” wykonywali partacze i oszuści, brudnymi narzędziami, bez żadnej kontroli i bez odpowiedzialności. I tak sytuacja wyglądała nie tylko na prowincji, ale też w nowoczesnej, europejskiej metropolii, za jaką starała się uchodzić Warszawa.

Autor Piekła kobiet Tadeusz Boy-Żeleński na portrecie Witkacego, 1928 rok.

Krzywicka pragnęła wreszcie przerwać zmowę milczenia, szczególnie, że była to dla niej sprawa bardzo osobista. Własną aborcję opłaciła głębokim załamaniem nerwowym. W pojedynkę nie mogła jednak nic zrobić. Jako młoda, początkująca publicystka, a do tego jako kobieta w dziennikarskim światku mężczyzn, nie miała wystarczającej siły przebicia.

Dopiero gdy związała się z Tadeuszem Boyem-Żeleńskim, przekonała go, by to on stanął na czele wielkiej kampanii na rzecz „świadomego macierzyństwa”. To już jednak historia na osobny artykuł…

Przeczytaj też o tym, jak przedwojenni mężczyźni traktowali swoje żony podczas pierwszej nocy poślubnej.

***


Podejście naszych prababek i pradziadków do spraw seksu to temat-rzeka. Poświęciłem mu całą książkę pt. Epoka hipokryzji. Seks i erotyka w przedwojennej Polsce. Kliknij tutaj, by dowiedzieć się o niej więcej.

Bibliografia

  1. Tadeusz Boy-Żeleński, Piekło kobiet, Alfa, Warszawa 1930.
  2. Justyna Budzińska-Tylicka, Świadome macierzyństwo, Rój, Warszawa 1935.
  3. Stanisław Czerwiński, Zabicie płodu i dzieciobójstwo, „Głos Sądownictwa” 1929, nr 5.
  4. Kazimierz Fleszyński, Zagadnienie spędzenia płodu (na tle debaty Zjazdowej), „Głos Sądownictwa” 1929, nr 11.
  5. Wiktor Grzywo-Dąbrowski, Przerwanie ciąży z punktu widzenia społecznego, prawnego i lekarskiego, Książnica-Atlas, Warszawa-Lwów 1926.
  6. Wiktor Grzywo-Dąbrowski, Spędzenie płodu i dzieciobójstwo według projektu Kodeksu Karnego Komisji Kodyfikacyjnej Rz.-posp. Polskiej, „Lekarz Polski” 1932, nr 1.
  7. Magnus Hirschfeld, Ryszard Linsert, Zapobieganie ciąży. Środki i metody, Księgarnia Lwowska, Lwów 1933.
  8. Henryk Kłuszyński, Regulacja urodzeń. Rzecz o świadomym macierzyństwie, Księgarnia Robotnicza, Warszawa 1932.
  9. Irena Krzywicka, Wyznania gorszycielki, Czytelnik, Warszawa 1995.
  10. Stanisław Milewski, Intymne życie niegdysiejszej Warszawy, Iskry, Warszawa 2008.
  11. Herman Rubinraut, Skuteczne i nieszkodliwe środki zapobiegania ciąży, Poradnia Świadomego Macierzyństwa, Warszawa 1932.
  12. Antoni Słonimski, Kroniki tygodniowe1927-1931, LTW, Warszawa 2003.
  13. „Boyownicy i boyowniczki”. Środowisko „Wiadomości Literackich” wobec problemu regulacji urodzeń, w: Kobieta i kultura życia codziennego. Wiek XIX i XX, red. Andrzej Szwarc, Anna Żarnowska, DiG, Warszawa 1997.
  14. Skuteczne środki zapobiegania ciąży i zapłodnieniu, w: G. Standley, Miłość we śnie. Tłumaczenie snów erotycznych wedle nauki, Drukarnia Handlowa, Poznań 1933.

Ilustracja tytułowa: Ważenie lalki dziecka w warszawskiej szkole pielęgniartwa. Fotografia z lat 20.

Autor
Kamil Janicki
1 komentarz

 

Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.